W momencie osiągnięcia 65. roku życia, emerytura kobiety jest obliczana na nowo, tak jakby nigdy wcześniej jej nie pobierała. Świadczenia wzrastają o kilkadziesiąt procent.Bonus jest tym większy, im wcześniej kobieta przejdzie na emeryturę. Co więcej, jeżeli zainteresowana przeszłaby na emeryturę dopiero w wieku 64 lat, to może się choćby okazać, iż po przeliczeniu będzie miała niższe świadczenie.Przepis w jego obecnym kształcie został wprowadzony w 2014 roku przez rząd Platformy i PSL, ale pełnię "siły" uzyskał za PiS w 2017 roku, kiedy obniżono wiek emerytalnyRząd powinien interweniować bezzwłocznie. w tej chwili zwlekanie z przejściem na emeryturę nie jest opłacalne dla kobiet, które były w OFE, a kobiety odkładające przejście na emeryturę mogą niekiedy na tym choćby stracić.Polska to jedyne państwo w skali świata, w którym udało się wypaczyć wydałaby się prosty w swoich założeniach system emerytalnyW reformach systemu emerytalnego posunęliśmy się tak daleko, iż państwo traci nad nimi pełną kontrolęReklama
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: - W recenzowanym czasopiśmie naukowym wspólnie z prof. Moniką Domańską opublikował pan właśnie artykuły, w których przeanalizowaliście przepisy, powodujące, iż większości kobiet nie opłaca się czekać z przejściem na emeryturę. Stwierdzacie w nich, iż obecne prawo zachęca, by kobiety korzystały z uprawnień niezwłocznie po skończeniu 60 lat. Czyli działają odwrotnie niż to, do czego oficjalnie zachęca rząd, czyli do dobrowolnego opóźniania tego momentu?
Tomasz Lasocki, naukowiec i praktyk w dziedzinie zabezpieczenia społecznego z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. - Tak niestety rzeczywiście jest, bo Polska jako jedno z nielicznych państw pozwala na kilkukrotne przechodzenie na emeryturę. Dość szeroko znany jest przykład kobiet z rocznika 1953 i osób w podobnej sytuacji, ale z perspektywy całości systemu, to był wyjątek, który co prawda dotyczył setek tysięcy osób, ale wciąż wyjątek. Natomiast razem z prof. Domańską opisaliśmy przepis, który niemal wszystkim kobietom każe obliczać emerytury na nowo. Konkretnie problem polega na tym, iż w Polsce kobiety w nowym systemie emerytalnym mogą przechodzić na emeryturę dwa razy: pierwszy raz po osiągnięciu 60. roku życia, a po tym pierwszym przejściu, drugi raz z osiągnięciem 65. roku życia. Mało tego. Przepisy nie uwzględniają faktu, iż kobieta pobierała emeryturę między 60. a 65. rokiem życia - czyli, przepis nakazujący pomniejszenie nowej emerytury o uprzednio wypłacone, w ich przypadku nie działa. Automatycznie, w momencie osiągnięcia 65. roku życia, jej emerytura jest obliczana na nowo, tak jakby nigdy wcześniej jej nie pobierała. Można wobec tego pobierać emeryturę, a po 5 latach dostać ponownie przeliczoną w taki sposób, jakby dopiero się na nią przeszło.
Po ponownym obliczeniu świadczenia wzrastają o kilkadziesiąt procent. Nie ma tu znaczenia czy ktoś pobierając emeryturę dodatkowo pracował czy też nie. W obu przypadkach nastąpi ponowne obliczenie.
Czyli problem polega na tym, iż przepis zniechęca do dłuższej pracy?
- Dokładnie. Bonus jest tym większy, im wcześniej kobieta przejdzie na emeryturę. Co więcej, jeżeli zainteresowana przeszłaby na emeryturę dopiero w wieku 64 lat, to może się choćby okazać, iż po przeliczeniu będzie miała niższe świadczenie. Wówczas otrzyma emeryturę w wysokości sprzed przeliczenia, ale gdyby w międzyczasie pracowała, to jej składki mogą realnie "zniknąć" - nie powiększą jej emerytury. To sytuacja bezprecedensowa i niedopuszczalna konstytucyjnie. A wynika ze skomplikowania mechanizmów waloryzacji rocznych i kwartalnych oraz wykorzystywania różnych tablic średniego dalszego trwania życia. Ten problem z pewnością będzie dotyczył kobiety, która swoje 64. urodziny obchodzi w pierwszej połowie roku, ale czeka z przejściem na emeryturę do lipca, który z reguły jest najkorzystniejszym miesiącem na obliczenie świadczenia i która po przejściu na emeryturę odprowadzi dodatkowe składki. Dodatkowo w szczególnej sytuacji postpandemicznej połączonej ze znaczną inflacją, problem dotyczył szerszej grupy kobiet, które na emeryturę przeszły jeszcze przed 64. rokiem życia. Ten przykład, a także wyniki naszych badań potwierdzają, iż skala ekonomicznych skutków ponownego obliczenia - zarówno tych pozytywnych dla emerytki, jak i tych negatywnych w minimalnym stopniu zależy od jej zachowania i jest możliwa do oceny dopiero po latach.
