Kompendium systemu monetarnego część 3

pecuniaolet.wordpress.com 2 tygodni temu

Tu jest część druga

Aby zrozumieć inne korzyści, jakie USA czerpią z dolara oraz inne elementy systemu monetarnego, które będę omawiać, musimy najpierw wyjaśnić sobie kolejny nudny temat, a mianowicie to

skąd państwa biorą pieniądze.

Pominę tu podatki, cła i wszelakiego rodzaju opłaty. Skupię się na jednym: na pożyczaniu pieniędzy przez państwo. Zanim do tego przejdę, muszę wyjaśnić parę szczegółów. Wiemy już, iż banki centralne pożyczają pieniądze bankom komercyjnym. Pożyczają je na procent. Gdy słyszymy w mediach, iż bank centralny zmienił oprocentowanie, to chodzi właśnie o oprocentowanie tych pożyczek. Wiemy też, iż państwo ma swoje konto w banku centralnym, więc wszyscy myślą w tej chwili, iż także pożycza pieniądze w banku centralnym. Po części jest to prawda, ale ta część prawdy jest bardzo niewielka. Wyjaśnię to wszystko na przykładzie USA, ale w każdym (no, może za wyjątkiem Północnej Korei, Kuby i temu podobnych) kraju wygląda to identycznie. Przejdźmy więc do wyjaśnień.

Załóżmy, iż USA chcą zaciągnąć niewielki dług w wysokości 100 miliardów dolarów. Ogłaszają więc, iż zamierzają wyemitować obligacje na taką sumę. Może nie wszyscy wiedzą co to są te obligacje, więc wyjaśniam: jest to papier dłużny, rodzaj weksla, na którym jest napisane, iż okaziciel tej obligacji pożyczył państwu kwotę „X” na okres lat „Y” i oprocentowaną na „Z” procent. Państwo zobowiązuje się wypłacać co roku odsetki od tej sumy a po upływie „Y” lat zwrócić pożyczoną sumę. Dlaczego jest to dokument na okaziciela a nie imienny? Bo tymi obligacjami handluje się. Oczywiście kupując takie obligacje nie otrzymuje się żadnego papieru, technicznie odbywa się to inaczej, ale chodzi mi w tym momencie o wyjaśnienie zasady funkcjonowania tego procederu. W momencie ogłoszenia zamiaru emisji tych obligacji, nieznana jest także wysokość ich oprocentowania „Z”. W USA i w każdym innym kraju jest grupa najważniejszych banków, która zbiera się na rodzaj przetargu, na którym ustala się wysokość oprocentowania tych obligacji. W odróżnieniu od normalnego przetargu obowiązuje tu zasada „kto da mniej?”. Dolną granicą jest wysokość stopy procentowej banku centralnego. Dlaczego? Zaraz zrozumiemy. Banki dzielą też między sobą, który z nich, ile tych obligacji kupi. Gdy wszystko jest ustalone, rząd wypuszcza obligacje a bank centralny emituje owe 100 miliardów dolarów. Te pieniądze pożycza bankom komercyjnym na zakup wyemitowanych przez rząd obligacji. Gdy banki centralne udzielają bankom pożyczek na inne cele, to żądają ich zabezpieczenia. Tym zabezpieczeniem są zwykle obligacje państwowe. W wypadku pożyczek na zakup obligacji państwowych takie zabezpieczenie jest zbędne, gdyż są nim właśnie kupowane obligacje. Pożyczone od banku centralnego pieniądze, banki przelewają na konto państwa i w zamian otrzymują wyemitowane obligacje. Co z nimi robią? Część zatrzymują dla siebie i zarabiają na różnicy oprocentowania (dlatego oprocentowanie obligacji jest zawsze wyższe niż oprocentowanie banku centralnego!), resztę sprzedają. Kto je kupuje? Praktycznie cały świat bije się o amerykańskie obligacje. A adekwatnie do tej pory się bił. Te obligacje są nie tylko tzw. rezerwami dla wszystkich banków centralnych, czyli de facto lokatą kapitału. Są też faktyczną lokatą kapitału dla funduszy emerytalnych, firm ubezpieczeniowych, funduszy inwestycyjnych a także osób prywatnych. Ze względu na uprzywilejowaną rolę dolara i szczególne uprawnienia amerykańskiego banku centralnego Fed, uznawane są za absolutnie pewne. A adekwatnie znów należy użyć czasu przeszłego.

Opisana powyżej procedura ma dziś miejsce jedynie w wypadku mniej ważnych walut. W wypadku dolara i innych głównych walut wygląda najczęściej inaczej, ale do tego jeszcze dojdziemy.

