Małe elektryczne koparki w wydaniu Hitachi? Do wyboru do koloru, choć obydwie pewnie będą pomarańczowe, za to z różnymi typami pobierania energii. Przyglądamy się nowym koparkom japońskiego producenta.
Małe koparki elektryczne mile widziane
Segment małych koparek elektrycznych to zdecydowanie najdynamiczniej rozwijający się segment elektryków w maszynach roboczych w ogóle. Sęk w tym, iż większość tego rozwoju polega na kopiowaniu już istniejących rozwiązań, zdecydowanie mniej jest pomysłów autorskich. Nie żeby było to całkiem złe, w końcu dzięki temu stale pojawiają się nowi gracze, którzy chcą mieć coś do powiedzenia w tym temacie, a co za tym idzie rośnie konkurencja, a klienci mają większy wybór.

Problem w tym, iż często jest to wybór koloru i nazwy przyklejonej do niemalże identycznej maszyny; w zasadzie jedynymi różnicami będzie to, co zaoferuje nam sprzedający po sprzedaży – serwis, części, obsługa niż to co tkwi w maszynie. Idąc dalej tym tropem, można by zaryzykować stwierdzenie, iż w zasadzie każdy mały elektryk to zbieranina chińskich podzespołów zgrabnie upchanych w mniej lub bardziej chińskim nadwodziu.
Mniej, gdy mowa o maszynach europejskich czy japońskich; te faktycznie zewnętrznie nacechowane są tym, co dana marka uważa za stosowne i co znaleźć można w konwencjonalnych koparkach. Więcej, gdy spojrzeć na bardzo bogatą ofertę producentów z Chin; tutaj o znalezienie różnić np. między koparkami 1-1,2 t różnych producentów bywa trudniej gdy dodamy zasadę, iż kolor i logo się nie liczą. Na tle tego wszystkiego pojawia się marka Hitachi z modelem 17U póki co jeszcze w fazie koncepcyjnej, ale całkiem chyba bliskiej produkcji i wreszcie jest coś świeżego!
Bateryjne albo z sieci Hitachi ZE17U i ZX17U
Maszyny są dwie, bo i nad dwoma koncepcjami firma Hitachi pracuje równolegle, wraz ze swoim niemieckim partnerem (dystrybutorem), Grupą Kiesel. Zacznijmy od tej bliższej maszynom jakie znamy z rynku, czyli ZX17U. Jak można domyślać się z kodu modelowego, mowa jest o koparce z masą własną nieprzekraczającą 1,7 t, a dokładnie 1615 kg i mocy 12,6 kW, czyli nieco ponad 17 KM. Sugerowana pojemność łyżek wynosić ma od 0,02 do 0,05 m3, zaś pojemność baterii to od 4,06 kWh, przez 8,12 kWh do 12,18 kWh – systemowe napięcie baterii wynosi 100 V. Niby nic nadzwyczajnego, ale właśnie tutaj kończą się podobieństwa do elektrycznej klasyki. Albowiem pojemność baterii wcale nie wiąże się z dokonaniem wyboru przy zakupie, bo baterie są wymienne, a do zasilania maszyny potrzebujemy pary, stąd kolejne „stopnie zasilania”.

Maszyna została opracowana we współpracy z firmą DIMAAG i to właśnie DIMAAG jest odpowiedzialny za zasilanie, zarówno o ile chodzi o akumulatory, system wymiany jak i ładowanie. Tu także ciekawostka i znacząca różnica, bowiem aby naładować baterie, należy wyciągnąć je z maszyny i umieścić w ładowarce trójfazowej 400V. Z jednej strony można powiedzieć, iż przecież to będzie strasznie niewygodne, bo inne maszyny po prostu podłącza się do sieci lub dedykowanej ładowarki.
Elastyczność na baterie
Właśnie, podłącza i nie można korzystać. Tutaj baterie można przełożyć z drugim kompletem i pracować dalej, podczas gdy wyczerpany zestaw będzie się ładował. Ponadto akumulatory są podzielone, a więc gdy któryś w przyszłości ulegnie awarii, to wymiana czy też naprawa będzie znacznie tańsza. A warto też pamiętać, iż do działania potrzebne są 2 lub 4 z 6. o ile chodzi o czas ładowania, to para akumulatorów naładuje się do pełna w około 30 min, natomiast komplet sześciu w 90 min. Producent przewidział również dodatkową możliwość ładowania akumulatorów w maszynie, oczywiście znacznie wolniej, gdyż pokładowa ładowarka to wariant jednofazowy 230V/16A. Niemniej, po skończonej pracy, lub w czasie przerwy mamy możliwość ładowania dwóch kompletów baterii jednocześnie.

Dlaczego to jest ciekawe? W zasadzie adekwatniejszym pytaniem byłoby, dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł, może za wyjątkiem Komatsu z ich PC01E-1, której jednak firma nie chce promować poza Japonią. W przypadku maszyn z segmentu mini wielkość baterii nie ma aż tak dużego znaczenia, bo zwykle nie pracuje się takimi maszynami długo i jednostajnie. Znacznie łatwiej jest zelektryfikować minikoparkę czy miniładowarkę, które co do zasady są maszynami pracującymi dorywczo.

A taki system wymiennych baterii zastosowany w większej rodzinie maszyn mógłby pomóc w upowszechnieniu się tego typu maszyn na rynku, podobnie jak to miało miejsce w przypadku elektronarzędzi. Każdy chyba pamięta, jak lichy był to segment za czasów pierwszych wkrętarek, które często kilka odstawały od dziecinnych zabawek. Jednak wraz pojawieniem się baterii Li-Ion oraz silników bezszczotkowych, gdy gama narzędzi zaczęła rosnąć, wersje bateryjne bardzo gwałtownie zdobyły serca wielu fachowców, którzy dziś nie wyobrażają sobie pracy narzędziami na kablu. A skoro o kablu mowa.
Koparka z przedłużaczem
Jak to tak, właśnie odesłaliśmy do lamusa elektronarzędzia z przewodem, a teraz będziemy zachwycali się koparką zasilaną z sieci? Dokładnie tak. Choć może nie zachwycali się, a doceniali pomysł, bowiem o ile w przypadku historii rozwoju elektronarzędzi, kilka-kilkanaście lat temu brakowało nam wkrętarki czy szlifierki z dużą dozą autonomii, tak w przypadku maszyn elektrycznych nastąpiło zachłyśnięcie się zasilaniem z akumulatorów, a przecież to nie jedyny sposób, aby móc wykonać pracę bez spalania paliwa (w maszynie).
Dlatego ZE17U to wcale nie jest żart, pomimo iż maszynę trzeba „wpiąć w gniazdko”, w końcu to samo trzeba zrobić by popracować robotami wyburzeniowymi, a są to maszyny, które przebojem wchodzą do firm. Można więc powiedzieć, iż Hitachi ZE17U to taki robot, ale na którym można usiąść i popracować jak normalną koparką. Czy to ma sens? Oczywiście i w dużej mierze jest to maszyna, która uzupełnia się z bateryjną ZX17U, bowiem maszyną zasilaną z sieci możemy pracować niemal bez przerwy, oczywiście tak długo, jak pozwala nam na to zasięg przewodu.

Koparka nie dla wszystkich
Mając na uwadze, iż wciąż mówimy o maszynie ważącej 1760 kg i z pojemnością łyżki 0,05 m3 oraz mocą silnika 11kW, raczej nie spodziewamy się pracy na dużych areałach, może za wyjątkiem długich wykopów pod instalacje. Cóż, nie jest to oferta dla wszystkich, jednak nie każdemu można sprostać jedną maszyną, dlatego cieszy mnogość wersji u japońskiego producenta. Koparka ZX17U może jednak przekonać do siebie wszystkich, którzy na co dzień pracują w pobliżu dostępu do elektryczności z sieci – wykończenia obiektów, rozbiórki, prace wokół budynków itp. Maszyna potrzebuje zasilania 400V oraz optymalnie 32A. W zamian oferuje 2 pompy o wydatku 19,2 l/min i 10,8 l/min z dodatkową pompą zębatą 6,5 l/min na potrzeby sterowania. Czyli dokładnie tak, jak w klasycznej maszynie tej kategorii. Ciśnienie robocze to 20,6 MPa. Siła na łyżce to 16 kN przy ramieniu 0,93 m, zaś maksymalna głębokość kopania na tym ramieniu wynosi 2190 mm (zasięg 3810 mm), a wysokość wyładunku 2510 mm.
Moc osprzętu
Maszyna może być wyposażona w szybkozłącze – także hydrauliczne, głowicę power tilt lub obrotową, linię młota czy osprzętu, zatem nie tracimy zupełnie funkcjonalności klasycznej koparki klasy 1,8 t. Naturalnie wystający z tyłu przewód będzie kłopotliwy, zwłaszcza gdy jesteśmy przyzwyczajeni do pełnej swobody, jednak w przypadku gdy wykonujemy dużo prac stacjonarnych czy też semistacjonarnych np. kucia posadzek czy niedużych wykopów, które nie wymagają długich przejazdów, fakt niezużywania paliwa oraz nieposiadania baterii za które trzeba zapłacić, mogą okazać się przeważyć szalę na korzyść maszyny „na kablu”.
Wszystko jednak będzie zależało od tego, czy firma Hitachi, nie przesadzi z ceną, w końcu w maszynie zamiast drogiego i skomplikowanego silnika spalinowego, znajdziemy prosty motor elektryczny, w dodatku zasilani z sieci, a zatem ZX17U powinna być najbardziej przystępną propozycją w rodzinie.