Bitcoin dopiero co przebił psychologiczną barierę 35 tys. dolarów za sztukę, a wraz z nim na rynek wraca bezczelna chciwość. Wielu obserwatorów rynku ogarnia właśnie pierwsze w ich życiu FOMO (ang. Fear of Missing Out – strach przed byciem pominiętym) w związku ze wzrostami na większości kryptowalut alternatywnych (altcoinów). Co ciekawe, wiele z tych strzałów dało się w prosty sposób przewidzieć. W jaki sposób?
Podejście numer 1: analiza sentymentu i obserwacje wielorybów
Pierwszym podejściem jest obserwacja tego, jak zachowują się inwestorzy kryptowalutowi na danych projektach, ze szczególnym uwzględnieniem tych najbardziej zamożnych (zwanych wielorybami). Niejednokrotnie są w oni posiadaniu informacji, które w zdecentralizowanym świecie krypto bardzo trudno uzyskać jest w odpowiedniej ilości i we właściwym momencie przeciętnemu Kowalskiemu.
Pisaliśmy między innymi wielokrotnie o ekspertyzach platformy analitycznej Santiment, zajmującej się analizą, jak sama nazwa wskazuje, sentymentu jaki panuje na rynkach oraz zachowań największych hodlerów.
Wspominaliśmy m.in. o stopniowej akumulacji przez inwestorów i spekulantów znanego projektu typu Oracle o nazwie Chainlink, którego cena, mimo iż uparcie nie ruszała do góry, zachowywała się lepiej w zestawieniu np. z Bitcoinem dzięki zainteresowaniu ze strony kluczowych adresów blockchain.
Innym projektem na którym zwrócono uwagę był. m.in. Injective Protocol.
Zarówno $LINK jak i $INJ wystrzeliły od tego czasu o pomiędzy 200-300%.
Podejście numer 2: cykliczność trendów i psychologia inwestowania
Kolejnym podejściem jest baczne obserwowanie w jaki sposób zachowywał się rynek w poprzednich cyklach oraz aktualizowanie historycznych trendów o bieżące dane, nowe narracje i aktualny kontekst. Błędem jest zakładanie, iż rynek zawsze zachowa się tak samo, można natomiast wyłapywać pewne trendy, które z zaskakująco dużym prawdopodobieństwem powtarzają się przy analogicznych warunkach.
Jednym z takich schematów wynikających z natury samych inwestorów są kryptowaluty memiczne zwane mem-coinami. To projekty, najczęściej pozbawione podstaw fundamentalnych, które żyją i umierają dzięki uwadze jaką przykuwają wśród spekulantów lub jej braku.
Co do zasady każdy mem-coin jest potencjalnym oszustwem, istnieją jednak pewne reguły jakimi rządzi się ten rynek. Jedną z nich jest tzw. przewaga pierwszego poruszyciela, drugą tzw. „Lindy rule”, która stanowi, iż przewidywana długość życia danego projektu jest tym większa, im dłużej już przeżył, a trzecią — iż chciwość ludzka nie zna granic.
W praktyce wszystkie trzy reguły można zastosować na rynku mem-coinów do 1) pierwszych projektów na danym blockchainie lub 2) sprawdzonych mem-coinów na danym blockchainie.
Przyjrzyjmy się bliżej kilku przykładom: $DOGE, $SHIB, $PEPE, $ORDI oraz $BONK.
Pod wieloma względami wszystkie te kryptowaluty są podobne (wszystkie są albo pierwsze albo sprawdzone), istnieją między nimi jednak zasadnicze z punktu widzenia potencjału do nieodpowiedzialnego zarabiania różnice: główną z nich jest fakt, iż „psie monety” czyli $DOGE i $SHIB są…potwornie drogie mierząc pod kątem kapitalizacji całkowitej (sięgającej wiele miliardów dolarów).
Innymi słowy, aby ruszyć ich ceną potrzeba dużo więcej kapitału niż w przypadku projektów o mniejszej kapitalizacji. Cena wyrażona zerami nie ma tutaj absolutnie żadnego znaczenia. I, jak można się spodziewać, entuzjazm wyrażony kursem ww. monet nie jest, krótko mówiąc, spektakularny, przy czym $PEPE radzi sobie dużo lepiej niż „psie kryptowaluty”.
Co jednak z projektami takimi jak flagowy token BRC-20 na Bitcoinie (technologia Ordinals) o nazwie $ORDI? Okazuje się, iż jeszcze niedawno można go było kupić za pół-darmo, kiedy to entuzjazm związany z inskrypcjami chwilowo przygasł, a Bitcoin niechętnie garnął się na północ. Dzisiaj trzeba za niego zapłacić ok. dziesięciokrotnie (!) więcej.
Za inny przykład niech posłuży kryptowaluta $BONK, o której wspominaliśmy przy okazji pierwszych znaków zmartwychwstania blockchainu Solana. Nie jest to pierwszy token memiczny na tej platformie, ale z pewnością najlepiej znany.
Otóż $BONK, który jeszcze do niedawna szorował po dnie, kosztuje właśnie…prawie tyle, ile wynosiły jego historyczne maksima, kiedy to drukował spekulantom astronomiczne sumy.
Czy powyższe metody to przepis na sukces? Absolutnie nie. Ale warto czasem zastanowić się nad tym, czy pewne schematy z przeszłości nie powtórzą się przy okazji wystąpienia analogicznych uwarunkowań na rynku. Pewne rzeczy, jak ludzka chciwość, są przecież niestety niezmienne.