Najważniejsze Lekcje z Giełdy w 2024 – Podsumowanie Roku Dla Inwestorów

6 dni temu

Wiele osób wchodziło sceptycznie w 2024 rok. Na początku 2024, gdy banki inwestycyjne wyznaczały swoje prognozowane ceny docelowe, to celowały w poziomy S&P 500 od 4200 do 5100 punktów. Można by więc powiedzieć, iż rynek postanowił pokazać, kto tu rządzi, i wykręcił taki wyniki, o jakim analitycy i inwestorzy sami mogą często tylko pomarzyć.

Co zrobił rynek? Przeszedł przez te prognozy jak przez masło i zostawił ekspertów z pytaniem: „Matko bosko, co co to się staneło?”. Chociaż indeks S&P500 wzrósł o ponad 28%, to zyski spółek w indeksie rosły w 2024 roku o jedynie 9,4%, a przychody o 5,1%.

Oznacza to więc, iż akcje dość mocno podrożały względem tego, gdzie były jeszcze rok temu. Wszystko dlatego, iż to co naprawdę rozpaliło wyobraźnię inwestorów, to nie same wyniki, ale perspektywy na przyszłość. Oczekuje się, iż w 2025 zyski dla indeksu S&P500 wystrzelą o prawie 15%, a przychody pójdą w górę o 5,8%. Innymi słowy, to marże mają rosnąć w szalony sposób, a razem z nimi rosną oczekiwania, iż spółki będą generować coraz większe zyski z każdego zarobionego dolara. Imponujące, zwłaszcza, iż w tej chwili marże operacyjne dla całego indeksu S&P500 już są na historycznych szczytach.

To właśnie ten optymizm podbił indeksy bardziej niż same wyniki firm. W końcu giełda dyskontuje przyszłość. W efekcie mnożniki wycen poleciały do góry, bo przecież kto by się nie ekscytował wizją jeszcze szybszego wzrostu marż w przyszłości?!

Co ciekawe, cały ten rajd odbywał się w niemal idealnych technicznych warunkach. S&P 500 przez większość roku trzymał się wyraźnie ponad swoją 200-dniową średnią i tylko 5 razy spadał na chwilę poniżej 21-dniowej średniej kroczącej. choćby mimo wielu nerwowych momentów i strachów największa korekta nie przekroczyła choćby 8% od szczytu.

Dzisiejszy materiał to spojrzenie na wszystko, co ważne, co działo się w ostatnim roku, a działo się naprawdę sporo. A działo się sporo! Były wzloty, lekkie upadki i sporo ciekawych historii, które warto zapamiętać razem z lekcjami jakie nam dały.

Najważniejsze Lekcje z Giełdy w 2024 – Podsumowanie Roku Dla Inwestorów

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://bit.ly/darmowe-akcje-freedom

„Gospodarka złotowłosej” – Siła USA w 2024 roku

Co więc takiego zadziało się w 2024 roku? Przede wszystkim, gospodarka okazała się silniejsza niż ktokolwiek się spodziewał. Wbrew przewidywaniom większości ekonomistów, gospodarka Stanów Zjednoczonych w 2024 roku pokazała gigantyczną wręcz siłę.

Pomimo wysokich stóp procentowych, rosnącego bezrobocia i różnych wskaźników sugerujących spowolnienie bądź straszących nas recesją jak Sahm Rule, amerykańska gospodarka zdołała osiągnąć imponujący wzrost na poziomie około 2,9%.

W ciągu ostatnich 45 lat kilka cykli podwyżek stóp procentowych było równie agresywnych, jak te wdrażane ostatnio przez Fed. Niemniej jednak, gospodarka USA zaskoczyła swoją odpornością i zdołała wejść w przysłowiowy stan Goldilocks, czyli gospodarki złotowłosej. Takiej, gdzie wszystko jest w sam raz.

Uniknęła recesji i zaliczyła spadek inflacji. Pomimo wzrostu bezrobocia z 3,7% do 4,2%, konsumpcja pozostała na bardzo mocnym poziomie a płace realne wzrosły.

Istotną rolę odegrały tu zamożniejsze gospodarstwa domowe, których wydatki wyrównały potencjalne spadki w innych grupach. Imigracja również miała swój wkład dodając około 1% do realnego PKB przez cały rok.

