Rolnicy z Podkarpacia dziś 6 września 2025 zablokowali przejście graniczne w Medyce. Domagają się od rządu i Brukseli pilnych działań w sprawie dramatycznej sytuacji na rynku zbóż. Jak podkreślają, to nie jest zwykła demonstracja, ale desperacki apel do rządu o działanie.
Protest w Medyce ma formę blokady ostrzegawczej. Rolnicy przepuszczają samochody, ale chcą mocno zaznaczyć swoją obecność. To ma być sygnał dla rządu, iż cierpliwość się skończyła. W ich ocenie obecna polityka handlowa i rolna prowadzi do katastrofy na wsi.
Dlaczego rolnicy rozpoczęli protest w Medyce?
Na proteście nie brakuje emocji. Rolnicy podkreślają, iż czują się oszukani, zarówno przez Brukselę, jak i przez polski rząd. – Mamy plony z XXI wieku, a ceny sprzed ćwierć wieku. Jak mamy gospodarzyć? – pytają.
Kredyty, które proponuje rząd, nazywają „pętlą na szyję”. – To nie jest żadna pomoc, tylko odsunięcie problemu w czasie. Magazyny są pełne, eksport stoi, a my mamy zboże, którego nie ma gdzie sprzedać – podkreślają.
– Jesteśmy pod ścianą, nie ratują nas kredyty, tylko możliwość sprzedaży zboża – mówi Roman Kondrów z Podkarpackiej Oszukanej Wsi. – Dwa lata temu tu, w Medyce, zaczynaliśmy protesty przeciwko napływowi zboża z Ukrainy. I dzisiaj znów jesteśmy w tym samym miejscu, bo ceny są takie, jak 25 lat temu. Pszenica kosztuje 600 zł, a chleb z 2 zł podskoczył na 10 zł. Czy to jest normalne? – pyta.
Małe gospodarstwa w najtrudniejszej sytuacji
Do Medyki przyjechali także rolnicy z Małopolski. – Gospodarujemy w bardzo trudnych warunkach, na małych, rozdrobnionych działkach. Biurokracja nas dobija. Teraz każdą opryskę trzeba będzie dokumentować elektronicznie – na działkach, które czasem mają po 0,2 ha. To absurd – mówi Artur Tabor, rolnik z Małopolski.
Podkreśla, iż bez produkcji zwierzęcej wiele gospodarstw nie ma racji bytu. – Sama produkcja roślinna nie daje bezpieczeństwa. Rolnictwo bez hodowli nie istnieje – dodaje.
Nie mamy szans na uczciwą konkurencje
Rolnicy są zgodni, iż problemem nie są tylko ceny, ale też podwójne standardy. W Polsce obowiązują ich rygorystyczne przepisy dotyczące ochrony środowiska, stosowania nawozów i środków ochrony roślin, podczas gdy zagraniczni producenci korzystają z tego, co zostało w Europie zakazane.
– U nas wycofali środki ochrony roślin, które pomagały walczyć z chorobami buraków czy zbóż. W Ameryce Południowej czy na Ukrainie przez cały czas są używane. Efekt jest taki, iż plony spadają, koszty rosną, a my nie mamy szans na uczciwą konkurencję – dodaje Andrzej Dziadek.