“Musiałem zebrać 14 ton kukurydzy, żeby wyjść na zero”. A jesteśmy przed umową z Mercosur – rozmowa z Damianem Murawcem

1 godzina temu

Rolnictwo na krawędzi opłacalności, rekordowe koszty produkcji, nieprzewidywalna pogoda i umowy handlowe, które – zdaniem rolników – mogą dobić unijny rynek. Damian Murawiec, rolnik z Żuław opowiada, dlaczego rok 2025 uznaje za jeden z najtrudniejszych w swojej karierze i czego oczekuje dziś od ministerstwa rolnictwa oraz Brukseli.

Bartłomiej Czekała: Dziesiąte Forum Rolników i Agrobiznesu w Poznaniu, a z nami jeden z uczestników w Sesji Głównej – Damian Murawiec, rolnik z Żuław i członek Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników. Dzień dobry.

Damian Murawiec: Dzień dobry, cześć.

Bartłomiej Czekała: Dziękuję za przyjazd na nasze forum. Będziemy w Sesji Głównej mówić o wyzwaniach strategicznych, ale jest wiele też problemów bieżących. Chciałbym o jednych i drugich krótko z Tobą teraz porozmawiać. Chciałbym, żebyś ocenił, co z wyzwań takich krótko- i długoterminowych jest teraz ważne, żeby o tym rozmawiać, żeby starać się coś zmienić. I co my powinniśmy z tym fantem zrobić jako społeczność rolnicza.

Damian Murawiec: Może zacznę od rzeczy takiej wydawać by się mogło banalnej, czyli brak opłacalności, o ile chodzi o pewne sektory w rolnictwie. Mam tu na myśli uprawę zbożową, o ile chodzi o ceny zbóż, kukurydzy, rzepaku. Także coraz cięższa sytuacja, o ile chodzi o rynek cukru i też opłacalność uprawy buraka cukrowego.

Ale także sytuacje w trzodzie chlewnej, ponieważ już za kilogram żywca ceny rzędu 4,5 zł to już jest w tej chwili norma. Ale także widmo bardzo drastycznych obniżek cen, o ile chodzi o sytuację w mleczarstwie. Ponieważ jeszcze do niedawna to można powiedzieć był swego rodzaju taki bastion, taki pewnik, iż ten trud, który codziennie muszą i ten trud pracy, który codziennie hodowcy muszą włożyć, żeby dwa razy dziennie wydoić krowy, żeby cały dzień dbać o zwierzęta, wynagradzany był ceną i jakąkolwiek opłacalnością.

A teraz widzimy te drastyczne już obniżki rzędu 15 choćby procent za litr mleka i jeszcze zapowiedzi, tą perspektywę, iż jeszcze te ceny za litr mleka surowego mają spadać. Więc także i ten tutaj sektor staje się taki wrażliwy. A z drugiej strony, bo to nie tylko poziom cen, ale przede wszystkim uważam, iż to jest poziom kosztów.

Czyli te wszystkie składowe, które musimy włożyć, żeby wyprodukować nasze produkty, uważam, iż są zbyt wysokie na terenie Unii Europejskiej. Chodzi mi tutaj o ceny nawozów, ceny paliwa, ceny choćby materiału siewnego. Przykład kukurydzy, gdzie przecież na hektar musimy wydać 800 zł, często choćby więcej, żeby posiać jakąś dobrą, taką odmianę z wysokim potencjałem plonowania.

A jak porównamy na przykład, gdzie można te same nasiona z tych samych hodowli kupić za naszą wschodnią granicą na Ukrainie za 50% ceny, za 30% ceny. Czyli to jest jedna rzecz, plus jeszcze wszystkie opłaty klimatyczne, które podrażają właśnie tą energię, transport. Czyli te wszystkie składowe, które i tak składają się potem na właśnie końcową cenę nawozu, końcową cenę chemii czy nasion, czy paliwa, gdzie wykonujemy wszystkie prace polowe.

A jeszcze na jeden aspekt chciałem zwrócić uwagę, już taki szerszy, czyli umowy handlowe Unii Europejskiej z krajami trzecimi. Ten rok czy w tej chwili teraz jesień jest bardzo mocno obfita w podpisywane porozumienia czy w końcówkę negocjacji czy głosowania, o ile chodzi o umowę z Mercosurem. Dzisiaj mają być zaproponowane poprawki, o ile chodzi o te dwustronne klauzule ochronne do umowy z Mercosurem.

I prawdopodobnie 15 lub 16 grudnia ma być już finalne głosowanie za przyjęciem tej umowy. Przecież od 28 października zaczęła obowiązywać ta nowa umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą, gdzie tak jak wiemy wprowadzono czy podwyższono kontyngenty na wiele produktów rolno-spożywczych. Ale nie mówi się o tym głośno, iż w niektórych segmentach obniżono cła.

Przykładem takim jest olej rzepakowy, gdzie z 23% obniżono na 8%. Czyli ten rynek staje się bardziej atrakcyjniejszy dla produktów z Ukrainy.

Bartłomiej Czekała: W kontekście tego co powiedziałeś, to jest tak, iż adekwatnie można powiedzieć jak żyć panie ministrze, jak gospodarować. Ale chcę trochę wrócić z tych perspektyw długoterminowych do tego co się dzieje teraz. Kończy się za chwilę rok, bardzo trudny rok dla rolników. Jak Ty go oceniasz i z Twojej perspektywy jako rolnika i też mając kontakt z innymi rolnikami w kraju.

Jakie Twoim zdaniem rzeczy najbardziej dokuczały rolników i przez cały czas dokuczają jeszcze w tym roku?

Damian Murawiec: Wypowiem się najpierw regionalnie. No to przede wszystkim warunki pogodowe na Żuławach czy na północy kraju. Deszcz nawalny z 28 lipca naznaczył nam w zasadzie cały sezon zbiorów i sezon teraz jesienny uprawy czy zasiewów.

Plany, które podjęliśmy, gdzie na jakich polach zrobimy, jakie zmianowanie, jakie rośliny posiejemy. Gdzieś planowaliśmy posiać rzepak, gdzieś pszenicę o zimą niestety musieliśmy. Ta rzeczywistość brutalna zweryfikowała nam te plany, ponieważ w wielu miejscach nie mogliśmy wjechać, żeby uprawić tych pól.

Nie było choćby mowy, żeby próbować zasiać oziminy. w tej chwili po fali przymrozków, która przeszła przez nasz kraj udało się w dużej części na Żuławach chociaż wykonać orkę zimową, żeby tą glebę w jakikolwiek sposób uprawić i przygotować na te warunki zimowe, czyli deszcz, śnieg, mrozy, słońce, czyli zmianę tych warunków w różnych dniach, gdzie te mechaniczne procesy w glebie, bo mady są taką ciekawą glebą, gdzie właśnie te wszystkie agregaty się rozkurczają, skurczają i właśnie ten mróz, śnieg, deszcz powoduje to, iż ta gleba przynajmniej z wierzchu, nie mówiąc o zagnieceniach tych wszystkich już w głębszych warstwach, ale chociaż powierzchownie nabierze takiej struktury, iż będziemy mogli, jest taka szansa, o ile będzie dobra pogoda zimą, odpowiednia dla naszych gleb, iż będziemy mogli wykonać te zasiewy jare, iż ta gleba będzie lepiej napowietrzona i lepiej się nagrzeje.

Bartłomiej Czekała: To pozwól, iż jeszcze dopytam, bo właśnie są gleby u Was, które wymagają rekultywacji po tym trudnym sezonie, czy macie nadzieję, iż uda się zasiewać rośliny jare, a o ile tak, to jakie? Bo rozumiem, iż trzeba było wywrócić teraz cały plan upraw w gospodarstwie z uwagi na tę sytuację pogodową.

Damian Murawiec: No właśnie teraz w zasadzie stoimy przed ciężką zagadką, ciężkimi wyzwaniami, jak dobrać te rośliny jare, bo to nie tylko jeżeli chodzi o wymagania glebowe, czy nasz zaplanowany płodozmian, ale musimy też bardzo mocno patrzeć na aspekt finansowy przecież. Jesteśmy na końcówce żniw na północy, na końcówce żniw kukurydzianych i opłacalność kukurydzy w tym roku nie ma tej opłacalności, trzeba powiedzieć jasno. Ja policzyłem koszty dla wszystkich upraw, które mam w gospodarstwie, dla pszenicy, dla rzepaku i dla kukurydzy i słuchaj, przy kukurydzy koszty na poziomie 4800 zł, łącznie już licząc wszystkie zabiegi polowe, podatki, amortyzacje ciągników, maszyn, KRUS i ubezpieczenie upraw, w zasadzie no wszystko, wszystko.

