Bing, flagowa wyszukiwarka koncernu Microsoft, a także będący jego elementem moduł tłumacza, agresywnie i z wyprzedzeniem cenzuruje treści, które mogłyby nie spodobać się chińskim władzom. Jest pod tym względem gorsza choćby od rodzimie chińskich firm.
Raport w tej kwestii opracowuje kanadyjski think tak, Citizen Lab. Instytucja ta, afiliowana przy Uniwersytecie Toronto, znana jest w Polsce z raportu nt. zastosowania systemu szpiegowskiego Pegasus. w tej chwili przyglądać się ma praktykom firmy Microsoft w „relacjach” z rynkiem chińskim. Konkluzje z niego ujawnił zaś portal Rest of the World. I cóż takiego interesującego z nich wynika?
Chiny, jak wiadomo, są totalitarnym państwem jednopartyjnym, z komunizmem jako wszechobowiązującą ideologią. Systemu tego nie zmienia w żaden sposób pewien zakres wolnorynkowych swobód gospodarczych, które wprowadzono w toku reform Deng Xiaopinga. Zresztą obecnie, za rządów Xi Jinpinga, również i te są powoli redukowane.
Podstawowym założeniem tegoż systemu jest całkowita bezwolność i przedmiotowość „obywateli” wobec władz partyjnych. Realizuje się to zaś poprzez totalną kontrolę wszystkich mieszkańców – również i w zakresie informacji. Jak w takich warunkach prowadzić biznes – szczególnie taki, który opiera się właśnie o dostęp do informacji?
Niestety, w wielu przypadkach jedyną odpowiedzią na to pytanie jest „przez totalną kolaborację z totalitarną władzą komunistyczną”. A w każdym razie jedyną, która zapewnić może satysfakcjonujący zakres dochodów. I taki jest też casus firmy Microsoft, oraz jej obecności w Chinach.
Dostęp do chińskiego rynku – per capita nie najbogatszego, ale ogromnego – jest dla firmy żyłą złota. Czyni więc ona wszystko, by utrzymać doń dostęp. W tym także to, co dalece wykracza poza granice normy i dobrego smaku w USA.
Microsoft od dawna utrzymuje, iż jego obecność na chińskim rynku ma wyższy, bardziej szlachetny wymiar. Chodzi jakoby o zaoferowanie Chińczykom niezależnej „drogi komunikacji i ekspresji”. Stanowiskiem tym starał się odpierać zarzuty i wezwania do opuszczenia Chin.
Okazuje się jednak, iż za górnolotnym PR-em chowa się dość żenująca praktyka. Microsoft nie tylko cenzuruje treści, które mogłyby z dowolnych przyczyn wzbudzić niezadowolenie jakże czułych na swym punkcie władz ChRL – to bowiem, jakkolwiek obmierzłe, jest cechą wszystkich wyszukiwarek w Chinach (przynajmniej tych oficjalnie dostępnych).
Co może nieco zaskakiwać to to, iż Microsoft uprawia w tym zakresie serwilizm wobec Pekinu na skalę wykraczającą to, co czynią jego lokalni konkurenci, jak np. Baidu czy Tencent. Jest to naturalnie sprzeczne z amerykańską tradycją polityczną (vide I Poprawka) i ściąga na firmę oskarżenia ze strony polityków, a także uwagę organów kontrolnych administracji federalnej.
Pełna wersja raportu ma doczekać się publicznego udostępnienia 15 lipca, na forum Free and Open Communications on the Internet.