Jeden filtr inwestycyjny, który działa. Jak wybieram akcje lepsze niż rynek?

1 tydzień temu

Sprawozdania finansowe? Nuda. Analiza rynku?! Nuda! Są takie rzeczy, których nie znajdziesz w Excelu jako inwestor. Jak wycenić determinację człowieka, który zbudował firmę od zera i przez cały czas nią kieruje?

Mark Zuckerberg, Elon Musk, Jensen Huang, Jeff Bezos, Alex Karp – różni ich wszystko… ale jedno łączy: nie oddali sterów. przez cały czas prowadzą firmy, które sami stworzyli. I robią to z obsesją, której nie da się wynająć.

W tym materiale pokażę wam, iż obecność założyciela w firmie to jedna z najbardziej niedocenianych przewag rynkowych, jakie możesz znaleźć. Ten jeden prosty filtr pomaga pomóc Ci wybierać spółki, które statystycznie biją rynek – mimo iż nie zawsze wyglądają najlepiej w raportach.

Jeden filtr inwestycyjny, który działa. Jak wybieram akcje lepsze niż rynek?

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Siła założyciela

Ten jeden element. Obecność założyciela w firmie jest przez wiele osób pomijany. Dla mnie t o jeden z filarów inwestowania. Nie da się go wycenić w sprawozdaniu, a jednocześnie potrafi on generować ogromną stopę zwrotu.


Firmy prowadzone przez swoich założycieli po prostu grają w zupełnie inną, znacznie ciekawszą grę. Ich przewagi są często niewidoczne w skomplikowanych modelach wyceny analityków, ale są jak najbardziej realne i fundamentalne:


• po pierwsze, myślą w perspektywie dekad, a nie kwartałów,
• po drugie, często działają z motywacją, która wykracza daleko poza czysto pieniężne pobudki,
• po trzecie, grają na własne nazwisko, a ich reputacja jest nierozerwalnie związana z losem firmy,
• po czwarte, co najważniejsze, ryzykują własnym, często całym, majątkiem.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Skin in the game i inne przewagi

Założyciele i ich najbliższe zespoły bardzo często mają tak zwany skin in the game – czyli większość swojego prywatnego majątku, ulokowaną w akcjach spółki, którą sami prowadzą. To zmienia wszystko. Oni nie optymalizują wyniku pod najbliższy kwartał, żeby tylko załapać się na roczny bonus. Oni budują coś, pod czym chcą się z dumą podpisać. Coś, co ma po nich zostać. Coś, co ma doskonale działać za 10, 20, a choćby 30 lat. I właśnie dlatego ich strategiczne decyzje – a w konsekwencji i długoterminowe wyniki ich firm – często są zupełnie inne niż w przypadku firm zarządzanych przez wynajętych, profesjonalnych menedżerów.

Dlatego warto patrzeć na ten jeden prosty element dodając spółki do swojego długoterminowego portfela. Zobaczmy Co mówią twarde dane.

Obecność założyciela za sterami dużej, publicznej spółki, to w dzisiejszych czasach coraz większa rzadkość. W 2025 roku, zaledwie 24 prezesów firm wchodzących w skład prestiżowej listy Fortune 500, to jednocześnie założyciele lub współzałożyciele kierowanych przez siebie spółek. To zaledwie 4,8% całego tego indeksu – czyli, statystycznie, jedna taka firma na dwadzieścia!

Ta liczba nie zmieniła się znacząco od 2024 roku, ale wciąż mówimy o czymś, co absolutnie nie jest rynkowym standardem. Mimo iż prezes – założyciel to wyjątek od reguły firmowej, to prowadzone przez nich firmy tworzą gigantyczną, ponadprzeciętną wartość.

W sumie, te zaledwie 24 firmy odpowiadają za prawie 863 miliardy dolarów rocznych przychodów: Mark Zuckerberg z Mety, Elon Musk z Tesli, Jensen Huang z Nvidii to tylko górna część tej listy. Są jeszcze Brian Chesky z Airbnb, Daniel Ek ze Spotify, czy cała rodzina Mendelsonów z niezwykle ciekawej spółki Heico.

Menedżer kontra założyciel

Średnia długość kadencji typowego, wynajętego prezesa (CEO) w Stanach Zjednoczonych to zaledwie 6,7 roku, jeżeli chodzi o spółki z indeksu S&P 500 (to dane Conference Board z 2023 roku).

W przypadku mniejszych firm – na przykład tych z indeksu małych spółek Russell 2000 – te kadencje są jeszcze krótsze i najczęściej wynoszą od 4 do 5 lat. To wprost oznacza, iż większość profesjonalnych zarządzających przychodzi do firmy tylko na chwilę.

