Na początku sierpnia minister Domański ogłosił i przedstawił nowe rozwiązanie dla oszczędzających, które ma sprzyjać rozwojowi inwestycji oraz innowacji i zwiększać konkurencyjność polskiej gospodarki. Zamiast zapowiadanej wcześniej obniżki podatku Belki zaproponowano nowe konto OKI, z taką konstrukcją kwoty wolnej od podatku, która miała zachęcić ludzi do przekierowania swoich oszczędności z lokat czy obligacji skarbowych na rynek kapitałowy i giełdę.Reklama
Tymczasem, trzy tygodnie późnej Ministerstwo Finansów niespodziewanie ogłosiło skokowy, niemal dwukrotny wzrost podatku CIT dla banków w 2026 roku, co następnego dnia przyniosło ich ostrą przecenę i spadek giełdowych kursów rzędu kilkunastu procent.
CIT dla banków od 2026 roku ma wzrosnąć z 19 proc. do 30 proc. Później ma być trochę niższy - w roku 2027 będzie to 26 proc., a w kolejnych latach 23 proc. Wyceny banków poleciały w dół. To pociągnęło za sobą WIG 20, w którym mają one spory udział. Jak to się ma do zachęcania do lokowania oszczędności na OKI?
OKI kontra CIT. Z jednej strony zachęta, a z drugiej kara
- Abstrahując choćby od tego, jak powinien wyglądać adekwatny poziom opodatkowania banków, z całą pewnością można stwierdzić, iż polscy inwestorzy indywidualni mają prawo czuć obawy związane ze zbyt dużym wpływem polityków na wycenę polskich spółek. Przykładów tego przez lata mieliśmy mnóstwo i dotyczyły one reprezentantów wszystkich ekip rządzących, co przez długie lata hamowało wzrosty warszawskiego parkietu. Ryzyko polityczne wisi nad GPW nieustannie, każdego dnia może się okazać, iż ten czy inny polityk wywoła ogromne spadki na danej spółce, sektorze czy całym rynku - mówi Interii Biznes Michał Żuławiński ze Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Jak podkreśla, zyski spółek - w tym wypadku banków - budują majątki ich akcjonariuszy, wśród których są też miliony inwestujących Polaków, w tym pośrednio przez OKI, TFI czy PPK. - Promowanie PPK czy OKI i jednoczesne uderzanie w wyceny spółek i ograniczanie ich przyszłych dywidend to działania ze sobą sprzeczne - mówi przedstawiciel SII.
Widać, iż MF ma problem ze spięciem budżetu
Tomasz Wyłuda, bankowiec i ekonomista także wskazuje na tę sprzeczność. - Jak to wygląda z punktu widzenia inwestora indywidualnego? Po Skarbie Państwa to właśnie akcjonariat obywatelski jest właścicielem udziałów w bankach. Nałożenie tego podatku spowoduje (już spowodowało) straty po stronie akcjonariatu obywatelskiego (OFE, PPK, IKE, IKZE). PPK np. mają obowiązek inwestowania w spółki z WIG20, a więc zgodnie z dywersyfikacją muszą zainwestować w banki. Rząd zabiera tylnymi drzwiami pieniądze z PPK. Skoro PPK mają de facto obowiązek inwestowania w banki, a rząd opodatkowuje banki, to tak naprawdę zabiera oszczędzającym w PPK. Z jednej strony słyszymy zapowiedzi odnośnie OKI, które mogą pozwolić zarobić inwestorom - szczególnie tym oczekującym wysokich stóp zwrotu z giełdy, a z drugiej strony obniża stopę zwrotu z giełdy "poprzez atak na drobnych inwestorów" - mówi ekonomista.
Ministerstwo Finansów oszacowało, iż planowana podwyżka ma zwiększyć wpływy z podatku CIT w roku 2026 o ok. 6,5 mld zł. Łącznie w okresie 10 lat proponowane rozwiązania mają przynieść budżetowi ponad 20 mld zł.
- Ostatnia propozycja zmian CIT dla banków pokazuje, jak duży problem minister finansów ma z dopięciem budżetu. Jednym ruchem spowodował obniżenie wycen sektora bankowego o 14 proc. Nie wykluczam innych ruchów związanych z CIT dla innych podmiotów, a to kolejny raz podważa zaufanie do giełdy i polskich akcji - ocenia Grzegorz Chłopek, prezes Zarządu Michael/Ström TFI.
Przedstawiciele rynku wskazują na pośpiech strony rządowej w decyzji o podniesieniu podatków.
- Warto także zauważyć, iż o ile prace nad ograniczeniem podatku Belki realizowane są już blisko dwa lata (i ich końca wciąż nie widać), to temat podwyżki podatków pojawił się na agendzie prac rządu bardzo szybko. Dalszy rozwój polskiej gospodarki wymaga silnego rynku kapitałowego, a to z kolei musi być związane z przyciągnięciem nowych środków, także tych leżących w tej chwili na lokatach i depozytach. Z samych podatków i wydatków państwa długoterminowego wzrostu sfinansować się nie da - mówi Michał Żuławiński.
Monika Krześniak-Sajewicz