Spadek giganta – problemy Novo Nordisk | https://dnarynkow.pl/krach-akcji-novo-nordisk-minus-50-w-rok-czy-warto-teraz-inwestowac/ |
Miedziany szok Trumpa | https://dnarynkow.pl/trump-wywoluje-krach-ale-na-tych-rynkach-widac-okazje-sprawdz-co-kupuje/ |
Asymetryczne porozumienie USA-UE | https://dnarynkow.pl/nowa-zimna-wojna-usa-i-chiny-walcza-o-ameryke-lacinska-a-ty-mozesz-na-tym-zarobic/ |
Cła na Indie i reakcja rynków | https://dnarynkow.pl/nowy-lider-globalnej-gospodarki-indie-wygrywaja-z-chinami-czas-nauczyc-sie-hindi/ |
Meta i obsesja AI | https://dnarynkow.pl/gielda-w-2125-zapomnij-o-ai-oto-kto-zastapi-big-techy-i-zdominuje-inwestowanie-w-sp500/ |
Krach Novo Nordisk: minus 30% w jeden dzień! Co robię z akcjami?
Nie przegap – choćby 20 darmowych akcji od Freedom24, każda warta do 800 USD!
Szczegóły promocji: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Spadek giganta – problemy Novo Nordisk
NOVO NORDISK na dnie! Akcje duńskiego giganta farmacji Novo Nordisk gwałtownie spadły po obniżeniu prognozy wyników finansowych na 2025 rok. Główną przyczyną są tu według zarządu rosnące problemy na rynku leków na odchudzanie, gdzie firma traci powoli przewagę na rzecz konkurencji. Problem dotyczyć ma zarówno tańszych zamienników, jak i firmy Eli Lilly, której leki Zepbound i Mounjaro wyprzedzają w tej chwili produkty Novo w USA pod względem liczby recept.
Nowa prognoza firmy zakłada wzrost przychodów w 2025 roku w przedziale 8–14%, zamiast wcześniej oczekiwanych 13–21%. Obniżono również oczekiwania dotyczące zysku operacyjnego. To już druga korekta w dół w tym roku. W efekcie kurs akcji spadł w krótkim czasie o 30%, co przełożyło się na utratę niemal 93 miliardów dolarów wartości rynkowej.

Novo tłumaczy, iż mimo nakazu amerykańskich regulatorów dotyczącego zakończenia sprzedaży tzw. leków złożonych (compounded), wiele aptek przez cały czas oferuje nieoryginalne wersje semaglutydu – głównej substancji czynnej w lekach Wegovy i Ozempicu. Około miliona pacjentów w USA wciąż przyjmuje te zamienniki. Firma podjęła kroki prawne i apeluje o interwencję organów nadzoru, argumentując, iż podróbki mogą być niebezpieczne.
Dodatkowym problemem były kłopoty z produkcją Wegovy w momencie premiery. Początkowy brak wystarczającej podaży umożliwił szybkie wejście na rynek tańszych odpowiedników, które do dziś utrzymują się w sprzedaży. Ciąg przyczynowo skutkowy był taki, iż podaży leków Novo Nordisk brakowało, co zmusiło lekarzy do przepisywania zamienników. Teraz gdy podaży nie brakuje, nie wracają oni jednak z powrotem do droższych leków Novo Nordisku. W efekcie wzrost sprzedaży Ozempicu w USA zwolnił.
W reakcji firma ogłosiła zmianę na stanowisku Prezesa. Od 7 sierpnia nowym dyrektorem generalnym zostanie Maziar Mike Doustdar, wieloletni pracownik odpowiedzialny dotąd za operacje międzynarodowe.