Czyli ten mechanizm działa dokładnie odwrotnie do tego jak powinien i na czym państwu oraz rządzącym powinno zależeć?
- Tak. System definiowanej składki jest zbudowany na dwóch podstawowych regułach, które w Polsce przypadkowo "zwichnięto". Powinno być tak, iż im więcej składek zapłacimy i im później przejdziemy na emeryturę, tym wyższe powinno być to świadczenie. Polska to jedyne państwo w skali świata, w którym udało się wypaczyć wydałaby się prosty w swoich założeniach system. Przy czym jest tak, iż pewnej grupie ZUS odmawia ponownego obliczenia.
Której grupie ZUS czasem odmawia ponownego obliczenia emerytury? Od czego to zależy?
- Ten wątek opisaliśmy w drugiej części naszego opracowania naukowego. To błąd ZUS w stosowaniu przepisów. Chodzi o to, iż ZUS odmawia przeliczenia emerytury kobietom, które w 1999 roku nie wybrały OFE. Są to kobiety urodzone między 1949, a 1968 rokiem, którym ZUS nie prowadzi subkonta. Właśnie to nieprowadzenie subkonta jest błędem organu. W Zakładzie nie zauważono, iż w 2014 r. zmienił się najważniejszy dla tej sprawy przepis. Brak prowadzenia subkonta dla składek odprowadzanych od 2014 r. jest tym bardziej niezrozumiały, iż jeżeli młoda kobieta lub mężczyzna dziś nie zapisze się do OFE, to ZUS przecież otwiera dla nich subkonto i trafia na nie część składki. Organ po prostu nadinterpretował jeden z przepisów jednorazowych z 1999 r.
Czyli problem dotyczy kobiet urodzonych przed 1968 rokiem, które nie wybrały OFE?
- Tak, dokładnie. Kobiety urodzone po 1968 roku mają subkonto zakładane automatycznie. Jedyną grupą przypisaną do nowego systemu, dla której ZUS nie otworzył subkonta, są kobiety urodzone między 1949, a 1968 rokiem, które nie wybrały OFE w 1999 r. Naszą negatywną ocenę takiej praktyki ZUS w kontekście subkonta podziela również profesor Kamil Antonów z Uniwersytetu Opolskiego, w komentarzu do ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
To oznacza, iż znowu będziemy mieć grupę, wobec której po czasie trzeba będzie łatać skutki błędów w systemie. Paradoks polega wobec tego na tym, iż ponownego obliczenia nie powinno być, ale jeżeli jest, to musi być stosowane równo.
Jak duża może być ta grupa kobiet, którym ZUS odmówił przeliczenia emerytury?
- Ta grupa może liczyć setki tysięcy, a choćby dochodzić do miliona. Mamy 20 roczników kobiet, w których część nie zapisała się do OFE, bo dla nich było to dobrowolne i w efekcie teraz ZUS odmawia im ponownego przeliczenia emerytury, które - co należy podkreślić - zostało wprowadzone 15 lat po dokonaniu przez nie wyboru co do OFE. jeżeli nasze twierdzenia się potwierdzą, to będzie to problem konstytucyjny, który trzeba będzie naprawić.
Skąd wzięło się takie nielogiczne, a korzystne dla pewnej grupy przeliczenie emerytur? I jednocześnie dla innej niekorzystne, a być może niekonstytucyjne?
- Choć samo podwójne obliczenie emerytur nie było przypadkowe, to opisane przez nas skutki są efektem niedopatrzenia i przypadku. Nie ma żadnych dokumentów związanych z procesem legislacyjnym wskazujących, iż ktoś intencjonalnie chciał, aby to tak zadziałało. Na początku miało być wręcz odwrotnie. Mieliśmy mieć pierwotnie dwa segmenty emerytalne: FUS i OFE. Segment OFE miał oferować tzw. dożywotnie emerytury kapitałowe, ale uwzględniając interes niedoszłych zakładów emerytalnych wprowadzono również tak zwane okresowe emerytury kapitałowe. Między 60., a 65. rokiem życia, kobiety miały zmniejszać swój stan konta w OFE, a dożywotnie emerytury z tego segmentu miały być obliczone dopiero w wieku 65 lat. Jednak odstąpiono od tej koncepcji i ją zmodyfikowano. Zrezygnowano z opcji dożywotnich emerytur kapitałowych i przeniesiono odpowiedzialność za wypłatę środków z subkonta i OFE na ZUS. Właśnie wówczas przepis o ponownym obliczeniu objął również środki z konta indywidualnego i kapitał początkowy, prowadząc do opisanych przez nas skutków. O ile subkonto pomniejsza się o wartość wypłaconych okresowych emerytur kapitałowych, to pomimo korzystania z konta indywidualnego, tego głównego komponentu emerytalnego się nie koryguje. To sprawiło, iż część związana z pierwszym filarem, więc ta większa - jest obliczana dwa razy, ale bez pomniejszenia związanego z tym, iż przez kilka lat była już pobierana emerytura. Przy okazji jest bardzo dobrze waloryzowana w tym czasie, stąd wzrosty choćby o kilkadziesiąt procent.
Rozumiem, iż mowa o reformie OFE nazywanej przez niektórych "rozbiorem OFE"?
- Tak, rzeczywiście tamtą reformę OFE całościowo określa się tym mianem, choć jej sens oceniam pozytywnie. Niemniej ponowne obliczenie w jego niefortunnym kształcie wprowadzono właśnie w ramach reformy OFE. Podkreślę jednak, iż był to czas, w którym wiek emerytalny kobiet i mężczyzn był w trakcie podnoszenia i wyrównywania. Ten proces sprawiał, iż niesystemowe skutki podwójnego obliczenia byłyby coraz mniejsze. Dlatego wtedy efekt podwójnego przeliczenia był akceptowalny i w końcu sam mechanizm ostatecznie wygasłby. Jednak ponowne obliczenie "zmutowało" do niebezpiecznych skutków, kiedy w 2017 roku obniżono wiek emerytalny. Zamiast zmienić ten przepis, pozostawiono go, co sprawiło, iż działa na stałe, a "zamrożona" pięcioletnia różnica w wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn powoduje, iż nie opłaca się zwlekać z przejściem na emeryturę. Wobec tego przepis nie był aż tak groźny w momencie, gdy był wprowadzony, ale stał się systemowo niebezpieczny w momencie obniżenia wieku emerytalnego w 2017 roku.
- Inaczej niż w 2014 r., w tej chwili ponowne obliczenie nie ma krańcowej daty obowiązywania. Nadto cofnięcie reformy wieku emerytalnego i powrót do pięcioletniej różnicy, powoduje skokowe podwyższanie emerytur kobiet pobierających świadczenia od momentu osiągnięcia 60. roku życia. Żadna ulga zachęcająca do dalszej pracy nie zadziała, ponieważ kobieta w wieku 65 lat i tak będzie miała ponownie obliczoną emeryturę na bardzo korzystnych warunkach. Może w tym czasie pobierać emeryturę i jednocześnie pracować. Jedynym czynnikiem powstrzymującym kobiety od skorzystania ze świadczenia - jeżeli chce dalej pracować - jest wobec tego niepewność, czy po zwolnieniu z pracy na jeden dzień, aby dostać emeryturę, zostaną ponownie zatrudnione. Wszystko inne czynniki sprawiają, iż nie opłaca się czekać.
Kto więc ponosi winę za ten stan?
- Przepis w jego obecnym kształcie został wprowadzony w 2014 roku przez rząd Platformy i PSL, ale pełnię "siły" uzyskał za PiS w 2017 roku, kiedy obniżono wiek emerytalny. Gdybyśmy byli na etapie zmniejszania różnicy wieku emerytalnego, problem regularnie by się redukował. Jednak obniżenie wieku sprawiło, iż przepis stał się bardzo korzystny dla kobiet niezwlekających z emeryturą, ale jednocześnie problematyczny z perspektywy całości systemu. Winą mogą obdzielić się te dwie ekipy. Najgorsze jednak, iż jest to wina "nieumyślna", a to pokazuje, iż w reformach systemu posunęliśmy się tak daleko, iż państwo traci nad nimi pełną kontrolę. To kolejny systemowy błąd. Mamy "emerytury czerwcowe", kolejne przeliczenia emerytur wcześniejszych, "14. emerytury", nadchodzącą falę emerytur minimalnych, zwolnienia ze składek umów w zbiegu. Trudno na świecie znaleźć "analogi" do tych rozwiązań.
Czy rządzący powinni zmienić ten przepis, aby faktycznie, a nie tylko w deklaracjach, zachęcić kobiety do wydłużenia momentu przejścia na emeryturę?
- W zakresie opisanego przypadku rząd powinien interweniować bezzwłocznie. w tej chwili zwlekanie z przejściem na emeryturę nie jest opłacalne dla kobiet, które były w OFE, a kobiety odkładające przejście na emeryturę mogą niekiedy na tym choćby stracić. W opracowaniu naukowym opisaliśmy razem z prof. Moniką Domańską, kilka możliwych ścieżek rozwiązania problemu. Przede wszystkim należy przemyśleć sens istnienia okresowej emerytury kapitałowej, która jest w tej chwili niepotrzebna. Kobieta przechodząca na emeryturę w wieku 60 lat powinna mieć od razu obliczoną docelową emeryturę, z prawem do wypłaty gwarantowanej dla bliskich w razie jej śmierci w ciągu pierwszych trzech lat pobierania emerytury.
Co się wydarzy w praktyce, jeżeli przepis nie zostanie zmieniony?
- Przy bierności ustawodawcy trzeba będzie się pogodzić po pierwsze z tym, iż przytłaczająca większość kobiet, nie będzie zwlekała ani miesiąca z przejściem na emeryturę. Po drugie, przeliczenie już kosztuje miliardy, a ten koszt będzie się zwiększał. Po trzecie, pozostało te 20 roczników pań, którym ZUS odmawia ponownego obliczenia, bo na 15 lat przed wejściem przepisu nie wybrały OFE, z którym przeliczenie nie ma już nic wspólnego. Ostatecznie tej grupie trzeba będzie ponownie obliczyć emeryturę, jeżeli w Polsce będzie istniała praworządność. Problem polega tylko na tym, iż ZUS przeliczając emerytury działa z urzędu, więc nie wydaje decyzji odmownych. Bez decyzji obywatel nie może pójść do sądu. Może to prowadzić do problemów podobnych do tych, z czternastą emeryturą, w związku z tym, iż ZUS nie wydaje decyzji o tym, iż się nie należy. Zakładam, iż niektóre kobiety będą próbowały skarżyć w takiej sytuacji decyzje o waloryzacji emerytury po osiągnięciu 65. roku życia. W zaistniałej sytuacji konieczna wydaje się interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich, choć i ta trafi do problematycznego Trybunału Konstytucyjnego. To wszystko potrwa. Ratunkiem dla obywatelek są znowu sądy powszechne. Ważne jest, aby dostrzegły, iż istnieje problem konstytucyjny i interpretowały przepisy w sposób, który nie krzywdzi jednej grupy kobiet. Po czwarte jest wreszcie grupa kobiet, której ponowne obliczenie de facto "obcina" składki emerytalne. Mam na myśli kobiety, które - ironizując - zachowały się "fatalnie" tj. zwlekały z przejściem na emeryturę niemal przez pięć lat, a po przejściu powróciły do pracy.
Jeśli nie zdążą zawnioskować o doliczenie im składek odprowadzonych po przejściu - a czasami będzie to niemożliwe z przyczyn proceduralnych, to przepis zadziała jak gilotyna na nowe składki.
- W ich przypadku sprawa jest o tyle prostsza, iż otrzymują one decyzję o ponownym obliczeniu emerytury, od której mogą się odwołać. Myślę, iż sądy nie będą miały wątpliwości, iż racja leży po stronie tych kobiet, ponieważ faktyczny przepadek składek jest konstytucyjnie niedopuszczalny. W tym przypadku problem jest taki, iż przeciętna emerytka niekoniecznie jest w stanie przeprowadzić tak zawansowane obliczenia emerytalne, by zorientować się, iż powinna się odwołać.
Skoro przepis został wprowadzony w 2014 r., a obniżka wieku emerytalnego miała miejsce w 2017 r., to dlaczego, rozmawiamy o tym dopiero teraz?
- Przez 10 lat istnienia przepisu ani tym bardziej od obniżenia wieku emerytalnego nie dokonano kompleksowej oceny tej konstrukcji z perspektywy jej skutków ekonomicznych. Jest to poniekąd zrozumiałe, bo przepis na pierwszy rzut oka wydaje się peryferyjny. Na przestrzeni ostatnich lat sygnalizowałem ten problem, co znalazło ujście np. w interpelacji poselskiej 44077 z 2023 r., ale dopiero teraz wszelkie procedury recenzyjne przeszła szczegółowa analiza problemu.
Podsumowując, ten przepis to kolejny dowód na to, iż nietrzymanie się kluczowych zasad i robienie niedostatecznie rozważonych zmian w systemie emerytalnym wywołuje chaos, a po ponad 25 latach funkcjonowania systemu zdefiniowanej składki warto byłoby z pełną ostrożnością dokonać korekt, które przygotują system na postępujące zmiany demograficzne.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz