"Nie cierpię przewidywać takich rzeczy" - stwierdził Donald Trump w wywiadzie dla Fox News, wyemitowanym w porannym paśmie ekonomicznym w niedzielę, 9 marca. Była to odpowiedź prezydenta na pytanie dziennikarki Marii Bartiromo, czy w 2025 r. Amerykę może dotknąć recesja. Co więcej, Trump pośrednio przyznał, iż droga do realizacji kluczowych punktów z jego gospodarczej agendy może być bolesna dla gospodarki.
"Jesteśmy w okresie przejściowym, bo to, co robimy, to działania na wielką skalę. Przywracamy Ameryce bogactwo. To wielka rzecz" - powiedział.Reklama
Trump mówi, a Wall Street się trzęsie
Ten okres przejściowy kosztuje jednak sporo nerwów inwestorów na rynkach finansowych, przedsiębiorców, a także zwykłych konsumentów. Najlepszym barometrem nastrojów okazała się amerykańska giełda, która w poniedziałek zaczęła "trawić" słowa Donalda Trumpa. Trwająca od trzech tygodni wyprzedaż tylko się nasiliła. Indeks S&P 500 w poniedziałek stracił 2,7 proc. (w ciągu dnia notowania spadły przejściowo do poziomu najniższego od 5 miesięcy), indeks Nasdaq Composite spadł o 4 proc. (była to najgorsza sesja od września 2022 r.), a indeks Dow Jones Industrial Average zniżkował o prawie 2,1 proc.
Mocno ucierpiały spółki z grona "Wspaniałej siódemki", czyli Amazon, Apple, Tesla, Microsoft, Meta, Alphabet oraz Nvidia. Akcje Tesli tąpnęły o 15 proc. (była to najgorsza sesja giełdowa dla firmy Elona Muska od 2020 r.), a Meta i Alphabet straciły o ponad 4 proc. Producent chipów Nvidia zanurkował o 5 proc.
Jak duże jest ryzyko recesji w USA? Prognozy ekonomistów zawierają jedno "ale"
Giełda odzwierciedla sentyment panujący w gospodarce. Ale oprócz niej są też wskaźniki makroekonomiczne, a te nie zwiastują na razie recesji. Najnowsze prognozy Amerykańskiego Zrzeszenia Bankierów (American Bankers Association), czyli gremium złożonego z 16 głównych ekonomistów największych banków w USA, wskazują, iż wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych zarówno w 2025, jak i 2026 roku wyniesie 2,1 proc. Komunikat dostępny na stronie ABA podkreśla jednak, iż przewidywania na rok bieżący mogą okazać się z czasem nieco niższe - w tym kontekście wskazano na "rosnące ryzyka skierowane w dół" dla wartości zawartej w prognozie.
"Komitet szacuje, iż ryzyko recesji (w USA - red.) w latach 2025 i 2026 wyniesie 30 proc., panuje jednak konsensus co do tego, iż ryzyko to może wzrosnąć w zależności od obranej polityki" - czytamy w komunikacie ABA.
A ta w wykonaniu obecnej administracji USA jest, delikatnie mówiąc, mało przewidywalna. Jeszcze we wtorek 11 marca po południu Donald Trump zapowiedział, iż uderzy w Kanadę podwójną, 50-proc. stawką ceł na aluminium i stal. Ledwo co słowa te przetoczyły się przez rynki finansowe, a już prezydent USA oznajmił, iż wycofuje się z tej decyzji ("karna" podwójna stawka cła miała być odpowiedzią na decyzję władz kanadyjskiej prowincji Ontario, by nałożyć 25-procentowe cła na energię elektryczną eksportowaną stamtąd do trzech amerykańskich stanów; Ontario ostatecznie zrezygnowało z tego kroku, a kanadyjska gospodarka uciekła spod kolejnej gilotyny rozstawionej przez administrację Trumpa). Efektem były zawirowania na Wall Street - notowania cechowały się dużą zmiennością. Ostatecznie indeks Dow Jones Industrial na zamknięciu spadł o 1,14 proc., do poziomu ok. 8 proc. niżej od rekordu z grudnia 2024 r. Kolejny istotny indeks, S&P 500, na koniec dnia spadł o 0,75 proc., a Nasdaq Composite zniżkował o 0,18 proc.
Ekonomista: Trump w drugiej kadencji nie ogląda się na reakcje giełdy
- Obawy co do kondycji amerykańskiej gospodarki mają swoje źródło w polityce Trumpa. Jest ona odmienna niż w czasie pierwszej kadencji. To może brzmieć absurdalnie, ale wówczas prezydent swoje decyzje podejmował tak, aby nie szkodziły giełdzie. Dzisiaj działa inaczej - mówi Interii Biznes Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
- Donald Trump rozpoczął swoją kadencję od wprowadzania ceł, które szkodzą gospodarce. Zapowiedzi ceł może i brzmią dobrze na wiecu, ale ekonomiści wiedzą, iż ich wpływ na gospodarkę USA jest destrukcyjny. Ludzie Trumpa przystąpili także do cięć budżetowych, które na krótką metę są negatywne dla koniunktury. Robią to przy tym w sposób bezpardonowy - tłumaczy nasz rozmówca. - Rynki finansowe odnotowują zmianę podejścia Trumpa i jego niewrażliwość na negatywne sygnały, jakie wysyła giełda. W ślad za tymi działaniami Trumpa pojawiają się obawy gospodarstw domowych o swoją pracę czy powrót wysokiej inflacji. Widać to już we wskaźnikach. Konsumenci mają świeżo w pamięci niedawną bardzo wysoką inflację i boją się powtórki. Są też ludzie, którzy boją się deportacji - dane pokazują, iż około połowa nowo zatrudnionych w ostatnich latach to byli imigranci. To także wpływa negatywnie na nastroje społeczne.
Pogorszyły się nie tylko nastroje konsumenckie, ale też nastroje wśród przedsiębiorców.
- Biznes niepokoi się też o zaburzenia łańcuchów dostaw, które w obrębie Ameryki Północnej są bardzo złożone, a teraz Donald Trump swoimi decyzjami zakłóca przepływ towarów przez granicę amerykańsko-meksykańską i amerykańsko-kanadyjską. Firmy obawiają się także o podaż pracy w związku z działaniami Trumpa mającymi na celu ukrócenie migracji (pod tym względem rekordowy był 2023 rok, kiedy to do USA przybyły 3 mln obcokrajowców). Tymczasem w ostatnich latach około połowa nowo zatrudnionych to byli ludzie urodzeni poza USA - wyjaśnia Rafał Benecki.
Amerykańska giełda niczym papierek lakmusowy chłonie słowa i czyny nowej administracji USA. Po wspomnianej wymijającej odpowiedzi Donalda Trumpa na pytanie o ryzyko recesji w USA w poniedziałek 10 marca indeks S&P 500 (w jego skład wchodzi 500 spółek o największej kapitalizacji notowanych na giełdzie nowojorskiej i rynku Nasdaq) znalazł się o 8,7 proc. poniżej szczytu wszech czasów zanotowanego 19 lutego. Z kolei Nasdaq Composite oddalił się od niedawnego maksimum o prawie 14 proc.
"10-proc. zniżka notowań uważana jest na Wall Street za korektę" - przypomina serwis CNBC. Korekta nieuchronnie wiąże się zaś ze spadkiem cen akcji.
Entuzjazm ulatnia się z giełdy. Amerykańska "Wspaniała siódemka" dołuje
- Na giełdzie entuzjazm z ostatnich tygodni gwałtownie wyparowuje. To może budzić obawy o ewentualną korektę. Na początku kadencji panowało przekonanie, iż Trump zracjonalizuje swoje kampanijne zapowiedzi po zapoznaniu się z opiniami ekspertów i biznesu, ale tak się nie dzieje. Realizuje swój plan, nie patrząc na zachowanie giełdy, a to duża zmiana w stosunku do pierwszej kadencji - mówi Rafał Benecki z ING Banku Śląskiego.
- Dodatkowo, jeszcze niedawno zakładano, iż musi nastąpić demokratyzacja hossy, a wzrost wskaźników oparty na "Wspaniałej siódemce" pociągnie za sobą wzrosty średnich i małych spółek. Spółki technologiczne miały przyciągać kapitał do USA, a tymczasem są w mocnej korekcie. Okazuje się, iż ogromna poprawa wyników i przychodów spółek zaangażowanych w rewolucję AI w zaskakująco małym stopniu przekłada się na amerykańskie PKB i na razie nie widać wzrostu wydajności w gospodarce. Możliwe, iż także doniesienia o chińskim modelu DeepSeek stały się destruktorem tej hossy: inwestorzy zobaczyli, iż można rozwijać modele AI w tańszy sposób i poza infrastrukturą chmur i superkomputerów, którą zbudowali amerykańscy giganci - tłumaczy ekonomista, wskazując też na spadek notowań kryptowalut: bitcoina, Ethereum i solany.
Trump ma też pomysły, które mogą wspierać wzrost w USA. Czy i kiedy wejdą w życie?
- Ryzyko recesji na tym etapie jest jednak ograniczone - podkreśla. - Zakładam, iż w 2025 roku gospodarka USA będzie wciąż rosła, ale wolniej od oczekiwań. Do niedawna nasza prognoza zakładała wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych na poziomie 2,5 proc., ale możliwe, iż będzie on zbliżony lub choćby niższy od 2 proc.
Prognozy z definicji obarczone są niepewnością, a styl podejmowania decyzji przez 47. prezydenta USA tylko tę niepewność zwiększa.
- Kroki Donalda Trumpa są trudno przewidywalne, co utrudnia korektę prognoz - mówi Rafał Benecki. - W jego agendzie są też czynniki, które mogą wspierać wzrost PKB: cięcia podatków, deregulacja, wsparcie dla sektora technologicznego. W tej kadencji Trump jednak, w przeciwieństwie do okresu swojej pierwszej prezydentury, rozpoczął od wdrażania w życie pomysłów negatywnych dla gospodarki. Te pozytywne wymagać będą pracy i akceptacji w Kongresie, w związku z czym najwcześniej wejdą w życie w drugiej połowie 2025 r.
Katarzyna Dybińska