Przesunięcie się amerykańskiej gospodarki z przemysłu na usługi sprawiło, iż tradycyjne wskaźniki ekonomiczne skupione na tym pierwszym stały się słabsze w przewidywaniu tego, co może się wydarzyć. Mimo iż wskaźniki te od miesięcy wskazywały na recesję, to rzeczywistość pokazała zupełnie inny obraz.

Stopy procentowe kontra rynek obligacji

Wkroczyliśmy w 2024 rok z potężnym balastem stóp procentowych. Stopy procentowe były na historycznych szczytach, a widmo recesji unosiło się nad rynkami niczym ciemna chmura.

Ekonomiści prześcigali się w fatalistycznych wizjach, przepowiadając bolesne twarde lądowanie. Fed, po latach luźnej polityki monetarnej miał zafundować gospodarce brutalną terapię. Mimo to zamiast katastrofy, dostaliśmy coś zupełnie innego – spokojny lot nad krajobrazem.

W 2024 roku banki centralne zaczęły w końcu powoli luzować politykę monetarną. Pomimo jednak szeregu cięć stóp przez Fed, EBC i inne banki centralne, zamiast spadków rentowności obligacji, zobaczyliśmy… surprise surpise ich wzrost. Zwłaszcza zauważalny w przypadku obligacji USA. To idealny przykład tego, jak rynek żyje własnym życiem, a ekonomiczne podręczniki można czasem odłożyć na bok.

W 2024 roku Fed obniżył stopy o łącznie 75 punktów bazowych od września, a Europejski Bank Centralny zakończył rok z depozytową stopą procentową na poziomie 3%, co było efektem czterech cięć w ciągu roku.

Paradoks polega na tym, iż choć teoretycznie obniżki stóp powinny wspierać rynek obligacji, to jednak tak się nie stało. Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych USA wzrosła z 3,7% we wrześniu do 4,4% w grudniu, co oznacza, iż ceny obligacji poszły w dół. Inwestorzy, którzy spodziewali się, iż cięcia stóp przyniosą stabilne zyski z obligacji, musieli zmierzyć się z bolesną rzeczywistością. Dlaczego tak się stało?

Odpowiedź jest wielowymiarowa. To historia, którą warto opowiedzieć, bo rynek, jak zawsze, miał swoje zdanie, a bardziej choćby – swoje przewidywania, które nie do końca się sprawdziły.

Mówiąc prościej, na początku roku rynek zdyskontował, czyli wycenił, iż Fed obniży stopy. To, iż obniżki się pojawią, było już wiadome. Jednak Fed koniec końców dokonał obniżek w mniejszej skali niż zakładano rok temu przez mocniejszy od oczekiwań rynek pracy. Co więc zrobił rynek? Skorygował oczekiwania i dostosował wyceny. Wynik? Rentowności zamiast spadać – wzrosły. Był to więc kolejny słaby rok dla obligacji.

Polub nas na Facebook!

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.

DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach

Rewolucja AI – Nowa dynamika gospodarki

Cały 2024 upłynął też pod znakiem przyspieszonego rozwoju sztucznej inteligencji i wzrostu nakładów inwestycyjnych w cały segment chmurowy. Google przekształcił Barda w Gemini i wprowadził Gemini 2.0, Microsoft zasilił OpenAI kolejnymi 750 milionami dolarów, a Amazon zainwestował 8 miliardów w Anthropic.

Wszyscy równocześnie kupowali na wyścigi GPU od Nvidii i inny sprzęt do centrów danych za setki miliardów, no może poza Apple które poszło na skróty i postawiło na „Apple Intelligence”, integrując czyjeś AI w swoich urządzeniach, i dodało ChatGPT jako warstwę wspierającą Siri.

Dzięki tym inwestycjom chmurowi giganci, jak AWS Azure i Google Cloud, przyspieszyli swój wzrost. To o tyle niestandardowe, iż normalnie, gdy Fed podnosi stopy, to biznes wstrzymuje oddech i odkłada plany inwestycyjne na półkę. Jak widać nie tym razem. Big techy postrzegają sztuczną inteligencję jako technologiczną rewolucję, której nie można przegapić. Coś jak wyścig o być albo nie być, w którym wolą przeinwestować, niż niedoinwestować.

W praktyce oznacza to, iż decyzje o inwestycjach w AI są podejmowane w oderwaniu od kosztów kapitału. choćby jeżeli finansowanie jest droższe, to firmy traktują AI jako „must-have”, a nie „nice-to-have”.

