Jeszcze nigdy polska kultura nie była tak dostępna – i jednocześnie tak krucha. Z jednej strony rozwój programów ministerialnych, rosnąca liczba festiwali i inicjatyw artystycznych; z drugiej – chroniczne niedofinansowanie, niepewność zawodowa i rosnące koszty utrzymania instytucji. Rok 2025 przynosi zarówno nowe możliwości, jak i pytania o to, czy sztuka w Polsce potrafi naprawdę przetrwać w realiach nieustannych zmian i politycznych napięć.
Twórcy w cieniu ekonomii
Artyści, aktorzy, muzycy i pisarze coraz częściej mówią jednym głosem: pasja nie wystarcza, by utrzymać się przy życiu. Wielu z nich pracuje na umowach krótkoterminowych, bez zabezpieczenia socjalnego, zdrowotnego czy emerytalnego. Ich działalność wciąż traktowana jest jako „powołanie”, a nie zawód wymagający stabilnych warunków i systemowego wsparcia.
Programy dotacyjne – choć liczne – często obejmują tylko część potrzeb. Wnioski o dofinansowania wymagają biurokratycznych procedur, a środki zwykle wystarczają jedynie na krótkotrwałe projekty. Dla wielu artystów to życie od grantu do grantu, bez możliwości planowania przyszłości.
Instytucje między misją a rachunkiem
Samorządowe instytucje kultury także borykają się z problemami. Rosnące koszty energii, inflacja i malejące budżety powodują, iż biblioteki, domy kultury i teatry lokalne często balansują na granicy przetrwania. Niektóre miasta ograniczają liczbę wydarzeń kulturalnych, inne zmieniają ich formułę, szukając tańszych, „szybszych” rozwiązań.
To wszystko wpływa nie tylko na artystów, ale i na odbiorców. W mniejszych miejscowościach coraz trudniej o kontakt z kulturą wysoką, a nierówności w dostępie do oferty kulturalnej między regionami wciąż się pogłębiają.
Cyfrowa transformacja – szansa czy zagrożenie?
Pandemia zapoczątkowała nową erę w kulturze – erę hybrydową. Wystawy, koncerty i spektakle online stały się nie tylko koniecznością, ale też nowym sposobem dotarcia do widza. Dziś, w 2025 roku, cyfrowe formaty to standard – ale nie bez konsekwencji.
Z jednej strony – otwierają kulturę na ludzi, którzy nie mieli do niej dostępu. Z drugiej – skracają doświadczenie obcowania ze sztuką, przekształcając je w coś szybkiego, łatwo konsumowalnego. Kultura, by przetrwać w cyfrowym świecie, musi znaleźć równowagę między technologią a głębią przekazu.
Nie sposób mówić o kulturze w Polsce bez wspomnienia o polityce. W ostatnich latach coraz częściej mówi się o ingerencjach w obsady stanowisk, decyzje repertuarowe czy finansowanie instytucji. Kultura staje się narzędziem debaty światopoglądowej, a niekiedy – areną konfliktu ideologicznego.
Z drugiej strony widać rosnącą liczbę oddolnych inicjatyw artystycznych, niezależnych festiwali i projektów, które odważnie komentują rzeczywistość społeczną. To znak, iż polska sztuka – mimo trudności – wciąż potrafi być głosem wolności i autentycznego dialogu.
Potrzeba stabilności i długofalowej wizji
Kultura nie rozwija się w chaosie. Potrzebuje stabilnych podstaw: ochrony socjalnej dla artystów, zrównoważonego finansowania instytucji i przewidywalności decyzji. Potrzebuje też edukacji – takiej, która uczy nie tylko odbioru, ale i rozumienia sztuki.
Bez tych elementów łatwo zamienić kulturę w produkt, a artystę w wykonawcę zadań. Tymczasem jej prawdziwa rola to nie tylko dostarczanie wrażeń, ale kształtowanie wrażliwości, empatii i tożsamości.
Kultura jako lustro społeczeństwa
Sytuacja w kulturze odzwierciedla kondycję całego społeczeństwa. jeżeli brakuje miejsca na refleksję, jeżeli zaniedbujemy przestrzeń duchową i estetyczną – zaczynamy tracić zdolność do dialogu. Kultura to nie luksus, ale tlen – bez niej społeczeństwo nie oddycha pełną piersią.
Dlatego dziś, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy ludzi, którzy nie tylko tworzą, ale też wspierają kulturę – widzów, czytelników, organizatorów, mecenatów. Bo o ile polityka zmienia się z kadencji na kadencję, o tyle sztuka pozostaje – jako ślad tego, kim jesteśmy naprawdę.
Marcel Adamas