„Mogą być niekompetentni, liczy się, żeby byli czarni”. Pozew zbiorowy o rasistowską dyskryminację przeciw białym w FAA

9 miesięcy temu
  • Federalna Administracja Lotnicza USA (FAA) jaskrawo dyskryminowała przeciw białym kandydatom. Próbowała zamiast nich zatrudniać czarnych choćby wtedy, gdy kwalifikacje tych drugich były w oczywisty sposób gorsze.
  • Aby tego dokonać, w pierwszym etapie rekrutacji zastąpiła test kompetencji… ankietą biograficzną. Ankieta ta zawierała szereg absurdów mimowolnych i jeden absurd powzięty z premedytacją. Mianowicie był on sformułowany tak, by wyeliminować większość kandydatów – jednocześnie dając tzw. fory czarnoskórym.
  • Wszystko to było nie tylko rażącym złamaniem federalnego prawa antydyskryminacyjnego, ale też naraziło kandydatów na kontrolerów lotu – którzy przechodzili kosztową edukację kierunkową – na ogromne straty. Takie są tezy pozwu zbiorowego, jaki rządowi federalnemu wytoczyli ci ostatni.

Sprawa ta nie spotkała się dotąd z wielkim zaangażowaniem medialnym. A szkoda – można sobie wyobrazić, jak głośno wybrzmiewałyby oskarżenia o rasizm, gdyby poszkodowana była inna grupa. Czy rasa.

Ad rem – w pozwie federalnym znanym jako Brigida v. Buttigieg grupa niegdysiejszych kandydatów zarzuca Departamentowi Transportu USA oraz podlegającej mu FAA rozmyślną i represyjną dyskryminację. Administracja miała bowiem zrujnować ich kariery w imię „forsowania różnorodności”. Innymi słowy, zablokowano im możliwości zatrudnienia po to, by zachować tę możliwość dla kandydatów czarnych. Skąd ten rażący absurd się zrodził – zresztą bynajmniej nie jedyny, jaki ma ostatnio miejsce w FAA?

Ain’t broke, don’t fix

Przez dekady proces szkolenia kontrolerów lotu oraz operatorów systemów nadzorujących bezpieczeństwo w powietrzu obejmował edukację w ramach programów Air Traffic-Collegiate Training Initiative (AT-CTI). Możliwe było też przejście analogicznego szkolenia w siłach zbrojnych, a następnie przejście do cywilnej agencji.

Niezależnie od drogi, kandydaci na operatorów musieli zdać test AT-SAT. Egzamin ten, badający umiejętności kognitywne, trwał 8 godzin i był bardzo trudny do zdania. Jednak nie bez powodu. Operator lotów to bowiem wyjątkowo obciążająca i zarazem odpowiedzialna funkcja. Wymaga ona połączenia specyficznych cech psychofizycznych, odporności na stres i technicznej biegłości.

Test ten, co do zasady, przeprowadzał selekcję kandydatów, którzy byli kierowani na dalsze szkolenie i ostatecznie na stanowiska w wieżach kontrolnych. Wszystko generalnie działało bez większego zarzutu.

Kali chcieć różnorodności

Nie oznacza to jednak, iż wszystkim się to podobało. Niezadowolony był związek zawodowy reprezentujący czarnych pracowników FAA, National Black Coalition of Federal Aviation Employees (NBCFAE). Cóż bowiem z tego, iż administracja lotnicza dobrze pracowała, gdy nie była odpowiednio „różnorodna”.

Glossa

Określenie „różnorodność” w amerykańskim dyskursie publicznym jest eufemizmem. Pomimo swojego formalnie neutralnego brzmienia, „forsowanie różnorodności” zawsze oznacza preferowanie czarnych i mniejszości, nigdy białych (nawet gdy to ci ostatni są w danych okolicznościach poszkodowani lub stanowią mniejszość).

Innymi słowy, oznacza polityczną poprawnie dyskryminację białych pod przykryciem tzw. słownej waty. Jest to frazes podobny do „demokracji socjalistycznej”, i podobnie wiele wspólnego ma ze swoim oryginalnym źródłosłowem, co ta ostatnia z prawdziwą demokracją.

Związek ten począł wywierać naciski na „forsowanie różnorodności” pośród kontrolerów lotu. Co miało to oznaczać w praktyce? NBCFAE otwarcie przyznawała, iż chodzi o rasowe rezerwacje niektórych stanowisk, przeznaczonych wyłącznie dla czarnych i mniejszości, czy preferencje przy rekrutacji i ocenie pracy za sam fakt określonego koloru skóry czy pochodzenia.