To zjawisko pokazuje, jak mocno AI zmienia dynamikę całej gospodarki. W teorii podwyżki stóp Fedu powinny chłodzić inwestycje i stabilizować gospodarkę. Jednak AI jest jak ogień, który rozgrzewa innowacje, produktywność i wydatki. To z kolei sprawia, iż polityka monetarna działa mniej skutecznie. Taka próba zatrzymania wodospadu dzięki kubka.

To o tyle znaczące, iż inwestycje w AI dopiero się rozkręcają. Zauważył to sam CEO Nvidii, Jensen Huang, mówiąc, iż to dopiero pierwsze kroki na długiej drodze. Z perspektywy gospodarczej AI staje się katalizatorem zmian na wielu frontach – od automatyzacji po lepsze wykorzystanie danych i wzrost produktywności.

Zdaniem CEO Brookfield Corporation, Bruce’a Flatta, rewolucja AI to jedna z największych szans inwestycyjnych obecnego biznesowego pokolenia.

Jednak nie tylko Brookfield wypowiada się byczo o AI. Z wielkich gigantów w zasadzie… nikt nie wypowiada się na ten temat źle. Szanse są gigantyczne, a efekty monetyzacji AI powoli zaczynają być widoczne.

Pierwsza fala rewolucji przyniosła korzyści głównie sektorowi półprzewodników, który zyskał dzięki intensywnemu zapotrzebowaniu na tzw. „kilofy i łopaty” nowej ery technologicznej. TSMC, lider produkcji chipów, który podwoił swoją wartość w tym roku podkreślał wielokrotnie wraz z innymi firmami z branży, jak Nvidia, iż „Popyt na AI jest teraz ‘szalony’”

Jednak powoli AI wchodzi w nową, kolejną fazę, w której beneficjentami zaczynają być firmy software’owe, takie jak Palantir czy ServiceNow, specjalizujące się w faktycznym zastosowaniu AI w standardowych procesach biznesowych.

Według Morgan Stanley wydatki firm takich jak Amazon, Google, Microsoft i Meta, mogą sięgnąć 300 miliardów dolarów w 2025 roku, z czego znaczną część pochłoną właśnie inwestycje w AI. To kasa, która pójdzie nie tylko na rozwój infrastruktury obliczeniowej, ale także na rozbudowę sieci energetycznych, które są niezbędne do zasilania tych nowych, wielkich idei.

Z punktu widzenia makroekonomicznego, wszystko to zaczyna wysyłać pozytywne sygnały dotyczące przyszłego wzrostu produktywności, Jak wskazuje Goldman Sachs, „Rewolucja AI pokazuje bardzo pozytywne sygnały przyszłego wzrostu produktywności.”

Jednocześnie ich raport przewiduje, iż pełny wpływ AI na PKB USA stanie się widoczny dopiero w 2027 roku, gdy technologia zacznie być szerzej stosowana w codziennej pracy. Joseph Briggs z Goldman Sachs zauważa, iż „Chociaż adopcja AI pozostało ograniczona, to dotychczasowe sygnały wskazują na możliwy wzrost produktywności o około 25% w przypadku firm, które już wdrażają tę technologię.”

Rok 2024 był więc przełomowy dla rozwoju AI. Z jednej strony obserwujemy wzrost inwestycji w infrastrukturę, a z drugiej – powolną, ale konsekwentną adopcję przez firmy i ogromny wzrost jakości samej technologii. Nic dziwnego więc, iż wiele spółek na giełdzie było wycenianych na bazie miejsca, jakie mogą zająć w tej nowej rzeczywistości.

Jeśli więc rok 2024 czegoś nas nauczył, to iż bez technologii w inwestowaniu ani rusz. Był to rok, w którym niemożliwe było pobicie rynku bez ekspozycji na właśnie sektor technologiczny.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Półprzewodniki byłī sercem technologicznej hossy

Nie powinno to zaskakiwać. W końcu to sektor technologiczny odnotował najwyższy, bo aż 11,1% wzrost przychodów spośród wszystkich 11 sektorów składających się na S&P500. Wzrost ten rozciągnął się na wszystkie branże składających się na ten sektor, z półprzewodnikami na czele.

Przyjrzyjmy się szczegółom. Branża półprzewodników i sprzętu półprzewodnikowego była prawdziwą gwiazdą notując 23% wzrost przychodów i imponujący 35% wzrost zysków rok do roku. Efekt? Fundusz ETF SMH czyli VanEck Semiconductor ETF wzrósł o ponad 47%.