Mają swój słynny „plan 100 dni”, realizują jakąś strategię obliczoną na 3 do 5 lat, a potem – out. Przychodzą, dowożą jakiś krótkoterminowy wynik, inkasują bonus i odchodzą. Albo, co też się często zdarza, są odwoływani przez radę nadzorczą, zanim w ogóle zdążą cokolwiek sensownego i trwałego zbudować. W takich warunkach po prostu nie da się budować firmy z perspektywą i horyzontem długoterminowym.

Założyciele, z natury, działają zupełnie inaczej. Oni nie są „zatrudnieni do zarządzania”, bo nikt ich przecież do tej roli nie zatrudnił. Oni budują coś, co ma po nich zostać na dekady. Coś, co jest ich dziedzictwem. Te nieliczne wyjątki – czyli firmy, w których założyciele wciąż twardo trzymają stery – statystycznie biją na głowę większość rynku i to pod kątem najbardziej dla inwestora istotnym. Stopy zwrotu.

Przewaga w liczbach

Jeden wykres mówi wszystko. W okresie od 1990 do 2014 roku, spółki prowadzone przez swoich założycieli zdeklasowały całą resztę rynku. Podczas gdy typowe, profesjonalnie zarządzane firmy z indeksu S&P 500 w tym czasie podwoiły lub potroiły swoją wartość dla akcjonariuszy, firmy z założycielem u sterów radziły sobie jeszcze 4 razy lepiej niż inne!

To przepaść i żaden przypadek. To bezpośredni efekt zupełnie innego stylu zarządzania: znacznie większej odwagi w podejmowaniu ryzyka, mniejszej skłonności do korporacyjnych kompromisów, większej spójności wewnętrznej kultury organizacyjnej i, co najważniejsze, autentycznie długoterminowego myślenia.

Na tle tej całej, stabilnej, przewidywalnej i często nudnej szarości korporacyjnej, linia obrazująca wyniki firm założycielskich wyrywa w górę jak prawdziwa rakieta.

Spróbujmy to lepiej zrozumieć. Co takiego magicznego jest w tych wszystkich założycielach i firmach. Skąd tak naprawdę bierze się ten regularny „outperformance”? Mam dla Was 5 konkretnych badań, które jasno pokazują, czym adekwatnie różni się firma prowadzona przez swojego założyciela od tej, którą zarządza profesjonalny dyrektor „z LinkedIna”. Let’s go!

Pięć dowodów naukowych

Badanie 1: Founderzy inwestują odważniej i myślą z dłuższym horyzontem! (Fahlenbrach, 2009)

Nie każda złotówka wydana przez firmę dzisiaj, musi się zwrócić z nawiązką już jutro. Ale w firmach zarządzanych przez zawodowych, wynajętych menedżerów, ta prosta prawda bywa… niezwykle niewygodna. Zwłaszcza wtedy, gdy zbliża się koniec kwartału, a zarząd z niepokojem patrzy na arkusze w Excelu przez pryzmat swojego rocznego bonusu.

Właśnie dlatego, przełomowe badanie przeprowadzone przez Fahlenbracha w 2009 roku jest tak ważne. Doskonale pokazuje, iż firmy prowadzone przez swoich założycieli grają w zupełnie inną, znacznie dłuższą grę. Na podstawie szerokiej analizy danych z amerykańskiego rynku, autor tego badania jednoznacznie wykazał, iż firmy z założycielem u steru (founder-led) inwestują średnio o 22% więcej w badania i rozwój (R& D) i aż o 38% więcej w inwestycje kapitałowe (CapEx) niż ich branżowi rówieśnicy, którzy są zarządzani przez profesjonalnych, wynajętych prezesów.

To bezpośredni efekt zupełnie innego horyzontu myślenia i znacznie mniejszego przejmowania się krótkoterminowymi wahaniami marż – założyciele nie optymalizują swojego biznesu pod kolejny, ładnie wyglądający slajd w kwartalnej prezentacji. Oni grają o dominację na rynku.