Jeszcze niedawno Novo Nordisk był najwyżej wycenianą firmą w Europie, przewyższając choćby swoją kapitalizacją roczne PKB Danii i wyprzedzając takie marki jak LVMH. Dziś mamy cenę akcji niższą o 70% od szczytu z ubiegłego roku na poziomach z 2021 roku po wymazaniu praktycznie całego wzrostu z okresu hype na leki GLP-1
Doskonały przykład tego, jak zmienna i ryzykowna jest branża farmaceutyków choćby w przypadku lidera rynku. NO ALE PRZECIEŻ MIAŁO ROSNĄĆ!!!

To teraz czas na lekcję inwestowania dla opornych kochani.
Po pierwsze: od czasu dodania Novo Nordisk do portfela publicznego Freedom24 minęło ledwo około 90 dni. Nie minęło 5 lat. Inwestowanie nie polega na horyzoncie 3-miesięcznym
Po drugie: Cała pozycja stanowiła w tym portfelu… jakieś 5.5%. Dziś po spadkach stanowi 3.6%. jeżeli chcecie dobrze budować portfel, to pozycje na takich spadających emocjonalnych nożach buduje się kawałkami. Naprawdę średnio mnie boli spadek wyceny całego portfela o 1% w efekcie tego „krachu”.
Po trzecie: To spółka, która generuje dla mnie minus 30%. Nie minus 99%. jeżeli chcecie inwestować w segment technologii albo farmacji i nie potraficie poradzić sobie w głowie z obsunięciem kapitału o 30%, to nie powinniście w takie spółki inwestować.
TYLKO CO TO TERAZ BĘDZIE?! Nic nie będzie. Ani Novo Nordisk nie upadnie, ani akcje nie będą po 0. Każda spółka potrafi emocjonalnie oderwać się od fundamentów w każdym kierunku. Zarówno na plus jak i na minus. Novo nie jest bankrutem i Novo dalej poprawia swoje wyniki finansowe. Przychody i zyski. Novo dalej jest liderem rynku GLP-1.
Tak samo jak kiedyś fundamentów oderwała się Alibaba, czy jak oderwało się AMD. Ten, kto potrafi zacisnąć zęby poradzi sobie na rynku. Inni – będą smęcić. Po której jesteś stronie to już Twoja decyzja.

Myślisz, iż takie spółki nie spadają? No cóż, Novo spadało już o 50% od szczytu w 1998, o 54% w 2002, o 43% w 2008, o 49% w 2017 i o 67% w 2025. Każda spółka czasem spada. Dla mnie jakościowe podmioty, które są na poziomach wyceny najniższych od dekady, to powód do zainteresowania.
Strategiczne dokupienie akcji
Dla tego też do agresywnego portfela publicznego Freedom24, Novo Nordisk zostało… dokupione. Mimo katastrofy kursu Novo. Wielkiego krachu itd. portfel agresywny Freedom24 wciąż generuje dla was w tym roku 18% stopy zwrotu w euro. W tym samym czasie S&P500 w euro daje… minus 2%.
Od startu portfela na początku 2024 stopa zwrotu to już prawie +70%. W tym samym czasie S&P500… +25%.
To portfel, który ma udowadniać wam, iż da się zarabiać na indywidualnych spółkach zagranicznych i bić nimi indeksy i teraz UWAGA. Nie polega on na tym, iż ma po wsze czasy zarobić na każdej spółce. Warto o tym pamiętać. Mimo wszystko myślę, iż akurat na Novo Nordisk zarobi.
Zaczęliśmy nowy miesiąc więc do portfela wpadła nowa dopłata rzędu 600 euro. W całości została przeznaczona na zakup akcji Novo Nordisk. Dodatkowo w całości została sprzedana pozycja w Lemonade, a za te środki dokupiono jeszcze więcej Novo Nordisk.
Przed spadkami w portfelu Novo Nordisk stanowił więc około 5%. Teraz stanowi około 13%. Lubię takie okazje. Lubię je też w prywatnym pełnym portfelu. Tam też trochę Novo Nordisk kupiłem. Trochę ;))
Miedziany szok Trumpa
Mamy już ten Novo Nordisk za sobą? Super, no to przejdźmy do ważnych rzeczy, bo działo się dużo więcej. Mieliśmy np. największy jednodniowy spadek cen miedzi w historii.