Źródło: twitter.com/tracewoodgrains/

Chciała też narzucenia odpowiedniej „kultury korporacyjnej” w miejscu pracy, zgodnej z kanonami intersekcjonalizmu – czyli traktującej pracowników nie poprzez pryzmat ich indywidualnych przymiotów, ale poprzez ich przynależność grupową. Zabiegi te lobbyści NBCFAE kontynuowali od co najmniej początku tego stulecia. I za czasów prezydentury Baracka Husseina Obamy w końcu znaleźli przychylność w administracji federalnej.

Żeby zdali tylko nasi

W 2013 roku bowiem FAA wprowadziła tektoniczną zmianę reguł. Stanowiły one zaskoczenie dla prawie wszystkich. Prawie, czyli z wyjątkiem członków NBCFAE. Koalicja bowiem pracowała z kierownictwem FAA (jako jedyna organizacja – innych ani nie poinformowano, ani nie zaproszono do współpracy) nad nowymi zasadami.

Clou tychże sprowadzało się do zastąpienia – jako wstępnego etapu selekcji, egzaminu AT-SAT… ankietą biograficzną. I to ankietą bardzo specyficzną. Była ona traktowana jak normalny egzamin, tj. trzeba było ją zdać. Zdawalność była przy tym bardzo niska, na poziomie 10%.

Ankieta pytała o nadzwyczaj specyficzne kwestie – takie jak właśnie pochodzenie czy edukację – i oceniała je. Też specyficznie: premiowani byli bowiem kandydaci z gorszymi doświadczeniami edukacyjnymi (!), nie lepszymi. Kuriozum było zwłaszcza pytanie, które przyznawało punkty za najniższe (sic) oceny z przedmiotów ścisłych w szkole średniej.

Źródło: twitter.com/tracewoodgrains/

Nie było żadnych wytycznych, jakie odpowiedzi należy zaznaczyć, aby zaliczyć ją z sukcesem. Przynajmniej tych dostępnych oficjalnie. Nieoficjalnie bowiem jak najbardziej, były wskazówki, a choćby tzw. gotowce, dające niemal pewność zdania. Dystrybuowali je członkowie NBCFAE swoim członkom

Źródło: twitter.com/tracewoodgrains/

Po ujawnieniu tego faktu związek ten stał się choćby celem śledztwa ws. oszustw przy egzaminach. Ale jako iż śledztwo prowadziła sama FAA, emaile z dowodami nieprawidłowości tajemniczo zaginęły, zaś kierownictwo czarnego związku zostało oczywiście uniewinnione.

Ankieta biograficzna z miejsca wycięła absolwentów dotychczas trwających kursów. FAA pozwoliła przy tym na ich kontynuowanie z pełną świadomością tego, iż planowane przez nią zmiany uczynią kosztowną edukację zbędną.

FAA: różnorodność albo śmierć (ale raczej śmierć)

Wszystko to, jak argumentują skarżący, składało się na obraz FAA, która świadomie preferowała potencjalnie niekompetentnych kandydatów – tylko za to, iż byli czarni. Z kolei biali (ani nie należący do żadnej z innych preferowanych mniejszości) stawali w obliczu ruiny kariery, jeszcze zanim ją rozpoczęli. Preferencje takie naturalnie były i są w USA nielegalne, zgodnie z obowiązującymi organy federalne przepisami antydyskryminacyjnymi. Cóż jednak prawo, odnotowują zapisy pozwu, gdy FAA była jedną z „najmniej różnorodnych” (czyli najbardziej białych) agencji rządowych. I trzeba było coś z tym zrobić…

Na osobne odnotowanie zasługuje fakt, iż nielegalność nie była jedynym skandalicznym elementem całego schematu. Innym jest bezpieczeństwo – a konkretnie drastyczne jego zagrożenie, gdy kontrolerem lotu jest osoba niespełniająca wymagań kompetencyjnych. Jeszcze jednym polem postępowania będzie zatem prawdopodobnie dochodzenie, czy polityka FAA mogła przyczynić się do wypadków lotniczych lub lotniskowych.

Dotychczas przedstawiciele Federalnej Administracji Lotniczej nie precyzowali, w jaki sposób ustosunkują się do meritum zarzutów. Usiłowali oni natomiast podważyć proces od strony proceduralnej – twierdząc, iż skarżącym nie przysługuje status grupy mogącej wytoczyć pozew zbiorowy. Szczegóły prawne sprawy dostępne są tutaj, tutaj bądź tutaj, zaś upubliczniona jak dotąd dokumentacja sprawy – tutaj. Wyczerpujący opis okoliczności jej towarzyszących zarysowany został w długim wątku na Twitterze/X.

Idź do oryginalnego materiału