W świecie technologii często mówi się, iż duże firmy wyznaczają trendy, ale to mniejsze je realizują. Problem w tym, iż kiedy światowa gospodarka zaczyna drżeć, to właśnie te mniejsze – software house’y, MSP, startupy i integratorzy – tracą grunt pod nogami jako pierwsi. Najnowsze dane z raportu S&P Global Market Intelligence pokazują to dobitnie: niepewność polityczno-gospodarcza wywołana groźbami taryfowymi i napięciami handlowymi sprawiła, iż firmy ograniczają wydatki na IT, a największy ciężar tych decyzji spada na najmniejszych graczy.
Wielcy grają ostrożnie, mali tracą płynność
Na początku 2025 roku budżety IT wyglądały obiecująco. Gartner prognozował 10-procentowy wzrost globalnych wydatków technologicznych, a firmy ruszyły z nowymi projektami. W drugim kwartale jednak optymizm przygasł. Polityka handlowa USA, rosnące napięcia międzynarodowe i inflacja zmusiły wiele korporacji do ostrożniejszego podejścia. Według analityków S&P, większe firmy ograniczają inwestycje szybciej, ale mają finansowy bufor i zdolność do przetrwania przestojów. Dla mniejszych firm każde takie zatrzymanie oznacza realne ryzyko utraty płynności.
To zjawisko dobrze ilustruje porównanie przywołane przez analityków: gdy duże firmy „łapią przeziębienie”, małe chorują na grypę. Przykład? Kiedy duża korporacja zawiesza projekt pilotażowy lub opóźnia rollout nowej aplikacji, dla software house’u oznacza to brak płatności i konieczność redukcji zespołu. Takie efekty kaskadowe są coraz powszechniejsze.
Projekty wstrzymane, rozwój zamrożony
W raporcie S&P ponad połowa respondentów wskazała, iż w obliczu zewnętrznych zawirowań gospodarczych ich firmy przyjęły strategię wyczekiwania. Najpierw znikają budżety „eksperymentalne” – przeznaczone na prototypy, testy AI, projekty R&D. Później ograniczane są wdrożenia, których wartość biznesowa nie została jeszcze w pełni udowodniona.
Małe i średnie firmy technologiczne, które często żyją z takich inicjatyw – zwłaszcza te z sektora innowacji, automatyzacji czy AI – odczuwają to wyjątkowo dotkliwie. Wiele z nich opiera swój model biznesowy na elastycznym reagowaniu na potrzeby klientów korporacyjnych, tymczasem ci wstrzymują oddech i zamrażają decyzje.
Outsourcing na cenzurowanym
Kolejnym trendem, który boleśnie uderza w mniejsze firmy, jest ograniczenie wydatków na outsourcing IT, doradztwo i usługi zarządzane. W sytuacji niepewności biznesowej firmy wracają do modelu „in-house” – chcą mieć większą kontrolę nad strategicznymi procesami IT. Zmniejszają się budżety na obsługę zewnętrzną, a tym samym kurczą się rynki zbytu dla firm MSP i partnerów świadczących usługi zarządzane.
Dla wielu małych i średnich graczy oznacza to nie tylko stratę klientów, ale też konieczność przeorganizowania modelu operacyjnego. Problemem staje się nie tylko mniejszy popyt, ale też presja cenowa i utrata skali.
Gorsza odporność finansowa
Małe firmy rzadko mają dostęp do linii kredytowych czy inwestorów strategicznych. Działają na krótkiej rezerwie, często rozliczając się projektowo lub abonamentowo z klientami. Kiedy któryś z kontrahentów wstrzymuje płatność lub rezygnuje z projektu, skutki są natychmiastowe. W Polsce coraz więcej firm z sektora MŚP zawiesza działalność lub ogłasza upadłość – a dane te coraz częściej dotyczą także branży IT.
Nie chodzi wyłącznie o dramatyczne przypadki. Już sama konieczność utrzymania płynności oznacza rezygnację z planów rozwoju, zatrzymanie rekrutacji, ograniczenie wydatków na marketing czy certyfikacje. To z kolei zmniejsza konkurencyjność w kolejnych przetargach i spirala się pogłębia.
W co przez cały czas inwestują firmy?
Pomimo cięć, pewne kategorie wydatków IT pozostają nietknięte. Chmura, bezpieczeństwo i infrastruktura do AI przez cały czas przyciągają budżety, bo są postrzegane jako najważniejsze dla ciągłości działania. Tyle iż dostęp do tych budżetów mają głównie więksi gracze – globalni dostawcy usług chmurowych, certyfikowani partnerzy czy firmy z doświadczeniem w dużych projektach bezpieczeństwa.
Dla mniejszych firm oznacza to rosnącą presję, by gwałtownie się przebranżowić i zdobyć kompetencje w tych obszarach. Problemem jest jednak brak czasu, zasobów i kompetencji – a rynek nie wybacza opóźnień.
Jakie strategie mają sens?
Nie wszystkie firmy są bezradne wobec kryzysu. Część z nich już teraz wdraża strategie adaptacyjne:
- Dywersyfikacja klientów – szukanie zleceń w sektorze publicznym, który bywa bardziej odporny na wahania rynkowe, lub ekspansja na inne rynki.
- Partnerstwa – mniejsze firmy łączą siły, by realizować większe projekty i wspólnie startować w przetargach.
- Przesunięcie kompetencji – zwiększanie kompetencji w obszarach trudnych do wycięcia z budżetów, takich jak compliance, utrzymanie chmury czy monitoring bezpieczeństwa.
Jednocześnie nie brakuje firm, które podejmują odważne decyzje: ograniczają działalność do kluczowych klientów, zamrażają sprzedaż nowych usług, by skoncentrować się na utrzymaniu jakości obsługi.
Walka o przetrwanie
Niepewność gospodarcza i polityczna jest jak test stresowy dla sektora technologicznego. Duzi gracze mają czas i zasoby, by reagować strategicznie. Mniejsi działają na granicy reaktywności, próbując przetrwać, zanim sytuacja się ustabilizuje. To, co kiedyś było przewagą – zwinność, niszowa specjalizacja, niskie koszty – dziś nie wystarcza.
Dla wielu z tych firm nadchodzące miesiące będą walką nie o innowację, ale o przetrwanie. O tym, kto ją wygra, zdecyduje nie tyle technologia, ile zdolność do adaptacji i szybkie reagowanie na zmieniające się otoczenie. A także to, czy uda się znaleźć miejsce w nowym układzie sił, w którym tylko część budżetów IT pozostaje nietykalna.