Brytyjski dziennik „Financial Times” poinformował o rozważanej przez Brukselę możliwości poluzowania sankcji w sprawie importu rosyjskiego gazu. Miałoby to zachęcić Rosję do zakończenia agresji na Ukrainę. „Europa zbliżając się do Rosji zamierza popełnić stary błąd. To jak powrót narkomana do heroiny” – mówi w rozmowie z Biznes Alert Thomas O’Donnell, ekspert ds. energetyki i geopolityki z amerykańskiego think-tanku Wilson Center.
„Część wpływowych, politycznych i biznesowych elit Niemiec, Austrii i kilku innych europejskich państw była tak pewna siebie i zarozumiała dlatego, iż wychodziła z założenia, iż unijny rynek jest o wiele ważniejszy dla Putina, niż rosyjski gaz dla europejskich gospodarek” – przypomina O’Donnell.
Putin chciał rzucić Europę na kolana
„Z pewnością, wpływy z handlu gazem generowały duże dochody dla rosyjskiego budżetu. Ale pieniądze nie były na czele listy strategicznych priorytetów Kremla, kiedy ten uzależniał Europę od swojego surowca. Jest to fakt. Potwierdzony innym faktem: na początku 2021 r., rok przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Gazprom zaczął odmawiać oferowania gazu na rynku spotowym, utrudniając w ten sposób zapełnienie europejskich magazynów przed zimą; w czerwcu 2022 r., cztery miesiące po inwazji na pełną skalę, Putin jednostronnie odciął ponad połowę przepływu przez Nord Stream 1, a następnie całość. I nie oglądał się na utratę dochodów. Jego celem było rzucenie na kolana uzależnionych państw” – tłumaczy ekspert.
O’Donnell nie ma wątpliwości, iż za pomysłem, by odblokować import rosyjskiego gazu stoją te same państwa, które wcześniej uzależniły Europę od Rosji.
„Jak widać, te państwa są dużo bardziej zdesperowane, żeby odzyskać dostawy, niż Putin, żeby odzyskać pieniądze, więc bez mrugnięcia okiem sprzedadzą Ukrainę” – ubolewa analityk.
Zbliżenie do Rosji?
Jego zdaniem, jesteśmy świadkami odradzania się „irracjonalnej koncepcji”, która zakłada, iż Rosję można zmienić, czy udobruchać poprzez zbliżenie się do niej przez handel.
„Hipoteza ta tyle razy została empirycznie obalona, iż nie wiem co myśleć o politykach, którzy mimo wszystko, decydują się, by znów sprawdzać jej prawdziwość. Skończy się to jak zwykle – bólem i okrwawieniem po próbie przebicia głową ściany” – podsumowuje Thomas O’Donnell.
Z kolei Stephane Audrand, francuski konsultant ds. ryzyka międzynarodowego i kontroli handlu bronią, analizuje, jak pomysł przywrócenia importu gazu wpisuje się w wieloletnią politykę Niemiec wobec Rosji.
„Po Krymie i Donbasie Angela Merkel zawsze opowiadała się za niekończącymi się negocjacjami, z sankcjami, które starannie unikały wszystkiego, co mogłoby zaszkodzić niemieckiej gospodarce” – przypomina.
Przyznaje, iż Niemcy pomagają Ukrainie od 2022 roku, ale robią to pod presją partnerów i zawsze podkreślają, iż dostarczają Ukrainie jedynie broń „defensywną”.
Odrodzona Ostpolityk
„Niemcy stoją na stanowisku, iż +Ukraina musi bronić się sama – i tyle+. Mówienie o zwycięstwie nad Rosją jest tabu dla Berlina. Odmowa dostarczenia pocisków Taurus i, bardziej ogólnie, jakiegokolwiek sprzętu, który mógłby uderzyć w Rosję, a teraz powrót żądań dotyczących rosyjskiego gazu, wszystko to pokazuje dość konsekwentną strategię ze strony Berlina” – ocenia Audrand .
Strategia ta, zdaniem analityka, polega na jak największym ograniczeniu strat dla przyszłej, odrodzonej Ostpolitik, która jest dla RFN dużo ważniejsza niż Ukraina.
„Gdy sytuacja się ustabilizuje Berlin chce powiedzieć Rosjanom: +wiecie, to nie nasza wina, zostaliśmy popchnięci przez Brytyjczyków, Amerykanów i Francuzów, ale ograniczyliśmy się do broni defensywnej, nie dostarczyliśmy niczego, co mogłoby uderzyć w wasze terytorium” – podsumowuje Stephane Audrand.