Kim jest multidłużnik? To osoba, która ma długi u kilku wierzycieli jednocześnie. I nie chodzi wyłącznie o kredyty w bankach czy pożyczki w firmach pozabankowych – w grę wchodzą także zaległości wobec ubezpieczycieli, operatorów telefonicznych, wspólnot mieszkaniowych, a choćby instytucji egzekwujących alimenty.
W praktyce oznacza to, iż multidłużnik, zamiast jednej spłaty musi zmagać się z wieloma zobowiązaniami naraz, co często pogłębia spiralę zadłużenia.
Boję się, iż tego nie wytrzymam
Czy Polacy są multidłużnikami? Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, iż w połowie 2025 roku w bazie figurowało około 399 tysięcy osób, które zalegały z płatnościami wobec co najmniej trzech różnych wierzycieli. To o ponad 200 tysięcy mniej niż trzy lata wcześniej.
Łączna wartość ich zobowiązań również spadła – z 22 mld zł w 2022 roku do 17,2 mld zł w połowie 2025 roku.
I na tym kończą się dobre wiadomości.
Dlaczego? Po pierwsze, średnia wysokość długu wciąż rośnie – z 36 tys. zł do ponad 43 tys. zł na osobę. To, jak wskazują autorzy raportu, sygnał alarmowy.
"Wzrost średniej kwoty długu pokazuje, iż w rejestrze pozostają osoby z coraz poważniejszymi i skumulowanymi zaległościami. Często wynikają one z wieloletnich opóźnień, korzystania z wielu źródeł finansowania jednocześnie czy zaciągania nowych kredytów na spłatę starych" – podkreślają.
Po drugie, w strukturze tej grupy widać niepokojące zmiany – coraz częściej to młodzi mają liczne zobowiązania. W 2022 roku osoby w wieku 18–25 lat stanowiły zaledwie 0,7 proc. multidłużników, a w 2025 roku ich udział wzrósł do 4,6 proc., czyli sześciokrotnie. Grupa zadłużonych na potęgę 26–35-latków również się powiększyła – z 17,5 do niemal 25 proc.
Jednocześnie udział starszych osób maleje – wśród seniorów powyżej 65. roku życia spadł z 8,8 proc. do 4,4 proc., a w grupie 56–65 lat o ponad cztery punkty procentowe.
Basi zostało do spłaty już "tylko" około 16 tysięcy złotych. Na głowie ma komornika. Mówi, iż długi to efekt dawnych błędów i naiwności. – Pozwalałam rodzinie mną manipulować, namawiali mnie, żebym brała różne rzeczy na siebie – sprzęty na raty, szybkie pożyczki. Chciałam pomóc, nie myślałam w ogóle jak to dla mnie się skończy – przyznaje.
Dużą część zobowiązań już spłaciła, ale reszta idzie jak po grudzie, odkąd walczy z nerwicą lękową.
– Często biorę L4, bo już nie daję rady. A jak siedzę na zwolnieniu, to choćby tej swojej najniższej krajowej nie dostanę. W zasadzie wtedy wszystko zaczęło się sypać, kiedy zachorowałam. Myślałam, iż to chwilowe, iż zaraz nadrobię, ale zaczęły przychodzić wezwania, a ja nie miałam już z czego płacić.
Próbowała wziąć kredyt konsolidacyjny, żeby uporządkować finanse, ale zawsze brakowało jej kilkuset złotych do minimalnej kwoty wymaganej przez bank. – Gdybym odkładała pięćset, sześćset złotych miesięcznie, spłata zajęłaby mi lata – przyznaje.
Nie wie, jak wyjść z tej spirali zadłużenia. Czuje się bezradna. Każdy miesiąc to walka o przetrwanie.
O swojej sytuacji nie mówi znajomym, bo się wstydzi. Pocieszenia szuka na jednej z grup na Facebooku, gdzie internauci dzielą się podobnymi doświadczeniami.
Takich historii jest mnóstwo:
"Mam 25 lat i moje dochody równają się kosztom rat kredytowych. Zaczynam korzystać z karty kredytowej"
"Pani z infolinii kazała mi się zastawić w lombardzie bądź zapożyczyć się u rodziny, aby spłacić zaległość"
"Mam zajęcie komornicze na koncie bankowym, dług do spłaty 30 tys. Nie byłam w stanie spłacać zobowiązań i bank wypowiedział mi umowę. Konto mam ciągle na minusie ze względu na komornika. Nie wiem, co robić. Od czego zacząć?"
"Jestem studentką i nie zarabiam dużo, a mimo to wpadłam w ogromne długi. Nie mam z czego ich spłacać, a na wsparcie rodziny nie mogę liczyć. Mam opóźnienia w płatnościach – niektóre miesiące są dłuższe, inne krótsze – i już jestem nękana telefonami, SMS-ami i wizytami windykatorów. Problem w tym, iż choruję na depresję i po prostu boję się, iż psychicznie tego nie wytrzymam"
– Jednostki słabiej radzące sobie stają się "mięsem armatnim" i pożywką dla patologii rynku finansowego. Popadają w długi związane z wysoko oprocentowanymi, nieregulowanymi pożyczkami, kredytami i chwilówkami. Ich sytuacja pogarsza się, a one same nie mogą wyjść z błędnego koła – mówiła w wywiadzie dla nas o niewidzialnym ubóstwie prof. Paula Pustułka, socjolożka i badaczka społeczna z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS w Warszawie, kierowniczkę ośrodka badawczego Młodzi w Centrum LAB.
