Jedna z głośniejszych manipulacji na GPW. Czym była afera 100 sekund?

1 rok temu

Na polskiej giełdzie stosunkowo często można doświadczyć mniejszych afer czy podejrzanych zagrań większych uczestników rynku. Przez to GPW często jest pieszczotliwie nazywana „bananem”. W jednym z naszych wpisów na twitterze zauważyliśmy zresztą podejrzane zachowanie kursu jednej spółki. Chociaż takie stosunkowo niewielkie „afery” są dosyć częste, to czasami zdarzają się większe, a tzw. afera 100 sekund jest tego dobrym przykładem.

Kolejny wpis z cyklu "podejrzane historie GPW, które KNF powinien zbadać, ale i tak nic w tym temacie pewnie nie zrobi". Ale się ich mnoży. Oczywiście pisano tu już o tym, ale każdy kamyczek do piętnowania ma wartość.

CIECH, firma jak firma, bo nie o spółkę tu chodzi, a… pic.twitter.com/KOnf7ntaxV

— DNA Rynków-merytorycznie o giełdach i gospodarkach (@DnaRynkow) April 4, 2023

Afera 100 sekund z lutego 2004

Wszystko zaczęło się na sesji giełdowej 4 lutego 2004 roku. Tego dnia około godziny 15:15 Agnieszka K. zadzwoniła do jednego z pracowników Biura Maklerskiego PKO, Rafała G., przekazując zlecenie kupna czterech kontraktów terminowych marcowej serii FW20H4 po każdej cenie., Rafał G. wprowadza zlecenie do systemu, po czym niespodziewanie urywa rozmowę telefoniczną, prosząc o późniejszy kontakt. Okazuje się, iż makler wprowadzając zlecenie popełnił dwie pomyłki. Na giełdę zamiast zlecenia kupna trafia zlecenie sprzedaży kontraktu.

Jak później tłumaczył się Rafał G., po spostrzeżeniu pomyłki w trybie wypełniania arkuszu zlecenia, usiłował anulować feralną dyspozycję, jednak bez powodzenia. Aby wykonać dyspozycję Agnieszki K., poleca za chwilę kupno kontraktu po każdej cenie. Jednak jak się później okazuje obie transakcje dotyczyły nie 4 a 4000 kontraktów !

Dwa następujące po sobie zlecenia tak ogromnej wielkości wstrząsają kursem kontraktów WIG20. Po przekazaniu pierwszej dyspozycji ich kurs maleje o 6,6%, by za chwilę wzbić się o 17%! Po niedługiej chwili, trwającej tytułowe 100 sekund, kurs kontraktu wraca do poziomu sprzed zdarzenia. Straty jednak były ogromne. Równie ogromne jak zyski niektórych.

Na zdarzeniu Dom Maklerski PKO BP stracił miliony. Zamawiająca osoba w wyniku zajścia straciła 3,84 mln zł, dom maklerski pokrył tę powstałą w wyniku błędu ich pracownika stratę oraz zapłacił Komisji Papierów Wartościowych karę w wysokości 0,4 mln zł. W wyniku dochodzenia ustalono, iż na zajściu 2,6 mln zł zarobiła natomiast spółka Cagliari z Brytyjskich Wysp Dziewiczych, której przedstawicielem w Polsce był znajomy maklera Rafała G. – Arkadiusz O. Złożył on we właściwym momencie zlecenia kupna, ewidentnie spodziewając się nagłego spadku wyceny, a po gwałtownym wzroście natychmiast złożył zlecenie sprzedaży. Ustalono także, iż osobą składającą początkowe zlecenie dla maklera Rafała G. była kuzynka przedstawiciela spółki Cagliari.

Notowania kontraktów terminowych na wig20 dnia 4 lutego 2004 roku

https://biznes.trojmiasto.pl/Afera-100-sekund-Bardzo-szybka-jazda-n37491.html
Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Finał sprawy

Arkadiusz O. i Rafał G. znali się z torów wyścigowych i przez ponad dwa lata pracowali w Domu Maklerskim Banku Handlowego. Na przeprowadzenie transakcji, która stała się przyczyną afery 100 sekund Rafał G., nie miał uprawnień. Skorzystał więc z karty maklerskiej kolegi. Wprowadził zlecenie bezpośrednio do giełdowego systemu Warset i pominął dzięki temu oprogramowanie biura, które sprawdziłoby czy na rachunku zlecającego są pieniądze niezbędne, na wniesienie depozytu zabezpieczającego.

Również po stronie Arkadiusza O. następuje seria dziwnych przypadków. Dwa dni przed aferą składa w imieniu Cagliari zlecenie na 2 tysiące kontraktów na WIG20. Makler obsługujący Arkadiusza O. odkrywa, iż w umowie między Cagliari a Domem Inwestycyjnym BRE limit otwartych pozycji ustalony jest na 1 tysiąc kontraktów. Makler nadzorujący przeprawia więc manualnie jedynkę na czwórkę, na co nie ma wymaganej regulaminem biura zgody przełożonego. Zeznał później, iż uzyskał taką zgodę ustnie.

Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa trafiło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie już kolejnego dnia. Dochodzenie w sprawie rozpoczyna się tydzień później, a niedługo prokurator formuje zarzuty świadomego, niekorzystnego rozporządzania cudzym mieniem w stosunku do Arkadiusza O. oraz Rafała G.

Na zlecenie prokuratora, konto Cagliari zostaje wówczas zamrożone na okres miesiąca. Następnie okres ten przedłużono o kolejne 90 dni. Jednak po ich upływie z uwagi na brak podstawy prawnej, zostaje ono zwolnione, a wszystkie zgromadzone na nim środki zostają przelane na konto w jednym ze szwajcarskich banków. Pierwsza rozprawa w temacie odbyła się dopiero w 2011 roku. W lutym 2024 sprawa ulegnie przedawnieniu. Nikt nie został skazany. Spuśćmy na to zasłonę milczenia.

Do zarobienia,
Karol Badowski

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
55
3
Idź do oryginalnego materiału