Szczególną rolę odgrywa tu tzw. petrodolar. Gdy 15 sierpnia 1971 roku prezydent Nixon ogłosił koniec systemu Bretton Woods, czyli powiązania dolara ze złotem, wszyscy spodziewali się także końca dolara. Ale nikt nie doceniał perfidii USA i talentu dyplomatycznego Henry Kissingera, który przekonał króla Fajsala do sprzedaży saudyjskiej ropy wyłącznie za dolary. W zamian zaoferował bezpieczeństwo. Na pytanie króla o to, co ma on robić z zarobionymi dolarami, Kissinger odpowiedział, iż może kupować właśnie amerykańskie obligacje. Dolary wydane przez USA na zakup ropy, wracały więc z powrotem do USA. Genialne, prawda?! To prawie tak, jak iść na zakupy i jutro mieć wydane pieniądze z powrotem na koncie. Z czasem wszystkie kraje posiadające złoża ropy zaczęły sprzedawać ją za dolary, także inne surowce sprzedawane są głównie w tej walucie. Do tego dołączyły się kraje mające nadwyżkę produkcyjną: Japonia, Niemcy, a potem Chiny. Bez dolara światowy handel nie może dziś funkcjonować. A USA nie muszą niczego (poza dolarami!!) produkować. Czy kogoś jeszcze dziwi, iż USA będą bronić takiego przywileju wszelkimi sposobami? A to jest dopiero początek! Niestety w systemie jest pewien „hak”, ale o nim będzie jeszcze mowa.

Ale wróćmy do obligacji. Czy zwrócili Państwo uwagę na procedurę z tym związaną? Banki centralne pożyczają wyemitowane pieniądze najpierw bankom, a te kupują za nie WYŻEJ OPROCENTOWANE obligacje!! Niżej oprocentowane pieniądze, które bank centralny wyemitował dla państwa, trafiają więc najpierw do podmiotów prywatnych, i dopiero one pożyczają je państwu na wyższy procent. Przecież jest to ewidentne działanie na szkodę państwa i społeczeństwa!! Państwo powinno pożyczać pieniądze bezpośrednio w banku centralnym i na ZEROWY procent!! Przykłady powojennej Japonii, Niemiec, Południowej Korei, Chin oraz PRL-u (tak, tak!) pokazują, iż to świetnie funkcjonuje – Japonia, Niemcy, Południowa Korea i Chiny to przypadki sukcesu, upadek PRL-u nie miał przyczyn monetarnych, ale gospodarcze i polityczne. USA i cały Zachód stoi w tej chwili przed katastrofą z przyczyn monetarnych, czego nikt nie rozumie. Ale wbrew tym przykładom usłużne prostytutki umysłu mają dziesiątki teoryjek głoszących, iż finansowanie przez bank centralny skończy się katastrofą. To jeszcze jedno potwierdzenie stwierdzenia „jeśli teoria nie pasuje do rzeczywistości, to tym gorzej dla rzeczywistości”. Dlatego taki zakaz wpisany jest do naszej konstytucji (Art. 220), także do „konstytucji” europejskiej i obowiązuje prawie we wszystkich krajach świata. Prawie, bo amerykański Fed ma prawo finansować rząd, bezpośrednio kupując od niego obligacje! Takie prawo ma także bank angielski. Nigdzie nie znalazłem informacji, czy przez cały czas mają takie prawo banki Japonii i Południowej Korei. Wszystko wskazuje na to, iż bank chiński także ma takie prawo. Mało znanym faktem jest to, iż bank centralny drugiej Rzeczpospolitej na początku swego istnienia także miał takie prawo. Zlikwidował je zamach majowy Piłsudskiego z 1926 roku. Pierwszym aktem prawnym nowego rządu była likwidacja tego prawa i prywatyzacja banku centralnego. Z USA przyjechał nadzorca czuwający nad przestrzeganiem tego zakazu. Natychmiast zaciągnięto też zagraniczne pożyczki. Słyszeliście o tym? Uczyliście się tego w szkole? Informowały o tym media?

A co się dzieje, gdy zbliża się termin wykupu obligacji? Czy dług jest spłacany? I tak i nie. Tuż przed terminem wykupu obligacji emitowane są nowe obligacje i za uzyskane z ich sprzedaży pieniądze wykupywane są stare. Stary dług spłacany jest więc nowym, a stałym obciążeniem dla społeczeństwa jest „jedynie” obsługa zadłużenia, czyli płacenie odsetek od długu. Tak na marginesie: bankructwem państwa jest niemożność obsługi zadłużenia, co skutkuje brakiem chętnych do zakupu obligacji państwowych co skutkuje niemożnością wykupienia starych obligacji.