I trzeba przeliczyć to do ceny i wilgotności, bo w tym roku kukurydza nie miała 30% wilgotności na północy kraju, tylko 38-45%. Ja przyjąłem średnią 40% wilgotności i mi wyszło, iż ja bym musiał nakosić z gospodarstwa średnio 14 ton tej kukurydzy przy 40% żeby wyjść na zero. Wtedy mamy po stronie przychodów jeszcze dopłaty bezpośrednie, ale co z czynszem dzierżawnym? Przecież wiemy, iż czynsze dzierżawne nie są rekompensowane przez dopłaty, to nie wchodzi jeden do jednego, iż mamy czynsz dzierżawny na poziomie, nie wiem, 800-900 zł czy tysiąca.

Tylko czynsze dzierżawne to zwykle są dwa tysiące, dwa i pół, trzy tysiące, czyli ta strata jeszcze nam się powiększa. Jednym takim rozwiązaniem, o ile chodzi o uprawę kukurydzy na ziarno, które polecam każdemu, to jest zainwestowanie, o ile ktoś nie ma, w suszarnię do ziarna, bo proces suszenia, który jest długotrwały, jest kosztochłonny bardzo mocno, ale pozwala na każdej tonie mokrego materiału, w przypadku kukurydzy, włożonego do tej suszarni, pozwala nam wygenerować dodatkowy zysk rzędu 50-80 zł, czyli o ile pomnożymy to razy kilka ton, no to na każdym hektarze mamy kilkasetzłotych, które odejmujemy ze strat, czyli z zysku, czyli minimalizujemy po prostu te straty i jak podliczyłem z procesem suszenia i z tym plonem, który średnim udało się zebrać na poziomie około 13 ton, no to ja jestem blisko zera, o tak, nie jestem na plusie, ale chociaż jestem blisko zera, ale są gospodarstwa, które muszą płacić 2 tysiące czynszu, 2,5 i tam straty są rzędu 3 tysięcy złotych choćby na hektarze i pomnóżmy to razy hektary, no to ta sytuacja w kukurydzy nie napawa optymizmem. Rozwiązaniem może są, czy mogłyby być buraki cukrowe, no ale perspektywa cenowa też już na przyszły rok nie jest dobra, 32 euro i to też po bardzo mocnych negocjacjach w Krajowej Spółce Cukrowej, a w innych podmiotach z kapitałem zagranicznym te ceny są jeszcze niższe za tonę buraka cukrowego i ten sektor, ta roślina też przestaje być powoli opłacalna, czyli mamy w zasadzie wąski płodozmian, możemy pójść w uprawy w rośliny strączkowe, które też dają nam podstawową dopłatę wyższą, właśnie do uprawy tych roślin strączkowych, no ale niestety to są rośliny bardzo mocno zawodne i bardzo mocno zależne od warunków pogodowych i ten rok to świetnie pokazał, gdzie bardzo chłodny sezon nie pozwolił na zebranie wysokich plonów bobiku, grochu czy soi na terenie północy kraju.

Bartłomiej Czekała: No i najważniejsze strączkowe jest także odchwaszczanie, bo z tym też są problemy z różnych powodów, ale wyszliśmy trochę z kwestii tych pogodowych także na finansowe, więc chciałbym ten wątek pociągnąć, bo rozumiem, iż z cen skupu płodów rolnych i tylko kukurydzy nie jesteś zadowolony?