Amazon? Przez wiele lat świadomie nie miał zysków, ale w tym czasie zbudował globalną, niezwykle kosztowną infrastrukturę logistyczną. MercadoLibre? Przepaliło miliardy dolarów na budowę sieci centrów logistycznych w całej Ameryce Łacińskiej, na długo zanim ktokolwiek na poważnie wierzył w przyszłość e-commerce w tym regionie. Meta? Zainwestowała gigantyczne pieniądze w metaverse i sztuczną inteligencję, zanim jeszcze było wiadomo, czy to w ogóle kiedykolwiek wypali. Zresztą ich Reality Labs do dzisiaj są workiem bez dna. Google i ich słynne „other bets”? Przez całe dekady paliły ogromne ilości gotówki, aż w końcu, z jednego z tych szalonych projektów, powstało dzisiejsze Waymo. Właśnie dlatego te wszystkie firmy dzisiaj dyktują warunki na swoich rynkach. Bo założyciel, w przeciwieństwie do wynajętego menedżera, potrafi świadomie i z premedytacją „przestrzelić” z inwestycją – ale jeżeli w końcu trafi, to zmienia zasady gry dla wszystkich.

Badanie 2: Innowacyjność założycieli to nie mit, tylko przewaga statystyczna! (Lee, Kim & Bae, 2016)

W świecie, gdzie słowo „innowacje” jest odmieniane przez wszystkie przypadki i często bywa tylko pustym hasłem w prezentacjach dla inwestorów, założyciele naprawdę robią rzeczy inaczej.

Badanie zatytułowane “Are Founder-CEOs Better Innovators? Evidence from S&P 500 Firms” z 2016 roku przeanalizowało ponad 1400 firm z indeksu S&P 500 i sprawdziło, czy obecność założyciela w fotelu prezesa realnie przekłada się na innowacyjność. Odpowiedź? Tak. I to bardzo mocno.

Firmy zarządzane przez swoich założycieli generowały znacznie więcej patentów, które dodatkowo były o 31% częściej cytowane w literaturze naukowej, co świadczy o ich większej przełomowości i znaczeniu. choćby po uwzględnieniu różnic w wysokości budżetów na badania i rozwój, przewaga wciąż pozostawała ogromna: 23% więcej wpływowych, przełomowych innowacji.

Założyciele po prostu znacznie częściej podejmują odważne, strategiczne decyzje – nie boją się eksplorować zupełnie nowych technologii i iść w kierunki, w których nie ma jeszcze żadnych utartych ścieżek. I to się opłaca. Efekt tej ponadprzeciętnej innowacyjności w firmach z założycielem u steru był widoczny nie tylko w samej liczbie i jakości patentów, ale także w tak zwanym wskaźniku Q Tobina – czyli w realnym, mierzalnym wpływie tych innowacji na rynkową wycenę całej firmy.

W długim terminie zawsze docenia prawdziwą, a nie udawaną innowacyjność. W branżach o szczególnie wysokiej konkurencyjności, ta przewaga innowacyjna była jeszcze większa, bo tam, co naturalne, jest ona jeszcze bardziej potrzebna do przetrwania i rozwoju. Tam, gdzie nie da się już wygrać prostą optymalizacją kosztów, założyciele wygrywali tempem, kreatywnością i odwagą.

Polub nas na Facebook!

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.

DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach

Badanie 3: Mentalność założyciela jako lek na kryzysy wzrostu (Zook & Allen, Bain & Company, 2016)

Dlaczego większość firm, choćby tych odnoszących początkowo ogromne sukcesy, nie jest w stanie skalować się i dynamicznie rosnąć w nieskończoność? Firma konsultingowa Bain & Company przez wiele lat szukała odpowiedzi na to fundamentalne pytanie. I w końcu znalazła ją, publikując swoje wnioski w niezwykle ciekawej książce „The Founder’s Mentality”. najważniejszy wniosek?

Większość firm nie zatrzymuje się w rozwoju z powodu działań konkurencji – tylko z powodu wewnętrznej, narastającej złożoności i biurokracji, która nieuchronnie pojawia się wraz ze wzrostem skali ich działalności. W miarę jak organizacje stają się coraz większe, przechodzą trzy, niemal nieuniknione i bardzo przewidywalne kryzysy:

· Przeciążenie (Overload) – typowe dla młodych, niezwykle gwałtownie rosnących firm, które nie nadążają z budową odpowiednich struktur.

· Zatrzymanie (Stall-out) – które następuje, gdy pierwotna misja firmy się rozmywa, a do głosu dochodzi paraliżująca, korporacyjna biurokracja.

· Swobodne spadanie (Free fall) – czyli moment, w którym dotychczasowy, sprawdzony model biznesowy się wyczerpuje, a nowego, perspektywicznego wciąż brak.

Okazuje się, iż te firmy, którym udaje się pomyślnie przejść przez te wszystkie kryzysy i kontynuować dynamiczny wzrost, mają jedną, wspólną cechę: w jakiś sposób udaje im się zachować tak zwaną mentalność założyciela. Co to oznacza w praktyce? Prostota operacyjna, silne poczucie misji, bezpośrednia, osobista odpowiedzialność za wyniki, płaska, niehierarchiczna struktura, ogromne zaangażowanie ludzi pracujących na pierwszej linii.

