Mijanka alkoholowa: na stacjach benzynowych nie, na stacjach kolejowych tak

10 miesięcy temu

Pochodząca z 1982 roku Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – zwana czasem ostatnią szykaną stanu wojennego – nie zezwala na sprzedaż alkoholu na dworcach kolejowych. Zakaz pogłębia problemy PKP w zdobywaniu najemców lokali handlowych – trudno jest przyciągnąć do budynków dworcowych sklepy, markety, a także knajpki i restauracje, w sytuacji gdy nie będzie można w nich sprzedawać piwa czy wina.

Efekt jest taki, iż kolejne dworce, które zostały pieczołowicie wyremontowane w ramach Programu Inwestycji Dworcowych, straszą pustymi lokalami. W wielu miejscach PKP nie jest choćby w stanie zachęcić najemców tym, iż dworce nie są objęte niedzielnym zakazem handlu. Nie jest bowiem tajemnicą, iż w handlu detalicznym, a tym bardziej w gastronomii sprzedaż alkoholu stanowi filar obrotów. Przebąkiwania nowej koalicji o poluzowaniu przepisów o handlu w niedziele mogą jeszcze bardziej pogorszyć pozycję PKP jako oferenta przestrzeni handlowo-usługowych.

Dworce odnowione, ale puste i drogie

Już w tej chwili problem PKP z pozyskiwaniem najemców jest bardzo poważny – także na najważniejszych dworcach zlokalizowanych w atrakcyjnych punktach dużych miast. Na dworcu Gdynia Główna niewynajęta jest prawie połowa lokali, w Bydgoszczy Głównej większość, także na dworcu w Gliwicach niezagospodarowana jest większość przestrzeni przeznaczonej pod handel i usługi. choćby na dworcu Warszawa Centralna pustych jest kilkadziesiąt lokali.

Co charakterystyczne, kompleks warszawskiego Dworca Centralnego dzieli się na część zarządzaną przez PKP i część będącą własnością Zarządu Dróg Miejskich – w kolejowych przejściach podziemnych alkoholu sprzedawać nie można, a w bezpośrednio łączących się z nimi przejściach miejskich alkohol jest dostępny. I tak się składa, iż w miejskiej części kompleksu niemal wszystkie lokale są wynajęte.

PKP, nie radząc sobie z pozyskiwaniem najemców, przerzuca koszty utrzymania obiektów dworcowych na przewoźników, naliczając im opłaty za każde zatrzymanie pociągu przy dworcu kolejowym. Stawki zaczynają się od 3,44 zł za jeden postój, ale w przypadku dużych dworców są znacznie wyższe i sięgają choćby kilkudziesięciu złotych. Przykładowo w przypadku dworca Lublin Główny za jeden postój PKP inkasuje 21,47 zł za pociąg regionalny i 42,94 zł za pociąg dalekobieżny.

Najdroższy jest dworzec Warszawa Centralna, gdzie PKP Intercity za jeden postój musi płacić swojej spółce matce aż 83,88 zł. Oczywiście ostatecznie koszty opłaty dworcowej przewoźnicy przerzucają na pasażerów, którzy ponoszą je w cenach biletów.

Jednocześnie przewoźnicy, szukając oszczędności, rezygnują z prowadzenia kas biletowych – przez co z dworców znika choćby zupełnie podstawowa usługa, jaką jest sprzedaż biletów na pociągi, a PKP traci choćby tak oczywiste przychody dla właściciela dworców kolejowych jak czynsze z wynajmu lokali kasowych. Wiąże się to z problemem, iż PKP odstrasza najemców wyższym czynszem na dworcach, które przeszły modernizację.

Efekt jest taki, iż przed remontem dworzec może nie był w najlepszym stanie, ale zapewniał takie usługi jak kasa biletowa, barek czy sklepik, zaś po remoncie jest czysty i elegancki, ale pozbawiony jakichkolwiek usług.

Mydło, powidło, piwo i bilet kolejowy

Wykreślenie z artykułu 14. Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi zakazu sprzedaży alkoholu w obiektach transportu publicznego mogłoby nie tylko ułatwić przyciąganie najemców, ale też otworzyć drogę do wprowadzenia na polskich dworcach kolejowych rozwiązań podobnych do tych stosowanych w Europie Zachodniej. W Danii na 52 dworcach kolejowych działają sklepy sieci 7-Eleven – prowadzą one sprzedaż artykułów pierwszej potrzeby, przekąsek i prasy. Jest w nich również sprzedawany alkohol. W dworcowych sklepach 7-Eleven można ponadto zakupić bilety kolejowe. Duńska kolej DSB i sieć 7-Eleven blisko współpracują – DSB nie tylko ma wpływ, gdzie powstają sklepy, ale co więcej, pasażerom posiadającym bilet na pierwszą klasę przysługuje w 7-Eleven darmowa kawa, herbata lub butelka wody, a poza tym, kupując bilety kolejowe, można zbierać punkty, wymieniane na produkty z oferty dworcowych sklepów.

