Ludwik Sobolewski: Czy wyspa ma przewagę nad lądem stałym

20 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Wyspy, szczególnie małe, mają to do siebie, iż z ich perspektywy świat mógłby wyglądać mocno inaczej, niż obserwowany ze stałego lądu. Wielkość wyspy powinna mieć przy tym znaczenie. Założenie jest takie, iż im mniejszy mikrokosmos, tym wyraźniej widać makrokosmos. Drugą cechą potrzebną w tym kontekście, a adekwatnie uzupełnieniem tej pierwszej, jest peryferyjność wyspy. Powinna leżeć na kompletnym uboczu. Choć dzisiaj być na uboczu to pojęcie wysoce względne, skoro niemal wszędzie można dolecieć.


Czy jednak wyspa, ta wyspa o której możliwości pisał Houellebecq, rozpalająca wyobraźnię twórców od Daniela Defoe, przez Stevensona po "Cast Away" i prawdopodobnie po wielu w przyszłości, rzeczywiście przenosi w inny wymiar niż ten codzienności?


Może i trochę tak. Czy to na Wyspie Man, położonej na Morzu Irlandzkim, między Anglią a Irlandią, czy to na Maderze, widać iż świat kręci się w kółko jak gigantyczny bąk.


Elon Musk, Trump, Putin i Xi Jinping, z niewielkimi domieszkami obecności innych światowych przywódców. Pieniądze zarabiane gwałtownie lub wolno, uczciwie lub nieuczciwie. Podsumowania i prognozy. Wojny, zamachy, atypowe zjawiska pogodowe. Iga Świątek poza podium w plebiscycie na najpopularniejszych polskich sportowców. A zatem małe i większe sprawy. Czym byłoby życie bez internetu - tego sobie dziś nie można wyobrazić.Reklama


Czy wyspiarskość w ogóle jeszcze istnieje?


Mimo jako takiego poczucia oddalenia, i na Wyspie Man, i na Maderze, obejść się bez wynalazków nowoczesności nie tyle nie mogą, co nie chcą. A zatem, z jednej strony, wyspiarze powinni mieć wszczepiony gen osobności, odmienności i izolacji, wytwarzający w nich od pokoleń przekonanie, iż zawsze sobie ze wszystkim poradzą. choćby bez technologicznych atrybutów i łączności z terytoriami, na których panuje pełna obfitość wszelkich dóbr. Z drugiej strony, korzystają z nowoczesnych narzędzi jak wszyscy normalni ludzie na naszej planecie. Czy zatem wyspiarskość w ogóle jeszcze istnieje?
Być może istnieje w formie ciągłego dziwienia się kogoś zaledwie odwiedzającego te małe odludzia. Weźmy taką Wyspę Man. To nie jest Unia Europejska, to nie jest choćby Zjednoczone Królestwo, ale terytorium samodzielne skonfederowane luźno z Wielką Brytanią. Duże państwo zarządza obronnością i polityką zagraniczną wyspy, choć to zarządzanie z gatunku podróży Guliwera do krainy Liliputów. Bo jak coś co ma powierzchnię Warszawy i ludności niespełna 90 tysięcy może w ogóle mieć zmartwienia w rodzaju obronności czy polityki zagranicznej?


Ciut tylko większa jest Madera: to powierzchnia Warszawy i jeszcze jakieś 200 kilometrów kwadratowych, czyli w sumie około 740. Ludności ze ćwierć miliona. I mimo iż to region autonomiczny, stanowi w znacznie większym stopniu część Portugalii, niż Isle of Man wykazuje związków z Wielką Brytanią. I ma wyraźną tożsamość, poprzez celebryckie losy ludzi. Tu bawili Piłsudski, Churchill, Bernard Shaw. A przede wszystkim bawił się tu, jako mały chłopiec, Cristiano Ronaldo. Pomyśleć, iż gdyby Madera nie dała światu tego wielkiego piłkarza, to laureatem prawie wszystkich Złotych Piłek w ciągu ostatnich piętnastu-dwudziestu lat byłby Messi. A tak obaj dzielili się tym trofeum mniej więcej po równo.