Ceny miedzi w USA gwałtownie spadły po tym, jak prezydent Donald Trump ogłosił, iż planowane 50-procentowe cła nie będą obejmować rafinowanej miedzi, czyli najczęściej importowanej formy tego metalu. Taryfy wejdą w życie 1 sierpnia i obejmą produkty półprzetworzone, takie jak rury, przewody, pręty, blachy czy elementy elektryczne, ale nie obejmą surowej miedzi ani katod.

Notowania miedzi na amerykańskiej giełdzie Comex spadły aż o 20% w ciągu jednego dnia, co było największym jednodniowym spadkiem w historii rynku. Przed ogłoszeniem tej decyzji ceny miedzi w USA były o 28% wyższe niż na londyńskiej giełdzie LME – rynek zakładał bowiem, iż taryfy obejmą także import rafinowanej miedzi.
Po tej zagrywce pojawiło się naprawdę sporo komentarzy sugerujących, iż prezydent Donald Trump i jego wspólnicy robią całe to zamieszanie głównie po to, żeby zarabiać na rynkach surowców poprzez wykorzystywanie informacji cenotwórczy, jakie sami wypuszczają w świat. Niewykluczone.
Decyzja Trumpa doprowadziła bowiem do chaosu na rynku. W ostatnich miesiącach wielu handlarzy sprowadzało duże ilości miedzi do USA w obawie przed cłami, co doprowadziło do powstania nadwyżek, które teraz mogą zostać wyeksportowane z powrotem.
Wyłączenie katod z ceł jest efektem presji ze strony przemysłu miedziowego, który argumentował, iż amerykańska produkcja nie jest w stanie pokryć krajowego zapotrzebowania. Choć w tej chwili nie nałożono taryf na rafinowaną miedź, Biały Dom zapowiedział możliwość wprowadzenia ich w późniejszym terminie: 15% od 2027 roku i 30% od 2028. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta w połowie 2026 roku, po przeglądzie sytuacji na rynku krajowym.

Decyzja o wyłączeniu rafinowanej miedzi z ceł przyniosła ulgę głównie dostawcom zagranicznym jak chilijskiemu Codelco, który jest jednym z głównych eksporterów tego surowca do USA. Z kolei notowania akcji amerykańskich producentów, takich jak Freeport-McMoRan, wyraźnie spadły, ponieważ różnica cen między miedzią amerykańską a światową zaczęła się zacierać i wróciła do normy.
Realnie jest to też bez większego żadnego znaczenia dla polskiego KGHM, który większość miedzi sprzedaje po cenach londyńskich, które to mają niewielką zmienność. Tak, na rynku są różne miedzi. Warto o tym pamiętać.
Tak czy inaczej ciągłe zmiany zdania i olbrzymia niepewność, jaka jest serwowana producentom miedzi, to coś mocno podburzającego rynek. O ile można tego typu zagrywki tłumaczyć strategią negocjacyjną w przypadku ceł na inne kraje o tyle podobne zachowania wobec szeregu przedsiębiorców z branży, to w efekcie marnotrawstwo olbrzymich środków i to głównie po stronie amerykańskich producentów.
Asymetryczne porozumienie USA-UE
Poza tym mamy również porozumienie handlowe między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi ogłoszone tydzień temu, ale już po wypuszczeniu poprzedniego Finweeka. Choć nie pozostało prawnie wiążące, to mocno wyznacza kierunek dalszych negocjacji.Jakie są najważniejsze założenia?
- USA wprowadza 15-procentowe cło na około 70% unijnego eksportu, w tym na samochody i części samochodowe. To niższy poziom niż wcześniejsze 25% czy choćby 50%.
- Unia ma docelowo obniżyć swoje cła na towary amerykańskie do poziomu poniżej obecnej średniej wynoszącej 1%, ale wdrożenie tego elementu uzależniono od podpisania ostatecznego, prawnie wiążącego tekstu umowy.
- Ustalono także, iż nie będą nakładane dodatkowe taryfy sektorowe, choćby jeżeli USA w przyszłości zdecyduje się na kolejne działania protekcjonistyczne wobec branż takich jak farmaceutyki czy półprzewodniki.
- Przewidziano kwoty importowe dla stali z UE oraz wyłączenia z 15% cła dla wybranych produktów.
Zgoda UE na asymetryczne warunki była podyktowana nie tylko kwestiami gospodarczymi, ale przede wszystkim geopolitycznymi. W obliczu wojny w Ukrainie i rosnącego uzależnienia od amerykańskich dostaw energii, Europa ewidentnie postawiła na deeskalację napięć z administracją Trumpa.
Choć część przywódców – jak premier Francji François Bayrou – oceniła układ jako „akt podporządkowania”, inni (m.in. Giorgia Meloni z Włoch i Friedrich Merz z Niemiec) zwracali uwagę na stabilizację, jaką daje eksporterom uniknięcie wojny handlowej.
Poza cłami umowa obejmowała jeszcze inne punkty związane na przykład z inwestycjami i zakupami energii. Zobowiązanie UE do zakupu amerykańskiej energii za 750 mld USD oraz inwestycji unijnych firm w USA na kwotę 600 mld USD jest deklaratywne, a nie wiążące. Realnie nikt nie będzie w stanie tego wymusić. Ot taka duża kwota, która nic nie znaczy.
UE nie posiada uprawnień do bezpośredniego zakupu energii ani sterowania decyzjami inwestycyjnymi firm. Obawy budzi także możliwe przenoszenie produkcji z Europy do USA, co jeszcze bardziej osłabi europejski przemysł.
Wnioski z całości są jednak i tak dość oczywiste. UE częściowo skapitulowała, żeby chyba mieć to już za sobą i zawarła porozumienie bardzo jednostronne. Mogła powalczyć groźbami podatkowymi na amerykański sektor tech. Nie odważyła się. Eh….
Rynek walutowy wyraźnie pokazał, kogo uważa za przegranego, a kogo za zwycięzcę tego porozumienia. Dolar umocnił się do euro o ponad 3% w zaledwie kilka sesji.
Cła na Indie i reakcja rynków
To ogólnie był ponownie „celny” tydzień. Z jednej strony nowe umowy i deeskalacja, ale Trump nie byłby sobą, jakby z drugiej strony kogoś czymś nie postraszył.
Ogłosił bowiem raptem wprowadzenie 25-procentowego cła na towary eksportowane z Indii do Stanów Zjednoczonych, począwszy od 1 sierpnia 2025 roku. Decyzja ta została uzasadniona wysokimi barierami handlowymi oraz bliskimi relacjami Indii z Rosją, w tym zakupami rosyjskiej ropy i broni.
Mimo zapowiedzi, rozmowy handlowe między USA a Indiami przez cały czas trwają. Wcześniej obie strony ustaliły warunki do negocjacji dwustronnej umowy, z planowanym terminem zawarcia porozumienia jesienią. Jednak jednostronne działanie Waszyngtonu postawiło Indie w trudnej sytuacji.
Nowe cła oznaczają, iż Indie znalazły się w mniej uprzywilejowanej pozycji niż inne kraje azjatyckie – dla porównania, Wietnam otrzymał stawkę 20%, Indonezja 19%, a Japonia 15%. Główne towary eksportowane przez Indie do USA to m.in. leki, biżuteria, odzież bawełniana, maszyny przemysłowe i diamenty.

Rynki natychmiast zareagowały. Rupa indyjska osłabiła się o 0,8% wobec dolara, a kontrakty terminowe na indeks Nifty 50 spadły o 0,5%.
Indyjski rząd wyraził gotowość do dalszych negocjacji, podkreślając potrzebę ochrony lokalnych rolników, przedsiębiorców i małych firm. Jednocześnie zapowiedziano działania mające na celu zabezpieczenie interesów kraju, podobnie jak w niedawno zawartym porozumieniu handlowym z Wielką Brytanią.
W tle całej sytuacji znajdują się kwestie geopolityczne. Trump skrytykował zakupy rosyjskiej ropy przez Indie, traktując je jako wsparcie dla Moskwy w czasie wojny w Ukrainie. Dodatkowo zagroził sankcjami wtórnymi wobec państw importujących rosyjską energię, co może uderzyć zarówno w Indie, jak i Chiny.
Indie importują ponad jedną trzecią swojej ropy z Rosji i około 36% uzbrojenia. Nagłe zerwanie tych relacji mogłoby negatywnie wpłynąć na inflację i zaufanie inwestorów w Indiach, dlatego to nie będzie takie proste.
Historyczne IPO Figmy
ALE zostawmy już tą geopolitykę. To był też tydzień pełen istotnych danych z rynku. Wyniki Meta, wyniki Amazona, wyniki Spotify i największe jak na razie IPO w tym roku!
Firma, producent systemu do projektowania interfejsów, zadebiutował na giełdzie z impetem, którego Wall Street nie widziało od dekad. Cena akcji w dniu debiutu wzrosła z 33 dolarów do 115,50 dolarów. Daje to 250%, co oznacza największy jednodniowy wzrost kursu akcji wśród amerykańskich debiutów o wartości przekraczającej 1 miliard dolarów od co najmniej 30 lat. Trzeba jednak otwarcie przyznać, iż Figma nie była wysoko w cenie debiutu wyceniona.
Kapitalizacja spółki sięgnęła 56 miliardów dolarów, a po uwzględnieniu opcji i akcji dla pracowników – ponad 65 miliardów. To znacznie więcej niż wartość 20 miliardów dolarów, jaką miała przynieść niedoszła fuzja z Adobe, zablokowana przez organy antymonopolowe.

Czym zajmuje się Figma? To firma, która stworzyła popularne narzędzie do projektowania interfejsów aplikacji webowych i mobilnych. Dzięki przeglądarkowemu interfejsowi umożliwia wspólną pracę nad projektami bez potrzeby wymiany plików. Z czasem Figma rozszerzyła ofertę o funkcje wspierające współpracę z programistami (Dev Mode) oraz wdrożyła rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, jak Figma Make – narzędzie, które umożliwia tworzenie działających prototypów na podstawie prostych poleceń tekstowych.
Model biznesowy Figmy opiera się na subskrypcjach. Klienci płacą w zależności od liczby użytkowników i wybranego planu. Firma rośnie szybko. W pierwszym kwartale 2025 roku przychody wzrosły o 46% r/r, osiągając 228 milionów dolarów. Rentowność również imponuje – marża brutto wynosi aż 92%, co daje przestrzeń do dalszych inwestycji i rozwoju.
Dyrektor generalny Dylan Field i współzałożyciel firmy, deklaruje, iż wejście na giełdę to nie meta, a początek intensywnego rozwoju. Kluczowym kierunkiem jest wprowadzenie Figmy do szerszego grona użytkowników poza środowiskiem projektantów – firma coraz mocniej trafia do programistów, menedżerów produktu i marketerów. Integracja AI ma w tym pomóc.
Firma nie wyklucza również przejęć. Field zapowiedział aktywne podejście do fuzji i przejęć, podkreślając, iż interesować będą ich tylko firmy z wysokim potencjałem i spójną kulturą organizacyjną.
Oferta publiczna Figmy została ponad 40-krotnie przewyższona przez popyt, a wiele zleceń nie otrzymało żadnych akcji. IPO ożywiło rynek debiutów w USA, który od początku roku zebrał ponad 21 miliardów dolarów, wyprzedzając wynik z analogicznego okresu 2024. W końcu.
