W pasiekach praca wre. Dla wielu pszczelarzy sezon się skończył i przygotowują pasieki i owady do zimy. Inni robią jeszcze miodobranie z późno-kwitnących pożytków. A ten sezon zaczął się bardzo wcześnie i zapowiadał się bardzo dobrze. Zimny i suchy kwiecień, a potem mokry maj spowodowały, iż opolscy pszczelarze osiągnęli przeciętne zbiory miodu. Pszczelarze zwracają uwagę, iż pogoda coraz bardziej utrudnia im uzyskanie odpowiednich zbiorów. Trudno też zadbać o zdrowotność rodzin pszczelich. Coraz lepiej, jednak układa się kooperacja pszczelarzy z rolnikami. Nie tylko przeprowadzają oni opryski zgodnie z przepisami, przez co pszczoły nie giną, ale i sieją coraz więcej miododajnych roślin.

Zła zima dla zimowli
Zygmunt Hink, pszczelarz ze Starych Budkowic:
– Większość pszczelarzy narzeka, iż zimowla była zła, a to dlatego, iż zła była zima dla zimowli. Za ciepło i za wietrznie, w związku z czym pszczoły adekwatnie cały czas były aktywne. Efekt jest taki, iż dużo rodzin straciliśmy przez zimowlę, a te, które wyszły, to były w różnej kondycji.
Dobre zbiory miodu wiosennego, gorzej z akacją
Karol Iwasieczko, pszczelarz z Małujowic:
– Po ciężkiej zimie miodobranie przebiegło u mnie nie najgorzej. Zwłaszcza pierwsze było nie najgorsze, aczkolwiek już późniejsze miodobrania z powodu suszy i mocnych opadów deszczu oraz przez upały, było już niekorzystne. Ale znam też pszczelarzy, którzy sobie chwalą ten rok. Mówią, iż pierwszy raz w życiu takie zbiory mają, ale co region to jest inaczej. Ciężko było z akacją, bo jak zaczęła kwitnąć i gałęzie uginały się od kwiatów, było zimno. Akacja lubi jednak ciepło, więc miodu akacjowego jest jak na lekarstwo. Później, gdy lipa pięknie kwitła, przyszedł dwudniowy upał, który zasuszył kwiaty więc tych zbiorów nie mamy też jakichś za dobrych. Teraz pięknie kwitnie nawłoć, pszczoły ją oblatują i przynoszą bardzo dużo pyłku, ale tego nektaru w ulach nie ma za dużo. Teraz z pożytków stoimy jeszcze na nawłoci i na wrzosie.
Pogoda płata figle
– Przed ostatnimi opadami deszczu długo było sucho, więc zbiory pewnie będą kiepskie, bo pszczoły mogą przynieść tylko tyle, co dla siebie. Na zimę może trochę mniej pokarmu dostaną.
Niewiele pożytku z lipy
Janusz Boroszko, pszczelarz ze Starowic Dolnych:
– W mojej pasiece jest wszystko w miarę przyzwoicie. Ciężko było, bo pogoda nie dopisywała, ale w tej chwili to się wszystko wyrównało. Zebrałem miód z rzepaku, akacji i trochę z lipy. Co prawda lipa wyszła tak, jak to najczęściej bywa: lipa to lipa. Bardzo mało, ale można wytrzymać, nie można narzekać. Jest w miarę dobrze.
Pszczelarze karmią na całego
– U mnie w pasiece już jest po drugim karmieniu. Po miodobraniu podałem ciasto dla pszczółek, żeby miały troszkę zajęcia i żeby nie głodowały. W tej chwili karmię już na całego. Nie wiem jak u kolegów, ale prawdopodobnie podobne warunki tak jak u mnie. I z miodobraniem, i ze zdrowotnością pszczół jest nie najgorzej.
Dobrze rozwija się kooperacja z rolnikami
– Mam takiego kolegę Dariusza Gajewskiego, to zawsze przychodzi i mówi gdzie sieje, co sieje, kiedy pryska i jak pryska. kooperacja r rolnikami to jest 90% sukcesu pszczelarza. Rolnicy też się cieszą, bo mają większy zbiór, gdyż pszczoły zapylą kwiaty. Z rolnikami trzeba współpracować.
Dariusz Gajewski, rolnik ze Starowic Dolnych:
– Współpracuję z przelarzem, z moim kolegą od dzieciństwa. Zawsze żartuję, iż nie mam pszczół, ale mam miód. Siejemy uprawy takie, żeby dla niego też były atrakcyjne. Część na tych jego działkach obsiejemy mu gryką, część słonoczynikiem. Siejemy troszeczkę tego rzepaku, gdzie się da w okolicy, więc też tego miodu trochę jest. Są nasadzenia lipy, które my poczyniliśmy i pszczelarz też poczynił. Co do oprysków, to wiadomo, iż jak coś się już robi w rzepaku czy na kwiatach, to się robi w nocy. Dzisiaj nie ma problemu z maszynami, które w nocy pracują.
Pszczelarze muszą się dostosować do warunków klimatycznych
Paweł Hajzer, pszczelarz z Opola-Czarnowąs:
– U nas tutaj na Opolszczyźnie łagodna zima spowodowała różne sytuacje problemowe u pszczelarzy. U tych, którzy potrafili się jakoś do tego dostosować i adekwatnie wyleczyć pszczoły, to te pszczoły bez problemu przezimowały. U innych z kolei zdarzały się straty wynikające z tego, iż były jakieś zaszłości związane z leczeniem i z chorobami, które bardzo często były adekwatnie powikłaniami nadmiennej ilości warrozy, czyli tego pasożyta, który nam strasznie dziesiątkuje pszczelarstwo. Pierwszym największym pożytkiem na początku jest kwitnienie rzepaku. U nas było z tym różnie, bo pojawiały się również ochłodzenia, które powodowały zakłócenia związane z kwitnieniem tej rośliny. Późne przymrozki bardzo opóźniły kwitnienie i w ogóle zmieniły całą infrastrukturę roślin, z których korzystały pszczoły. Niektóre rośliny zaraz po kwitnieniu obumarły i nie były nektarowymi nośnikami pożywienia dla pszczół i ich rozwoju. Potem jest akacja. U nas bardzo często z racji jakichś zawirowań klimatycznych, kwitnienie akacji często łączy się z kwitnieniem lipy. Dlatego u mnie zwykle ten miód bardzo często jest po prostu pomieszany. Bardzo trudno też było go oddzielić, bo jakieś niekorzystne warunki pogodowe uniemożliwiały wybranie tego miodu. W niektórych przypadkach pszczoły nie zdążyły go zasklepić, a już się pojawiał miód lipowy. Po kwitnieniu lipy ja staram się w miarę możliwości troszeczkę też przeleczyć pszczoły i częściowo je dokarmiam.
Ostatnim pożytkiem u wielu pszczelarzy jest nawłoć

– Na tym terenie kolejnym, adekwatnie ostatnim pożytkiem u mnie jest nawłoć, która się bardzo rozsiała. Wystarczy jeden dzień pogody i dwa dni niepogody i w ten sposób nie ma miodu w ulu. Ten pożytek jest bardzo nielubiany przez pszczelarzy, bo on jest taki mało stabilny, trudny do przewidzenia. Nie powinniśmy też zimować pszczół na tym miodzie. To jest kolejny kłopot dla pszczelarzy, bo ci, którzy nie chcą zimować, muszą tak czy siak ten miód stamtąd wybrać. A to jest dodatkowa praca do wykonania.
dr Mariusz Drożdż