Z kolei niemiecka Deutsche Bahn prowadzi na dworcach w całym kraju sieć sklepów ServiceStore DB – można w nich kupić pieczywo, prasę, przekąski, artykuły pierwszej potrzeby, kawę, herbatę i napoje alkoholowe. Na mniejszych dworcach, na których brak kasy biletowej, w sklepach ServiceStore DB prowadzona jest również sprzedaż biletów kolejowych. Model, w którym stacjonarną sprzedaż biletów na dworcach łączy się z inną działalnością, to odpowiednie rozwiązanie na czasy, gdy coraz więcej pasażerów kupuje bilety przez internet. Zwłaszcza dla dworców w mniejszych miejscowościach czy na przedmieściach.

W Polsce takim sieciom jak Żabka otwieranie sklepów – w rzeczywistości zakazu sprzedaży alkoholu na dworcach – opłaca się tylko w przypadku największych dworców, takich jak Wrocław Główny czy Warszawa Centralna, gdzie ruch pasażerów jest na tyle duży, iż można obyć się bez przychodów ze sprzedaży alkoholu.

Dbałość o funkcjonowanie na dworcach punktów handlowych z szerszym asortymentem to też pobudzanie ruchu klientów, którzy nie opuszczają dworca natychmiast po przyjeździe, a więc czynnik przyciągający kolejnych najemców – na przykład barów i restauracji, których w Polsce, zwłaszcza na mniejszych dworcach, brakuje. W Polsce trudno jednak przyciągnąć restauratora do lokalu na dworcu, gdzie przecież nie będzie mógł podawać alkoholu.

Pośrednim rozwiązaniem mogłoby być dopuszczenie na dworcach sprzedaży alkoholu w formie wyszynku, a więc tylko do spożycia na miejscu. W całych Czechach – na małych i dużych dworcach – działają gospody dworcowe, w których czekając na pociąg, można zjeść i napić się piwa.

Alkohol pod kontrolą

Proponując w polskich warunkach rozszerzenie możliwości sprzedaży alkoholu o dworce kolejowe, nie można nie słyszeć coraz śmielej podnoszących się głosów społeczności lokalnych, iż dostępność piwa, wina i wódki generalnie jest w polskich miastach i miasteczkach zbyt duża. Władze kolejnych miejscowości – zwykle w reakcji na skargi mieszkańców na hałas i inne ekscesy w pobliżu sklepów „24h” – ograniczają możliwość sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych.

Jak wiosną 2023 roku poinformowało rządowe Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, już 10 proc. samorządów wprowadziło nocny zakaz sprzedaży napojów wyskokowych. Od lipca 2023 roku zakaz sprzedaży alkoholu poza barami i restauracjami w godz. 0:00–5:30 obowiązuje w Krakowie. W Olsztynie podobny zakaz obowiązuje w godz. 22:00–6:00. W Poznaniu i Katowicach taką nocną prohibicją objęte są wybrane części miasta. Alkoholu w nocy nie sprzedaje się między innymi też w Zakopanem, Skawinie i Świeciu. W Warszawie wprowadzenia zakazu domagają się miejscy aktywiści z organizacji Miasto Jest Nasze i Porozumienie dla Pragi.

Alkohol nie dla kierowców. Ale czemu nie dla pasażerów?

Aby nie być wbrew społecznym postulatom ograniczania sprzedaży alkoholu, zalegalizowanie jego dostępności na dworcach kolejowych powinno zostać wdrożone równolegle z wprowadzeniem zakazu handlu piwem, wódką i winem na stacjach benzynowych.

Godziny otwarcia istniejących sklepów na dworcach kolejowych zwykle pokrywają się z godzinami kursowania pociągów, a więc – w przeciwieństwie do większości stacji paliw – czynne są od rana do wieczora. Zamiana stacji benzynowych na stacje kolejowe jako punktów, na których możliwa jest sprzedaż alkoholu, wyeliminuje więc generalnie rozsiane po polskich miastach całodobowe punkty z napojami wyskokowymi, zmniejszając ich przestrzenną dostępność.

Dworce kolejowe są ponadto bardziej odpowiednim miejscem sprzedaży alkoholu niż stacje benzynowe – dworce bowiem nie tylko objęte są monitoringiem, ale także dozorem pracowników ochrony dworców, a także regularnie pojawiających się patroli policji i funkcjonariuszy specjalnej formacji w postaci Straży Ochrony Kolei. Przede wszystkim jednak podstawowym użytkownikiem dworców są pasażerowie, podczas gdy ze stacji benzynowych korzystają głównie kierowcy.

I to jest największe kuriozum Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, iż pasażerom zakazuje ona sprzedaży alkoholu, a nie widzi nic złego w tym, iż kierowcom – którzy mają obowiązek być trzeźwi – zapewnia się nieograniczony do niego dostęp na zwykle całodobowych stacjach paliw. Gdy kierowca po zatankowaniu samochodu idzie do kasy, witają go lodówki pełne piwa i stojące za plecami kasjera regały pełne wódki. Czy ktoś już wpadł na to, iż między innymi z tego może brać duży problem pijanych kierowców na polskich drogach?

W 2022 roku policja zatrzymała 97,9 tys. nietrzeźwych kierowców. I to jest najważniejszy argument za tym, aby alkohol zniknął ze stacji benzynowych. Przy okazji problem sprowadza się też do dość tradycyjnej kwestii – czyj lobbing jest silniejszy: kolei czy koncernów paliwowych.

**

Karol Trammer jest redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn” i autorem książki Ostre cięcie. Jak niszczono polską kolej.

Idź do oryginalnego materiału