Ten ciągnik nie był gwiazdą stoiska ale i tak wzbudzał spore zainteresowanie. Odmienna stylistyka, brak komina i naklejka EPower od razu sugerowały, iż to maszyna przy której warto przystanąć. Czy elektryczny ciągnik John Deere odpowiednik serii 5 okaże się przełomem?
Bywa, iż wcale nie te największe i generujące najwięcej szumu wokół siebie maszyny okazują się być przełomem dla marki, a czasem i całego przemysłu. Producenci, zwłaszcza duzi, gdy chcą wprowadzić rewolucyjną zmianę, czasem uciekają się do fortelu. Tak było chociażby, gdy koncern BMW chciał przetestować układ Common Rail oraz zaawansowaną elektronikę silnika; nie zrobiono tego pod własnym szyldem, a wykorzystano markę Rover. Co później przełożyło się na fantastyczną sprzedaż i genialne wyniki, gdy dopracowane jednostki diesla trafiły pod maski nowych serii 3 oraz 5. Czy podobny zabieg stosuje właśnie John Deere ze swoim elektrycznym ciągnikiem?
Elektryczna seria 5, tylko iż nie
Gdyby taka informacja pojawiła się jako pierwsza, to prawdopodobnie wielu poczułoby trwogę. Jak to? Seria 5 będzie elektryczna? Skąd teraz wezmę normalny ciągnik? Właśnie, z eksperymentami trzeba ostrożnie. Dlatego też ciągnik elektryczny John Deere nosi jedynie oznaczenia EPower, póki co bez żadnych towarzyszących im cyfr czy oznaczeń. Nie jest to jednak koncept, ani plastikowa wydmuszka, a w pełni sprawny i gotowy do działania ciągnik. Można powiedzieć choćby więcej, przedstawiciele John Deere pokazali nam jak wygląda flota elektrycznych “nie-5-tek”, bowiem za oceanem grupa elektryków od zielonych nabija właśnie godziny u klientów marki.
Nowe podejście do stylizowania? Odwrócenie uwagi? Inspiracja modelem 4955? fot. GSRobi to w systemie „demo-tour” czyli ciągniki są przemieszczane od gospodarstwa do gospodarstwa, gdzie przez jakiś czas rolnik ma szansę popracować prototypowym egzemplarzem i pomóc firmie w zebraniu informacji zwrotnej. Co jeszcze można by poprawić, czy w ogóle taki ciągnik ma sens i do czego się nadaje.
John Deere EPower
Jeżeli śledziliście uważnie nowinki ze stajni zielonych, to prawdopodobnie pamiętacie projekt SESAM, czyli duży elektryczny ciągnik tworzony we współpracy ze środowiskiem uniwersyteckim. Ten rozdział, jak powiedzieli przedstawiciele John Deere, jest już zamknięty. Jego celem było zebranie doświadczeń oraz danych, które firma będzie mogła wykorzystać przy budowie następnego e-ciągnika.
Jak przystało na pojazd doświadczalny, EPower zyskał także funkcje autonomiczne, fot. GSI całe szczęście, bowiem kto pamięta, SESAM był maszyną, której bliżej było serii 6 albo 7 niż 5, a co za tym idzie, opłacalność i potencjał rynkowy był nieduży, duże za to by były nakłady na wprowadzenie tak wielkiego ciągnika do sprzedaży, cena i zawód klientów. W końcu nie po to kupuje się trzystukonny ciągnik, aby popracować sobie kilka godzin. W przypadku nowego elektryka sprawy mają się inaczej. Jest to maszyna odpowiadająca ciągnikom kompaktowym, z mocą na wałku odbioru mocy około 80-90 kW i taką samą na jeździe, bez dzielenia jej między koła a maszynę, z którą ciągnik pracuje. Oczywiście praca napędem i wałkiem znacznie szybciej wyczerpie baterie, niemniej traktor ma większy potencjał niż ciągnik konwencjonalny, który z 85 kW swojego silnika musi obsłużyć wszystko.
Jak widać, jest to zupełnie „konwencjonalny” ciągnik w rozumieniu użytkowym, tylko iż z nietypowym napędem, fot. GSA skoro już mowa o długości pracy oraz baterii, to tutaj John Deer ma asa w rękawie w postaci firmy Kreisel, którą firma niedawno temu nabyła, a która specjalizuje się w produkcji baterii. Zaprezentowana przy ciągniku EPower bateria KBE39.750C/S cechuje się pojemnością 39 kW oraz napięciem 558 lub 740 V (wariant C lub S). W ciągniku można ją umieszczać w każdej orientacji – wzdłuż, w poprzek oraz pionowo co stwarza kilka możliwości konfiguracji. Można mieć ciągnik dość smukły z mniejszą baterią zdolny do pracy z ładowaczem, a można go obłożyć akumulatorami z każdej strony, zamiast zbiornika oleju napędowego i ad-blue, tak aby uzyskać jak największy czas pracy.
Rewolucja w John Deerze?
Dobrze, tylko gdzie ten pierwiastek rewolucji? Czy za kilka lat wszystkie zielone ciągniki będą nimi nie tylko ze względu na kolor? Nie, rewolucja kryje się pod lakierem oraz nadwoziem prezentującym nieco inną linię stylistyczną. Chodzi o to, iż w ciągniku EPower, John Deere eksperymentuje nie tylko z prądem, ale także nowym podejściem do budowy ciągnika, bowiem rama EPower ma charakter modułowy. Co to oznacza? Że wykorzystując ten projekt, można stworzyć nie jedną, a kilka gam modelowych, zarówno różnego typu zastosowania – ciągnik polowy czy sadowniczy, ale choćby kilka linii mocy.
To podejście, które znane jest i stosowane od lat w branży motoryzacyjnej i pozwoliło na drastyczne ograniczenie kosztów produkcji, bo projektując jedną platformę z możliwością modułowych zmian, oszczędza się i czas i pieniądze. A w przypadku maszyn, może okazać się także, iż łatwiej będzie upchnąć produkcję kilku serii w jednej fabryce, poczynając tym dalsze oszczędności.

2 godzin temu
