Meta i obsesja AI
Drugi kwartał 2025 roku okazał się też kolejnym mocnym okresem w wykonaniu Meta Platforms. Właściciel Instagrama i Facebooka zaraportował przychody na poziomie 47,5 miliarda dolarów (+22% r/r), wyraźnie przebijając oczekiwania Wall Street. Zysk netto wyniósł 18,3 miliarda dolarów, co przekłada się na 7,14 dolara na akcję – wobec prognozowanych 5,92 dolara. Akcje spółki wzrosły po publikacji o 10% i osiągnęły nowy szczyt.

Za tym sukcesem stoją rosnące przychody z reklam, poprawa efektywności kampanii dzięki funkcjom generatywnej AI (np. wzrost konwersji reklam o 5% na Instagramie i 3% na Facebooku), oraz rosnące zaangażowanie użytkowników (średni czas spędzany w aplikacjach wzrósł o 5–6% kw/kw). Jednocześnie liczba aktywnych użytkowników Meta AI przekroczyła miliard miesięcznie.
Uwaga inwestorów skupia się jednak gdzie indziej – na inwestycjach i dalszym rozwoju AI.
Meta wydaje na sztuczną inteligencję niewyobrażalne kwoty. W samym Q2 wydatki inwestycyjne sięgnęły 17 miliardów dolarów, a w całym 2025 roku mają wynieść od 66 do 72 miliardów. Całkowite roczne koszty Meta sięgną choćby 118 miliardów dolarów – a to i tak dopiero przedsmak 2026 roku, w którym wydatki mają dalej rosnąć. Najwięcej pochłonie infrastruktura (głównie nowe centra danych i klastry GPU), a drugim największym kosztem będzie wynagrodzenie nowo zatrudnianych specjalistów AI.
Co ważne, Meta wydaje porównywalne kwoty na centra danych co inne Big Techy, ale to wszystko jest na jej własny użytek, bo nie ma biznesu chmurowego, jak Microsoft, Google, czy Amazon. Dlatego 70 mld dolarów dla Meta znaczy więcej niż 70 mld dolarów w Google.

Mark Zuckerberg nie tylko broni tej strategii, ale prezentuje wizję, która z jednej strony budzi podziw, a z drugiej niepokój. Według niego „superinteligencja”, czyli AI przekraczająca możliwości człowieka pod każdym względem, jest już na horyzoncie. Meta ma być firmą, która udostępni tę moc „każdemu człowiekowi”, a nie zachowa ją tylko do zastosowań biznesowych. Jednak – jak sam przyznaje – wiąże się to z poważnymi wyzwaniami etycznymi i bezpieczeństwa.
W tym celu powstały nowe Meta Superintelligence Labs, łączące zespoły AI produktowe, badawcze i infrastrukturę. Firma buduje też potężne klastry obliczeniowe: Prometheus oraz Hyperion.
Choć AI zwiększa efektywność reklam, to generatywna AI (w tym Meta AI, FMs i nowe funkcje) na razie nie generuje istotnych przychodów. CFO Susan Li przyznała, iż nie będzie to „znaczące źródło przychodów ani w tym, ani w przyszłym roku”. Jednocześnie Reality Labs, odpowiedzialne za okulary AI i headsety VR/AR, wciąż przynosi straty.
Co dalej? Zuckerberg utrzymuje optymizm: Meta nie zamierza zwalniać tempa ani ograniczać wydatków. Przeciwnie, chce zdominować rynek AI, rekrutując najlepszych specjalistów, tworząc otwarte modele i budując infrastrukturę na skalę globalną. Tyle iż inwestorzy coraz częściej pytają: kiedy i jak to się zwróci?
