Korupcja, czyli rozdawanie nie swoich pieniędzy [Okiem Liberała]

1 miesiąc temu

Korupcja, czyli rozdawanie nie swoich pieniędzy [Okiem Liberała]

Autor: FWG



Jeżeli rząd Tuska chce naprawdę walczyć z korupcją, powinien przebudować całą sferę finansów publicznych, zlikwidować większość funduszy celowych oraz agencji wykonawczych i oczywiście sprywatyzować państwowe spółki.

Co kilka dni pojawia się informacja o kolejnych aferach i wyprowadzaniu pieniędzy publicznych na cele partyjne. Zwykle dowiadujemy się o tym z mediów, a nie z oficjalnych komunikatów prokuratury, która działa powoli. o ile tempo śledztw nie przyspieszy, potencjalni przestępcy mają szansę doczekać do kolejnych wyborów bez przedstawionego aktu oskarżenia. Ale na przyspieszenie się nie zanosi, ponieważ duża część prokuratorów sympatyzuje z poprzednim rządem lub obawia się, iż za kilka lat PiS wróci do władzy i rozliczy tych, którzy teraz rozliczają polityków Zjednoczonej Prawicy.

Elektorat wspierający rządzącą koalicję jest sfrustrowany słabym tempem śledztw i domaga się przyspieszenia. Nie słychać natomiast żądań zdemontowania systemu, który korupcji sprzyjał i do niej zachęcał.

Pieniądze w funduszach i agencjach poza kontrolą

Pieniądze publiczne znajdują się nie tylko w budżecie centralnym. Są też w budżetach samorządów, funduszach celowych i agencjach, fundacjach założonych przez ministerstwa i państwowe firmy oraz innych państwowych podmiotach, takich jak Polski Fundusz Rozwoju i oczywiście w spółkach Skarbu Państwa. O ile pieniądze z budżetu centralnego są dość dobrze kontrolowane przez Sejm i Najwyższą Izbę Kontroli (co nie znaczy, iż zawsze są wydawane racjonalnie), pieniądze samorządów przez radnych i Regionalne Izby Obrachunkowe, to kontrola nad pieniędzmi agencji rządowych, funduszy celowych i Polskiego Funduszu Rozwoju (posiada blisko 100 mld zł aktywów) jest znacznie słabsza. Nie dziwi zatem fakt, iż jedna z większych afer dotyczy Agencji Rezerw Strategicznych, dysponującej budżetem ponad 2 mld zł, której wiele zakupów, zwłaszcza w okresie pandemii, zostało zakwestionowanych przez prokuraturę.

Polski Fundusz Rozwoju (PFR) to niemal drugi budżet, tyle iż jego przepływy finansowe nie są zatwierdzane przez Sejm. Oczywiście bilans badają audytorzy, ale przecież nie wnikają w to, czy poszczególne wydatki były celowe i kto był ich rzeczywistym beneficjentem.

Nie ma też bieżącej kontroli nad wydatkami rozmaitych fundacji tworzonych przez państwowe podmioty. Oburzeni tą sytuacją zwolennicy rządzącej w tej chwili koalicji domagają się zatem lepszej kontroli oraz postawienia na czele podmiotów wydających publiczne pieniądze ludzi uczciwych i kompetentnych. Czy jednak będą uczciwi i kompetentni, dowiemy się za kilka lat.

NCBR – worek bez dna

Klasycznym przykładem instytucji wydającej publiczne pieniądze jest Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, o którego aferach głośno jest od kilku lat. NCBR jest tzw. agencją wykonawczą, która została powołana do życia ustawą z 2010 roku. Jej budżet nieustannie rośnie. W roku 2012 było to 4,6 mld zł, w 2022 już 7,8 mld zł. Pieniądze pochodzą z dotacji budżetowych, ale przede wszystkim ze środków unijnych – z programu Horizon oraz z KPO.

NCBR powstał po to, by finansować przedsięwzięcia innowacyjne. Firmy mogą ubiegać się o dofinansowanie, o ile wykażą, iż ich działalność pasuje do jednego z kilkudziesięciu programów wymienionych przez NCBR. Wniosek o dofinansowanie jest oceniany przez komisję ekspertów, którzy sprawdzają przede wszystkim, czy firma starająca się spełnia formalne kryteria, a następnie oceniają szanse na uzyskanie przez firmę oczekiwanego efektu.

Dotychczasowa działalność NCBR wskazuje, iż duża część dotacji została przyznana niewłaściwym firmom. Najwyższa Izba Kontroli w ubiegłym roku stwierdziła liczne nieprawidłowości zarówno w procesie przygotowania, jak też na etapie wyboru projektów. Zakwalifikowały się niektóre projekty niespełniające wymagań formalnych, np. przekraczające ustalony limit 20 mln euro.

Kontrola NIK dotyczyła jednak przede wszystkim tego, czy instytucja działa zgodnie z własnym regulaminem i przepisami prawa, nie sprawdzano efektywności wykorzystania pieniędzy. Minister Funduszy i Polityki Regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz szacuje, iż budżet poniósł z powodu nieprawidłowości w NCBR straty rzędu 400-600 mln zł. Pani minister zapowiedziała porządny audyt, nie wiadomo jednak, czy poznamy rzeczywistą efektywność realizowanych za pieniądze NCBR inwestycji.

