Temat Centralnego Portu Komunikacyjnego jest jedną z kości niezgody między prezydentem Karolem Nawrockim a rządem. Druga ze stron, zamiast stawiać na połączenia kolejowe między nowym lotniskiem a mniejszymi miejscowościami chce skupiać się na zwiększanie prędkości połączeń na osi między Warszawą, Poznaniem a Wrocławiem. W praktyce oznaczałoby to przyspieszenie lokomotyw i wagonów do prędkości 320 km/h - to dużo więcej niż zakładał wcześniejszy projekt PiS (250 km/h).
Bardzo szybka kolej w CPK się nie opłaca?
Jak informuje money.pl Pałac Prezydencki nie jest chętny, aby przychylać się do rządowej wizji CPK. Rozmówca z otoczenia prezydenta zwraca uwagę, iż tylko dwie firmy: Siemens i Alstom produkują aktualnie pociągi, które są w stanie pokonać prędkość przewyższającą 250 km/h, zaś "nie ma praktycznie pociągu", który pokona tak gwałtownie odcinek między Warszawą a CPK. Dodaje, iż gdyby miało mieć to sens, należałoby pominąć wszystkie stacje między Wrocławiem a Łodzią - w innym przypadku rozpędzenie pociągi do 350 km/h byłoby nieopłacalne. Reklama
Z analiz, które przygotował ruch "Tak dla Polski", popierający poprzednią wizję CPK, a które posiada otoczenie Karola Nawrockiego wynika jasno, iż koncepcja rządu jest nietrafiona. Money.pl wskazuje, iż jednym z wniosków opracowania jest skrócenie czasu przejazdu na trasie z Warszawy do Poznania lub Wrocławia o kilkanaście minut przy założeniu, iż pociąg jedzie z prędkością 350 km/h i zatrzymuje się na tych samych stacjach. Ponadto przyspieszenie składów, zdaniem autorów raportu, może negatywnie wpłynąć na przepustowość innych, wolniejszych pociągów, a więc także regionalnych przewoźników.
Z opracowania wynika również, iż przyspieszenie składów oznacza wyższe koszty budowy i zakupu nowego taboru, ale również większe zużycie energii. Autorzy szacują, iż może ono zwiększyć się o 70 proc. wskutek rozpędzania się pociągu, a co za tym idzie - pasażerowie powinni się przygotować na droższe bilety.
Rząd broni swojej wizji CPK
Ministerstwo Infrastruktury odpiera zarzuty zwolenników pierwotnej koncepcji CPK. Zdaniem resortu już za dwa lata będzie możliwe rozpędzenie pociągów do 250 km/h bez konieczności ponoszenia kosztów na Kolej Dużych Prędkości.
"Budowa w Polsce kolei dużych prędkości dla składów poruszających się 250 km/h jest absolutnie nieuzasadniona ekonomicznie, ponieważ pozwoliłaby zaoszczędzić np. na trasie z Warszawy do Łodzi czy z Warszawy do Poznania od kilku do kilkunastu minut, w porównaniu z czasami przejazdu składów, w tej chwili realizowanych przez PKP Intercity. Koszty poniesione przez Skarb Państwa na budowę nowej KDP byłyby zatem wysoce nieadekwatne do osiągniętych rezultatów - czytamy w odpowiedzi ministerstwa na zapytanie money.pl,
MI dodaje, iż projekt budowy KDP zakładający prędkość 320 km/h "nie zwiększy istotnie kosztów budowy poszczególnych odcinków linii Y, ponieważ najdroższe elementy, takie jak roboty ziemne czy obiekty inżynieryjne, i tak są już projektowane do takiej prędkości". Ponadto nie zgadza się z tezą, iż ceny biletów wzrosną, bowiem decyduje o nich "nie tylko prędkość pociągów, ale przede wszystkim dostępność połączeń i konkurencja między przewoźnikami".
Resort potwierdził natomiast, iż nie ma polskiego producenta, który produkuje tabor poruszający się z prędkością 250 km/h, choć zaznacza, iż część europejskich producentów posiada zakłady w Polsce, współpracuje z polskimi podwykonawcami, "a niektórzy producenci taboru dużych prędkości zawarli porozumienia o współpracy z polskimi producentami taboru".