Kupili nowy dom za 550 tys. zł. Za drzwiami krył się koszmar. "Obraz nędzy i rozpaczy"

16 godzin temu
Pani Edyta kupiła dom w Łącku koło Płocka. Miał być praktycznie nowy i gotowy do zamieszkania. W momencie przekazania kluczy okazało się jednak, iż "jego stan jest tragiczny". Spuchnięte podłogi, pleśń, dziury w ścianach i niedziałający piec to dopiero początek. Prace wyceniono na 120 tysięcy złotych.
Nowy dom, perspektywa spokojnego życia, kredyt i nadzieja na lepszą przyszłość. W maju tego roku pani Edyta zdecydowała się na zakup rocznego, niemalże nowego domu dla swojego syna Karola i jego rodziny. Budynek został wystawiony na sprzedaż przez agencję nieruchomości. Umowę przedwstępną podpisano w czerwcu, a na konto sprzedających przelano 550 tys. zł. 28 października sporządzono natomiast akt notarialny, jednak przy odbiorze kluczy okazało się, iż stan budynku pozostawia wiele do życzenia. Sprawę nagłośnił program "Interwencja".


REKLAMA


Zobacz wideo Radosław Wojak: Głównie lokalizacja decyduje o tym, czy nieruchomość jest luksusowa


Kupli dom, który okazał się "typowym koszmarem". "Można było usiąść i płakać"
Rodzina była przekonana, iż jest stanie zamieszkać w nowym domu bez większych nakładów finansowych.
Bardzo fajna okolica przede wszystkim. Domek był nieduży, ale urządzony. Wiedzieliśmy, iż nie ma ogrodzenia i drzwi wewnętrznych oraz łazienka jest do wykończenia. Było dużo mebli, więc nie widzieliśmy stanu podłóg, ścian. W domu też była kotłownia z piecem, terma, więc wszystko potrzebne do zamieszkania
- wyjaśnia pani Edyta. Partnerka syna pani Sylwia zdradziła "Interwencji", iż liczyła na "czyściutkie ściany, świeżo położoną podłogę oraz czystą kuchnię w zabudowie". Przynajmniej na to wskazywało ogłoszenie.
Idealnie było pod każdym kątem. Wchodzę sobie z rodziną, bierzemy swoje łóżka, swoje ciuchy i tworzymy szczęśliwą rodzinę w naszym wymarzonym miejscu
- stwierdziła pani Sylwia. Niestety w momencie odbioru kluczy nieruchomość "okazała się typową katastrofą". W przekazaniu uczestniczyła jedynie agentka nieruchomości. Poprzedni właściciele nie pojawili się na miejscu, co mogło mieć związek ze stanem nieruchomości.
Kupiliśmy dom gotowy do zamieszkania, nowy, z tego roku. W momencie odbioru kluczy jego stan był tragiczny. Podłoga wstała, dziury w ścianach, brak kominka, popsute okno balkonowe, wanna zalana kwasem. Można było usiąść i płakać
- skarży się partnerka syna pani Edyty. Pan Karol nagrał, to co zastał w środku.


Obraz nędzy i rozpaczy. Pytałyśmy panią z biura nieruchomości, czy to jest dom do zamieszkania według niej. Odpowiadała nam ciszą
- wspomina kobieta, która kupiła dom.


Kupili dom, ale muszą wynajmować mieszkanie. "To jest tragedia"
Po interwencji rzeczoznawcy okazało się, iż dom wymaga gruntownego remontu.
Kominek rozebrany, podłoga do rozebrania, zostały tylko dziury w ścianach i wszystko do remontu. Łazienka: brak umywalki i szafki, która miała zostać. Drzwi balkonowe nie domykają się. Elektryka niezabezpieczona, uszkodzenia ścian po demontażach. Wszystkie podłogi do wymiany, one już popuchły. Dalej pani twierdzi, iż to jest stan idealny techniczny? Nie, to jest tragedia
- wskazał. Na miejsce wezwano również policję, a agentka nieruchomości, jak relacjonuje rodzina, wsiadła do samochodu i odjechała. Prawnik wyjaśnił natomiast, iż to sprzedający w pełni odpowiada za to, co sprzedaje, a stan nieruchomości diametralnie odbiegał od tego, co deklarowała agencja nieruchomości. Była właścicielka domu uważa zaś, iż kupujący zdawali sobie sprawę, w jakim stanie jest dom, ponieważ go oglądali.
Musi pani do osób z nieruchomości iść, bo panie z biura nieruchomości dawały ogłoszenie. Oni wiedzieli, w jakim stanie kupują dom. Wiedzieli dokładnie, bo chodzili i oglądali. Ja uważam, iż ci ludzie robią to z premedytacją, bo chcą pieniądze wyciągnąć. I tyle. Takie jest moje zdanie
- twierdzi pani Katarzyna. Nowi właściciele ustalili też, iż ich poprzednicy nie opłacili choćby faktury za montaż pieca.


Fakturę wystawiłem przelewową na 14,5 tys. zł. Jeździłem ze dwa razy ze swoimi chłopakami, ale jak zobaczyłem, jak oni [przyp.red. poprzedni właściciele] się zachowują, to ja po prostu sobie odpuściłem te pieniądze
- stwierdził mężczyzna, który montował urządzenie. Na ten moment sprawa pozostaje niewyjaśniona, a para musi opłacać dwie lokalizacje.
Partner musiał wyjechać do pracy, żeby móc jak najwięcej zarobić, bo w tym momencie płacimy ratę kredytu, który zaciągnęliśmy, żeby kupić ten dom. 2500 zł rata kredytu plus wynajem mieszkania, żebyśmy mieli gdzie mieszkać. To kolejne 3000 zł. Plus ogromne nakłady finansowe tutaj, gdzie wstępnie jest to wycenione na 120 tysięcy, żebyśmy mogli tu zamieszkać
- podsumowała pani Sylwia.


Źródło: interwencja.polsatnews.pl


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.


Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału