Niektórzy inwestorzy uważają, iż kurs bitcoina niedługo przekroczy poziom 100 000 USD. I to niezależnie od tego, kto wygra wybory w USA. Czy mają rację?
- Inwestorzy wierzą w dalsze wzrosty na bitcoinie i przekroczenie przez kurs poziomu 100 000 USD.
- Kryptowaluty mają zyskiwać na znaczeniu niezależnie od tego, kto wygra wybory w USA.
Kurs bitcoina będzie rósł
Firma VanEck twierdzi, iż jeszcze w tym roku za 1 BTC będziemy płacili 100 000 USD. Warunek? Sukces wyborczy Donalda Trumpa. Czy jednak faktycznie bitcoin potrzebuje w Białym Domu Republikanina?
Z danych, jakie są dostępne na platformie bukmacherskiej Polymarket, wynika, iż po ostatniej debacie prezydenckiej w TV Kamala Harris wyprzedziła Donalda Trumpa. Tyle iż o 1 pkt. procentowy. Zakład ten jednak ulega stałej zmianie. Nie ma więc chyba sensu przykładać dużej wagi do tych procentów. Do tego specyfika systemu wyborczego w USA implikuje to, iż jakiś kandydat może mieć większe poparcie społeczne, ale i tak przegrać walkę o władzę. Prezydenta wybiera bowiem Kolegium Elektorskie. Sam Trump w 2016 r. zdobył w wyborach powszechnych mniej głosów niż Hillary Clinton. Wygrał jednak w Kolegium.
To Fed napędzi wzrosty
Pomińmy jednak sprawę polityki i tego, kto zamieszka w Białym Domu. Za kadencji Joe Bidena zrobiono dla BTC wiele (powstały ETF-y), zaś Donald Trump może nie móc przeprowadzić swojej kryptowalutowej rewolucji, bowiem uniemożliwi mu to deep state.
Tak naprawdę istotne jest to, co zrobi Fed. Bank centralny już 18 września obniży stopy proc. o minimum 25 punktów bazowych. Może choćby 50. Jak wynika z badania Fd Watch Tool oba warianty są “wyceniane” na 50%.
Jeszcze ciekawsze wnioski płyną z badania Deutsche Banku, jakie przeprowadzono wśród amerykańskich konsumentów. Okazuje się, iż zdecydowana większość — 65% ankietowanych — uważa, iż kryptowaluty mogą kiedyś zastąpić gotówkę.
Mamy więc rosnącą wiarę w sukces bitcoina i świadomość dot. jego potencjału. Do tego dochodzi nowa polityka monetarna Fedu – niższe stopy procentowe. Tak, nowy mieszkaniec Białego Domu niekonieczne doprowadzi do rewolucji. Ta zachodzi już sama, bez ingerencji polityków.