Sprawa kryptowalutowej firmy Debt Box ze stanu Wyoming w USA, opisana właśnie przez amerykański magazyn Fortune, jest prawdopodobnie jednym z najdziwniejszych przypadków w i tak mocno szalonym sektorze krypto. Po tym, jak Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) w zeszłym roku złożyła pozew przeciwko firmie, oskarżając ją o oferowanie niezarejestrowanych aktywów cyfrowych, historia przybrała bardzo nieoczekiwany obrót, z rzekomym porwaniem, setkami milionów dolarów i wojną przeciwko regulatorowi rynku w tle.
Obiecujący startup pada ofiarą kampanii wymierzonej w kryptowaluty
Debt Box, spółka założona w 2021 roku, oferowała kryptowaluciarzom możliwość inwestowania w „licencje na oprogramowanie przeznaczone dla węzłów (tzn. komputery, które pracują przy obsłudze i walidacji łańcucha bloków)”, które miały umożliwić im „kopanie” aktywów kryptowalutowych powiązanych z rzeczywistymi towarami, takimi jak złoto i ropa. Projekt okazał się dochodowy, przynosząc firmie w fazie startupu niemal 50 milionów dolarów z kieszeni inwestorów. Jednak w lipcu ubiegłego roku SEC pozwała firmę domagając się rozstrzygnięcia przez sąd federalny, twierdząc, iż Debt Box oferowała tzw. niezarejestrowane papiery wartościowe, a sam projekt był wyrafinowanym oszustwem.
SEC uzyskała tymczasowy nakaz sądowy na całkowite zamrożenie aktywów firmy, korzystając z nadzwyczajnego procesu, o postępie którego oskarżeni nie mieli pojęcia. Przedstawiciele Komisji argumentowali, iż oskarżeni – w tym dwaj bracia Anderson, jedenastu innych partnerów biznesowych oraz kilka powiązanych z nimi firm – podejmowali kroki w celu unikania organów ścigania, w tym przenosząc działalność do przyjaznych kryptowalutom Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Przełom w sprawie, SEC i Gensler znokautowani
Proces z SEC zaczął przyspieszać w grudniu tego samego roku. Wówczas prawnicy Debt Box argumentowali przed sądem, iż Komisja uzyskała specjalny nakaz (dotyczący ww. aktywów) bez odpowiedniego materiału dowodowego, a polegając jedynie na informacjach szczątkowych. Sędzia federalny, jak się okazało, tym razem przyznał im rację, wlepiając przy okazji regulatorowi bezprecedensowe sankcje finansowe za „działania złej wierze” i oddalając całą sprawę – choć z możliwością ponownego jej wznowienia.
Szef ds. egzekucji z ramienia SEC, Gurbir Grewal przyznał wtedy, iż agencja „zawiodła”. Katastrofalny pozew niedługo stał się hasłem bojowym dla głośnych krytyków Gary’ego Genslera w branży kryptowalut i w Kongresie, a dwaj prawnicy prowadzący sprawę odeszli po tym, jak poinformowano ich, iż zostaną zwolnieni.
Dubaj i porwanie, którego nie było
Podczas gdy SEC zmagała się z sankcjami finansowymi i fatalną prasą, jeden z głównych oskarżonych przez Komisję, współzałożyciel Debt Box, Jason Anderson, udał się do Dubaju na spotkanie biznesowe. Tam, według raportu policyjnego spisanego na podstawie zeznań jego brata Jacoba w stanie Utah w USA, Jasonowi został rzekomo porwany przez swoich partnerów biznesowych, Schada Brannona i Roydona Nelsona. Najpierw zatrzymano mu paszport na lotnisku, następnie „zaproszono” do specjalnego pokoju na zapleczu, a ostatecznie przewieziono do pobliskiego hotelu. Anderson miał tam zostać zmuszony do przekazania kontroli nad firmą oraz 400 milionów dolarów po dwóch tygodniach „mentalnych tortur”.
Rzekomi porywacze wymusili na nim również oświadczenie, iż jest winien „pewnym ludziom” w Dubaju dodatkowe 90 milionów dolarów. Anderson zdołał wtedy wysłać wiadomość do brata dzięki pilota do telewizora z dostępem do internetu.
Nieścisłości i wzajemne oskarżenia
Raport policyjny zawiera jednak pewne niejasności. Po pierwsze, Federalne Biuro Śledcze (FBI) i ambasada USA w Dubaju były świadome całej sytuacji, ale nie potwierdziły, iż doszło do porwania. Przedstawiciele FBI zaznaczyli, iż policja w Dubaju odwiedziła co prawda Jasona Andersona w hotelu, ale nie zauważyli tam nic nadzwyczajnego. Ambasada USA w Dubaju z kolei doradziła Andersonowi jak uzyskać nowy paszport – i to pomimo toczącej się przeciwko niemu sprawy karnej, która uniemożliwiała mu opuszczenie kraju.
Ponadto Jason Anderson przez cały czas pojawiał się w wywiadach na YouTube datowanych na koniec czerwca – trzy miesiące po rzekomym porwaniu – gdzie nakreślał przed widzami plany dotyczące ponownego uruchomienia Debt Box, co naturalnie przeczy tezie, iż jest przetrzymywany wbrew swojej woli w Dubaju.
Brannon i Nelson, którzy pełnią wysokie stanowiska w Debt Box, zaprzeczyli wszelkim zarzutom o porwanie. Brannon jest aktualnie prezesem firmy, a Nelson zajmuje kilka stanowisk jednocześnie, w tym dyrektorskie. Nie będzie więc radykalne przypuszczenie, iż cała sprawa może być po prostu wewnętrzną „walką o stołki i pieniądze” połączoną z osobistymi porachunkami.
Całą historię z jej wszystkimi szczegółami i zwrotami akcji przeczytacie na stronie magazynu Fortune (za paywallem).