Kwestie dotyczące alkoholu stały się przedmiotem zaognionego sporu politycznego, co nigdy nie służy racjonalnej legislacji. Przedstawiony projekt jest populistyczną nadregulacją przygotowaną na fali emocji i zbiorem chaotycznych zmian, które nie biorą pod uwagę trendów konsumpcyjnych, realiów rynkowych oraz wszystkich konsekwencji ich wprowadzenia, a pozytywne skutki przyjęcia tych rozwiązań są iluzoryczne.
Spożycie alkoholu w Polsce od kilku lat spada, a jego ceny rosną. Trendy te są szczególnie widoczne na rynku piwa, którego sprzedaż od 6 lat zmalała o 15 procent, a w ciągu 9 miesięcy tego roku kategoria spadła o kolejne 7-8 procent. W ostatnich latach ceny piwa wzrosły średnio o 45 procent. Tymczasem proponuje się rozwiązania, których znaczna część uderza przede wszystkim w krajową produkcję piwa, a sam projekt realizuje główne postulaty branży spirytusowej, która od dłuższego czasu próbuje pogorszyć warunki funkcjonowania producentów piwa, w tym legalizuje sprzedaż alkoholu przez internet.
Znamienne jest to, iż w projekcie nie ma śladu ograniczeń dla najbardziej patologicznej formy konsumpcji alkoholu, która rozwinęła się w ostatnich latach, jaką są „małpki”, a proponuje się np. zakaz reklamy, który obejmie również piwo bezalkoholowe, pomimo iż jest ono pożądaną alternatywą i przyczynia się do spadku spożycia alkoholu. Warto więc zadać pytanie, czy propozycja rzeczywiście chce rozwiązywać problemy związane z konsumpcją alkoholu, czy poprawiać warunki funkcjonowania kategorii alkoholi mocnych kosztem kategorii piwa i piw bezalkoholowych.
Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie