Największe oszustwa giełdowe w historii Wall Street

3 godzin temu

Rynki finansowe od zawsze przyciągały żądnych zysków inwestorów, niestety niektórzy z nich gotowi są naginać reguły gry, aby te zyski osiągnąć. Historia giełdy na Wall Street pełna jest przykładów oszustw i manipulacji. Dziś przyjrzymy się kilku głośniejszym aferom tego rodzaju – od przeszacowanych spółek wprowadzanych na giełdę poprzez SPAC, przez zmowy mające sztucznie kontrolować ceny surowców, manipulacje kluczowymi stopami procentowymi, insider trading w funduszach hedgingowych, aż po kontrowersyjne praktyki typu front-running w erze handlu wysokich częstotliwości.

Każdy z tych przypadków pokazuje inny mechanizm manipulowania rynkiem. Warto na wstępie podkreślić, iż w tym artykule skupimy się wyłącznie na oszustwach natury rynkowej i pominiemy np. typowe fałszerstwa księgowe. Nie zawsze będą to zatem te “najbardziej medialne” historie, ale chcemy w ten sposób zilustrować, jak sprytni gracze potrafili wykorzystywać luki w systemach i charakterze handlu na giełdzie. Niektóre z podanych przykładów opisują bezpośrednie manipulacje giełdowe, inne pokazują jak pośrednio można manipulować bilionami dolarów na rynkach. Takie holistyczne spojrzenie da czytelnikowi ogląd na to, iż na rynku można manipulować absolutnie wszystkim – od pojedynczych instrumentów, po najważniejsze wskaźniki, o których wartości zależy globalny rynek finansowy.

SPAC – Nikola Corporation

W okresie ostatniej hossy 2021 roku, gorącym tematem były tzw. spółki SPAC (ang. Special Purpose Acquisition Company), które zyskały ogromną popularność, ponieważ pozwalały firmom gwałtownie i bez tradycyjnego, bardziej rygorystycznego procesu IPO wejść na giełdę, a inwestorom dawały szansę uczestnictwa w „gorących” debiutach na wczesnym etapie. Jednym z najgłośniejszych przykładów rynkowego oszustwa okazała się firma Nikola Corporation. Młoda spółka z Arizony miała być „drugą Teslą”, tyle iż produkującą ciężarówki elektryczne i wodorowe. W 2020 r. Nikola zadebiutowała na NASDAQ poprzez fuzję ze SPAC o nazwie VectoIQ i początkowo wycena poszybowała tak wysoko, iż na krótko przewyższyła choćby kapitalizację koncernu Ford.

Spektakularny wzrost i równie spektakularny spadek Nikola Corporation. Źródło: barchart.com

Wszystko to osiągnięto, mimo iż spółka nie sprzedawała jeszcze żadnych pojazdów. Założyciel i prezes Nikoli, Trevor Milton, roztaczał wizję przełomowych baterii i napędów wodorowych, zapewniając, iż firma dysponuje własną, zaawansowaną technologią. Rzeczywistość okazała się jednak inna i we wrześniu 2020 r. fundusz Hindenburg Research opublikował raport, w którym nazwał Nikolę:

„Zawiłym oszustwem opartym na dziesiątkach kłamstw”.

Okazało się wówczas, iż wiele przechwałek Miltona było bez pokrycia. Na przykład flagowy prototyp ciężarówki Nikola One w rzeczywistości nie był w pełni sprawny i w materiałach promocyjnych pokazano go toczącego się z górki, choć sugerowano, iż jedzie o własnych siłach. Według ustaleń raportu Milton miał też wyolbrzymiać zdolności produkcyjne i technologiczne firmy, która w istocie korzystała z komponentów dostawców zewnętrznych. Gdy prawda wyszła na jaw, kurs akcji Nikoli runął, a Milton w końcu ustąpił ze stanowiska CEO we wrześniu 2020. W kolejnych miesiącach przeciwko niemu wszczęto śledztwa – amerykańska SEC oraz prokuratura postawiły mu zarzuty oszustw giełdowych. Proces wykazał, iż Milton celowo wprowadzał inwestorów w błąd, „naganiając” ich do zakupu akcji spółki, która nie miała realnej wartości ani działającego produktu. W październiku 2022 ława przysięgłych uznała go za winnego przestępstw giełdowych. Sąd skazał Trevora Miltona na kary finansowe oraz karę więzienia (ostatecznie ogłoszono wyrok 4 lat pozbawienia wolności).

Upadek Nikoli był druzgocący. Od giełdowego debiutu do jesieni 2022 akcje spółki straciły większość swojej wartości. Przykład ten stał się jednym z symboli manii spekulacyjnej, napędzanej łatwym kapitałem w czasach pandemii. Pokazuje on, iż struktura SPAC bywała wykorzystywana do pompowania wycen firm bez ugruntowanego biznesu. Historia Nikoli stanowi przestrogę dla inwestorów, by nie ulegać euforii i dokładnie weryfikować rewelacyjne obietnice spółek wchodzących na giełdę, choćby jeżeli wspierają je znane nazwiska czy partnerstwa (w przypadku Nikoli głośna była np. planowana, ale ostatecznie niedoszła kooperacja z General Motors). Ostatecznie prawda wyszła na jaw, a Milton poniósł konsekwencje prawne za swój proceder oszukiwania rynku.

Manipulacje na rynku metali szlachetnych – banki inwestycyjne

Rynek metali szlachetnych, zwłaszcza złota i srebra, uchodzi za jeden z najbardziej płynnych i globalnych rynków surowcowych, a jego notowania odzwierciedlają nie tylko podaż i popyt, ale także nastroje inwestorów, poziom inflacji i zaufania do walut. Niestety, wielokrotnie ujawniano, iż ceny tych metali były przedmiotem manipulacji ze strony dużych instytucji finansowych. Szczególnie głośne stały się sprawy z ostatnich kilkunastu lat, w których w roli głównych graczy wystąpiły największe banki inwestycyjne świata.

Mechanizm manipulacji najczęściej opierał się na tzw. spoofingu, czyli składaniu dużych, fałszywych zleceń kupna lub sprzedaży, które nigdy nie były realizowane. Celem było wywołanie wrażenia dużego popytu lub podaży, aby nakłonić innych uczestników rynku do zmiany swoich ofert, a następnie gwałtownie zawarcie transakcji w korzystniejszych warunkach i wycofanie pierwotnych zleceń. W praktyce trader mógł „przestraszyć” rynek nagłą falą zleceń sprzedaży złota czy srebra, spowodować chwilowy spadek ceny, a następnie kupić metal po obniżonej cenie. Operacje te trwały sekundy, ale przy odpowiedniej skali dawały ogromne zyski.

Jednym z najgłośniejszych przypadków była afera z udziałem banków JPMorgan Chase, Deutsche Bank, HSBC i UBS, które według ustaleń amerykańskich organów nadzoru miały przez lata manipulować cenami kontraktów terminowych na złoto i srebro. W 2020 roku Departament Sprawiedliwości USA oskarżył kilku traderów J.P.Morgan o prowadzenie „przestępczego schematu” manipulacji na rynku metali szlachetnych przez prawie dekadę. Z kolei w 2022 roku sąd skazał dwóch byłych traderów tego banku za działalność w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, uznając spoofing i inne techniki manipulacyjne za celowe i systematyczne działania mające wpływ na ceny. Prokuratorzy ujawnili, iż w latach 2008-2016 pracownicy JPMorgan składali tysiące fałszywych zleceń, maskując swoje prawdziwe zamiary handlowe. Bank zgodził się zapłacić setki milionów dolarów kar i odszkodowań, aby zakończyć postępowania.

Nagłówek z artykułu z czasu “wybuchu” afery związanej z manipulacją rynkiem metali szlachetnych przez bank inwestycyjny J.P.Morgan. Źródło: reuters.com

Inny głośny wątek dotyczył Deutsche Banku, który w 2016 roku zgodził się na ugodę w sprawie pozwu zbiorowego, przyznając się do udziału w zmowie z innymi instytucjami w celu manipulowania tzw. fixingiem złota i srebra w Londynie. Bank zobowiązał się ujawnić dokumenty i nagrania, które pokazały kulisy ustalania cen referencyjnych w zamkniętych grupach komunikacyjnych, gdzie traderzy wymieniali się informacjami i koordynowali swoje działania.

Sprawy te ujawniły kilka istotnych faktów. Po pierwsze, choćby tak globalny i płynny rynek jak metale szlachetne może być podatny na manipulacje, gdy kilku dużych graczy dysponuje znacznym udziałem w obrocie. Po drugie, technologia i handel elektroniczny ułatwiły stosowanie spoofingu oraz innych szybkich strategii, które trudno było wykryć w czasie rzeczywistym. Po trzecie, kary finansowe, choć często idące w setki milionów dolarów, stanowiły dla gigantów finansowych stosunkowo niewielki koszt w porównaniu z potencjalnymi zyskami z takich działań, co naturalnie rodzi pytania o realną skuteczność sankcji.

Dla innych uczestników rynku lekcja jest jasna: ceny metali szlachetnych, choć często postrzegane jako „bezpieczna przystań”, również mogą być przedmiotem gry rynkowych gigantów. Rodzi się również pytanie, czy skoro instytucje te manipulowały tak ogromnymi rynkami, to czy nie dopuszczały/dopuszczają się oszustw na o wiele mniejszych rynkach akcyjnych?

Manipulacja LIBOR-em

Jednym z największych skandali finansowych ostatnich dekad była manipulacja stopą LIBOR przez największe banki świata. LIBOR (ang. London Interbank Offered Rate) to stawka oprocentowania pożyczek międzybankowych w Londynie i najważniejszy indeks finansowy, który wpływa na wycenę setek bilionów dolarów instrumentów finansowych (kredytów, obligacji, derywatów) na całym świecie. Przez lata LIBOR uchodził za obiektywny barometr kondycji finansowej banków, ustalany codziennie na podstawie deklaracji kilkunastu największych banków co do tego, po jakim oprocentowaniu pożyczałyby pieniądze od innych banków. Jak się jednak okazało, mechanizm ten był podatny na nadużycia i bankierzy skwapliwie to wykorzystywali.

Afera wybuchła latem 2012 roku, gdy na jaw wyszło, iż m.in. bank Barclays od lat składał fałszywe deklaracje swoich kosztów finansowania, manipulując LIBOR-em dla własnych korzyści. Chodziło o zawyżanie lub zaniżanie raportowanych stawek w zależności od potrzeb, czasem po to, by poprawić wizerunek (udawać niższy koszt pozyskania kapitału i tym samym lepszą wypłacalność w trakcie kryzysu 2008 r.), a czasem po to, by przynieść zyski z pozycji na instrumentach finansowych powiązanych z LIBOR-em. Śledztwa wykazały, iż w proceder zamieszani byli traderzy i pracownicy wielu globalnych banków, którzy zmówili się, by przekazywać ustalone, zafałszowane dane. W praktyce kilku traderów z różnych banków umawiało się, by ich instytucje zgłaszały zawyżone lub zaniżone stawki LIBOR danego dnia, co pozwalało np. podnieść zyski z posiadanych przez nich kontraktów finansowych zależnych od wysokości tej stopy.

Skala skandalu okazała się ogromna. Ucierpiała reputacja całego sektora bankowego, a zaufanie do wskaźników referencyjnych zostało poważnie nadwyrężone. W następstwie ujawnienia afery posypały się konsekwencje: organy nadzoru nałożyły na zaangażowane banki wielomiliardowe kary. Do 2013 roku łączna kwota grzywien dla instytucji finansowych sięgnęła około 6 mld dolarów (później wzrosła choćby do ok. 9 mld USD, gdy ukarano kolejne banki). Na liście instytucji przyłapanych na manipulowaniu LIBOR-em znalazły się m.in. Barclays, UBS, Royal Bank of Scotland, JPMorgan Chase, Citigroup i Deutsche Bank (niektóre z nich opisane już we wcześniejszej części artykułu poświęconej manipulacji na rynku kruszców ;)). Odpowiedzialność ponieśli również konkretni pracownicy. W Wielkiej Brytanii zapadły głośne wyroki więzienia – trader Tom Hayes z UBS/Citibank został skazany na 14 lat pozbawienia wolności za udział w zmowie manipulowania LIBORem (był to pierwszy wyrok skazujący w tej sprawie na Wyspach). Inny uczestnik, trader z Barclays, Peter Johnson, otrzymał karę 4 lat więzienia po przyznaniu się do winy. Afera LIBOR okrzyknięta została jedną z największych w historii finansów – nie tylko ze względu na kwoty strat i listę instytucji zaangażowanych w proceder, ale przede wszystkim z powodu podważenia zaufania do fundamentalnego wskaźnika rynku finansowego.

Insider trading – Galleon Group

Kolejnym rodzajem giełdowego oszustwa jest insider trading, czyli wykorzystywanie poufnych, niepublicznych informacji do handlu papierami wartościowymi. Takie działanie jest nielegalne, ponieważ daje nieuczciwą przewagę informacyjną nad resztą rynku. Problem z insider tradingiem, który na rynku ma miejsce niemalże cały czas, jest taki, iż bardzo ciężko jest udowodnić, iż ktoś korzysta z poufnych informacji. Niemniej, jedna z najsłynniejszych spraw tego typu rozegrała się pod koniec lat 2000 wokół funduszu hedgingowego Galleon Group z Nowego Jorku. Fundusz założony przez Raja Rajaratnama uchodził za niezwykle skuteczny, a sam Rajaratnam miał reputację geniusza inwestycyjnego, zwłaszcza w sektorze technologii. Jednak okazało się, iż jego „nosa” do inwestycji w dużej mierze wspiera sieć informatorów przekazujących mu cenne sekrety “z wnętrza” spółek giełdowych.

W 2009 roku FBI wszczęło śledztwo w sprawie Galleon Group, wykorzystując podsłuchy telefoniczne, by zebrać dowody zmowy. Ustalono, iż Rajaratnam zbudował rozległą siatkę kontaktów – od menedżerów w firmach technologicznych po partnerów w renomowanych instytucjach finansowych – którzy przekazywali mu poufne informacje o wynikach finansowych, planowanych przejęciach czy innych wydarzeniach mogących wpłynąć na kurs akcji. Przykładowo dowiedziano się, iż Rajaratnam otrzymał “cynk” od członka zarządu Goldman Sachs o zbliżających się słabych wynikach banku, co pozwoliło mu zareagować przed publikacją raportu. Innym razem informator doniósł mu o planowanej fuzji dwóch firm technologicznych zanim informacja trafiła do publicznej wiadomości. Dzięki takim nielegalnym “tipom”, fundusz Galleon przez kilka lat unikał strat i generował zyski sięgające milionów dolarów. Rajaratnam i jego współpracownicy de facto uczynili z insider tradingu model biznesowy, łamiąc przy tym prawo wielokrotnie, aby wyprzedzać ruchy rynku.

W październiku 2009 Raj Rajaratnam został aresztowany, a w 2011 roku doszło do głośnego procesu sądowego. Ława przysięgłych uznała go winnym wszystkich 14 postawionych mu zarzutów (konspiracji i oszustw giełdowych). Sąd wymierzył Rajaratnamowi surową karę, bo aż 11 lat więzienia, grzywnę oraz konfiskatę nielegalnych zysków. Był to wówczas najdłuższy wyrok za insider trading w historii USA, co podkreślało jak poważnie wymiar sprawiedliwości potraktował tę sprawę. W skandal zostali uwikłani także inni wysoko postawieni ludzie biznesu – m.in. Rajat Gupta, były dyrektor zarządzający McKinsey i członek rady dyrektorów Goldman Sachs, który przekazywał Rajaratnamowi poufne informacje (on również został skazany, choć na krótszy wyrok).

Handel wysokich częstotliwości i „Flash Crash Trader”

Rozwój handlu wysokich częstotliwości (HFT) sprawił, iż współczesne rynki stały się areną walki algorytmów działających w ułamkach milisekund. Dzięki ultra szybkim łączom światłowodowym, serwerom umieszczanym fizycznie jak najbliżej giełd oraz zaawansowanym programom , uczestnicy rynku HFT potrafią w praktyce „wyprzedzać” inne zlecenia i reagować na pojawiające się okazje w tempie niedostępnym dla tradycyjnych inwestorów. Choć sama szybkość realizacji transakcji nie jest nielegalna, powstało wiele strategii balansujących na granicy prawa lub wręcz je łamiących.

Jedną z najsłynniejszych spraw tego typu była historia Navindera Singha Sarao, brytyjskiego tradera, który w mediach zyskał przydomek „Flash Crash Trader”. Przez lata handlował on kontraktami futures na indeks S&P 500 na giełdzie CME w Chicago, stosując własnoręcznie zmodyfikowane oprogramowanie do automatycznego składania i wycofywania ogromnych, fałszywych zleceń. Strategia ta polegała na zasypywaniu rynku ofertami sprzedaży, które tworzyły wrażenie zbliżającej się dużej podaży, co skłaniało innych uczestników – w tym algorytmy HFT – do obniżania swoich cen. W tym czasie Sarao zajmował pozycje po bardziej korzystnych kursach, a następnie wycofywał swoje „straszakowe” zlecenia, inkasując zysk na szybkim odwróceniu rynku.

Szóstego maja 2010 roku jego działania zbiegły się w czasie z korektą na rynku, co doprowadziło do tzw. “Flash Crashu”. W ciągu zaledwie kilku minut indeks Dow Jones spadł wtedy o niemal 1000 punktów, czyli około 9%, po czym równie gwałtownie odbił.

Spadek w indesku DowJones w ramach tzw. Flash Crashu i następujące szybkie odbicie. Źródło: wikipedia.org

Amerykańskie śledztwo wykazało, iż manipulacje Sarao były jednym z czynników, które spotęgowały panikę i przyczyniły się do tak głębokiego, chwilowego załamania. Choć “Flash Crash” miał wiele przyczyn, w tym problemy z płynnością i interakcje między algorytmami, działania pojedynczego tradera pokazały, jak duży wpływ może mieć dobrze przygotowany technologicznie gracz.

W 2015 roku Navinder Sarao został aresztowany w Wielkiej Brytanii na wniosek amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości. Ostatecznie przyznał się do manipulacji rynkowej i oszustwa, zgadzając się na współpracę ze śledczymi. Według ustaleń prokuratury, w ciągu kilku lat zarobił on w ten sposób około 40 milionów dolarów. W 2020 roku, biorąc pod uwagę jego współpracę i pomoc w wyjaśnieniu mechanizmów spoofingu, sąd w USA skazał go jedynie na czas już odsiedziany w areszcie i nadzór kuratorski, unikając wieloletniego więzienia.

Przypadek Sarao pokazał, iż choćby pojedynczy uczestnik rynku, dysponujący odpowiednią technologią i znajomością struktury obrotu, jest w stanie wstrząsnąć globalnym systemem finansowym. Stał się też jednym z katalizatorów zaostrzenia przepisów przeciwko spoofingowi w USA i Europie oraz symbolem tego, jak cienka potrafi być granica między „sprytnym tradingiem”, a nielegalną manipulacją.

Podsumowanie

Przedstawione powyżej przypadki ukazują różnorodne oblicza giełdowych oszustw i manipulacji. Ich wspólnym mianownikiem jest to, iż pewne podmioty i ludzie uzyskały nieuprawnioną przewagę kosztem reszty uczestników rynku: czy to poprzez kłamstwa na temat potencjału firmy, zmowę w celu utrzymania sztucznej ceny, fałszowanie kluczowego wskaźnika finansowego, kradzież poufnych informacji, czy też wykorzystywanie przewagi technologicznej nad mniej zaawansowanymi inwestorami. Rynki finansowe praktycznie od zawsze podlegały różnym manipulacjom – od czasów gorączki tulipanowej, przez XIX-wieczne „cornery” rynku, aż po opisywane współczesne afery. Dlatego handlując na giełdzie warto mieć z tyłu głowy, iż notowania akcji czy surowców nie zawsze odzwierciedlają wyłącznie czyste siły popytu i podaży. Czasem ktoś może pociągać za sznurki zza kulis.

Nie oznacza to jednak, by popadać w paranoję czy całkiem tracić zaufanie do rynku i kierujących nim prawidłowości. Zdrowy rozsądek podpowiada, by inwestując kierować się dogłębną analizą i przemyślanym systemem zarządzania ryzykiem. Rozsądnie jest być uważnym. jeżeli jakaś okazja inwestycyjna wygląda zbyt pięknie, by była prawdziwa (jak futurystyczne obietnice Nikoli), warto zachować ostrożność. Gdy na rynku krążą pogłoski i euforyczne/paniczne nastroje, warto spojrzeć krytycznie na fundamenty oraz technikalia.

Historia Wall Street uczy, iż chciwość i pokusa zysku potrafią skłonić niektórych do manipulacji, ale uważny i świadomy inwestor może się przed tym chronić, przede wszystkim poprzez edukację, dywersyfikację oraz trzymanie się zasad zarządzania ryzykiem. Pamięć o największych oszustwach Wall Street jest zatem potrzebna, bo buduje świadomość na temat sposobów, na jakie można tracić pieniądze angażując się w handel na rynku.

Idź do oryginalnego materiału