Autor: FWG
Czy tylko przyrodoznawstwo jest nauką? Czy historia, ekonomia i inne nauki społeczne są przestrzenią do wyrażania opinii i nie różnią się zbytnio od sztuki? Czy matematyzacja tych bardziej społecznych dziedzin wiedzy może je unaukowić? Na te pytania odpowiada słynny noblista Friedrich Hayek w swojej książce.
![](https://wolnagospodarka.pl/wp-content/uploads/2025/02/tlohayek.png)
Nadużycie rozumu to szkice pisane podczas II wojny światowej, stanowiące reakcję słynnego Austriaka na bombardowanie Wielkiej Brytanii, w której wtedy żył i pracował. Pierwsze dwa rozdziały ukazały się jeszcze w trakcie walk, trzeci wyszedł już po wojnie. Miały się one składać na większą pracę, którą rozpoczynałoby studium na temat teorii indywidualistycznych XVIII wieku. Druga część miała dotyczyć Francuzów, trzecia Niemców, a czwarta i piąta Anglii i USA. Po pięciu historycznych częściach miała być przedstawiona analiza upadku rozumu w warunkach totalitaryzmu. Ostatecznie projekt nie został zrealizowany. Szkic pierwszej części trafił do książki Indywidualizm i porządek ekonomiczny, o Francuzach jest Nadużycie rozumu; część o Niemcach i totalitaryzmie wyraża Droga do zniewolenia, zaś teksty o Anglii i USA nigdy nie powstały, nad czym ubolewam.
Jak stwierdza sam Hayek, I część tej pracy jest najtrudniejsza i ma mocno techniczny charakter, więc zachęca do ewentualnego pominięcia jej i przejścia do części historycznej. Niestety, moim zdaniem, jest to fatalna rada, bo właśnie największa wartość tej pracy tkwi w jej filozoficznych i metodologicznych fragmentach. Rozprawia się w nich ze scjentyzmem, czyli ideologicznym, nieracjonalnym przekonaniem, iż jedyna wartość poznawcza tkwi w naukach przyrodniczych, z którą za najdoskonalszą uważa się fizykę i iż jeżeli jakieś dziedziny ludzkiej działalności poznawczej nie naśladują fizyki, to należy je odrzucić jako bezwartościowe.
Popularność scjentyzmu wynikała w drugiej połowie XIX wieku z niesamowitego przyspieszenia rozwoju nauk fizycznych i biologicznych oraz przełożenia ich teorii na praktyczne poprawienie jakości ludzkiego życia. Przyrodoznawstwo najzwyczajniej w świecie działa i pozwala nam żyć na wysokim poziomie nieznanym dawnym królom. Stąd pojawiło się mnóstwo orędowników scjentyzmu, apelujących, by skupić się na tym co działa. I nie byłoby w tym może nic zdrożnego, gdyby jednocześnie nie apelowali o to, by metodami przyrodoznawstwa potraktować dziedziny o zupełnie odmiennych przedmiotach badań.
Zdaniem Hayeka metoda nauk przyrodniczych jest analityczna, bo wychodzi od danych empirycznych na temat zjawisk natury i „postępuje wstecz” tj. wnioskuje o istnieniu elementów składających się na te zjawiska. Te elementy to cząstki elementarne i siły, często niemożliwe do zaobserwowania wprost. Z kolei metoda nauk społecznych jest kompozytowa/syntetyczna, bo bezpośrednio obserwujemy najmniejsze elementy, jakimi są ludzkie zachowania i możemy je składać w bardziej złożone struktury.
Tego scjentyści nie rozumieją i programowo odrzucają badanie zachowań jednostek, jako coś subiektywnego. Chcąc badać zjawiska społeczne, biorą się, swoim zdaniem, za ich bezpośrednią obserwację, co wiąże się z używaniem takich terminów, jak społeczeństwo, czy gospodarka. Tyle iż to błąd realizmu pojęciowego. Nie ma takiej rzeczy jak społeczeństwo, czy gospodarka. Jest to tylko pewne ujęcie teoretyczne dla zachowań wielu jednostek.
Metodologiczny kolektywizm, czyli traktowanie zbiorowości ludzkich jako najmniejszych badanych elementów, prowadzi też do błędu historyzmu. Skoro ignoruje się sprawczość pojedynczego ludzkiego umysłu i patrzy tylko na warunki zewnętrzne, w których obracają się grupy ludzi, można dojść do przekonania, iż konkretne zjawiska społeczne można poznać jedynie przez rozważanie absolutnie wszystkiego, co się znajduje w pewnych czasoprzestrzennych granicach i iż jedyną metodą zrozumienia zjawisk społecznych jest metoda historyczna.
Hayek twardo przeciwstawia im subiektywizm metodologiczny. Subiektywizm potocznie kojarzy się z uznaniowością i czymś nieostrym. Tymczasem jako podejście w naukach społecznych oznacza zajęcie się zjawiskami mentalnymi, nie zaś bezpośrednio zjawiskami materialnymi. Te pierwsze możemy badać tylko dlatego, iż przedmiot naszych zainteresowań tj. inny człowiek, ma umysł o strukturze podobnej do struktury naszego umysłu. To zaś wiemy, bo jesteśmy w stanie się porozumiewać z ludźmi i dysponujemy introspekcją, czyli wglądem w nasze własne myśli i przekonania, którymi się kierujemy.
Mógłby teraz ktoś spytać, czy właśnie te indywidualne myśli nie są czymś uznaniowym. Otóż nie. Uznaniowe może być czy konkretna jednostka zechce zapłacić za burgera w restauracji 50 złotych, czy nie. Ale to, iż jednostki wymieniające metalowe krążki z orłami i papierki z podobiznami królów za potrawę handlują i iż musiały wyżej cenić to danie od swoich pieniędzy, jest jak najbardziej obiektywne i możemy to badać z rygorem, jaki kojarzymy z nauką. Subiektywizm nie oznacza tu arbitralności, a bardzo ścisłe badanie ludzkich zachowań, którym odpowiadają powszechnie zrozumiałe stany mentalne. Przy czym warto zauważyć, iż rozkładaniem tych stanów mentalnych zajmuje się tylko jedna nauka społeczna, jaką jest psychologia. Wszystkie inne przyjmują je za dane i skupiają się na działaniu człowieka w świecie, a nie na jego myślach.
Pozostając jeszcze na chwilę przy przykładzie z pieniędzmi, to nie da się obiektywnie (niezależnie od jakiegokolwiek umysłu) czy materialistycznie określić ich istoty. Możemy opisać adekwatności fizyczne metalu czy papieru, ale bez odwołania do stanów mentalnych nie możemy powiedzieć nic o roli pieniądza w wymianie i oszczędzaniu. Gdy widzimy, iż jedna osoba przekazuje drugiej metalowe krążki i dostaje od niej bułkę z kotletem, to równie dobrze mogą grać w jakąś grę albo odprawiać rytuał religijny. To, jak opiszemy to zdarzenie, zależy od wcześniej posiadanej teorii i zrozumienia intencji innych ludzi.
Hayek w swojej książce wszystkie te wątki pogłębia, ilustruje przykładami i wspomina też o problemie celowości w nauce, o planowaniu instytucji społecznych (a adekwatnie w większości przypadków o ich spontanicznym charakterze), aż w końcu przechodzi do części historycznej, gdzie na przykładzie porewolucyjnej Francji i środowisk inżynierskich skupionych wokół L’Ecole polytechnique pokazuje rozwój i ekspansję myślenia scjentystycznego, które w dłuższym okresie doprowadziło do spadku pozycji nauki francuskiej w świecie. Wykracza to już poza obszar tej książki, ale warto nadmienić, iż niezwykle ważni myśliciele scjentystyczni byli aktywni jeszcze w pierwszej połowie XX wieku, i mimo iż ten pogląd został całkowicie skompromitowany przez II wojnę światową i “racjonalność techniczną” stojącą za obozami śmierci, a filozofowie nauki wykazali jego fałszywość na multum różnych sposobów, to niestety ten sposób myślenia o naukach przyrodniczych jest obecny w naszej kulturze do dziś. Dominujący w nauce język angielski nie pomaga w zwalczaniu tych przesądów – angielskie science odnosi się tylko do STEM (science, technology, engineering and math), zaś inne nauki określa się humanities i social sciences, co na swój sposób narzuca kierunek myślenia o tym, czym jest “czysta nauka”, a czym są wytwory naukopodobne. Stąd tak ważne jest przypominanie o Nadużyciu rozumu, które stanowi doskonałą szczepionkę na umysłowego wirusa scjentyzmu, chcącego cofać ludzi mentalnie do XIX wieku.
Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej
ZOBACZ INNE AKTUALNOŚCI
-
- Czy świat zmierza ku lepszemu? Ciekawostki z książki Superobfitość>>
- Liberalizm ma wielu wrogów, ale przetrwa [Okiem Liberała]>>
- 80. rocznica wyzwolenia Auschwitz. Co o sensie życia mówi Viktor Frankl, psychiatra i więzień [#LekturyFWG]>>