Jak to jest, iż w tej dwudziestej gospodarce na świecie młodym ludziom, takim jak my, nie starcza do pierwszego? Odpowiadam za premiera Tuska.

oszczednymilioner.pl 1 tydzień temu

W tym tygodniu na spotkaniu premiera Donalda Tuska, młode aktywistki zrobiły dym, ale przy okazji zadały tytułowe pytanie. Premier wyraził przekonanie, iż będzie lepiej, a przez dwa lata nic się nie pogorszyło. Wiadomo, wiec rządzi się swoimi prawami. Czas jednak odpowiedzieć konkretnie na bolączki młodych, bo problem jest realny.

Pełne pytanie.

„Mam 30 lat i minimalne szanse na własne mieszkanie. Być może nie będę mieć męża, z którym będę mogła dzielić kredyt. Nie wiem, czy będę mogła mieć dziecko, bo nie wiem, czy będzie mnie na nie stać.

– Wiele razy powtórzył pan, iż Polska jest dwudziestą gospodarką na świecie. To chcę zapytać, jak to jest, iż w tej dwudziestej gospodarce na świecie młodym ludziom, takim jak my, nie starcza do pierwszego? – pytała.”

Kto pytał? Aktywistki klimatyczne – w wieku od 24 lat (Dominika Lasota, ona akurat ma stronę w Wikipedii) do ok. 30 lat.

Pełna odpowiedź oszczędnego milionera:

Powody są trzy: matematyka, polityka prezesa NBP – „leśnego dziadka” Glapińskiego, brak edukacji finansowej. Zacznijmy od pierwszego.

Matematyka czyli dlaczego 30-latka nie ma własnego mieszkania. Odpowiedź znajduje się w tekstach bloga (którego p. Lasota i jej koleżanki z pewnością nie czytały) oraz na lekcji matematyki. Już tłumaczę. Nie znam pytającej, ale odnosząc się do młodego pokolenia (oraz dostępnych informacji o pani Lasocie) zakładam, że:

  1. Miejscem zamieszkania jest pewnie Warszawa lub inne duże miasto (p. Lasota pochodzi z Bydgoszczy a urzęduje w stolicy).
  2. Rodzice nie wyciągną ze słoika 500k.

Krótko mówiąc, sytuacja wielu znajomych moich dzieci (p. Lasota rocznik 2001 jest rówieśniczką najstarszego syna). I teraz, znając te założenia, mogę powiedzieć, że:

  1. Cena mieszkania 500-600k (plus coś na koszty), w przypadku kawalerki może 400-450k.
  2. Skończone studia w wieku 22-24 lata.
  3. Ilość lat pracy do 30-tki – 6-8.
  4. Zarobki młodego pracownika – 4.5k netto.
  5. Obecne koszty życia z wynajmem mieszkania we trójkę – 3k.
  6. Możliwe oszczędności 1,5k/m-c i 18k/rok.

I teraz czas na matematykę. Odkładając 18k/rok uzyskujemy przez 6 lat ok. 108k, a przez 8 lat ok. 144k. Załóżmy, iż oszczędności profitują 6%, a mieszkania podrożały za rządów PiS 2-krotnie (też pisałem wiele razy), więc ze zbieraniem może być trudno, ale zostawmy tę zmienną na boku.

Nasza aktywistka musiałaby pożyczyć ok. 450k na mieszkanie 2-pokojowe, przeznaczając część gotówki na meble, opłaty notarialne itp. (110 k wkład własny, 34 k pozostałe opłaty i umeblowanie).

Rata, w takim układzie, wyniosłaby ok. 3100 zł.

Pojawia się więc pytanie, który bank pożyczy, osobie samotnej, przy założeniu: kredyt 450k, singiel, pensja 4500 zł, rata 3100 zł? Żaden.

Maksymalna zdolność kredytowa takiej osoby wynosi ok. 300k. A przypomnijmy, nie jest w stanie więcej odłożyć (max 144k), ani kupić mieszkania za 400k, chyba iż będzie to mikokawalerka (czyli lokal użytkowy). Matematyka nie kłamie. Dwie strony równania nie mogą się spotkać. I tu dochodzimy do punktu 2.

Glapa et consortes. Generalnie polityka finansowo-pieniężna PiS. Przypomnijmy – doprowadziła do 100% wzrostu cen mieszkań, na przestrzeni 8 lat, ogromnej inflacji. w tej chwili Glapa sztucznie utrzymuje wysokie stopy procentowe, przez co kredyty są praktycznie najdroższe w UE (wyprzedzają nas tylko Węgry). Pozwala się bankom na harce. Dane macie tutaj: https://www.money.pl/gospodarka/polskie-kredyty-hipoteczne-wsrod-najdrozszych-w-ue-polak-nie-ma-wyboru-7206583535151872a.html Skutek? Niższa zdolność kredytowa i wyższe raty. Młodzi – podziękujcie Glapie i jego mocodawcom. Gdyby nie oni, rata nie wynosiłaby 3100 zł ale 1500 zł (niższe ceny i oprocentowanie jednocześnie).

