Premier Donald Tusk w czasie porannego sztabu kryzysowego w czwartek wskazał, iż na ternach objętych powodzią pojawiają się przebierańcy, którzy udają żołnierzy i informują o planowanych wysadzeniach wałów.
Jak wygląda żołnierz?
Umundurowanie żołnierzy w naszym kraju zależy od przynależności do Sił Zbrojnych RP, a także specjalności wojskowego. Każdy z nich posiada jednak atrybuty, które pozwalają na rozpoznanie adekwatnego żołnierza. To przede wszystkim:Reklama
biało-czerwona flaga na obu ramionachnazwisko żołnierza na prawej piersistopień wojskowy na środku klatki piersiowej i na prawym ramieniuprzynależność do jednostki wojskowej na lewym ramieniu
Wystarczy zatem krótkie spojrzenie, aby odróżnić żołnierza od przebierańca.
Nie tylko wygląd ma znaczenie
Co najmniej 10 tys. żołnierzy operacyjnych i ok. 4 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej pracuje w tej chwili na terenach południowo-zachodniej Polski objętych powodzią. To wojskowi, którzy nie tylko pomagają w zabezpieczeniu wałów powodziowych, ale także koordynują sprzątanie w miejscach, gdzie woda już zeszła. Żołnierze odbudowują mosty i kierują ewakuacją. Spotkać ich można wszędzie tam, gdzie mieszkańców wspiera także policja i straż pożarna.
Wojskowi przypominają, iż żołnierze, którzy muszą przekazać ważne informacje, zwykle przemieszczają się parami. Pojedynczemu żołnierzowi może towarzyszyć inny wojskowy lub funkcjonariusz Państwowej Straży Pożarnej. Nigdy nie odwiedzają oni poszkodowanych w pojedynkę.
Warto zachować czujność
Wojskowi przypominają, iż podszywanie się pod jakiegokolwiek funkcjonariusza jest karalne. Mowa o art. 227 Kodeksu karnego i przywłaszczeniu funkcji publicznej. "Kto, podając się za funkcjonariusza publicznego albo wyzyskując błędne przeświadczenie o tym innej osoby, wykonuje czynność związaną z jego funkcją, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo więzienia do roku", czytamy w KK.
Wszelkie wątpliwości i podejrzenia dotyczące autentyczności osób, które biorą udział w zabezpieczaniu czy odbudowie miejsc objętych powodzią, należy zgłaszać na Policję lub korzystając z numeru alarmowego 112.
Agnieszka Maciuła-Ziomek