Bez półprzewodników cały sektor technologii w S&P500 zanotowałby o połowę niższy wzrost zysków sięgający 6,2% zamiast 13,9%. To dobitnie pokazuje, jak kluczową rolę odgrywały półprzewodniki w 2024 roku, zarówno w kontekście technologicznej dominacji, jak i ogólnej hossy na rynku.

Pozostałe branże sektora jednak również nie zawiodły. Oprogramowanie zanotowało 11% wzrost przychodów i 8% wzrost zysków, podczas gdy sprzęt technologiczny oraz urządzenia komunikacyjne podskoczyły o 8%. choćby bardziej stonowane branże, takie jak usługi IT, odnotowały przyzwoity, choć nieco mniejszy, wzrost przychodów na poziomie 5%.

Nie dało się więc pobić rynku bez technologii. Gdyby wykluczyć technologię, a zwłaszcza półprzewodniki, to indeksy takie jak S&P500 wyglądałyby już znacznie gorzej.

Rok 2024 był dowodem na to, iż sektor technologiczny nie tylko dyktuje warunki na rynku, ale także pokazuje, gdzie leży przyszłość gospodarki. Półprzewodniki stały się prawdziwym „kręgosłupem” rozwoju technologicznego, a ich rola w tworzeniu sztucznej inteligencji, systemów autonomicznych czy zaawansowanych urządzeń konsumenckich tylko rośnie.

Inwestorzy, którzy próbowali unikać technologii, mieli więc w tym roku wyjątkowo trudne zadanie. Wzrosty były skoncentrowane, a dominacja „wspaniałej siódemki” Big Tech i firm półprzewodnikowych sprawiła, iż tylko ci z odpowiednią ekspozycją mogli cieszyć się pełnymi owocami hossy. W 2024 roku technologia nie była więc tylko częścią hoss. Była sercem tej hossy.

Inne strategie inwestycyjne, jak Value czy podejście dywidendowe, radziły sobie znacznie gorzej. Podczas gdy szeroki indeks spółek technologicznych zyskał 43%, słynny indeks dywidendowy Schwab US Dividend urósł tylko o 7% a indeks spółek Value z S&P500 tylko o 10%.

Skoro wiemy już, iż amerykańska gospodarka okazała się niezwykle silna dzięki sztucznej inteligencji, a technologiczny sektor przeżywał swój rajd, to łatwo połączyć kropki. Stany Zjednoczone jako centrum globalnych liderów technologicznych, tylko umocniły swoją pozycję i pogłębiły dominacje nad resztą świata, która już tak dobrze sobie nie radziła. Rok 2024 zapisał się jako czas wielkiej, a przede wszystkim pogłębiającej się dominacji Stanów na mapie światowej gospodarki.

Okazało się, iż bez technologii nie da skutecznie inwestować żeb pobić indeksy, ale trzeba pójść o krok dalej. Bez ekspozycji na rynek amerykański samo inwestowanie w akcje to po prostu głupota. Wystarczy spojrzeć na liczby.

Amerykańska dominacja na globalnych rynkach

Udział USA w globalnej kapitalizacji giełdowej zbliża się do 50%. Połowa całego światowego rynku akcji to Stany Zjednoczone, podczas gdy cała reszta świata – Europa, Azja czy Ameryka Łacińska – zaledwie temu asystuje. Dla porównania, w 2009 roku udział USA wynosił zaledwie 30%. To był więc kolejny rok, który przypomniał, kto naprawdę rozdaje karty na globalnej scenie giełdowej.

Ale nie tylko technologia jest paliwem amerykańskiej dominacji. To także sprytna polityka gospodarcza, która mimo wszystkich kontrowersji działa jak magnes na kapitał. Prosty przykład?

Administracja Trumpa – niezależnie od tego, co kto o niej sądzi – kontynuuje narrację cięć podatkowych, deregulacji i chce tworzyć środowisko przyjazne inwestorom, którzy też chcą inwestować w USA więcej. Kto na tym korzysta? Oczywiście amerykańskie spółki.

Patrząc na wyniki, S&P 500 w 2024 roku urósł o 24%, bijąc na głowę indeksy europejskie, azjatyckie czy rynków wschodzących. Zyski spółek z indeksu mają w przyszłym roku wzrosnąć o 14,2%, podczas gdy Europa może liczyć na zaledwie 8,1%.

Amerykańska dominacja może jeszcze potrwać, choć nie oznacza to, iż jest pozbawiona wyzwań. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, by ten trend miał się odwrócić. USA wciąż generuje najwyższy wzrost zysków na świecie, a globalne pieniądze – czy to z Europy, czy Azji – wciąż płyną za ocean.

Czy jesteś wielkim funduszem inwestycyjnym, czy małym inwestorem, jedna rzecz jest jasna: bez Ameryki na horyzoncie twoja giełdowa strategia jest niekompletna. I choć wszyscy marzymy o dywersyfikacji, to prawda jest brutalna – USA gra w innej lidze. W tej grze każdy powinien mieć chociaż jedno miejsce przy stole.

Trump Trade i giełdowa euforia

A skoro jesteśmy w temacie USA, to trzeba też wspomnieć o wyborach, które miały gigantyczny wpływ na giełdy. Wygrana Donalda Trumpa wyborach prezydenckich w 2024 roku wywołała prawdziwą euforię na rynkach.

Indeksy giełdowe w USA poszybowały w górę. W szczególności S&P 500 i Dow Jones zanotowały wzrosty na poziomie odpowiednio 5,3% i 3,6% w tydzień po wynikach. Jednak prawdziwymi zwycięzcami tzw. „Trump Trade” okazały się konkretne sektory i firmy, które zyskały na fali oczekiwań związanych z pro-biznesową polityką nowej administracji. Wśród nich szczególną uwagę przyciągają Tesla, sektor finansowy, czy z tych bardziej spekulacyjnych aktywów kryptowaluty i prywatne więzienia

Liderem całego Trump Trade była niewątpliwie Tesla. Tesla, choć teoretycznie mogła obawiać się sceptycznego stosunku Trumpa do pojazdów elektrycznych, okazała się największym beneficjentem nowego Prezydenta. Na razie.

Jeszcze niedawno Tesla zmagała się z niepewnością i spadkami. A teraz? Proszę bardzo, 73% w górę od wyborów. Kapitalizacja wystrzeliła o 570 miliardów dolarów, a Musk bryluje na salonach robiąc sobie zdjęcia z rodziną Trumpa. jeżeli ktoś jeszcze miał wątpliwości co do siły Elona, to naprawdę czas najwyższy się ich pozbyć.

Relacje z nową administracją? Wręcz modelowe. Trump może nie przepada za elektrykami na drogach, ale to Musk rozdaje karty. Każdy wie, iż jego wpływy w Waszyngtonie sięgają teraz sufitu.

Złagodzenie regulacji? Zwiększenie inwestycji? Wszystko wskazuje na to, iż to Musk będzie ustawiał reguły gry. Wall Street już to wie i ustawia się w kolejce, podbijając wyceny, bo przecież kto lepiej wykorzysta kolegę w Białym Domu niż Musk? Mamy już nie tylko First Lady, czyli pierwszą damę. Po raz pierwszy mamy w administracji stanowisko First Buddy, czyli pierwszego ziomka.

Nie ma znaczenia, iż robotaksówki, optimusy czy FSD wciąż są w sferze marzeń Tesli, a konkurencja czeka za rogiem. jeżeli Elon jest przy sterach, a zdjęcia z politycznymi elitami podbijają Internet, to wiadomo, iż Tesla nie tylko wygrywa – Tesla dyktuje warunki.

Ponadto Trump, który kiedyś krytykował kryptowaluty, zmienił do nich swoje podejście i zapowiedział, iż uczyni USA „stolicą kryptowalut”. W wyniku tej deklaracji Bitcoin osiągnął rekordowe ceny, a inne kryptowaluty, takie jak Ethereum i Dogecoin, również odnotowały gwałtowne wzrosty.

Zmiana narracji Trumpa i jego plany rozluźnienia regulacji, a także usunięcie z funkcji przewodniczącego SEC Gary’ego Genslera, dodały tylko dalszego wiatru w żagle dla rynku.

Sektor bankowy, długo krytykowany za nadmiar regulacji, również znalazł się w centrum uwagi. Akcje dużych graczy, takich jak JPMorgan, Bank of America czy Wells Fargo oraz zarządzających alternatywnymi aktywami jak KKR czy Apollo odnotowały dwucyfrowe wzrosty w reakcji na wyniki wyborów. Wszystko dlatego, iż inwestorzy oczekują, iż Trump poluzuje regulacje finansowe i ułatwi przeprowadzanie transakcji na rynku.