Tu i teraz
Kiedy zaczynała pracę w prywatnej klinice, patrzyła na lekarzy z podziwem. Luksusowe zegarki, luksusowe auta na parkingu, na Facebooku zdjęcia z wielu tripów podróżniczych.
– Myślałam, iż jeżeli będę się starać, też mnie będzie kiedyś na to stać – mówi 29-letnia Wiktoria, sekretarka medyczna. – Ale w moim zawodzie zarabia się tak niewiele, iż musiałabym chyba całe życie na to odkładać. A ja byłam młoda, chciałam żyć tu i teraz.
Zaczęło się od opcji "zapłać później": a to elegancka sukienka i biżuteria na imprezę z lekarzami, a to nowoczesny zegarek do biegania.
Potem w ruch poszły większe zakupy na raty: iPhone, Thermomix, bo wszyscy o nim w pracy mówili, nowszy telewizor.
– Myślałam, iż przecież skoro zarabiam, to spłacę – wspomina.
Przebudzenie przyszło wtedy, kiedy miała kupić sobie sieciówkę na autobus na nowy miesiąc, a na koncie zabrakło środków.
Dziś ma siedem dużych rat i kredyt odnawialny, z którego co miesiąc bank pobiera odsetki.
Dziś mówi wprost: zniszczyła sobie historię kredytową. – Mam wrażenie, iż chciałam żyć życiem, na które mnie po prostu nie było stać. A teraz choćby zakupy spożywcze robię z kalkulatorem w ręku.
I dodaje:
– Na szczęście powoli wychodzę z tego. Uczę się mówić "nie potrzebuję tego teraz". Nie wchodzę w sklepy online. To trudne, ale chyba to jedyny sposób, żeby odzyskać kontrolę nad finansami.
Małe raty, wielkie kłopoty
Dlaczego to właśnie młodzi ludzie wpadają w sidła licznych zobowiązań?
– Problem tkwi przede wszystkim w łatwości, z jaką dziś udzielane są pożyczki i kredyty – zwraca uwagę Marcin Berus, ekspert kredytowy. – Najczęściej zobowiązania młodych wynikają z tzw. kredytów 0 proc., czyli drobnych pożyczek zaciąganych przy okazji zakupów sprzętu czy innych przedmiotów, a także z odroczonych płatności. Takich zobowiązań może być wiele, choć pojedyncze kwoty nie są wysokie. Wydaje się, iż to nic wielkiego, ale gdy te małe raty się skumulują, dopiero wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty.
Jak zauważa ekspert, przy niewielkich kwotach banki często w ogóle nie sprawdzają dokładnie sytuacji finansowej klienta. – Sklepy i firmy pożyczkowe kuszą prostymi ratami 0 proc., więc zanim nasza zdolność kredytowa zostanie zablokowana, można zaciągnąć naprawdę wiele takich drobnych kredytów – tłumaczy.
Jak mówi dalej, większe kredyty młodzi zwykle zaciągają na wakacje. – Potem spłacają go przez cały rok, a gdy zbliża się kolejny sezon, to zaciągają następny. W praktyce więc co roku pojawia się nowe zobowiązanie, motywowane potrzebą odpoczynku i chęcią spędzenia urlopu "tak jak inni" – wskazuje błędne koło.
Coraz częściej młodzi decydują się też na pożyczki z bardziej praktycznych powodów – na przykład z powodu tzw. wykluczenia komunikacyjnego.
– Dla wielu osób, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, własny samochód to nie luksus, ale konieczność. Dlatego biorą kredyt na swoje pierwsze auto, by po prostu móc dojechać do pracy – tłumaczy ekspert. – zwykle są to starsze, używane samochody, które jednak są niezbędne w codziennym życiu. A ponieważ banki niechętnie finansują takie pojazdy, młodzi sięgają po kredyty gotówkowe, a nie samochodowe w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Takie decyzje, choć wydają się niewinne, często prowadzą do spirali zadłużenia.
– To właśnie te trzy obszary najczęściej pchają młodych w stronę zadłużenia – podsumowuje Marcin Berus. – Rzadko kiedy ktoś popada w ogromne długi dlatego, iż odziedziczył je po rodzicach albo zadłużył się, pomagając rodzinie.
Tymczasem na facebookowej grupie Pokonaj długi nie brakuje historii młodych ludzi, którzy mają na koncie zobowiązania sięgające setek tysięcy złotych.
Można uratować swoje finanse
Marcin Berus zwraca uwagę, iż źródłem problemu często jest brak edukacji finansowej i wyobraźni.
Jak podkreśla, wyjście z niej jest trudne, ale możliwe. – Wymaga to determinacji i planu. jeżeli nie udaje się samodzielnie, na przykład poprzez konsolidację zobowiązań, zawsze pozostaje ostateczne rozwiązanie – upadłość konsumencka – zaznacza. – Czasem to jedyny sposób, by uratować swoje finanse. Kiedy ktoś nie ma już pomysłu na spłatę zobowiązań, jego BIK jest w fatalnym stanie, a banki odmawiają kredytu, warto rozważyć takie wyjście.

3 godzin temu





