Lost Vape to jedna z najpopularniejszych marek, obok Oxva. Czy sława idzie w parze z jakością? W przypadku Ursy Nano 3 wydaje się, iż producent idzie na łatwiznę, co może rozczarować fanów. To niby odświeżenie, ale moim zdaniem to za dużo powiedziane. Czy spełni oczekiwania? Zobaczymy, co przygotowała firma.
Wygląd
Lost Vape Ursa nano 3 w zasadzie kilka różni się od swoich starszych odpowiedników. Producent, zamiast kontynuować całkiem niezłą, moim zdaniem, wizualną rewolucję w drugiej wersji urządzenia wrócił do klasycznych, bardziej eleganckich wersji kolorystycznych. Nie znajdziemy tu bowiem podświetlanego przedniego panelu, jak to było poprzednio, a producent przygotował małą diodę LED, która informuje nas o aktualnym stanie baterii. Oczywiście pod nie jest wyposażony w żaden przycisk, co kontynuuje trzymanie się sztywno koncepcji z auto draw. Szkoda, iż producent nie pokusił się o danie wyboru użytkownikowi, choć rozumiem decyzję ze względu na odrobinę większego brata, czyli Urse Nano Pro 2. Ogólnie konstrukcja urządzenia jest dość minimalistyczna, przy czym wizualnie po prostu nie odpycha. Z boku urządzenia oczywiście znajdziemy regulowany przepływ powietrza. Podsumowując kwestię wyglądu, jeżeli ktoś z was miał przynajmniej raz w życiu w dłoni Urse Nano, to się nie zaskoczy.
Specyfikacja
Przeglądając specyfikację, poczułem się rozczarowany – zmiany w urządzeniu są minimalne. Bateria 1200mAh ma wystarczyć na 4 dni, ale kilka to zmienia, skoro urządzenie używa tych samych wkładów. Ursa Nano 3 oferuje maksymalną moc 30W, co daje trochę więcej mocy z wkładów 0,6 Ohm, ale nie rozwiązuje problemu wypadających magnesów. Waga raczej będzie podobna do Ursy Nano 2, a elektronika Quest 2.0 nie wprowadza regulacji mocy, co ogranicza jej funkcjonalność.
Podsumowanie
Jeśli spodziewaliście się, iż Ursa nano 3 to będzie tzw. Gamechanger, to się srogo zawiedziecie. jeżeli jesteście natomiast wielkimi fanami marki, to poczujecie się jak w domu. Urządzenie nie przekonuje mnie do zakupu – w porównaniu do poprzednich modeli, nie wnosi nic nowego. To kolejny odgrzewany kotlet, a nostalgia nie podniesie sprzedaży. Szkoda, bo aktualnie rynek prosi się o to, aby pojawił się jakiś powiew świeżości.