Aha, jeszcze jedno! Wiele osób zastanawia się pewnie jak państwo korzysta z tych pieniędzy. Są to przecież pieniądze banku centralnego. Otóż instytucje państwowe mają normalne konta w bankach komercyjnych. Pieniądze banku centralnego przelewane są do banków prowadzących te konta, a one wpisują odpowiednie sumy na kontach instytucji państwowych.

Drukowanie pieniędzy

Obligacje państwowe mają jeszcze jedną funkcję – przy ich pomocy banki centralne regulują ilość pieniędzy w obiegu. Ale jest tak jedynie w teorii. Ta metoda pochodzi z czasów, gdy nie było komputerów i rozliczeń dokonywano głównie w gotówce. Jak widać ekonomia, czyli umysłowa prostytucja, do dziś nie zauważyła zmian w systemie monetarnym. Metoda ta polega na skupie lub sprzedaży obligacji państwowych na rynku wtórnym. Gdy bank centralny kupuje obligacje, to zwiększa ilość pieniędzy w obiegu. W języku potocznym nazywa się to drukowaniem pieniędzy. Kiedyś związane to było ze zwiększeniem ilości gotówki, którą dawano za obligacje, więc było faktycznym zwiększeniem ilości pieniędzy w obiegu. Za te pieniądze kupowano towary i usługi oraz inwestowano je. Dzisiaj operacja ta zwiększa jedynie ilość pieniędzy banku centralnego, a jak już wiemy, poza gotówką, która jest jedynie ich niewielką częścią, nie służą one do zakupu towarów i usług a jedynie do rozliczeń międzybankowych. Ale gdy dziś taka operacja jest przeprowadzana, to od razu straszy się nas inflacją. Ekstremalnym „drukowaniem pieniędzy” było luzowanie ilościowe, czyli tzw. quantitative easing. Operację tę w marcu 2009 roku rozpoczął amerykański Fed, do którego dołączyły się później inne główne banki centralne. Jazgot, jaki się wtedy podniósł i straszenie inflacją, a choćby hiperinflacją, jest najlepszym dowodem nieznajomości funkcjonowania obecnego systemu monetarnego. Do przyczyny i celów tej operacji jeszcze dojdziemy.

Obligacje państwowe i ich rola w systemie monetarnym to temat na książkę, a ja obiecałem, iż będę się streszczał, więc spójrzmy teraz dokładniej na stopy procentowe banku centralnego, ale nie odejdziemy przy tym od tematu obligacji państwowych. Zwrócimy szczególną uwagę na znaczenie tych stóp dla dolara. To narzędzie banki centralne mają praktycznie „od zawsze” i także ono jest reliktem z czasów rozliczeń gotówkowych. Tyle, iż kiedyś – podobnie jak skup i sprzedaż obligacji – było stosowane do regulacji ilości pieniędzy w obiegu. Tu musimy sobie wyjaśnić, iż do początku lat 90-tych ubiegłego wieku, banki pożyczały posiadane pieniądze – własne i pieniądze swoich klientów. Przy większych sumach pożyczkobiorcy musieli czekać choćby kilka tygodni aż bank zorganizuje konieczną ilość pieniędzy. Często też nie wypłacano od razu całej sumy. Terminy takie jak aggio lub disaggio pamiętają dziś jedynie najstarsi bankierzy-emeryci. Banki pożyczały sobie wzajemnie pieniądze a w ostateczności pożyczkodawcą był bank centralny. Gdy bank centralny chciał nakręcić koniunkturę, to obniżał stopy procentowe a podwyższał, gdy chciał ją „schłodzić”. Dzisiaj jest to jedynie sygnał dla banków, iż mają podwyższyć lub obniżyć oprocentowanie kredytów. Stopy procentowe banków centralnych mają za to ogromne znaczenie dla obligacji państwowych. Jak wyjaśniłem powyżej – oprocentowanie tych obligacji jest od nich zawsze nieco wyższe. Państwa konkurują za sobą w przyciąganiu inwestorów, czyli chętnych do zakupu ich obligacji, a zachętą dla nich jest między innymi właśnie oprocentowanie. Zwykle nie wpływa to na działalność innych banków centralnych. Ale jest to także narzędzie do prowadzenia wojen walutowych, szczególnie w sytuacji, gdy bank centralny ma szczególne uprawnienia i zadania. A tak jest znów w wypadku amerykańskiego banku centralnego Fed. Oprócz typowych dla wszystkich innego banku zadań, takich jak dostarczanie środka płatniczego i dbanie o jego stabilność, czyli walka z inflacją, jego głównym zadaniem jest zapewnienie warunków do powstawania miejsc pracy. De facto polega to na subwencjonowaniu amerykańskiej gospodarki, gdy zajdzie taka potrzeba. Fed dokarmia zatem krowę, którą doi.

Po kryzysie z 2008 roku praktycznie wszystkie główne banki centralne na świecie obniżyły swoje stopy procentowe prawie, a choćby całkiem do zera. To pociągnęło za sobą znaczny spadek oprocentowania obligacji państwowych. Dochodziło choćby do takich sytuacji, iż (jak w wypadku Niemiec) obligacje te były w pewnym czasie oprocentowane ujemnie. Ich kupcy dopłacali więc do interesu! Nie będę wyjaśniać jak do tego doszło i dlaczego mimo tego były one chętnie kupowane, gdyż zajęłoby to zbyt dużo czasu i za bardzo odszedłbym od tematu. To był okres wytchnienia dla wysoko zadłużonych państw. Ale w marcu 2022 roku amerykański Fed zaczął nagle podwyższać stopy procentowe i w krótkim okresie czasu podwyższył je z 0,25% do 5,5%. Jedynie Chiny miały odwagę do nazwania tej decyzji po imieniu, czyli wojną walutową. Ze względu na rolę dolara w światowym systemie monetarnym, praktycznie wszystkie światowe banki centralne zmuszone zostały do podwyżki swoich stóp procentowych. Szczególnie mocno decyzja ta dotknęła Europę, gdzie wywołała recesję. Doszły do tego jeszcze efekty sankcji nałożonych na Rosję, ale to inny temat. Oczywiście decyzja ta dotknęła także USA i tamtejszą gospodarkę, ale w USA uruchomiono programy łagodzące jej skutki. Najbardziej znany jest Inflation Reduction Act (IRA). Programów takich inne banki centralne nie miały prawa wprowadzić.

Zanim dojdę do następnych tematów muszę najpierw wyjaśnić co to jest wartość nominalna i wartość rynkowa obligacji. Wartość nominalna to po prostu pożyczona suma plus wartość oprocentowania za cały okres ważności obligacji. Dla przykładowej 5-letniej obligacji na milion dolarów z oprocentowaniem 1% będzie to:

1.000.000 + (5 x 10.000) = 1.050.000

Wyobraźmy sobie teraz, iż w międzyczasie państwo wypuściło obligacje oprocentowane na 2%, więc wartość nominalna identycznej obligacji z nowym oprocentowaniem będzie:

1.000.000 + (5 x 20.000) = 1.100.000

Co się dzieje, gdy jakaś instytucja posiadająca stare obligacje zmuszona jest je sprzedać? Konkurują one z nowymi, wyżej oprocentowanymi obligacjami, więc kupiec na nie znajdzie się dopiero wtedy, gdy sprzedawca obniży ich cenę o różnicę pomiędzy nowymi i starymi obligacjami, czyli o co najmniej 50.000. To oczywiście przykład! Chodzi o to, iż sprzedający musi tak obniżyć cenę, aby kupujący zarobił co najmniej tyle, jak przy kupnie nowych, wyżej oprocentowanych obligacji. Musi więc sprzedać ze stratą. Ta różnica w wycenie była przyczyną „strat” NBP i innych banków centralnych w 2023 roku. Banki centralne nie muszą sprzedawać posiadanych obligacji i po upływie ich ważności otrzymają ich wartość nominalną, nie poniosą więc żadnych strat. Strata jest więc wyłącznie „na papierze”. jeżeli media nagłaśniają taki fakt, to z niewiedzy albo ze złej woli, licząc na niewiedzę odbiorców.

Ale zdarza się często, iż banki komercyjne, fundusze emerytalne, firmy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne lub osoby prywatne zmuszone są do sprzedaży posiadanych obligacji. Wtedy faktycznie ponoszą straty. Gdy po podwyżce stóp procentowych, kilka amerykańskich banków było zagrożonych bankructwem, Fed skupił ich obligacje po cenach nominalnych i w ten sposób uratował je. Ale zagraniczne podmioty muszą sprzedać swoje obligacje po niższych cenach. A co się dzieje, gdy obligacje te kupią podmioty amerykańskie? Wtedy te różnice w cenie z krajów-siedzib posiadaczy tych obligacji, trafią do USA. To też jest broń w wojnie walutowej.

Idź do oryginalnego materiału