Damian Murawiec: Nie, no oczywiście, iż nie, no słuchaj cena pszenicy sprzed ilu, 15, 20 lat tak 700 złotych, 720 i to mówimy o północy kraju, a przenieśmy się na naszą wschodnią granicę, to 650 złotych jest za pszenicę, cena mokrej kukurydzy 450 złotych, przyjmiemy potrącenia, no to nie jest dla nas nowością czy czymś takim abstrakcyjnym, iż na fakturze rolnik dostaje 200 złotych za tonę kukurydzy, jak przywiezie taką o 45% wilgotności. Rzepak, o ile spojrzymy na cenę, no to to pozostało taka roślina, gdzie przy odpowiedniej technologii, przy odpowiedniej glebie i odpowiednim oczywiście plonie, pozwala wtedy na taki minimalny zysk, licząc zyski koszty na hektarze rzepaku za ten rok w moim gospodarstwie, to wyszło mi, iż przy obecnych cenach, przy tych 2000 złotych za tonę, musiałbym 3,2 tony rzepaku zebrać na koszty, czyli o ile komuś się poszczęści, no może tak to nazwijmy, iż ma dobrą technologię, ale i warunki pogodowe będą sprzyjać i zbierze około 4 ton tego rzepaku, no to faktycznie wtedy jest szansa na wypracowanie tego zysku, tylko tak jak wiemy, no z rzepakiem nie można przesadzać, przecież w płodozmianie trzeba zachować wieloletnią karencję w siebie, tak w płodozmianie chociaż minimum, żeby co 4 czy co 6 lat przychodził, więc to częściowo tak jakby może zreperować nam ten budżet, ale to nie jest żadne panaceum, śledzę też oczywiście co proponuje nam ministerstwo, jak mówimy o braku tej opłacalności, no to uważam, iż te kierunki, które są w tej chwili przedstawiane, czyli takie swoiste zachwalanie samozbiorów, czy pokazywanie wykorzystania pewnych nisz, tak, przetwórstwa i tak dalej, iż to miałoby rozwiązać nasze problemy, ja uważam, iż to nie rozwiąże, to bardzo dobrze, iż się pokazuje te gospodarstwa, tych ludzi, którzy świetnie się dopasowali, znaleźli te nisze i ten biznes bardzo dobrze się rozwija, czyli przetwórstwo i handel towarami wytworzonymi we własnym gospodarstwie, tylko o ile coraz więcej osób zacznie to robić, zacznie wchodzić w takie przetwórstwo i sprzedaż z własnego gospodarstwa, to bardzo gwałtownie rynek nam się nasyci przecież, wiemy co jest, o ile chodzi o rolnictwo ekologiczne, plany nałożone przez Unię Europejską są bardzo wysokie, do jakiego celu powinniśmy dojść, a w tej chwili w kraju mamy niecałe 5% gospodarstw ekologicznych, 4 tam z haczykiem i się okazuje, iż już choćby dla tych gospodarstw obecnie, tak, na ten moment nie ma rynku zbytu i mówi się bardzo dużo o tym, jest coraz więcej osób, które doceniają te produkty i są w stanie wtedy zapłacić więcej za takie bardzo, no za te ekologiczne produkty, ale w dalszym ciągu to jest za mało i skoro kilka procent tylko może się zajmować taką strefą, to nie możemy mówić, iż to jest rozwiązanie dla wszystkich, bo jak wszyscy byśmy zaczęli to robić, to wtedy wyrzynamy się cenowo, tak, bo wtedy trzeba, staje się bardzo duża konkurencja i wtedy nie ma jakiejkolwiek marży i taka nisza wtedy przestaje być opłacalna. Jeszcze wrócę do tych samozbiorów, no chwalenie tego typu zachowań czy rozwiązań, bo takie było swego czasu, no ja uważam, iż to jest bardziej taka rozpacz czy ostateczność, tak, ratowanie się tymi samozbiorami, a nie można tego stawiać, iż rolnicy sobie, czy stawiać takiej tezy, iż rolnicy sobie świetnie poradzili, bo wyszli z propozycją samozbiorów, no to jest bardziej ratowanie ciężkiej sytuacji i ja bym oczekiwał, żeby bardziej skupić się na ochronie naszego tego polskiego rolnictwa i całej otoczki wszystkich umów handlowych, dbania o kontrolę tej żywności, która będzie napływać z różnych kierunków na nasze europejskie stoły, no bo przecież polska produkcja żywności, uważam, znaczy nie, iż uważam, ale to jest fakt, przecież jest bardzo znacząca, o ile chodzi o cały eksport w ogóle towarów z Polski, to jest 15% wartości całego eksportu, za zeszły rok to jest 53,5 miliarda euro, w tym roku jeszcze ten eksport rośnie, bo za pierwsze półrocze wyniósł 28,2 miliardy, o ile tendencja się utrzyma, no to zbliżymy się w granicę 57, czy może choćby 8 miliardów euro tego eksportu i uważam, iż to jest znacząca gałąź gospodarki i powinno się naprawdę priorytetowo podejść do tej ochrony, ponieważ jak patrząc na właśnie jak gospodarstwa, jak ta sytuacja finansowa w tej chwili wygląda, no to to jest tak, iż po żniwach sprzedało się zboża, teraz sprzedało się kukurydze, wpłynęły zaliczki, ale okazuje się, iż te konta robią się puste, a przecież do kolejnych żniw pozostało bardzo daleka droga.

Bartłomiej Czekała: To rzeczywiście trudna sytuacja, o której mówiłeś. Dzisiaj na Forum są przedstawiciele ministerstwa rolnictwa, są posłowie i senatorowie i wiem, iż będziecie o tym rozmawiać też na Forum, więc liczę na to, iż te argumenty, które tu przedstawiłeś także pojawią na forum, bo myślę, iż to czego ministerstwo potrzebuje to realnego głosu rolników i tak naprawdę realizowania tych elementów, które są do zrobienia, bo myślę, iż wasze postulaty są nie tyle, iż słuszne, ale są takie realne, czyli są konkretne pomysły na rozwiązania, które są do zrobienia, to nie są jakieś nierealne sprawy, prawda?

Damian Murawiec: Powiem, bo jako Dolny Ogólnopolski Proces Rolników przygotowywaliśmy taki pakiet i to nie tylko są postulaty hasłowe, jedno zdanie, chcemy tego i tego, tylko za tym postulatem, za tym nagłówkiem idzie właśnie rozwiązanie. Jak to można zrobić? I po dwóch i pół miesiąca około czasu otrzymaliśmy taką odpowiedź z Ministerstwa Rolnictwa, którą można skrócić w zasadzie w jednym zdaniu czy w dwóch, iż w zasadzie to my za wiele nie możemy, bo wszystkim decyduje w tej chwili Unia Europejska.

No i tak w zasadzie odpowiedź na każdy postulat do takiego wniosku niestety się skłania, a ja chciałbym podać przykład, o ile chodzi o uprawę tytoniu, gdzie najpierw stanowisko Polskiego Ministerstwa właśnie było takie, stanowisko urzędników, iż tu się nie da już nic zrobić, to jest sytuacja przegrana, WHO tutaj naciska, to są takie rozwiązania zaproponowane, a się okazało, iż o ile minister razem z urzędnikami z Ministerstwa posłuchali rolników i posłuchali głosu i choćby zaproponowanej ścieżki rozwiązania, to się okazało, iż można było na forum Unii Europejskiej zablokować te propozycje. I tutaj wiceminister Gromadzka posłuchała plantatorów, posłuchała rolników, no i się okazało, iż można było wypracować takie rozwiązania, można było w kraju choćby Ministerstwo Zdrowia w jakiś sposób przekonać czy zablokować ich te stanowisko, żeby te stanowisko płynące z Polski brzmiało tak, jak oczekują hodowcy tytoniu. A zatem można, można, tylko trzeba się postarać.

Tak, trzeba słuchać i usłyszeć i chcieć to wprowadzić, bo nierzadko ta ścieżka naprawdę jest wyboista i ciężka, no ale uważam, iż warto taką ścieżką przejść, żeby potem na końcu móc powiedzieć, iż zrobiliśmy dobrą rzecz dla danego sektora rolnictwa.

Bartłomiej Czekała: Dziękuję za te uwagi, opinie, komentarze. Myślę, iż one też powinny dzisiaj wybrzmieć, a my się głównie mamy nadzieję, iż wybrzmią. Drodzy Państwo, Damian Morawiec, rolnik Żuław, Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników, po drodze rolników był moim Państwem gościem. Dziękuję za rozmowę.

Damian Murawiec: Dziękuję bardzo.

Idź do oryginalnego materiału