Przypadek Piłsudskiego pobił historię Ronaldo


Nie spodziewałem się natomiast, iż historię Ronaldo przebije, przynajmniej w kategorii sensacyjności, przypadek Piłsudskiego. Otóż marszałek wybrał się w grudniu 1930 roku na urlop na Maderę najpierw koleją do Lizbony (w odpowiednio szykownej salonce), a z Lizbony statkiem. Co budziło zaciekawienie ówczesnej prasy. Znacznie ciekawsze jest jednak to, iż na Maderze towarzyszyła mu Eugenia Lewicka, lekarka. Różnica wieku: 29 lat; według relacji współczesnych - Eugenia była atrakcyjną blondynką. Nie, romans między nią a Piłsudskim (notabene wtedy mężem swej drugiej żony, Aleksandry) zaczął się nie na atlantyckiej wyspie, ale w sanatoryjnych Druskiennikach, kilka lat wcześniej. Ale na Maderze był kontynuowany. Nie wiadomo tylko, co się dokładnie stało potem, wiadomo tylko iż Eugenia wróciła z Madery kilka tygodni przed Piłsudskim, a kolejnych kilka miesięcy później znaleziono ją martwą w jej apartamencie. A teraz coś całkiem na poważnie: Eugenia Lewicka, urodzona w Czerkasach, w polskiej szlacheckiej rodzinie, studiowała medycynę w Kijowie i w Warszawie. Była lekarzem, z tytułem doktora wszech nauk lekarskich, już w wieku lat 28. Coś mi się wydaje, iż to postać zasługująca na coś więcej niż nazywanie jej kochanką Piłsudskiego.
Sporo jest niezwykłości na tej Maderze. Choćby tunele. Polska szczyci się tunelem pod Ursynowem i jeszcze tym w kawałku Wisłostrady, jakby to były jakieś wielkie dzieła sztuki inżynieryjnej. Można się tylko zaśmiać. Madera ma ze sto kilometrów tuneli, często wjeżdża się na rondo jednym a opuszcza je innym. I miewają choćby po kilka kilometrów długości. I przebijają potężne góry. Pierwsza myśl na temat tego, skąd się bierze ta tunelowa potęga, wiąże je z członkostwem w Unii Europejskiej. Portugalia jest członkiem Wspólnoty od roku 1986. Myśl adekwatnie trafna, chociaż pierwsze tunele drążono na wyspie już w XIX wieku. Co dowodzi tego, iż kolosalna ludzka praca potrafi zastąpić, przynajmniej częściowo, ogromne fundusze. Dzisiaj, w innych realiach, autostrad i tuneli maleńka Madera ma około 140 kilometrów.


Widać, iż w Zjednoczonym Królestwie nie dzieje się najlepiej


Ogólnie trzeba powiedzieć, iż wszystko w tym skrawku Portugalii dobrze działa, podobnie jak w Portugalii na Półwyspie Iberyjskim. Ale czy to zaskakujące? Portugalczycy spędzili w Unii już 40 lat. My dopiero dwadzieścia. Dobrze je wykorzystaliśmy, może choćby nieco lepiej niż Portugalczycy swoje 40 lat. Albo też my trafiliśmy w lepsze okno historii, niż oni. Nie ma sprawiedliwości na świecie, są tylko zbiegi okoliczności. Notabene Brytyjczycy powinni wyciągnąć wnioski z tych maderyjskich tuneli oraz ze zbiegu okoliczności, jakim był wynik brexitowego referendum, i rzecz całą odkręcić. Gołym okiem, i to okiem zaledwie tranzytowego podróżnego (między wyjazdem z eurotunelu w Folkestone a Heysham, skąd wypływają promy do Isle of Man) widać, iż w Zjednoczonym Królestwie nie dzieje się najlepiej.


W każdym razie nie do końca można uciec od świata w jakieś wyspiarskie zaświaty. Rzeczywistość dopadnie nas prędzej czy później. Po Maderze lecę na Azory, sprawdzić czy tam będzie tak samo. To kolejna portugalska enklawa. Potem powrót na kilka godzin do Lizbony, która przez cały czas jest metropolią dla tych resztek luzytańskiego uniwersum, i wylot na ostatni archipelag, na ten początek nowego roku. Też atlantycki, ale zarazem prawie afrykański. Może przynajmniej na Wyspach Zielonego Przylądka będzie satysfakcjonująco wyspiarsko.
Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, w tej chwili CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Idź do oryginalnego materiału