Amerykański indeks Nasdaq 100 nigdy nie odnotował tak udanej pierwszej połowy roku. Do spółek z indeksu w ciągu 6 miesięcy napłynęło 5 bilionów dolarów. Nic innego – tylko wyobraźnia, pobudzona wizją kolejnej rewolucji technologicznej pchnęła inwestorów do tak agresywnych zakupów. Czy w drugiej połowie roku Nasdaq zdoła utrzymać momentum? Zbliża się sezon wyników za II kwartał roku, większość największych techów przedstawi raporty w ostatnich dniach lipca.
Niedźwiedzie niezmiennie wskazują na scenariusz 'pułapki na byki’. Porównują sytuację do roku 2000 i wskazują, iż indeks odbił wówczas o 63% po pierwszej fali spadków… Nim spadł o 80%.
Niewątpliwie jednak to, co rozróżnia 'bańkę AI’ od tamtejszej to fakt, iż trend sztucznej inteligencji 'ledwo co wystartował’. W zasadzie możemy powiedzieć, iż na dobre rozpoczął się dopiero pół roku temu.
Najmocniej spadł VIX (indeks implikowanej zmienności S&P500), gaz ziemny, olej opałowy oraz towary rolne. Co interesujące zarówno sezonowość (dla cen gazu) jak i prognozowane rekordowo słabe zbiory na wielu kontynentach mogą odwrócić fatalne momentum dla tych aktywów. Z kolei skala euforii na Nasdaq czy Nikkei może skutecznie wywindować w górę VIX (gdy traderzy oczekiwać będą dynamicznych spadków). Premia dla VIX zaczyna wyglądać dla byków coraz bardziej przekonująco.
Sezon wyników obroni Nasdaq?
To adekwatnie najważniejsze pytanie, od wyników finansowych zależeć będzie czy wzrosty w tej skali zostaną utrzymane. Ale nie tylko od nich. Rynek uważnie wsłucha się w komentarze i prognozy firm na dalszą część roku. Większość agencji ratingowych spodziewa się znacznego spowolnienia od IV kwartału, gdy coraz bardziej skumulowany wpływ wyższych stóp procentowych zacznie działać na gospodarke. Czy w czasie recesji wskaźniku rzędu 40 punktów C/Z dla największych techów będą 'do utrzymania’? Świat przekonał się już w latach 70-tych, iż bańki potrafią pękać szczególnie drastycznie – choćby dla najlepszych, najpewniejszych biznesów świata. Mieliśmy przecieć 'Nifty 50 bubble’ – wyceny przewartościowanych 50 największych spółek w USA spadły wówczas w ciągu 5 lat średnio o 80%. Wówczas Kodak, Polaroid, Xerox… Ale też Mc Donald’s czy Coca Cola. Dziś? w tej chwili należą do nich Apple, Amazon, Microsoft, Nvidia czy Tesla. Jeśli spojrzeć na komentarze detalicznych inwestorów, na twitterze można z powodzeniem natknąć się na stwierdzenia w których określają Apple jako 'pewny zakład’ biorąc pod uwagę zbliżające sie premiery headsetów VR. Tak wielki, szalony optymizm dla rynku niemal nigdy nie kończy się dobrze.
Czerwona lampka?
Pamiętajmy, że, spowolnienie w gospodarce USA wciąż nie nadeszło (mimo 5,5% stóp procentowych). Mimo spadku inflacji w kontekście porównawczym, presja cenowa w oczach Fed pozostaje podwyższona. Co więcej, znany powszechnie jest wykres relacji ceny i popytu. Gdy rosną ceny, z czasem popyt spada. Gdy ceny spadają… Popyt rośnie. Co to oznacza dla Fed? jeżeli spowolnienie będzie plytkie, a ludzie pozostają 'majętni’ – chętni do wydatów, presja cenowa może gwałtownie się odrodzić. To właśnie miało miejsce w latach 70-tych, gdy USA potrzebowały wieloletniej 'drugiej rundy’ podwyżek. Szef Fed Volcker podnióśł wówczas stopy do ponad 20%, a giełda szorowała po dnie.
Spadek inflacji dla Rezerwy Federalnej jest priorytetem, a stwierdzenie iż odbędzie się przy wciąż mocnej gospodarce jest absurdalne. Byki jednak chcą w to wierzyć, czy zapłacą za to wysoką cenę? A może wydarzy się scenariusz tak rzadki, zę niemal niemożliwy i inflacja spadnie do 2% przy rekordowo niskim bezrobociu i presji na podwyżki płac? Niepokojący dla posiadaczy aktywów jest fakt, iż właśnie w ten scenariusz wierzą dziś byki. Nie zapomnijmy też, iż niemal 70% napływów kapitału do Nasdaq wpłynęło wyłącznie do 7 największch spółek w USA. Spełnia to niedźwiedzią definicję pęknięcia sezowonej bańki wg. Howarda Marksa. 'Too much capital, enter to few goods’. Z zaciekawieniem oczekujemy sezonu wyników na Wall Street.