Musk bardzo liczy na radykalne podniesienie przez Trumpa ceł na towary z Chin. W konsekwencji z rynku w USA mogą zostać wypchnięci tani chińscy producenci samochodów elektrycznych, tacy jak Nio czy BYDSpaceX rozpoczął budowę satelitów szpiegowskich, a Pentagon i amerykańskie agencje wywiadowcze są gotowe zainwestować w tego rodzaju przedsięwzięcia miliardy dolarówMusk i inni potentaci biznesu czekają na nową epokę, gdy podatki spadną, biurokracja się rozluźni, regulacje staną się lżejsze, a giełdy w USA dostaną jeszcze więcej wiatru w żagle
Złośliwi twierdzą, iż wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych Elon Musk wygrał bardziej niż Donald Trump. Na pewno wygrała je Tesla, której akcje od 6 listopada podrożały aż o 70 proc. i są na historycznych szczytach. Sam Musk jest niekwestionowanym liderem listy najbogatszych ludzi świata prowadzonej przez Bloomberga. Jego majątek osobisty od początku tego roku zwiększył się o ponad 200 miliardów dolarów i jest podliczany na 440 miliardów.
Gates źle obstawiał
Dziś Elon Musk ma prawo uszczypliwie komentować inwestycje giełdowe Warrena Buffetta czy Billa Gatesa. Ten pierwszy nigdy nie stawiał na Teslę, a ten drugi w przeszłości grał na spadki cen akcji motoryzacyjnej spółki Muska i prawdopodobnie stracił w ten sposób górę pieniędzy. Elon Musk w jednym z niedawnych wpisów na platformie X zażartował, iż jeżeli Bill Gates "shortowałby" teraz Teslę, to mógłby zbankrutować. "Shortowanie" to próba zarobienia na spodziewanym spadku cen wybranych aktywów. Inwestor ponosi straty, gdy wbrew jego oczekiwaniom akcje drożeją zamiast tanieć.
Ponad dwa lata temu Gates został publicznie zapytany przez Muska, czy przez cały czas trzyma krótką pozycję o wartości pół miliarda dolarów w akcjach Tesli. Innymi słowy, czy gra na giełdzie obstawiając spadek kursu akcji tej spółki. - Przepraszam, ale nie mogę poważnie traktować twojej filantropii w dziedzinie ekologii, kiedy masz ogromną krótką pozycję przeciwko Tesli, czyli firmie robiącej najwięcej, aby rozwiązać problem zmian klimatycznych - argumentował Musk.
Rzeczywiście, ówczesne giełdowe zachowanie Billa Gatesa - w pewnym sensie wrogie wobec Tesli - tym bardziej było zastanawiające, iż w wywiadzie udzielonym rok wcześniej twórca Microsoftu oświadczył, iż "to co Musk robi w branży pojazdów elektrycznych jest jednym z największych wkładów w zmiany klimatyczne, jakie ktokolwiek kiedykolwiek poczynił".
Polityczny majstersztyk Muska
Elon Musk bardzo przyczynił się do reelekcji Donalda Trumpa. Inwestorzy na Wall Street są przekonani, iż dyrektor generalny Tesli w rewanżu może oczekiwać od przyszłej administracji waszyngtońskiej rządowych kontraktów i mniej restrykcyjnego podejścia do swoich biznesów. Nowy prezydent prawdopodobnie postara się o korzystne dla multimiliardera regulacje na rynku samochodów elektrycznych i autonomicznych taksówek, które Musk chce wprowadzać w 2025 roku.
Co prawda Trump, który dystansuje się od projektów spod znaku zielonej energii, powiedział w czasie kampanii, iż może obciąć federalną ulgę podatkową na pojazdy elektryczne w wysokości 7,5 tysiąca dolarów, ale z drugiej strony zapowiedział radykalne podniesienie ceł na towary z Chin. W konsekwencji z amerykańskiego rynku mogą zostać wypchnięci tani chińscy producenci "elektryków", tacy jak Nio czy BYD.
Preferencje Białego Domu mogą dotyczyć nie tylko Tesli, ale także firmy kosmicznej SpaceX. W jej wypadku w grę wchodzi wysokie dofinansowanie amerykańskiego publiczno-prywatnego podboju kosmosu. SpaceX rozpoczął budowę satelitów szpiegowskich, a Pentagon i amerykańskie agencje wywiadowcze są gotowe zainwestować w tego rodzaju przedsięwzięcia miliardy dolarów.
Wiele wskazuje na to, iż Donald Trump jako prezydent będzie dążył do obniżenia podatków od osób fizycznych i nieruchomości oraz do zredukowania stawki podatku dochodowego od osób prawnych. Elon Musk i inni potentaci amerykańskiego biznesu czekają na nową epokę, gdy podatki spadną, biurokracja się rozluźni, regulacje staną się lżejsze, a giełdy w USA dostaną jeszcze więcej wiatru w żagle.
Musk stawia na DOGE
Na mocy decyzji Donalda Trumpa, Elon Musk wraz z przedsiębiorcą Vivekiem Ramaswamy pokieruje Departamentem Efektywności Rządowej. Prezydent liczy, iż jego nominaci podpowiedzą, jak zmniejszyć wydatki w budżecie federalnym USA choćby o 2 biliony dolarów. - Nakładają na was podatki i marnują wasze pieniądze, ale wydział efektywności rządu to naprawi. Rząd zejdzie wam z głowy i wyjdzie z kieszeni - zapowiedział Musk.
I tu się pojawia kolejna namacalna korzyść dla multimiliardera. Jak się okazuje, jako przedsiębiorca, a jednocześnie osoba piastująca stanowisko rządowe, Musk będzie miał prawo do bardzo wysokiej spersonalizowanej ulgi podatkowej. Taki przywilej przysługuje wszystkim urzędnikom federalnym.
Elon Musk sam wymyślił nazwę nowej instytucji i nie jest ona przypadkowa. Department of Government Efficiency (DOGE) w tej chwili jest przede wszystkim fantastycznym narzędziem promowania kryptowaluty dogecoin (DOGE), której Musk jest piewcą od lat. Zyskał choćby przydomek "dogefather". Ten memiczny token od 6 listopada podrożał o 170 proc.DOGE prezydencki, czyli rządowy departament może być wielkim wyzwaniem dla multimiliardera, który nigdy nie pracował jako urzędnik zarządzający finansami federalnymi. Ekonomiści przypominają, iż redukowanie wydatków administracji USA o 2 biliony dolarów, to obcinanie ich o niemal jedną trzecią.
Tymczasem dwie trzecie budżetu USA pochłaniają koszty związane z ubezpieczeniami społecznymi i zdrowotnymi dla seniorów (Medicare), a także wydatki na obronność i obsługę długu. Trump zapowiedział w kampanii wyborczej, iż nie ograniczy nakładów na te dwa pierwsze zobowiązania. Należy też oczekiwać, iż wydatki na zbrojenia wręcz wzrosną, a nie spadną. Jak na razie Musk i Ramaswamy zadeklarowali jedynie, iż zamierzają zaproponować masowe zwolnienia urzędników federalnych, a także cięcia kwot przeznaczanych na organizacje międzynarodowe.
"Economist" napisał, iż najpoważniejszym problemem Stanów Zjednoczonych jest kolosalny deficyt, a tymczasem Donald Trump nie ma zamiaru kierować się regułami fiskalnej rozwagi. Grupa badawcza Penn Wharton Budget Model szacuje, iż zrealizowanie programu nowego prezydenta może zwiększyć deficyt budżetu USA z 6 proc. PKB do około 8 proc.
Jacek Brzeski
***