Sierpień 2024 – Lekcja ryzyka na rynkach

Rok 2024 to też sierpień. Miesiąc, który rynki wolałyby wymazać z pamięci, chociaż jednocześnie miesiąc, który pozwolił spóźnialskim załapać się na technologiczny pociąg. Sierpień 2024 to słynny Carry Trade, które przez długi czas działało jak maszyna do drukowania pieniędzy, ale w końcu się załamało. I to spektakularnie.

Przez kilka dni sierpień 2024 wyglądał jakby rozpoczynał nową wielką katastrofę, a rynki wpadały w panikę. Wszystko zaczęło się… w Japonii. Japoński rynek, znany z niskich stóp procentowych i stabilności, nagle stał się epicentrum światowych zawirowań. TOPIX, główny indeks giełdowy Japonii, stracił 12% w jeden dzień – 5 sierpnia – co było ruchem, jakiego nie widziano od lat. Towarzyszyły temu gwałtowne skoki zmienności, a wskaźnik VIX, czyli popularny „indeks strachu”, osiągnął poziomy zbliżone do tych z czasów pandemii Covid-19. Tylko co dokładnie się stało?

Powodem tej gwałtownej korekty było załamanie się wspomnianej strategii carry trade, opartej na pożyczaniu pieniędzy w niskooprocentowanych walutach, takich jak jen i inwestowaniu ich w aktywa o wyższej stopie zwrotu.

Taka strategia w funduszach hedgingowych działała jak dobrze naoliwiona maszyna w czasach stabilności, ale w momencie wzrostu zmienności gwałtownie staje się kulą u nogi. To właśnie stało się w sierpniu, gdy fundusze zmuszone były w pośpiechu zamykać swoje pozycje.

Sygnały ostrzegawcze pojawiły się już w lipcu, gdy jen zaczął niespodziewanie się umacniać, a Bank Japonii wysłał sygnały o potencjalnej interwencji. Następnie, na początku sierpnia, na rynkach pojawiły się dwie informacje, które dolały oliwy do ognia.

Zaskakująca jastrzębia podwyżka stóp procentowych w Japonii oraz nieco słabsze dane z rynku pracy w USA. Choć same w sobie nie były to katastrofalne, to inwestorzy zinterpretowali je jako zapowiedź trudniejszych czasów dla globalnej polityki monetarnej.

Skala ruchów była imponująca imponująca. S&P 500 stracił w ciągu dwóch dni łącznie prawie 5%, a Eurostoxx i MSCI Asia Pacific zaliczyły najgłębsze spadki od roku. Rynek walutowy też nie został oszczędzony. Jen gwałtownie się umocnił, a waluty z rynków wschodzących zanotowały spore straty.

Jednak, co zaskakujące, już pod koniec tego samego tygodnia rynki wróciły do względnej równowagi. S&P 500 odrobił wszystkie straty, a również TOPIX niemal w całości odbił. To tylko pokazuje, jak przejściowy charakter mają często takie turbulencje, o ile fundamenty rynku pozostają nienaruszone, a płynność wraca.

Sierpniowa zwała była dobrą lekcją, jak łatwo rynki mogą zareagować nadmiernie na pozornie mało istotne wydarzenia. Pokazała również, jak niebezpieczne mogą być strategie oparte na lewarowaniu i niskiej zmienności i jak bardzo rynek w krótkim terminie jest pod wpływem całkowicie niefundamentalnych czynników.

Choć rynki udowodniły swoją odporność, to takie wydarzenie przypomniało wszystkim, iż choćby w spokojnym roku, jak 2024, niespodzianki mogą pojawić się z najmniej oczekiwanej strony i iż choćby w takich czasach nie powinno się przesadzać z inwestowanie na dźwigni finansowej, bo może nas to mocno zaboleć.

Taki właśnie był 2024 rok. A jaki będzie 2025? Kilka swoich prognoz już opublikowałem. Jest prognoza dla rynku USA, jest prognoza dla GPW, jest prognoza dla złota. Na pewno jednak pojawi się ich jeszcze trochę, więc śledźcie materiały uważnie.

Dajcie znać w komentarzach, z czego wy najbardziej zapamiętacie 2024 i czy udało wam się wykorzystać go dobrze dla swojego portfela.

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://bit.ly/darmowe-akcje-freedom

Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału