Nowa aplikacja mobilna ma ułatwić dostęp do funduszy UE, ale czy faktycznie rozwiąże problemy z biurokracją i przejrzystością procedur?
Każdego roku obywatele UE mogą ubiegać się o środki z puli przekraczającej 38 mld euro. Tradycyjnie głównym punktem kontaktu pozostaje Portal Finansowania i Przetargów, obsługiwany przez Komisję Europejską oraz inne instytucje i agencje. To właśnie tam znajdują się oferty wsparcia z najważniejszych programów wspólnotowych, takich jak Erasmus+, Horyzont Europa czy Europejski Fundusz Społeczny+.
Niedawno do tego systemu dołączono nowe narzędzie – aplikację mobilną „EU funding & me”. Jej rolą nie jest zastąpienie portalu, ale raczej jego uzupełnienie. Proces składania wniosków przez cały czas wymaga użycia portalu, natomiast aplikacja otwiera dostęp do projektów i ofert bezpośrednio na telefonach i tabletach.
Elastyczność w teorii, bariery w praktyce
Twórcy aplikacji podkreślają, iż dostępność na Androida i iOS ma zwiększyć wygodę, a także pozwolić użytkownikom korzystać z narzędzia o każdej porze i w dowolnym miejscu. Ponad 2 mln zarejestrowanych użytkowników oraz ok. 300 tys. odwiedzających tygodniowo otrzymało więc możliwość monitorowania i wyszukiwania projektów w trybie mobilnym.
Problem polega jednak na tym, iż mobilizacja technologiczna nie rozwiązuje kluczowej bariery – skomplikowanych procedur i języka, które często odstraszają potencjalnych beneficjentów. Aplikacja ułatwi dostęp, ale nie uprości samych wniosków. W tym sensie stanowi narzędzie pomocnicze, a nie odpowiedź na zarzut, iż unijne fundusze pozostają poza zasięgiem wielu obywateli czy mniejszych podmiotów.
Rozwój funkcji czy rozwój przejrzystości?
Twórcy zapewniają, iż aplikacja będzie stale rozwijana. Generuje to liczne pytania o priorytety rozwoju, personalizację ofert, szybkie powiadomienia i intuicyjny interfejs. Ponadto wątpliwości budzi realne wsparcie w tłumaczeniu prawniczego języka i zawiłych formularzy, które przez cały czas zniechęcają wielu aplikujących.
Sama zapowiedź „jeszcze lepszych wrażeń użytkownika” brzmi atrakcyjnie, ale trudno mówić o rzeczywistym przełomie, dopóki nie zostanie zlikwidowana bariera biurokratyczna. Zwiększona przejrzystość powinna iść w parze z ułatwieniami formalnymi, a nie tylko z nową warstwą technologiczną.
Równość dostępu – mit czy realna szansa?
Oficjalna narracja podkreśla, iż wszyscy obywatele UE mogą ubiegać się o finansowanie. Teoretycznie to prawda. W praktyce jednak złożoność procesu, konieczność znajomości języka angielskiego oraz wymagania formalne sprawiają, iż dla części osób możliwość ta pozostaje iluzoryczna.
Aplikacja nie zmienia faktu, iż większe organizacje z zapleczem prawnym i administracyjnym przez cały czas mają przewagę nad małymi stowarzyszeniami czy indywidualnymi wnioskodawcami. W tym sensie „EU funding & me” może raczej pogłębiać różnicę: ci, którzy już potrafią korzystać z narzędzi i wiedzą, jak pisać wnioski, zyskają jeszcze szybszy dostęp, a pozostali wciąż zostaną na marginesie.
Cyfryzacja a realna dostępność funduszy
Nowa aplikacja dobrze wpisuje się w trend cyfryzacji administracji unijnej. Łatwiejszy dostęp z poziomu urządzenia mobilnego zwiększa komfort korzystania i sprawia, iż fundusze UE stają się bardziej „namacalne” w codziennym życiu obywateli. Jednak pytanie, czy samo przeniesienie części funkcjonalności do aplikacji faktycznie rozwiązuje problem dostępności.
Bo dostępność to nie tylko technologia – to także prostota procedur, jasne kryteria i równość szans dla podmiotów niezależnie od ich wielkości i doświadczenia. W tym aspekcie „EU funding & me” wydaje się krokiem we adekwatnym kierunku, ale przez cały czas krokiem częściowym.
Warto zastanowić się, jakie skutki aplikacja może mieć dla MŚP oraz lokalnych organizacji pozarządowych. Te grupy od lat zmagają się z brakiem kadr administracyjnych i ograniczonymi możliwościami analizy skomplikowanych regulaminów konkursowych. Mobilny dostęp do informacji pozwoli im szybciej zorientować się w ofercie programów, ale nie zastąpi fachowej wiedzy potrzebnej do skutecznego złożenia wniosku.
Może to prowadzić do sytuacji, w której mniejsze podmioty będą częściej próbować aplikować, ale częściej spotkają się też z odrzuceniem wniosków. W efekcie, mimo obiecywanego „otwarcia drzwi”, realna absorpcja środków pozostanie skoncentrowana w rękach instytucji doświadczonych.
Potencjalne konsekwencje społeczne
Z perspektywy społecznej aplikacja może odgrywać podwójną rolę. Z jednej strony wprowadza element przejrzystości – obywatele mogą w każdej chwili sprawdzić, jakie programy finansowania są dostępne, a także jakie projekty są już prowadzone. Z drugiej strony, jeżeli nie będzie towarzyszyć temu uproszczenie procesów, frustracja społeczna może narastać.
Świadomość istnienia miliardowych funduszy, przy jednoczesnym poczuciu, iż są one w praktyce niedostępne dla przeciętnego obywatela, może rodzić pytania o rzeczywistą równość w UE. W tym sensie aplikacja może nie tylko ułatwiać dostęp, ale również uwidaczniać istniejące bariery systemowe.
„EU funding & me” z pewnością poszerza wachlarz narzędzi dla potencjalnych beneficjentów. To krok w stronę cyfrowego państwa i większej wygody użytkownika. Jednak pytanie, które pozostaje otwarte, brzmi: czy aplikacja będzie jedynie nową fasadą istniejących problemów, czy też stanie się początkiem głębszych reform w dostępie do środków unijnych?
Dopiero wtedy, gdy cyfryzacja pójdzie w parze z realnym uproszczeniem formalności, można będzie mówić o prawdziwej demokratyzacji unijnych funduszy.