Analitycy z Bain & Company jednoznacznie wykazali, iż takie właśnie firmy są od 4 do 5 razy bardziej prawdopodobne, by znaleźć się w najwyższym, topowym kwartylu pod względem osiąganych wyników finansowych. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich sukcesów była albo unikalna kultura organizacyjna, która przetrwała w firmie na długo po odejściu założyciela… albo sam założyciel, który po prostu nigdy z tej firmy nie odszedł.

Badanie 4: Prawdziwy napęd, czyli kto tu naprawdę rządzi? (Wang, 2023)

Kolejne badanie, tym razem autorstwa Yabo Wanga, przenosi nas do Chin – jednego z najbardziej dynamicznych, ale jednocześnie niezwykle trudnych i konkurencyjnych rynków na świecie. W swojej pracy naukowej zatytułowanej „Founder Control, R&D Investment and Firm Performance” z 2023 roku, autor przygląda się 211 dużym, prywatnym spółkom technologicznym działającym w Chinach i szczegółowo analizuje, co tak naprawdę daje im przewagę nad konkurencją.

Praca doskonale pokazuje, iż jeżeli założyciel danej firmy ma w niej wciąż realną, niekwestionowaną władzę – czy to poprzez posiadanie znaczącego pakietu udziałów, pełnienie kluczowej funkcji operacyjnej, niepodważalny autorytet, czy unikalne kompetencje techniczne, to firma ta znacznie częściej i znacznie odważniej inwestuje w badania i rozwój (R&D), co z kolei wprost i bezpośrednio przekłada się na jej lepsze wyniki finansowe (mierzone na przykład wskaźnikiem ROA, czyli zwrotem z aktywów).

Najciekawszy jest tutaj sam mechanizm, który za tym stoi. Bo to wcale nie same, wyższe wydatki na R&D prowadzą automatycznie do sukcesu. Chodzi o to, iż założyciele, w przeciwieństwie do wynajętych menedżerów, znacznie częściej podejmują strategiczne decyzje inwestycyjne z znacznie dłuższym horyzontem czasowym i znacznie większą skłonnością do podejmowania ryzyka.

Nie czekają na formalną zgodę rady nadzorczej. Nie szukają dla siebie bezpiecznego alibi w postaci opinii zewnętrznych konsultantów. Mają znacznie większą elastyczność w podejmowaniu kluczowych decyzji i mogą działać znacznie, znacznie szybciej. Po prostu – decydują, bo doskonale czują swój produkt, swój rynek i widzą, gdzie leży przyszłość.

Znacznie częściej ufają swojej własnej, biznesowej intuicji. I choćby w tak niezwykle wymagającym i konkurencyjnym otoczeniu, jak dzisiejsze Chiny, gdzie konkurencja technologiczna bywa absolutnie brutalna – firmy z silnym założycielem u sterów regularnie przebijają swoich profesjonalnie zarządzanych odpowiedników, właśnie dzięki tej unikalnej elastyczności, szybkości działania i odwadze.

Badanie 5: A co, jeżeli założyciel nagle znika? (Xiao, Zhang & Chen, 2020)

Czasem najlepszym sposobem, by w pełni zrozumieć prawdziwą wartość jakiegoś czynnika, jest zobaczenie, co się stanie, gdy go nagle, niespodziewanie zabraknie. Taki właśnie, niezwykle interesujący „naturalny eksperyment” przeprowadzili autorzy badania „Founder-CEOs and Innovation: Evidence from CEO Sudden Deaths” z 2020 roku. Co dokładnie zrobili?

Przeanalizowali te, niezwykle rzadkie i tragiczne sytuacje, w których prezesi-założyciele dużych, amerykańskich firm niespodziewanie zmarli w trakcie pełnienia swojej funkcji – i sprawdzili, co stało się z poziomem innowacyjności tych spółek tuż po ich nagłym odejściu.

Efekt? Poziom innowacyjności w tych firmach, mierzony liczbą zgłaszanych, nowych patentów, załamał się średnio o 43,8%! I, co niezwykle istotne, nie stało się tak dlatego, iż firma nagle przestała wydawać pieniądze na badania i rozwój. Budżety na R&D zostały na swoim miejscu.

Doświadczeni pracownicy i inżynierowie również zostali. Cały, dotychczasowy system wciąż formalnie działał. Ale nagle zniknął jeden, kluczowy, choć trudny do uchwycenia w liczbach element: osobisty drive i charyzma lidera. Jego unikalna decyzyjność. Jego długoterminowa wizja. I jego osobista zgoda na podejmowanie ryzyka.