Gdyby utrzymała się tendencja europejska (i wejście do strefy EURO), nasz młody singiel miałby zdolność kredytową na 450k (+50%). Forowanie różnych programów „Deweloper na swoim” dało gigantyczny wzrost cen, no i właśnie rozjechanie się zdolności oraz cen.

To NBP, bankster Morawiecki doprowadzili do pompowania marży przez banki, drogich obligacji (które opłacają się rentierom, a nie młodym singlom). Projekty rozdawnictwa pieniędzy podniosły inflację, a teraz Glapa planowo sypie piasek w tryby. To nie wina Tuska, on za bardzo nie ma pola manewru.

Glapa zarżnął też program „Mieszkanie+”. Teraz, te budowane na kredyt, lokale uzyskały (w związku z oprocentowaniem) czynsz bliski rynkowemu. No i ludzie znaleźli się w kropce, zwłaszcza jeśli, jak donosiły media płacą 3k w Radomiu i 4k w Krakowie.

Brak edukacji finansowej. Gdyby szkoła, zamiast wymagać wzorów skróconego mnożenia, uczyła rzeczy potrzebnych, całe dwa powyższe punkty nie byłyby potrzebne, a „uzdrowiciele” i „geniusze finansowi” nie mieliby poparcia pow. 50% ludzi (i sporego wśród młodych).

Co jeszcze pokazałaby taka edukacja? Że całe pytanie jest źle postawione. Ponieważ praktycznie w żadnym kraju z 20-tki najbogatszych przeciętny 20-30 latek nie jest w stanie kupić sobie mieszkania w stolicy. Słowami-kluczami są tu „przeciętny” i „stolica”.

Dlatego pretensje do premiera błędnie zaadresowano. Edukacja finansowa, pokazałaby jednocześnie wszystkim 20-30-latkom (a nie tylko tym najgłośniej krzyczącym), iż istnieje szereg sposobów, aby ten własny kąt jednak zdobyć:

  1. Odsunięcie się od stolicy. Łuków z ceną 250k za 2-3 pokoje, pozwala zarabiającej i oszczędzającej 30-latce na kredyt. Potrzebuje 130k kredytu, a zdolności ma na więcej.
  2. Pomoc rodziców. Nie mówię tu o zakupie mieszkania w centrum Warszawy, ale wkładzie na poziomie 150k. Co da edukacja? Moje pokolenie nie wiedziało jak i po co zbierać na mieszkanie dla dziecka i większość nie zbierała. Teraz mamy efekty zachłyśnięcia się konsumpcją. Rodzicie mogliby też „podzielić się zdolnością”, no ale już nie każdy chce (albo sam ma jeszcze niespłacony kredyt). Trzeba trąbić – ile kosztuje 30-letnia spłata versus nadpłata i skrócenie okresu do 15 lat (a wtedy 50-latkowie mają czyste hipoteki).
  3. Kasy mieszkaniowe. Dzięki kasie mieszkaniowej kupiłem pierwsze mieszkanie. Preferencja podatkowa, niezłe oprocentowanie, premia, niskie oprocentowanie kredytu. Uczy i zachęca młodych do oszczędności. Teraz mało popularne, mimo iż przepisy przez cały czas istnieje. Poświęcę im odrębny wpis.
  4. Szukanie okazji. Pisałem o tym kilka razy. Zakup starego domu i podział go na mieszkania, przebudowa lokali użytkowych, remont starych kamienic, adaptacja poddaszy. Tu trzeba trochę pracy własnej i kombinacji. Nie wystarczy krzyczeć „premierze daj”.

Na koniec problem „nie starcza do pierwszego”. To kłamstwo i piszę o tym z całą odpowiedzialnością. Mój syn, nauczony oszczędności w domu, za mniejszą kwotę we Wrocławiu:

  1. Wynajmuje z dziewczyną mieszkanie (2.4 k + opłaty – w sumie 3k, po 1.5k na głowę).
  2. Utrzymuje się (od mam młodzi dostaną słoiki).
  3. Jeździ małym autem.

Pisałem wielokrotnie – przy cenie w dużym mieście 1.5k za pokój, da się spokojnie żyć z pensji ok. 4-4.5k. Takie dochody uzyskuje większość pracujących dwudziestolatków. Kumple moich synów dostają od rodziców po 1000 zł, resztę muszą dorobić. I dorabiają: Bolt, gastro, sklepy, stypendia naukowe, jakieś prace przy social mediach.

Dlaczego więc aktywistki nie dają rady? Może nie pracują (bo aktywizm to nie praca), albo tylko na pół etatu? To już nie jest problem premiera. Natomiast, gdyby nie działał w trybie wiecowym, zadałby proste pytanie: Gdzie Pani pracuje? Ile zarabia? A potem wytłumaczył jej zależność: pieniądze/praca i jak konstruować budżet. Bo nie każdy ma zamożnych rodziców i odebrał odpowiednią edukację.

Warto te prawdy uświadamiać rządzącym i młodym.

Idź do oryginalnego materiału