W czasie gdy Bitcoin wznowił ruch spadkowy, a kryptowaluty ponownie znalazły się pod presją po odczytach danych makro z USA – krytyka cyfrowych aktywów w mediach społecznościowych ponownie wezbrała na sile. Ponieważ żyjemy w świecie, gdzie wolność słowa nie jest (i mamy nadzieję, iż nie będzie) w pełni ograniczona, publiczne wypowiedzi mogą napotkać publiczny komentarz i właśnie tak należy traktować ten wpis. Nie będzie on próbą obrony sektora kryptowalut ponieważ podobnie jak rynek surowców, akcji czy kawy czy pomarańczy – nie wymaga on obrony.
Marcin Gortat, słynny polski koszykarz, który jako jedyny Polak awansował do finału NBA postanowił wypowiedzieć się na temat kryptowalut za pośrednictwem Twittera. Przedstawił je jako aktywa 'nieinwestowalne’, którymi zdecydowanie nie należy się interesować ponieważ 'nie mają podparcia ekonomiczego ani gospodarczego’.
Ponieważ Marcin Gortat prawdopodobnie przez wiele lat życie ciężko trenował, rozgrywał sparingi i mecze mógł nie mieć wystarczającej ilości czasu nabyć wiedzę (lub wiedzę przyswajał opornie, bezrefleksyjnie lub z wątpliwej jakości źródła), która potencjalnie skłoniłaby go od co najmniej powstrzymania się od publicznej krytyki całego rynku aktywów cyfrowych. Tymczasem koszykarz wyszedł z przekonania, iż 'jeśli Buffett może, to ja jako rozpoznawalna osoba i koszykarz NBA również – w razie czego będą mógł powołać się na jego opinię !’. Ceny kryptowalut podlegają wahaniom spowodowanym popytem i podażą (podobnie jak ceny surowców, akcji, owoców, warzyw etc.) a ponieważ branża wciąż jest dopiero na początkowym etapie rozwoju zmienność fluktuacji cen jest relatywnie wysoka (przypomnijmy sobie giełdową bańkę dot-com w latach 90-tych). Cierpi też na dużą ilość oszustów, bezwartościowych projektów (jak każda innowacja), które dzięki marketingowi w połączniu z generowaniem sztucznego popytu doprowadziły inwestorów detalicznych (i nie tylko) do sromotnych porażek. Ale takie przykłady można z powodzeniem znaleźć również na tradycyjnym rynku akcji, choćby dziś.
Stopa zwrotu jaką zapewnił Bitcoin od czasu swojego powstania jest nieporównywalna z żadnym tradycyjnym aktywem (co szokujące ze skumulowaną stopą zwrotu Berkshire Hathaway, Buffetta włącznie) – na czele z amerykańskim dolarem – choć faktem jest iż zarobili na tym tylko nieliczni (zaznaczmy jednak, iż sam wzrost lub spadek cen nie wpływa na wartość wewnętrzną – hipotetycznie uniezależnioną od rynkowej wyceny). Ludzie potrafili tracić pieniądze inwestując w zarządzany przez Petera Lyncha, Magellan Fund, przynoszący przez niemal 20 lat zawrotne ponad 20% zwrotu rocznie – co dopiero ekstremalnie zmiennego Bitcoina. Sukces danego aktywa ma ostatecznie kilka wspólnego z indywidualnym sukcesem każdego z inwestujących. Fakt, iż na BTC zarabiają nielicznie nie dziwi ponieważ na każdym rynku ostatecznie zarabia garstka (mój zysk staje się czyjąś stratą – suma zerowa). Kto? Ci którzy kupili szczęśliwie (lub nieszczęśliwie – warto pochylić się nad aspektem losowości) tanio, Ci którzy pewność siebie poparli wiedzą (lub wiarą w to, iż ją posiadają) a choćby Ci, którzy jak przekornie mawia Howard Marks 'mieli rację, z niewłaściwego powodu’.
Odwołując się na wzór Gortata, do argumentów z autorytetu (ponieważ spodziewamy się, iż takowe wyjątkowo dobrze do niego przemawiają
- Microsoft rozpoczął współpracę z Ankr Protocol, Google rozpoczęło współpracę z Tezos, Lockheed Martin zainteresował się Interplanetary Files System (IPFS) Filecoina, dla którego ekosystemu podziw wyraził Uniwersytet Harvarda, a Ethereum Name Service do złudzenia przypomina wydanie Web3 adresów 'World Wide Web / www ’. Larry Fink, szef największego na świecie funduszu zarządzająego aktywami BlackRock wskazał, iż w przyszłości rynek kryptowalut może stać się rynkiem porównywalnym rozmiarem z rynkiem akcji. Są to powszechnie dostępne informacje, których znalezienie zajmuje najwyżej kilka minut. Ale jeszcze prościej odwołać się 'na gotowo’ do komentarza Buffetta (który abstrahując – jest wciąż niesamowitym człowiekiem i inwestorem, który zmienił księgowość w narzędzie do podejmowania logicznych decyzji). Nota bene zarządzający funduszem Howard Marks (wieloletni przyjaciel Buffetta), znany na Wall Street i legenda za życia w zakresie zarządzania ryzykiem przyznał, iż pod wpływem długich refleksji i rozmów zmienił pogląd na temat Bitcoina, którego przez wiele lat krytykował. Marks zdecydowanie nie jest w tym osamotniony, nie jest jedynym miliarderem który nie mając ekspozycji na Bitcoina i nie czerpiąc z niego zysków z coraz większą uważnością pochyla się nad rynkiem kryptowalut.
https://www.coindesk.com/markets/2021/03/16/billionaire-investor-howard-marks-warming-to-bitcoin/
- Marks, współzałożyciel funduszu zajmującego się inwestycjami alternatywnymi, Oaktree Capital, stwierdził iż ponownie rozważył swoje wcześniejsze „lekceważące” stanowisko wobec Bitcoina. Podczas gdy wcześniej uważał, iż BTC nie posiada wartości wewnętrznej ale istnieje wiele rzeczy, których ludzie pragną i które cenią, choć te jej nie mają. Co z obrazami (które można podrobić, a ich wartość jest przecież subiektywna), diamentami (których akurat w Afryce jest 'na tony’) czy sztabkami złota (na wiadomość o których Marcin Gortat zareagował bardzo pozytywnie)? Do z góry ograniczonej podaży (w przeciwieństwie do złota, które wciaż jest znajdowane czy dodrukowanych walut fiducjarnych) i niepodrabialnosci Bitcoina dodajmy jego potężną moc obliczeniową (największą spośród wszystkich systemów na świecie), sprzęt górników i energię poświęconą na wykopanie BTC (zaimplementowana teoria gier?) oraz jego wartość jako de facto zdecentralizowanej sieci transakcyjnej.
Zdawkowe 'eksperckie’ wypowiedzi Marcina Gortata, nacechowane ekstremalną pewnością siebie, można podciągnąć pod efekt Duninga-Krugera (choć i ten napotkał uzasadnioną krytykę, niemniej jednak warto się nad nim pochylić), który w tym przypadku poprzez 'retweet’ został uzupełniony tzw. argumentem z autorytetu (pozbawiony podstaw logicznych).
Bazowanie na opiniach ludzi powszechnie poważanych i uznawanych za autorytety w pewnej dziedzinie (Buffett jest nim odnośnie inwestowania w tradycyjne aktywa oraz fundamentalną wycenę akcji, dzięki której osiagnął spektakularny bezprecedensowy sukces na rynku finansowym – gdy ta jeszcze nie była 'modna’, przez co używanie jej dawało istotną przewagę) jest znamienne dla ludzi, którzy szukają na rynku uproszczeń, dróg na skróty i godzą się z własnymi ułomnościami. Jednocześnie Buffett to inwestor, który świadomie przespał 'bańkę dot-comów’ napędzaną technologią internetu i prawdopodobnie 'świadomie’ prześpi również nowy trend budujący się wokół technologii blockchain czy wirtualnych światów (AR/VR). Taką ma strategię, szuka aktywów które dobrze rozumie i to ona zapewniła mu kilkudziesięcioletni, długoterminowy wzrost portfela. Natomiast Marcin Gortat nie potrzebuje zgłębiać natury rynku, którego nie rozumie – to akurat zupełnie zrozumiałe. Nieco mniej zrozumiałe jest jednak jego zachowanie.
Dodatkowo sportowiec polaryzuje – oczywiście w tym przypadku humorystycznie choć zdawkowe, krótkie komentarze wskazują raczej na brak ogłady w dyskusji niż brak czasu w jej kontynuację. Sprzedaż domu i zainwestowanie pieniędzy w kryptowaluty jest przejawem szaleństwa jednak podobnym szaleństwem byłaby inwestycja w jakikolwiek fundusz inwestycyjny czy akcje którejkolwiek firm, których wycena w gruncie rzeczy zależy nie od wartości fundamentalnej a nastrojów inwestorów (jak wytłumaczyć fakt, iż biznes i przychody spółek zwykle nie zmieniają się w ujeciu kwartalnym czy rocznym o więcej niż kilkanaście procent (stabilnośc), podczas gdy ich akcje pozostają skrajnie zmienne (ekstremalny brak stabilności) – czy Marcin Gortat zadał sobie do tej pory dość trudu by pochylić się nad tym zjawiskiem?
Ostatecznie jednak to nie Marcin Gortat ani Warren Buffett decydują o cenach, decydują o tym nabywcy i sprzedający. Podobnie jak wycena Bitcoina, Gortatowi może nie spodobać się również cena samochodów Ferrari, buraków ćwikłowych czy wyrażony w złotówkach kurs dolara amerykańskiego.
Miejmy tylko nadzieję, iż Marcin Gortat nie inwestuje w bezpieczny fundusz pokroju tego zarządzanego przez Berniego Madoffa, byłego szefa Nasdaq ani nie robi tego poprzez cieszący się zaufaniem i autorytetem bank podobny do Bear Sterns czy Lehman Brothers. Krytyka branży kryptowalut jako pełnej oszustw z pominięciem takowych na rynku akcji (o dziwo w pełni regulowanym!) jest skrajnym przejawem ignorancji lub celową manipulacją (powszechną w ostatnim czasie) – w tym przypadku stawiamy jednak na to pierwsze. Marcinowi Gortatowi życzymy powodzenia w dalszych inwestycjach i wielu nowych refleksji nad postrzeganiem rynku!