Światowe rezerwy walutowe, wbrew nazwie, w coraz mniejszym stopniu składają się z walut. Oto bowiem złoto prześcignęło euro jako zasób tworzący te rezerwy – stając się drugim, po dolarze, najbardziej rozpowszechnionym środkiem tezauryzacyjnym. Czy i kiedy pora na dolara?
Dają o sobie znać efekty wieloletniego trendu odbudowy rezerw metali szlachetnych przez banki centralne. Tendencja odejścia od walut fiat nie ogranicza się naturalnie tylko do nich – dostrzegalna jest pośród wszystkich kategorii podmiotów, indywidualnych i instytucjonalnych, prywatnych i publicznych.
W przypadku jednak narodowych rezerw krajowych na świecie tendencja ta odnotowała kamień milowy. Oto bowiem, jak zaobserwowano, po raz pierwszy od 1999 roku – czyli daty wprowadzenia euro jako waluty – złoto prześcignęło euro pod względem udziału w rezerwach narodowych na świecie.
Wspomniane rezerwy w największym stopniu tworzone są, po dawnemu, przez dolara. Euro od swojego wprowadzenia zajmowało tutaj solidną drugą pozycję.
Rezerwy walutowe coraz mniej walutowe
Od mniej więcej 2009 roku można jednak odnotować trwałą tendencję zwiększania przez banki centralne swoich wolumenów złota. W koincydentalny sposób koresponduje to z kryzysem finansowym, który właśnie wtedy wybuchł – i, w wielkim skrócie, został ugaszony górą nowo wydrukowanych pieniędzy.
Rezerwy walutowe przez długi czas były właśnie takie – „walutowe”. Innymi słowy, składały się z państwowych walut. Przede wszystkim – dolara.
Stan ten, utrwalony przez porozumienie z Bretton Woods, współgrał z generalnym odejściem od oparcia pieniądza na złocie i przeobrażania go w środek czysto fiducjarny. Czyli idealny dla kontrolujących jego podaż banków centralnych, a zarazem sam z siebie bezwartościowy.
Owo odejście od oparcia na złocie, forsowane i wymuszane w przeciągu ostatniego stulecia przez konsekwentną (i niekiedy brutalnie realizowaną) politykę władz monetarnych, zaowocowało ogromnym zwiększeniem ich władzy oraz możliwości. Zapewniło im bowiem możliwość kreowania długu dosłownie „z powietrza” – z której to możliwości rządy na całym świecie korzystały i korzystają, i to jeszcze jak.
Banki centralne: róbcie tak, jak mówimy – nie jak same robimy
Oczywistym jednak skutkiem takiej polityki, niemożliwym do powtrzymania samymi środkami prawno-administracyjnymi, jest erozja zaufania do wartości pieniądza. Przyznają to zresztą choćby niektóre banki centralne. Zjawisko to w naturalny sposób przybiera na sile w miarę kolejnych rekordów emisji walut, tak pośród przedsiębiorstw i instytucji, jak i indywidualnych osób.
Wszystkie one, pragnąc ochronić się przed skutkami długofalowych zjawisk inflacyjnych, uciekają w alternatywne formy przechowania posiadanej przez siebie wartości. Banki centralne, choć walczą z tym zjawiskiem jak tylko mogą – podważa bowiem ich władzę – w odniesieniu do „swoich własnych” (czyli narodowych) zasobów postępują dokładnie tak samo. Przy okazji napędzając zresztą ceny kruszcu do dawno nie notowanych poziomów.
I temu tez można zawdzięczać fakt, iż złoto, które rzuciły się kupować, aby ochronić swoje rezerwy walutowe (niejednokrotnie przed skutkami swej własnej polityki) prześcignęło swą popularnością euro. Pozostaje pytanie, kiedy dolar, którego udział konsekwentnie spada, również zostanie zdeklasowany?