Czas stary rok zamknąć może jakimś dowcipem, lub czymś co na dowcip wygląda, choć zalatuje sucharem. Tym bardziej, iż jest to dowcip autorstwa najbardziej dowcipnego człowieka w Polsce, mianowicie pana Mateusza Morawieckiego. Pan Mateusz jak już coś powie, to nic tylko zlać się w gacie wypada, w zasadzie on nic nie musi mówić, żeby było śmiesznie, wystarczy po prostu na niego spojrzeć.
Otóż w niszowym programie Graffiti, coraz bardziej wydaje mi się niszowej telewizji Polsat, myślę zwłaszcza o odnodze zwanej News (na Ostrobramskiej otwarcie od dłuższego czasu dowcipkują sobie ci i owi, iż to najświeższe newsy z wczoraj), pan Mateo zadeklarował, iż daje gwarancje, iż on nigdy z Polski nie wyjedzie niczym jego kumpel z mafii Romanowski, choćby gdyby reżim (sic) posunął się do rzeczy niewyobrażalnych, które on jest w stanie sobie jednak wyobrazić. To mniej więcej palnął.
Prawdziwe w tym zdaniu jest jedynie stwierdzenie, o wyobraźni, bo pan Mateo wszystko jest sobie w stanie wyobrazić, a co najważniejsze, efekty tej wyobraźni wprowadzić w życie. O owych nadzwyczajnych zdolnościach tego gościa, mieliśmy okazję się przekonać w trakcie ostatnich paru lat. Reszta z jego deklaracji, to taki trochę przekaz podprogowy, chodzi o przekonanie jeszcze nieprzekonanych, iż niby on bohater jest prawdopodobnie po ojcu, bohaterze podziemia, którego walka polegała głównie na podpierdalaniu oponentów. Ale to dziś już nieważne, no bo kto pamięta jeszcze Kornela…
Przeto wracając do punktu wyjścia, zapamiętajcie te słowa Mateusza, iż on nie spierdoli, choćby gdyby siepacze Tuska zaczęli prądem razić mu jajka, a Bodnar osobiście zrywałby mu paznokcie. jeżeli ktoś dziś wierzy jeszcze Mateuszowi, to oczywiście jego sprawa, i choćby mu nie współczuję z tego powodu, iż głupota, naiwność i plus ten typ ślepoty, to schorzenia, nie upoważniające do jakiegokolwiek współczucia.
Nie wiem czy pan Mateusz spierdoli w kluczowym momencie na Węgry, czy może wybierze bardziej egzotyczny kierunek (co obstawiam), i nie sugerowałbym się plotkami o tym jakoby rozgląda się za nieruchomościami na węgierskiej prowincji, oraz w Turcji w Anatolii. To może by zmyłka, choć zmyłką może nie być plotka kolejna, iż wstawia na rynek część ze swoich ruchomości i nieruchomości.
Zobaczymy, sytuacja jest dynamiczna, a patologiczny kłamca bez znaczenia jak ma na imię i jak na nazwisko, powinien być traktowany z dystansem.
W każdym razie, póki co, pan Mateo podgrzewa kartofelki i korzystając z zaprzyjaźnionych z nim mediów (Polsat ze względu choćby na stary układ wrocławski do takich należy), kreuje się na człowieka, co to kulom Tuska się nie kłania. W przyjaznych mediach będzie oraz częściej, bowiem w rzeczonym Polsacie dołączy lada moment do grona trzech dobrze już znanych dżentelmenów z programu Prezydenci Premierzy i będzie się tam co tydzień (lub co dwa, bo taka opcja też jest) wymądrzał. jeżeli dotrwa rzecz jasna do styczniowej premiery i wcześniej wbrew deklaracjom nie spierdoli gdzieś do ciepłego kraju. No chuj, iż tak powiem, jedna tego typu pizda z wozu, a koniom od razu lżej.