Wyniki Meta pokazują imponujący wzrost i skalę działania, ale za kurtyną kryje się pytanie, które będzie powracać co kwartał: czy „superinteligencja” to realna wizja biznesowa, czy raczej kosztowna obsesja założyciela porównywalna z Metaverse, które okazało się niewypałem i inwestycyjną dziurą bez dna?
Amazon w natarciu
Swoje wyniki pokazał też Amazon. Na papierze to ponownie pokaz siły. Przychody wzrosły o 12% rok do roku i sięgnęły 167,7 miliarda dolarów. Zysk operacyjny? W górę aż o 31%, do poziomu 19,2 miliarda, co po raz kolejny okazało się lepsze od prognoz analityków. Mimo to, akcje spółki… spadły.

Dlaczego? Inwestorzy przyczepili się do jednej rzeczy: konserwatywnej prognozy zysków na trzeci kwarta. Amazon przewiduje, iż zysk operacyjny będzie w przedziale od 15,5 do 20,5 miliarda dolarów – tymczasem analitycy oczekiwali raczej „pewnego” 19,4 mld. Do tego AWS, czyli chmurowe serce Amazona, rośnie o „tylko” 17,5% r/r. To mniej niż u konkurentów, ale z o wiele większej bazy.
Marża w AWS również spadła z 39,5% do 32,9%, to jednak było wcześniej zapowiadana i jest efektem głównie większych wydatków na rozwój i nową infrastrukturę. Firma wprost przyznaje: „mamy więcej popytu niż jesteśmy w stanie w tej chwili obsłużyć.” Backlog zamówień klientów AWS podskoczył o 25% i sięga dziś prawie 200 miliardów dolarów.
W szalony tempie rosnąc też nakłady inwestycyjne. Amazon spodziewa się, iż w tym roku sięgną nie 100 miliardów, ale… prawie 120.
Jeśli jednak spojrzeć na to szerzej, to Amazon robi dokładnie to, czego oczekuje się od giganta z ambicjami: rozwija nowe segmenty, usprawnia logistykę, inwestuje w sztuczną inteligencję, robotykę, chmurę, własne chipy i… satelity. Satelitarny projekt Kuiper komercyjnie startuje już w przyszłym roku.
Amazon wyraźnie stawia na automatyzację i AI. Firma wprowadziła nowe modele sztucznej inteligencji (Trainium2, Kiro), rozbudowuje sieć własnych chipów i otworzyła dostęp do platformy Amazon Nova do budowy agentów AI. Alexa+ również się rozwija.
Do tego dochodzą spektakularne ulepszenia logistyki: średnia liczba „dotknięć” paczki spadła o 15%, dystans przesyłek – o 12%, a na deser roboty: Amazon zaprezentował Vulcana – robota magazynowego z umiejętnością… dotyku. Maszyna potrafi rozpoznać, chwycić i odłożyć produkt z wyczuciem, ucząc się po drodze z własnych błędów.
Spore wzrosty notuje również dział reklam +22% r/r. To już nie tylko dodatek do biznesu Amazona, ale coraz ważniejsze źródło zysków.
Również handel internetowy wraca do łask. W USA przychody wzrosły o 11%, a marża operacyjna sięgnęła 7,5%. To świetny wynik, biorąc pod uwagę brak sezonowości.

Co dalej? Amazon prognozuje przychody w trzecim kwartale na poziomie 174–179,5 miliarda dolarów. Więcej niż oczekiwał rynek, a mimo to rynkowa narracja jest chwilowo chłodna. Może i dobrze – dla cierpliwych inwestorów to może być ponowna okazja.
Amazon pokazał, iż nie tylko rośnie, ale robi to mądrzej i bardziej efektywnie niż kiedykolwiek wcześniej. jeżeli ktoś szuka ekspozycji na AI, e-commerce, chmurę, reklamę, robotykę i… przyszłość – trudno o bardziej kompleksowego gracza.

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk
Nie przegap – choćby 20 darmowych akcji od Freedom24, każda warta do 800 USD!
Szczegóły promocji: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome