Krótkie kompendium wiedzy o systemie monetarnym i roli dolara
Wady pieniądza i systemu monetarnego
Tu dochodzimy do pierwszej wady naszego systemu monetarnego, czyli niewypłacalności banków komercyjnych. Żaden bank komercyjny nie ma na swoim koncie w banku centralnym tyle pieniędzy, ile wynosi suma wkładów na kontach klientów. Nie jest więc w stanie wypłacić w gotówce, czyli w legalnym środku płatniczym, pieniędzy swoich klientów. WSZYSTKIE banki są de facto niewypłacalne!! Tzw. „bank run” – czyli sytuacja, gdy wszyscy lub większość klientów chce pobrać ze swoich kont gotówkę, musi doprowadzić do oficjalnego bankructwa banku. Czy jest to możliwe? Tak. Czy jest to realne? W wypadku jednego, mało znaczącego banku – tak. W wypadu dużego, „systemowego” banku lub wielu banków równocześnie – nie, albo raczej nie. Dlaczego? Bo żaden bank centralny do tego nie dopuści. Co się wtedy stanie? Banki komercyjne otrzymają tyle gotówki, ile będą chciały. Po kilku dniach głównym tematem w mediach nie będzie kryzys bankowy, ale gwałtowny wzrost napadów rabunkowych i włamań do domów. I to nie będą żadne fake news. Najpóźniej po dwóch tygodniach cała (za wyjątkiem zrabowanej) gotówka zostanie z powrotem wpłacona na konta i wszyscy zapomną o kryzysie bankowym.
Pieniądze służą jeszcze do innego celu – do przesunięcia w czasie wymiany wartość za wartość. Pieniądze, które otrzymaliśmy w formie wynagrodzenia za nasz udział w tworzeniu jakiejś wartości (produktu lub usługi), możemy wymienić na inną wartość dopiero później. Możemy je także oszczędzać do momentu, aż uzbieramy potrzebną ilość. Ale tu objawia się ich jeszcze inna nieprzyjemna (ale czasem i przyjemna) wada: po upływie tego czasu niekoniecznie musimy otrzymać zamierzoną wartość. Mówiąc językiem potocznym: „wartość tych pieniędzy” zmieniła się. Spadła, ale mogła też wzrosnąć!
Tu musimy wyjaśnić sobie proces tworzenia cen. Oczywiście są dziesiątki, o ile nie setki czynników, które na ten proces wpływają, ale jeden jest tu decydujący: stosunek dostępnych na rynku towarów i usług do ilości pieniędzy PRZEZNACZONYCH DO ICH ZAKUPU. Proszę zapamiętać ten napisany dużymi literami warunek, gdyż będzie on później bardzo ważny! Gdy równowaga ta zostanie TRWALE zachwiana na korzyść ilości pieniędzy, to mamy do czynienia z inflacją, gdy na korzyść towarów i usług – z deflacją. W czasie inflacji „wartość pieniądza” spada i ceny rosną, w czasie deflacji wartość pieniądza rośnie i ceny spadają. Dlaczego podkreśliłem długookresowość? Gdyż wahnięcia na rynku są normalne. Nieurodzajny rok, to tylko chwilowy wzrost cen, po którym wraca równowaga. Powszechne podwyżki płac lub np. wyczerpanie się złóż jakiegoś surowca, na stałe zaburzają tę równowagę.
Niezrozumienie natury pieniądza
Bardzo często spotykamy się w mediach z inną „wadą” naszego systemu monetarnego, a mianowicie z zarzutem, iż pieniądze tworzone są „z niczego” i nie są oparte na żadnych realnych wartościach. W języku potocznym pieniądz taki określa się często jako fiat money, a w języku fachowym jako pieniądz fiducjarny. Pieniądze są jednostką miary. Wszystkie jednostki miary są dokładnie zdefiniowane. Ale nie istnieje żadna definicja pieniądza. Dlaczego? Bo pieniądz jest iluzją. Jest abstrakcją. Abstrakcją, która jest jednostką miary innej abstrakcji o nazwie „wartość”. Pieniądze same w sobie nie mają ŻADNEJ WARTOŚCI! Gdyby ją miały, to już samo ich drukowanie byłoby pomnażaniem bogactwa. Wartość ma jedynie to, co chcemy za te pieniądze otrzymać. Ci, którzy świadomie przeżyli w Polsce lata 80. powinni to rozumieć, ale też nie rozumieją. Co się wtedy działo? Półki sklepowe były puste i za otrzymane pieniądze nie mogliśmy kupić tego, co chcieliśmy. Ceny na szarym rynku były dużo wyższe, więc wszyscy domagali się podwyżek płac, by móc sobie pozwolić na zakupy na nim. Władza ulegała naciskom społecznym, nasze zarobki rosły i równocześnie rosły szarorynkowe ceny. To było jak pogoń za własnym cieniem. W końcu prawie wszyscy byliśmy milionerami a półki przez cały czas były puste. Niech każdy sam odpowie sobie na pytanie, czy jako milionerzy byliśmy bogaci. Wyobraźmy sobie teraz hipotetyczną sytuację, iż złotówka była wtedy oparta na złocie, albo choćby to, iż jako wypłatę otrzymywaliśmy złote monety! Pieniądze byłyby więc oparte na „realnych wartościach”, tak jak chcą krytycy systemu monetarnego. Czy sytuacja byłaby wtedy inna? NIE!! Tak, wiem, nasz religijny wprost stosunek do złota nie pozwala na zrozumienie tego, bo to przecież Z Ł O T O! Ale co robilibyście z tymi złotymi monetami? Jedli zamiast schabowego na kartki? Ubrali się w nie i wyszli na mróz? Oglądali dla rozrywki, bo telewizora nie moglibyście za nie kupić? Doświadczyła tego Hiszpania w XVI wieku. Odkrycie złóż srebra w dzisiejszej Boliwii spowodowało taki spadek jego wartości, iż oparta na nim hiszpańska waluta była coraz mniej warta i w końcu to właśnie oparcie się na „realnych wartościach” doprowadziło do bankructwa Hiszpanii. Przypomniał mi się wierszyk Krasickiego o konającym z głodu i pragnienia wędrowcu na pustyni, który znalazł worek diamentów… Ten zarzut świadczy więc o kompletnym niezrozumieniu tego, czym są pieniądze. To nie jest żadna wada, ale po prostu natura pieniądza. Za każdą „silną” walutą stoi silna gospodarka, mająca do zaoferowania wiele towarów i usług, dodatkowo najczęściej poparta siłą militarną. To jest „pokrycie” każdej silnej waluty!! Radziecki rubel jest najlepszym dowodem na to, iż oparty na „realnych wartościach” pieniądz wcale nie jest gwarancją dobrobytu i pełnych półek sklepowych. Kto wie, iż w okresie od roku 1961 do 26 grudnia 1991 roku był on pieniądzem z parytetem w złocie? A więc 20 lat dłużej niż amerykański dolar! Jeden rubel odpowiadał 0,987412 g złota. Amerykański dolar miał do 15.08.1971 roku parytet 35 $ za uncję, czyli 0,88867 g za dolara. I w przeciwieństwie do USA, można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, iż ZSRR miał złoto na pokrycie tego parytetu. Tak na marginesie: złoto nie jest pieniądzem. Jest towarem. Jego wartość także wyrażana jest w tych „wziętych z niczego” pieniądzach! Ale do złota jeszcze wrócimy.
Pieniądz, waluta, rozliczenia międzynarodowe
Powyższy temat jest doskonałą okazją do wyjaśnienia sobie znaczenia dwóch terminów używanych adekwatnie zamiennie: pieniądze i waluta. Pieniądze i waluta mają wspólne cechy: są jednostkami miary służącymi do rozliczeń, są środkami wymiany, są łatwo transferowalne, są trwałe i są podzielne. Pieniądze dodatkowo umożliwiają przechowywanie wartości w dłuższym okresie czasu. Mówiąc innymi słowami – zachowują siłę nabywczą. Waluta tej cechy nie posiada. Przyjęło się, iż terminu „waluta” używa się dla rozliczeń międzynarodowych, terminu „pieniądze” dla rozliczeń wewnątrzkrajowych. Ale zdolność pieniądza do przechowywania wartości w dłuższym okresie czasu jest własnością jedynie teoretyczną – co wszyscy wiemy z doświadczenia. Jest ona zapewniona jedynie we względnie krótkim okresie czasu. I tutaj dochodzimy do złota. O ile nie nadaje się ono do roli pieniądza (pomijając to, co napisałem powyżej jest go do tej roli po prostu za mało), to świetnie nadaje się do przechowywania wartości w dłuższym okresie czasu. Wprawdzie jego cena waha się, ale nigdy nie było ono bezwartościowe.
O rozliczeniach wewnątrzkrajowych już mówiłem, wyjaśnijmy sobie zatem jak wyglądają rozliczenia międzynarodowe. To jest już dużo bardziej skomplikowany i różnorodny proces! Wyjaśnijmy sobie najpierw z grubsza stronę techniczną. Banki centralne i banki komercyjne na całym świecie komunikują się ze sobą przy pomocy ujednoliconego standardu przepływu danych, znanym pod skrótem SWIFT. Obsługuje on transakcje międzybankowe i giełdowe. Nie prowadzi on żadnych kont, jedynie transferuje dane. Odcięcie jakiegoś banku lub kraju od tego systemu, praktycznie uniemożliwia przeprowadzanie transakcji międzynarodowych, czyli de facto jest odcięciem od świata!
Metod rozliczeń międzynarodowych jest wiele, ale omówmy sobie dwie z nich. Ale zanim do tego przejdziemy, musimy wyjaśnić sobie dwa drobiazgi: oprócz banków komercyjnych konta w bankach centralnych posiadają również państwa. Termin „waluta” jest więc równoznaczny z pieniądzem banku centralnego.
Pierwszy przypadek, opisuje sytuację, gdy oba kraje mają wyrównany bilans handlowy, więc zdecydowały się rozliczać we własnych walutach. Załóżmy, iż jest to Polska i Islandia. Polska firma kupuje w Islandii dorsze. Po otrzymaniu rachunku, polska firma zleca więc swojemu bankowi dokonanie przelewu na konto firmy islandzkiej. Poprzez SWIFT przesyłane są dane potrzebne dla następującej procedury: NBP przelicza na złotówki po aktualnym kursie bankowym podaną w rachunku sumę islandzkich koron, przelewa taką sumę złotówek z konta polskiej firmy (a adekwatnie z konta banku, w którym ta firma ma swoje konto) na konto Islandii. Następnie informuje o tym islandzki bank centralny, który przelewa odpowiednią ilość koron na konto islandzkiego banku, a ten z kolei wpisuje je na koncie firmy sprzedającej dorsze. Z kolei jakaś islandzka sieć handlowa kupuje w Polsce Prince Polo (na Islandii można je kupić praktycznie wszędzie!). Islandzki bank centralny przelicza podaną w rachunku ilość złotówek na korony, ściąga je z konta islandzkiego banku obsługującego sieć handlową i informuje NBP, iż chce zapłacić tę sumę ze swojego konta złotówkowego w NBP. NBP przelewa tę sumę z konta Islandii na konto banku firmy sprzedającej Prince Polo i ten wpisuje ja na koncie polskiej firmy.
Drugi przypadek, to sytuacja, gdy oba kraje z jakichś przyczyn nie chcą (lub nie mogą!) rozliczać się w swoich walutach. Na świecie istnieje pewna liczba „twardych walut”, które są powszechnie akceptowane w rozliczeniach. Są to: amerykański dolar, Euro, frank szwajcarski, funt brytyjski i japoński jen. Zwróćmy uwagę na to, iż o sile tych walut nie decydują żadne wyimaginowane „realne wartości”, ale siła gospodarek, ilość produkowanych dóbr i usług oraz (w wypadku dolara) także siła polityczna i militarna, która zmusza do jego używania. Czyli o ich wartości decyduje to, iż można za nie otrzymać potrzebne wszystkim towary i usługi. o ile nie ustalono żadnej konkretnej waluty rozliczeniowej, to akceptowane są wszystkie główne waluty rozliczeniowe. Miało być o roli dolara, więc opiszmy to sobie na jego przykładzie.
W dolarach rozliczane są zakupy ropy, więc opiszmy ten proces. Załóżmy, iż polska rafineria kupuje ją w Arabii Saudyjskiej. Dogadane zostały wszystkie szczegóły, polska rafineria otrzymała rachunek w dolarach, więc zleca swojemu bankowi dokonanie przelewu. NBP przelicza po aktualnym kursie, jaka ilość złotych odpowiada sumie dolarów na rachunku i z konta banku obsługującego rafinerię przelewa tę sumę na swoje konto. Następnie zleca amerykańskiemu bankowi centralnemu, czyli Fed, dokonanie przelewu dolarów z konta Polski na konto Arabii Saudyjskiej. Saudyjski bank centralny przelicza te dolary na riale, przelewa je na konto banku obsługującego sprzedawcę ropy a ten z kolei wpisuje tę sumę na koncie sprzedawcy.
Co mówią nam te przykłady? Przede wszystkim to, iż waluta danego kraju nie opuszcza banku centralnego i de facto to on decyduje co się z nią stanie. Do tej pory powszechne było błędne przekonanie, iż np. dolary zarobione przez Rosję znajdują się w Rosji. Przypomnijmy sobie zdziwienie ekspertów i dziennikarzy, gdy w 2022 roku dowiedzieli się, iż tak nie jest. Do tej pory konta obcych państw w bankach centralnych były nietykalną świętością. USA tę świętość sprofanowały. Mówiąc słowami Putina – USA tym krokiem strzeliły sobie nie w kolano, ale wyżej. Świat stracił zaufanie do dolara i coraz powszechniej unika rozliczania się w nich.
A jakie korzyści mają USA z rozliczeń dolarowych? Dolar jest główną tzw. walutą rezerwową. Każdy bank centralny nie tylko chce, ale wręcz musi mieć jej zasób. Powoduje to stały popyt na dolara, co utrzymuje jego wartość. Pośrednio wzmacnia to też zaufanie do amerykańskiej gospodarki. W handlu ułatwia to amerykańskim firmom zakupy po preferencyjnych cenach, gdyż każdy chce otrzymać zapłatę w pożądanej walucie. Daje to także USA możliwość wpływania na gospodarkę światową. Każda decyzja amerykańskiego banku centralnego ma swoje odbicie nie tylko w światowej gospodarce, ale także w finansach. To z kolei przekłada się na politykę gospodarczą i społeczną prawie każdego kraju na świecie. Dolar daje też USA możliwość „wglądu” i obserwację światowego handlu i rozliczeń międzynarodowych. Daje też narzędzia – często niezauważalne i dla przeciętnego obywatela niezrozumiałe -, które umożliwiają sterowanie polityką obcych krajów. Umożliwia też nakładanie sankcji na „nieposłuszne” kraje. Reszta świata zmuszona jest je akceptować, gdyż może je spotkać to samo. Rozliczenia dolarowe umożliwiają też kontrolę przestrzegania tych sankcji. Jakiś czas temu głośny był przypadek Duńczyka, który chciał kupić w Niemczech kubańskie cygara. Nie znał systemu rozliczeń i zapłacił dolarami. Kwota przelewu została przez USA skonfiskowana. System SWIFT ma swoją siedzibę w Belgii i jest wspólną własnością światowych banków. Ale to teoria. W rzeczywistości USA posiadają wgląd i pełną kontrolę nad tym systemem. Powszechność rozliczeń dolarowych umożliwia też USA łatwe i niezauważalne korumpowanie polityków, mediów, finansowanie organizacji pozarządowych i terrorystycznych. To daje możliwość względnie łatwego i niezauważalnego organizowania w prawie każdym kraju świata przewrotów, kolorowych rewolucji i zamachów stanu.
Rodzaje pieniędzy w obiegu
Widzimy, iż nie istnieje jeden rodzaj pieniądza. Dlatego banki centralne stosują metody jego podziału i określania ilości znajdujących się w obiegu. Rodzaje pieniędzy określa się mianem agregatów pieniężnych. Na całym świecie przyjęło się określać je symbolicznie dużą literą „M” i cyfrą. Nie ma jednak identycznej numeracji. Jedna banki zaczynają liczenia od zera – „M0”, inne od 1. Nasz NBP zaczyna od zera. Kryteria podziału na poszczególne agregaty także nie są identyczne, ale te różnice nie są duże. NBP rozróżnia 4 agregaty pieniężne:
M0 – to tzw. baza monetarna. To ilość pieniędzy wyemitowanych przez bank centralny. Mówiąc językiem fachowym – to suma bilansowa banku centralnego. A mówiąc obrazowo – to cała będąca w obiegu gotówka plus pieniądze znajdujące się na kontach banków komercyjnych w banku centralnym.
M1 – To będąca w obiegu gotówka plus sumy na kontach płatnych na żądanie.
M2 – To M1 plus sumy na kontach o terminie wypłaty do 2 lat oraz z terminem wypowiedzenia do 3 miesięcy.
M3 – To M2 plus papiery dłużne sektora niebankowego z przyrzeczeniem odkupu oraz dłużne papiery wartościowe emitowane przez banki o terminie zapadalności do 2 lat.












