- Często czytam czy słyszę historie osób, które mieszkały całe życie w mieście i uważają, iż na wsi jest sielsko, leniwie, bezpiecznie i smacznie. Wyobrażają sobie, iż ludzie całymi dniami się spotykają, kobiety pieką ciasta, chleb, a dzieci beztrosko bawią się na dużych podwórkach, zimą w śniegu itp. Tylko się uśmiecham, bo wiem, iż to tylko ich wyobrażenia. Takie obrazki znają z filmów, reklam, czy kojarzą beztroskie wakacje i dziadków na wsi. Rzeczywistość dzieci jest jednak zupełnie inna - mówi Julia, która wychowywała się w niewielkiej podlaskiej miejscowości.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
Kobieta przyznaje, iż życie na wsi ma swoje uroki, ale i wiele wad. Jako dziecko nie lubiła swojej miejscowości i marzyła o mieszkaniu w bloku, w otoczeniu dużych sklepów "z pięknymi rzeczami", kin itp. Jej miasto kojarzyło się z beztroską, mniejszą odpowiedzialnością, ponieważ nie trzeba było codziennie opiekować się zwierzętami i co za tym idzie - wolnością.
"Zawsze marzyłam o rodzinnych wyjazdach zimą"
Julia z zapartym tchem oglądała w telewizji, czy słuchała opowieści koleżanek lub kuzynek o tym, jak były z rodzicami w górach, na nartach, jak pojechały na kilka dni do krewnych na święta. Jej wydawało się to wręcz magicznym przeżyciem.
Zawsze marzyłam o tym, żeby pojechać gdzieś z rodzicami. Mamy ciotkę w innym mieście i co roku prosiłam, żeby do niej jechać na święta, bo byłam przekonana, iż taki wyjazd to coś wspaniałego
- opowiadała. Rodzice tłumaczyli mi jednak, iż nie mogą zostawić zwierząt, iż trzeba je nakarmić, krowy wydoić. Byłam wtedy wściekła na cały świat i wstydziłam się tego, iż mieszkam na wsi. Poza tym byłam angażowana do pomocy, miałam swoje obowiązki i miałam poczucie, iż to niesprawiedliwie - dodała.
Kulig (zdj. ilustracyjne)Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl
Kuzyni szaleli na nartach, jej zostawała okoliczna górka i worek z sianem
Julia nie ukrywała, iż najgorsze dla niej było to, iż miała "miejskich kuzynów", którzy chętnie chwalili się wyjazdami. - Opowiadali dużo o nartach, na które jeździli. Jak ja im zazdrościłam!
Ja jedyne, na co mogłam liczyć to okoliczna górka i worek z sianem. Sanki były, ale kto zjeżdżał na worku, to wie, iż się do niego nie umywają. Dziś patrzę na to inaczej, uważam, iż było świetnie i wiele osób chciałoby to przeżyć. Jako dziecko zupełnie w inny sposób to postrzegałam
- przyznała. - I chociaż uwielbiałam szaleństwa na górce, to w mojej dziecięcej wyobraźni, nie mogła się ona choćby w minimalnym stopniu liczyć z nartami.
Julia jako nastolatka wyprosiła rodziców, by wysłali ją na ferie w góry. Wtedy miało się spełnić jej największe dziecięce marzenie - jazda na nartach. - Okazało się, iż wcale mi się to nie podoba, nie czuję tego, za bardzo się boję i średnio mi wychodzi. Wróciłam z obozu poobijana, rozczarowana i zła. Na nartach się jeździć wtedy nie nauczyłam, a i dziś, gdy mam możliwość to zmienić, to zamiast górskich wypraw wolę… jechać na wieś do rodziców - dodała rozbawiona.
Kobieta powiedziała, iż jej dzieci, które na co dzień mieszkają w mieście, aż skaczą z euforii na wieść, iż jadą do dziadków. - Kochają tam być, dziadek pokazuje im krowy, z babcią karmią kury i zbierają jajka. W tym roku obiecałam im, iż w ferie wypełnimy worek sianem i pójdziemy na górkę, którą kiedyś chciałam zamienić na narty, ale żeby nie było - na nie też ich wyślę. Niech poznają jedno i drugie, skoro mają taką możliwość - podsumowała.
Wychowywałeś/aś się na wsi? Jak to wspominasz swoje dzieciństwo? Napisz do nas: [email protected].

2 godzin temu







