Czy trzeba dodawać, iż giełda taka powstała w USA? Nie w Chinach, nie w Indiach i nie w Singapurze. Ameryka znowu jest pierwsza. Ameryka, a ściślej Teksas.
"Stan samotnej gwiazdy" będzie znany z dwudziestoczterogodzinnej giełdy
Teksas to nie całkiem Ameryka, chociaż w USA adekwatnie każdy stan jest nie do końca Ameryką. To "Stan Samotnej Gwiazdy", bo bodajże jako jedyny był kiedyś niepodległym państwem. Powierzchnia ponad dwukrotnie większa niż powierzchnia Polski (prawie 700 tys km kw.), a liczba ludności mniejsza, bo 30 milionów.
Dzisiaj jest znany z siedziby Tesli i wielu innych potężnych korporacji, jako miejsca inkubacji innowacyjnych biznesów konkurujących już z kalifornijską Doliną Krzemową i z tego, iż wydobywa się w nim, chyba najbardziej intensywnie na świecie... bitcoiny. Podobnie intensywnie jak ropę i gaz. A teraz Teksas będzie też znany z dwudziestoczterogodzinnej giełdy.Reklama
Skąd w ogóle taki pomysł?
"Tradycyjne sesje giełdowe to anachronizm"
Po pierwsze, świat się zmienia. Możemy przez cały tydzień, na okrągło, spekulować walutami czy kryptowalutami. Przyzwyczailiśmy się do tego, iż przy pomocy telefonu robimy prawie wszystko, o dowolnej porze dnia i nocy, a także będąc wszędzie, gdzie jest jakikolwiek zasięg. Również jako klienci usług finansowych. W tym kontekście tradycyjne sesje giełdowe, zaczynające się rano - czy też na granicy między "rano" a "przed południem" - i kończące się wczesnym popołudniem, to anachronizm.
Po drugie, świat się niby gospodarczo deglobalizuje, ale w inwestowaniu oraz w dystrybucji i konsumpcji informacji jesteśmy tak globalną wioską, jak nigdy dotąd. o ile coś ważnego dzieje się na jednym krańcu globu, to traderzy na drugim końcu chcieliby moc reagować od razu, składając zlecenia, a nie czekać w nerwach, aż łaskawie otworzy się rynek giełdowy w ich kraju. Przykład idzie od dołu. Platformy brokerskie, takie jak Robinhood, działają w trybie ciągłym. Tylko iż one też wiszą na klamkach wielkich giełd, dających najlepsze możliwości sprzedawania i kupowania instrumentów finansowych, ale tylko w wyznaczonych ramach czasowych.
Uśmiecham się w tym momencie perfidnie, bo przypominam sobie, jakie burze w środowisku polskich maklerów i domów maklerskich wywoływało wydłużanie sesji giełdowej. Głównym argumentem przeciwników było, iż to wcale nie przekłada się na wzrost płynności i obrotów. A to, iż przekładało się na zaspokajanie potrzeb klientów, choćby jeżeli nie występowały one wtedy w masowej skali, uznawano za kwestię trzeciorzędną. Chociaż skłamałbym gdybym twierdził, iż sam nie liczyłem na wzrost obrotów. Różnie z tym bywało i generalnie trudno było coś w tej materii udowodnić. Potem podobne "wydłużanie" wprowadziłem w Bukareszcie. Reakcja środowiska też była podobna; skutek dla płynności obrotu i popularności giełdy wśród inwestorów indywidualnych - zauważalnie pozytywny.
Obrót giełdowy także w weekend? "Kwestia czasu"
Giełdowy obrót przez całą dobę jest jakby radykalną wersją jego wydłużania. Można będzie w przyszłości pójść już tylko o jeden krok dalej, to znaczy dać inwestorom giełdę także na weekend. Tego jeszcze licencja wydana przez amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd dla giełdy teksaskiej nie przewiduje. Kwestia czasu, bo przecież w weekendy życie gospodarcze, społeczne i polityczne nie zamiera. jeżeli trzeba tu dowodu, to wystarczy przywołać ostatni weekend, 7 i 8 grudnia. Donald Trump i Elon Musk w Paryżu, syryjscy rebelianci w Damaszku, obalony syryjski prezydent w Moskwie.
Zagrożenia, owszem, istnieją. Co zrobić na przykład z tym, iż paru graczy obróci niewielkim pakietem akcji, siedząc siebie w środku nocy w jednym z barów w, dajmy na to, Atlancie? Niby nic nie ma w tym szczególnego, a jednak pamiętajmy, iż w nocy wartość transakcji będzie pewnie niższa, a zatem możliwość wpływania na kurs niewielkimi zleceniami z kolei większa. Co może sprawiać, iż rano poważni menedżerowie od zarządzania aktywami, obracający milionami, przy pierwszej porannej kawie dostaną drgawek, zobaczywszy co się w nocy zadziało z kursem. Albo co się porobiło z ich pozycją w akcjach, które automaty wysypały na rynek (lub przystąpiły do kupowania), w reakcji na gierki z nocnego baru.
Ale problemy są po to, aby je rozwiązywać, a nie chować głowę w piasek, starać się nikomu nie podpaść i prawić znane od wielu lat komunały. Pewnie z tego samego założenia, iż byka trzeba brać za rogi, wyszła najważniejsza giełda świata, czyli New York Stock Exchange. Zawnioskowała ona do wspomnianej amerykańskiej Komisji Papierów i Giełd o zgodę na uruchomienie handlu między 1:30 w nocy a 23:30 wieczorem. Czyli przez 22 godziny na dobę. Ewidentnie pod wpływem teksańskiego projektu. Tylko patrzeć, jak Teksas i Nowy Jork znajdą naśladowców.
Tak tworzy się globalizacja plus, jeżeli chodzi o rynki giełdowe. Dla nocnych klubowiczów z baru w Atlancie będzie to środek nocy, ale dla mieszkańców Indii będzie to środek dnia. Zatem i te nocne obroty na giełdzie nowojorskiej czy w Teksasie wcale nie muszą być takie słabe. Duży może więcej, zwłaszcza gdy się o to postara.
Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, w tej chwili CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.