Członkowie komisji, oceniającej projekty i decydenci przyznający ostateczne środki z NCBR nie ponoszą żadnego ryzyka i nie są rozliczani ze swoich decyzji, o ile działają zgodnie z przepisami prawa, przy czym to prokurator musi im udowodnić, iż prawo złamali. o ile firma, która weźmie dotacje, nie osiągnie zapowiedzianych celów, nie stworzy innowacyjnego produktu, a tym bardziej nie wprowadzi go na rynek, a po pewnym czasie zbankrutuje, nikt nie poniesie za to odpowiedzialności. Oczywiście inwestowanie w innowacje jest bardzo ryzykowne i zawsze jest tak, iż duża część wydatków się nie zwraca. Ale od czasu do czasu zdarza się inwestycja, której zyski pokrywają wcześniejsze straty. Tymczasem NCBR to worek bez dna. Otrzymuje pieniądze i je wydaje, w najlepszym razie zgodnie z procedurami, w gorszym na firmy powiązane z politykami.

Wojna frakcji o Pekao SA

Tak jest zawsze, gdy wydaje się nie swoje pieniądze na cele niemożliwe do precyzyjnego zdefiniowania. Nie inaczej dzieje się w spółkach, kontrolowanych przez Skarb Państwa, a faktycznie przez polityków. Według doniesień medialnych bank Pekao sponsorował podmioty, inicjatywy i wydarzenia związane z PiS. Zarząd banku miał 18 doradców, których pensje kosztowały 30 mln zł. 4,6 mln zł miał zarobić Witold Ziobro, brat lidera Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry, używający nazwiska Kornicki.

Gdyby Pekao SA miała skuteczny nadzór właścicielski, jej zarząd wynająłby tylu doradców, ilu potrzebuje, kierując się ich kompetencjami i płacąc za rady cenę rynkową. Ale państwo nie zapewnia skutecznej kontroli właścicielskiej, więc bank jest kontrolowany przez polityków. To oni w ostatecznym rachunku rozdzielają jakąś pulę pieniędzy.

Przez okres rządów PiS środowisko Suwerennej Polski walczyło z grupą Mateusza Morawickiego o kontrolę nad tym bankiem. Nie chodziło im rzecz jasna o różne strategie jego rozwoju, a o to, kto będzie decydował o wydatkach. Wcześniej sprywatyzowany bank został w 2017 faktycznie znacjonalizowany, by dać politykom możliwość wyprowadzania nie swoich pieniędzy.

Nadmiar pieniędzy, które mają politycy do rozdzielenia, nie sprzyja kulturze oszczędności. PiS tworzył dziesiątki instytucji finansowanych z pieniędzy publicznych, zatrudniając w nich ludzi zaufanych, ale niekompetentnych.

Tak działo się też w państwowych mediach, zwłaszcza w telewizji, która otrzymała znacznie więcej pieniędzy, niż miała przed 2015 rokiem. Wydawane były na ogromne pensje propagandystów i „doradców” zarządu, a także na drogie spektakle popkultury.

Potrzebne są zmiany strukturalne, a nie tylko personalne

Niestety obecna ekipa rządząca Polską w wielu sprawach naśladuje poprzedników. Wprawdzie właśnie w tym tygodniu Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała, iż zatrudnienie w niej zmniejszyło się od 15 października 2023 roku z 993 do 825 osób, ale nie zmienia to ogólnego obrazu sytuacji. Rząd ma rekordową liczbę wiceministrów. Nie słychać zapowiedzi likwidacji części z 40 funduszy celowych i 10 rządowych agencji wykonawczych. Niektóre z nich wydają pieniądze w sposób woluntarystyczny, realizując wyłącznie cele partii politycznych i poszczególnych polityków.

W 2017 roku powstała agencja wykonawcza o nazwie Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Do 2023 roku rozdzielił granty – ok. 1,1 mld zł – organizacjom sprzyjającym Prawu i Sprawiedliwość. W rządzie Donalda Tuska nadzór nad agencją sprawuje Agnieszka Buczyńska, minister ds. społeczeństwa obywatelskiego (nowe stanowisko w rządzie). Tegoroczny budżet to ćwierć mld zł. Pieniądze oczywiście pochodzą z kasy publicznej.

Niektóre agencje utworzone za poprzednich rządów powinny być dawno zlikwidowane – np. Agencja Mienia Wojskowego, która przejęła zbędny majątek wojska i powinna była go sprzedać. Zdarza się, iż fundusze celowe nie wykonują swoich zadań statutowych, ale służą rządowi jako podręczna skarbonka. Tak jest choćby z Funduszem Solidarnościowym, który w okresie rządów PiS finansował tzw. 13. i 14. emerytury.

Jeżeli rząd Koalicji 15 Października chce naprawdę walczyć z korupcją, powinien zabrać znaczną część pieniędzy, które kontrolują politycy i dzielą je w nieprzejrzysty sposób. Konieczna jest przebudowa całej sfery finansów publicznych, likwidacja większości funduszy celowych oraz agencji wykonawczych i oczywiście prywatyzacja państwowych spółek.

Wiara w to, iż „nasi” będą uczciwi, kompetentni i nie dopuszczą do tak skandalicznego zawłaszczania publicznych pieniędzy na cele partyjne, jest nie tylko naiwna, ale też szkodliwa. Sprzątanie Polski po PiS nie może polegać tylko na usuwaniu skorumpowanych urzędników poprzedniej ekipy i zastępowaniu ich „naszymi”. Bez zmian strukturalnych korupcja będzie nieuchronna.

Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”

Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.


Idź do oryginalnego materiału