Ron DeSantis, gubernator Florydy, ogłosił, iż wycofuje się z republikańskich prawyborów prezydenckich. Poparł w nich Donalda Trumpa – z którym wcześniej pozostawał w konflikcie.
Dość niespodziewana decyzja gubernatora zapadła niedługo po pierwszym głosowaniu, w stanie Iowa. W tym DeSantis zajął drugie miejsce, znacząco ustępując Trumpowi, ale pokonując kolejną w wyścigu Nikki Haley. Swoje wycofanie ogłosił w nagraniu na Twitterze/X.
Młot na cyfrowego dolara
Pośród innych przymiotów i osobliwości, Ron DeSantis zasłynął jako zdeklarowany przeciwnik CBDC. I to nie tylko w kontekście praktyczności – otwarcie uważa on ją za zagrożenie dla indywidualnej wolności. W konsekwencji, doprowadził on do przyjęcia ustawy na Florydzie, która zakazuje obrotu CBDC w stanie, gdyby FED kiedykolwiek ją wyemitował.
Podobny zakaz, tylko na skalę całego kraju, był elementem jego programu prezydenckiego. Gubernator popiera za to bitcoina. Określił go jako zagrożenie dla reżimu w USA – można rozumieć, iż tego monetarnego – do czego podchodzi absolutnie pozytywnie.
Choć DeSantis odpada z wyścigu, to można powiedzieć, iż akurat w popularyzacji opozycji wobec CBDC odniósł częściowy sukces. Niechęć do cyfrowego dolara w ostatnim czasie jednoznacznie zadeklarował bowiem Trump, który wcześniej nie wyrażał opinii w tym zakresie. Dla odmiany Nikki Haley, która dalej pozostaje w wyborach, jest zwolenniczką wirtualnego dolara, a także podobnych postulatów.
Główny przeciwnik republikańskiego kandydata – którym (biorąc pod uwagę poziom poparcia) niemal na pewno będzie Donald Trump – czyli Joe Biden – oficjalnie prezentuje pod tym względem stanowisko niejasne. Podejrzewa się, iż może on jednak ideę CBDC popierać, ponieważ w podpisanym przez siebie rozporządzeniu wykonawczym zlecił prace studyjne nad przyjęciem cyfrowego dolara.
DeSantis jako połowiczny fenomen Trumpa
Ron DeSantis, pomimo słabnących sondaży z ostatnich miesięcy, jawił się jako najgroźniejszy spośród rywali, jacy konkurowali z Donaldem Trumpem o nominację do prezydentury. Uważano tak, ponieważ inni z tego grona – w tym wspomniana Nikki Haley – w większości uchodzą za tzw. kandydatów establishmentowych.
Ci z reguły cieszą się znacznym poparciem pośród donatorów i sojuszników politycznych, ale ostatnimi laty są coraz bardziej niepopularni pośród szerokich mas wyborców. Tymczasem gubernator Florydy, który swoim znakiem rozpoznawczym uczynił walkę z polityczną poprawnością oraz tzw. woke-ism’em, był w stanie przebić się przez mur popularnej niechęci do polityków z waszyngtońskiej socjety.
W obecnych badaniach Trump notuje niewielką przewagę nad Bidenem. Biorąc pod uwagę rozkład geograficzny głosów oraz amerykański system elektorski, proces wyborczy jawi się jako bardzo interesujący. W chińskim rozumieniu tego słowa.