Badanie doskonale pokazuje, iż „założyciel” to nie jest tylko formalna funkcja w zarządzie. To jest pewien unikalny styl poznawczy i operacyjny, swoiste „DNA” firmy, które niezwykle trudno jest po prostu „odziedziczyć” w korporacji. Zwłaszcza jeżeli chodzi o tak zwane innowacje eksploracyjne – czyli te najbardziej ryzykowne, często rewolucyjne projekty, które jednak mają potencjał, by całkowicie zmienić reguły gry w całej branży.

W firmach, w których założyciele odeszli nagle i niespodziewanie, innowacyjność bardzo gwałtownie przestawała być priorytetem. Zgłaszane patenty były znacznie mniej odważne, mniej różnorodne i, co za tym idzie, znacznie rzadziej cytowane w późniejszej literaturze naukowej. Firma, pozbawiona swojego wizjonerskiego lidera, niemal natychmiast przechodziła w znacznie bezpieczniejszy, ale i znacznie mniej perspektywiczny, tryb defensywny.

To absolutnie najmocniejszy i najbardziej przekonujący dowód na to, iż obecność założyciela za sterami firmy naprawdę zmienia wszystko – nie poprzez samą strukturę organizacyjną, ale przede wszystkim poprzez unikalną kulturę, odważne decyzje i codzienną, praktyczną stronę prowadzenia biznesu.

Założyciele wygrywają na rynku

Zbierzmy to wszystko do kupy. Pięć różnych badań, pięć różnych perspektyw – i jeden mocny wniosek: założyciele po prostu robią rzeczy inaczej.

Firmy przez nich prowadzone inwestują znacznie więcej, tworzą znacznie bardziej wpływowe innowacje myślą w znacznie dłuższym horyzoncie i znacznie śmielej ryzykują. Zachowują klarowność swojej pierwotnej misji, omijają paraliżującą biurokrację i lepiej radzą sobie z nieuniknionymi kryzysami wzrostu. Tego wszystkiego nie pokaże Wam żaden, choćby najbardziej skomplikowany arkusz w Excelu. Założyciele po prostu myślą inaczej i, statystycznie, w długim terminie wnoszą do swoich firm ogromną wartość dodaną.

Ale Piotreeeeek, zaraz powiecie, przecież są też spektakularne porażki! Oczywiście, iż tak! Założyciele to nie jest gwarancja sukcesu. John Foley z Pelotona, Adam Neumann z WeWorka, czy Elizabeth Holmes z Theranosa. To doskonałe przykłady na to, iż choćby pasja może zmienić się w toksyczną bańkę, ale błędem byłoby patrzeć na to wyłącznie przez pryzmat głośnych, medialnych upadków. Te, co prawda, są spektakularne – ale to właśnie założyciele, a nie wynajęci menedżerowie, budują te największe, najbardziej innowacyjne i najbardziej trwałe firmy na świecie.

Jakie konkretne wnioski płyną z tego wszystkiego dla Ciebie jako świadomego inwestora?

  • Obecność założyciela w zarządzie to niezwykle potężny, pozytywny sygnał – ale zawsze trzeba go analizować we właściwym kontekście danego kraju, branży i etapu rozwoju firmy.
  • Firmy z założycielem u steru (founder-led) znacznie częściej inwestują odważnie, są bardziej innowacyjne i myślą w znacznie dłuższym, strategicznym horyzoncie.
  • „Mentalność założyciela” i unikalną kulturę organizacyjną można i należy traktować jako realną, trudną do skopiowania przewagę konkurencyjną.
  • Na rynkach wschodzących, obecność silnego, wiarygodnego założyciela może działać jak swoisty, instytucjonalny bufor, chroniący firmę przed lokalnymi zawirowaniami.
  • To, czego nie da się precyzyjnie wycenić w Excelu – czyli determinacja, osobista reputacja i długoterminowa, autentyczna misja – często okazuje się tym, co tak naprawdę, w długim terminie, buduje największą wartość dla akcjonariuszy.

Chcesz regularnie bić rynek? Szukaj takich spółek, gdzie prezes nie tylko zarządza, ale przede wszystkim tworzy. Szukaj takich firm, gdzie założyciel wciąż osobiście prowadzi swój biznes, bo jeszcze nie skończył go budować i gdzie jego celem samym w sobie jest coś znacznie więcej, niż tylko zarabianie kolejnych pieniędzy.

A wy? Wolicie firmy z doświadczonym zarządem czy te, w których założyciel wciąż trzyma stery? Dajcie znać w komentarzach.

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału