Metro oraz Amazon „śledzą emocje” – i okradają pasażerów – bez ich wiedzy i zgody. Wyciekły dokumenty

5 miesięcy temu

Londyńskie Metro śledzi miliony swoich pasażerów w sposób choćby bardziej bezczelny, niż to się dotąd wydawało. Zamontowane tam kamery nie tylko śledzą, skanują i rejestrują indywidualne twarze korzystających zeń codziennie osób – choć to samo w sobie można uznać za skandaliczne.

Mają one także analizować ich wiek, płeć, sposób poruszania się, ekspresji czy tonu. Wyłącznie kwestią czasu wydaje się także rozpoznawanie mowy przez „inteligentne” kamery CCTV adekwatnej treści rozmów ludzi. To wszystko wydawałoby wystarczające, by dożywotnio bojkotować metro w Londynie.

Rzecz w tym, iż na podstawie tych danych mechanizmy AI mają rozpoznawać emocje pasażerów. Na tej podstawie – brzmi to jak ponury żart albo kalka z filmu „Raport Mniejszości” – Metro ma kierować działaniami (w tym policyjnymi) w celu „przeciwdziałania zachowaniom antyspołecznym” (!!!).

Nie tylko tym już „popełnionym” – choć definicja takiegoż jest absurdalnie niejednoznacza i można zań uznać w istocie wszystko – ale także tym przewidywanym (sic!) przez AI. Innymi słowy, nie trzeba w londyńskim metrze popełnić wykroczenia, by znaleźć się na celowniku totalitarnego systemu „egzekwowania prawa”. Wystarczy, iż system uzna, iż coś takiego może mieć miejsce.

Na tym nie koniec. Dane pasażerów, masowo i wręcz rażąco bezczelnie okradanych ze swojej własności (jaką bez wątpienia są dane biometryczne), miałyby posłużyć także do tego, aby nabić kabzę zaangażowanych w ową zbrodnię na prywatności podmiotów. Czy też zwłaszcza kabzę jednego – metra – od początku wiadomo bowiem przecież, iż Amazon nie angażuję w operację charytatywnie.

Idź do oryginalnego materiału