Nie bój się inwestować w spółki bez zysku! Kiedy brak rentowności to zaleta?

4 godzin temu

„Firma bez zysków? Omijaj szerokim łukiem.” to jedno z najczęstszych zdań, jakie usłyszysz od rynkowych „komentatorów”. Tylko co jeżeli brak zysków jest częścią strategii?

Amazon, Tesla, Uber, Spotify – wszystkie przez lata spalały setki milionów dolarów. Wszystkie wyszły na tym lepiej niż niejeden zyskowny biznes. Dlaczego? Bo rozumiały, iż najpierw trzeba zdobyć skalę i przewagę. Dopiero potem można je monetyzować.

W tym materiale pokażę Ci, dlaczego obsesja na punkcie rentowności może być dla firmy… pułapką. Jak działa efekt skali, dźwignia operacyjna i sieciowa dominacja. I kiedy strata to tak naprawdę inwestycja, a nie porażka.

Czasem, żeby wygrać, trzeba najpierw pozwolić sobie na to, żeby chwilowo… nie zarabiać.

Nie bój się inwestować w spółki bez zysku! Kiedy brak rentowności to zaleta?

Załóż konto firmowe z Revolut Business!
Zgarnij 200 zł na start i korzystaj z wymiany walut po super kursach – aż w 30 walutach.
Idealne konto na dobry start dla Twojej firmy!

Załóż konto na:
https://www.revolut.com/pl-PL/business/rb/dna200/

Zysk jako fałszywy kompas

Na pierwszy rzut oka zysk wydaje się najważniejszym celem każdej firmy. W końcu, skoro nie zarabiasz, to znaczy, iż coś jest z Twoją firmą nie tak, prawda? Problem w tym, iż takie myślenie bywa krótkowzroczne. Zwłaszcza przy patrzeniu na to, co naprawdę powinno być ważne dla inwestorów. W początkowych fazach rozwoju biznesu zbyt wczesne parcie na rentowność może wręcz zablokować szansę na zdobycie rynku i zbudowanie przewagi konkurencyjnej.

Wyobraź sobie startup, który stworzył świetny produkt, ale zamiast inwestować w promocję i pozyskiwanie użytkowników, skupia się na szybkim wyjściu „na plus”. Ogranicza budżet marketingowy, wstrzymuje ekspansję na nowe rynki i nie zatrudnia dodatkowych specjalistów, bo to generuje koszty. W rezultacie rośnie powoli, a konkurencja, która gotowa jest „dopłacać” do swojego wzrostu – zgarnia użytkowników i buduje swoją markę szybciej. Krótkoterminowe oszczędności stają się w efekcie długoterminową stratą.

Skala jako warunek zwycięstwa

Szybka rentowność może oznaczać utratę okazji. W wielu branżach działa mechanizm „zwycięzca bierze wszystko”. Gdy jedna firma zdobędzie krytyczną masę klientów, pozostali gracze mają coraz trudniej. Amazon, Uber czy Facebook nie bali się inwestować miliardów mimo osiąganych strat, bo wiedzieli, iż skala daje przewagę, której później nikt nie odbierze. Gdyby skupiali się wyłącznie na dodatnich wynikach finansowych, nie mieliby szans na zdominowanie swoich rynków.

Ktoś inny dostrzegłby potencjał zainwestował więcej w marketing i pozyskiwanie klientów, a potem wyprzedził ich we wzrośnie.

Uber, który dziś jest światowym gigantem, dodatni zysk netto zaczął generować dopiero w 2023 roku. Wcześniej zdarzały mu się rentowne okresy, ale były raczej wyjątkami w morzu strat. Tylko… co z tego? Uber to świetna firma, która zdominowała branżę, którą sama stworzyła, a inwestorzy dziś mogą się cieszyć wzrostem kursu akcji.

Gdzie inwestorzy powinni szukać wartości

Szczególnie w świecie startupów technologicznych, inwestorzy nie powinni oczekiwać szybkiej rentowności. Zamiast zysku powinni patrzeć na tempo wzrostu przychodów, liczbę użytkowników albo klientów czy dynamikę ekspansji. EBITDA albo zysk netto mają mniejsze znaczenie. Dopóki firma jest w stanie pokazywać, iż skala rośnie i iż potencjał przyszłych zysków jest ogromny, dopóty wszystko idzie w dobrą biznesową stronę. Dlatego na giełdzie nie brakuje spółek, które wyceniane są na miliardy dolarów mimo braku zysków. Rynek kupuje wówczas obietnicę przyszłej dominacji.

Obsesyjne skupianie się na rentowności we wczesnym etapie działalności może zamknąć firmie drogę do wielkości. Postawienie na wzrost, choćby kosztem strat nie jest niczym złym. Dopiero później przychodzi czas na monetyzację i wykorzystanie efektu dźwigni operacyjnej, który pozwoli przekształcić tę skalę w realny zysk.

Kiedy firma decyduje się na rezygnację z krótkoterminowej rentowności, nie robi tego bez powodu. Celem jest osiągnięcie skali i masy, które stanowią fundament do przyszłych zysków. To strategia, która działa szczególnie dobrze w branżach cyfrowych, platformowych i tam, gdzie kluczową rolę odgrywa efekt sieciowy.

Efekty sieci i skali – przewaga wbudowana

Jednym z najważniejszych elementów jest tutaj efekt sieciowy. Polega on na tym, iż im więcej osób korzysta z danego produktu, tym większą wartość ten produkt ma dla wszystkich kolejnego użytkownika. Klasyczne przykłady to Facebook czy Uber.

Gdy Facebook miał milion użytkowników, był ciekawostką. Gdy osiągnął miliard, stał się infrastrukturą komunikacyjną dla świata. Podobnie Uber – dopóki w aplikacji było niewielu kierowców, usługa działała średnio. Dopiero ogromna skala podaży i popytu sprawiła, iż aplikacja stała się realnie niezastąpiona. Taki efekt działa jak samonapędzająca się maszyna. Każdy nowy użytkownik zwiększa atrakcyjność platformy, co przyciąga kolejnych.

Drugim fundamentem jest efekt skali. Jednostkowe koszty produktu lub usługi spadają wraz ze wzrostem wolumenu. Tu z kolei Amazon świetnie ilustruje tę zasadę. Dzięki ogromnej sieci magazynów może dostarczać produkty szybciej i taniej niż mniejsi konkurenci. Koszty stałe – infrastruktura, technologia, obsługa klienta – rozkładają się na setki milionów zamówień, co sprawia, iż każdy kolejny klient jest coraz tańszy w obsłudze. To dlatego Amazon przez lata inwestował miliardy w logistykę, zamiast wyciągać zyski. Po osiągnięciu masy krytycznej zaczęło się to spłacać.

Budowanie swojej skali i masy to nie tylko strategia przetrwania, ale świadome kształtowanie pozycji, która w dłuższej perspektywie pozwala firmie zmienić się w maszynkę do zarabiania pieniędzy. To właśnie na tym etapie przygotowywane są fundamenty pod efekt dźwigni operacyjnej, który zobaczymy w kolejnych latach.

Kiedy zdecydować się na zysk

Moment podjęcia decyzji w firmie, iż przechodzi na rentowność, to często jedna z najtrudniejszych decyzji strategicznych w biznesie. Tak, bo to w przypadku wielkich spółek często jest po prostu kwestia decyzji. Wiele wielkich spółek może żonglować rentownością jak dźwignią.

W biznesie największe sukcesy rodzą właśnie z takiego długofalowego myślenia i długoterminowych decyzji, które na początku mogą wyglądać jak koszt albo poświęcenie, ale to tylko wrażenie i to jest podejście warto stosować również w codziennym prowadzeniu własnej firmy. Najlepiej zaczynając od pozornie błahych wyborów, jak konto firmowe.

Revolut Business – partner tego materiału – daje Wam 200 zł na start za jego założenie, a potem dostęp do narzędzi, które realnie ułatwiają skalowanie biznesu. Tylko trzeba się spieszyć, bo promocja trwa do końca października.

Wystarczy jeden klik i mamy np wygenerowaną wirtualną kartę dla swojego pracownika. Dzięki temu możesz rozliczać się o wiele szybciej i w praktyce oszczędzać czas, a to w biznesie jest często więcej warte niż kolejne 10 zł przychodu.

Inny klik i już mamy wystawioną fakturę. Prosto i szybko. Do tego łatwe zarządzanie subkontami i prowadzone finanse w 34 walutach.

Wszystko w jednej aplikacji. To realnie narzędzie, które rośnie razem z Twoją firmą, a Tobie pozwala skupić się na tym, co w biznesie najważniejsze – na prowadzeniu biznesu i budowaniu skali.

W praktyce idealny czas na monetyzację tej skali przychodzi, gdy firma osiąga masę krytyczną użytkowników i przychodów i kiedy dźwignia operacyjna zaczyna działać samoczynnie. To moment, gdy wystarczy zdecydować o braku dalszego zwiększania np. kosztów marketingu w dotychczasowym tempie. Dalej mogą one pozostać wysokie, wystarczy, iż przestaną dalej rosnąć. To moment, gdy koszty stałe, jak infrastruktura technologiczna, biura, zarząd czy obsługa klienta, są już poniesione i rozkładają się na coraz większą liczbę klientów.

W efekcie każdy dodatkowy użytkownik generuje proporcjonalnie wyższy wkład w wynik finansowy. Zyski mogą wtedy rosnąć dużo szybciej niż przychody.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Jak wygląda dobre monetyzowanie skali

Efekt dźwigni operacyjnej to pierwszy element, który może przełożyć się na wzrost zysków. Gdy firma posiada lojalną bazę użytkowników, może stopniowo zwiększać przychody, podnosząc ceny lub wprowadzając dodatkowe opłaty. Spotify przez lata budowało darmową wersję wspieraną reklamami, a dopiero później agresywnie promowało płatne subskrypcje. Netflix z kolei stopniowo podnosił ceny wraz z rozwojem oferty treści i rosnącą lojalnością użytkowników.

Klucz polega na tym, aby monetyzacja była płynna i nie odstraszała klientów, którzy wcześniej zostali „przyzwyczajeni” do korzystania z produktu. Najpierw pozyskujemy masę klientów, na których de facto nie zarabiamy, albo zarabiamy mało, a potem stopniowo podnosimy ceny i każdy z całej tej masy użytkowników zaczyna nagle stawać się znacznie bardziej rentowny. To prosty przepis na eksplozję marży w górę! Wystarczy spojrzeć na jak to wygląda w Netflix. Średni przychód na użytkownika w USA i Kanadzie urósł od 2018 roku o 54%, czyli o 7,5% rocznie – znacznie więcej niż inflacja w tym samym okresie.

Po osiągnięciu masy krytycznej zmienia się także sposób myślenia o wydatkach. Firma nie musi już przepalać ogromnych budżetów na pozyskiwanie nowych użytkowników. Zamiast tego koncentruje się na retencji, czyli zatrzymaniu dotychczasowych klientów.

Koszty marketingu mogą być stopniowo ograniczane, a inwestycje przesuwane w stronę poprawy jakości usług, obsługi klienta czy rozwoju nowych produktów. Dzięki temu marże rosną, a biznes zaczyna być nie tylko duży, ale i dochodowy.

Najtrudniejsze jest znalezienie adekwatnego balansu. jeżeli firma zacznie monetyzować zbyt wcześnie, może zatrzymać wzrost i stracić przewagę nad konkurencją. jeżeli za późno – może wypalić kapitał i stracić płynność finansową. Dlatego moment przełomu to nie data w kalendarzu, ale strategiczny punkt, w którym wzrost skali zaczyna naturalnie wspierać generowanie zysków.

To właśnie wtedy widać, iż wcześniejsze inwestycje w przychody i ekspansję nie były stratą, ale długoterminową inwestycją. adekwatnie wyczuty moment przejścia w rentowność decyduje, czy firma stanie się stabilnym gigantem, czy pozostanie jedynie „wiecznie obiecującym” graczem.

Takie podejście wymaga jednak podjęcia ryzyka i ogromnego zaangażowania w długoterminową wizję. Każdy może otworzyć rentowną knajpę, czy prowadzić przyzwoicie zarabiający warsztat samochodowy, ale tylko najbardziej zdeterminowani zarządzający są gotowi na olbrzymie ryzyko i poświęcenie, żeby realizować długoterminową wizję, która prowadzi do miliardowych biznesów.

Lekcje z sukcesów i porażek

Najlepszym sposobem na zrozumienie, dlaczego brak zysków w pierwszych latach działalności nie zawsze jest problemem, są konkretne przykłady. Na przestrzeni ostatnich dekad wiele firm świadomie rezygnowało z rentowności, by zdobyć skalę, a dopiero później zaczynało zarabiać.

Wspomniany już Amazon to ikona strategii „najpierw skala, potem zysk”. Od momentu założenia w 1994 roku przez Jeffa Bezosa firma przez kilkanaście lat praktycznie nie pokazywała zysków netto, a choćby kiedy już te zyski się pojawiały, to były symboliczne. Zamiast tego inwestowała w ekspansję międzynarodową, rozbudowę i technologię. Analitycy wielokrotnie krytykowali tę politykę, pytając: „Kiedy Amazon wreszcie zacznie zarabiać?”. Bezos miał jednak inną wizję: zdominować handel online.

Dziś Amazon to nie tylko gigant e-commerce, ale też właściciel AWS (Amazon Web Services) – jednej z najbardziej dochodowych firm chmurowych na świecie, która generuje wielomiliardowe zyski. Gdyby Amazon na początku skupił się na rentowności zamiast na skali, prawdopodobnie nie osiągnąłby takiej pozycji. Zostałby niszową platformą e-commerce, którą już dawno zjadłaby krajowa albo chińska konkurencja. Jednak zbudowana skala dała Amazonowi niezwykłą fosę ekonomiczną, która dziś chroni biznes i pomaga mu się dalej rozwijać.

Historia Tesli to kolejny dowód na to, iż cierpliwość popłaca. Firma Elona Muska przez ponad dekadę była nierentowna. Budowanie fabryk, rozwój baterii, prace nad infrastrukturą ładowania – wszystko to pochłaniało miliardy dolarów, a inwestorzy nieraz tracili cierpliwość. Krytycy zarzucali Muskowi, iż Tesla nigdy nie wyjdzie na prostą.
A jednak – w 2020 roku firma po raz pierwszy zanotowała stabilny zysk, a jej kapitalizacja rynkowa przeskoczyła największych producentów samochodów na świecie. Tesla udowodniła, iż przezwyciężenie początkowych strat i inwestowanie w skalę technologii może uczynić firmę liderem całej branży.

Uber i Airbnb reprezentowały latami model „subsidized growth”, czyli dopłacania do użytkowników po to, by jak najszybciej zdominować rynek. Uber przez lata dopłacał zarówno do przejazdów, jak i do wynagrodzeń kierowców. Celem było jedno: sprawić, żeby usługa była tak atrakcyjna cenowo i łatwo dostępna, iż użytkownicy przyzwyczają się do korzystania z niej na co dzień.

Airbnb działało podobnie. Rozwój platformy i globalna ekspansja wymagały ogromnych wydatków na marketing i obsługę prawną, bo firma musiała zmagać się z regulacjami w wielu krajach. Rentowność długo pozostawała w sferze marzeń. Dopiero gdy obie spółki osiągnęły globalną rozpoznawalność i masę użytkowników, zaczęły krok po kroku szukać zysków – Uber poprzez rozwój Uber Eats i podnoszenie cen, a Airbnb przez ograniczanie kosztów i wprowadzanie dodatkowych opłat i usług.

Spotify – kolejny przykład firmy, która przez lata lawirowała na cienkiej granicy między stratą a zyskiem. Koszty licencji muzycznych, negocjacje z wytwórniami i rozwój technologii streamingu sprawiały, iż firma nie była w stanie gwałtownie pokazać dużych zysków. Mimo to Spotify konsekwentnie budowało globalną bazę użytkowników i pozycję lidera na rynku muzyki cyfrowej. Dziś jest największą platformą streamingową na świecie, a jej model subskrypcyjny, wsparty reklamami w wersji darmowej, zapewnia stabilne źródła przychodu.

To historie, które pokazują, iż brak rentowności wcale nie musi oznaczać słabości. Może być świadomą decyzją biznesową i inwestycją w przyszłość.

Oczywiście, nie każda firma będzie w stanie powtórzyć ten scenariusz. Rynek zna równie wiele przykładów spektakularnych porażek, gdzie walka o wzrost skali skończyła się upadkiem.

Największym zagrożeniem jest zawsze uzależnienie od zewnętrznego finansowania. Dopóki inwestorzy wierzą w wizję, dokładają kapitał. Gdy jednak ich cierpliwość się kończy, to firma pozbawiona zysków nagle zostaje bez tlenu. Koszty stałe – pensje, marketing, infrastruktura – nie znikają, a bez gotówki biznes gwałtownie się wykrwawia.

No i żeby nie było – to też nie jest takie proste. Przejście na rentowność wymaga dalej świetnego modelu biznesowego. Może się okazać, iż nasze założenia były trochę zbyt optymistyczne i kiedy podnosimy ceny, to klienci odchodzą. Może się okazać, iż akurat na rynku pojawili się nowi konkurenci i trzeba dalej walczyć ceną, bo inaczej konkurencja odbierze nam klientów.

Przepalanie pieniędzy na ekspansję bez żadnej kontroli też może się źle skończyć. Firmy otwierają kolejne biura, zdobywają nowe rynki, wydają fortuny na marketing, licząc, iż skala sama przyniesie sukces. jeżeli jednak model biznesowy nie jest wystarczająco solidny, nadmierny rozrost kończy się chaosem organizacyjnym i gigantycznymi stratami. Skala sama w sobie nie sprawi, iż firma będzie dobra.

Również nie każda dziedzina nadaje się do strategii „najpierw wzrost, potem zysk”. W tradycyjnych sektorach, takich jak przemysł brak rentowności często nie jest traktowany jako inwestycja, tylko wprost oznaka słabości. W takich branżach inwestorzy mniej chętnie wybaczają lata strat, bo skala sama w sobie nie daje przewagi konkurencyjnej – potrzebna jest efektywność i rentowność od samego początku.

Strategia „najpierw rośnij, potem zarabiaj” działa, ale wtedy, gdy firma ma dostęp do kapitału, działa w odpowiedniej branży i potrafi dobrze kontrolować tempo ekspansji. W przeciwnym razie zamiast Amazona powstaje kolejny WeWork. Obietnice bez pokrycia, które skończą się upadkiem.

Jak odróżnić stratę od słabości

Nie zmienia to jednak faktu, iż firma, która przez lata nie generuje zysków, nie jest z definicji słaba czy źle zarządzana. To zbyt uproszczone myślenie, przez które inwestorzy tracą gotówkę i okazje.

Staraj się rozróżniać różnice pomiędzy stratą wynikającą z inwestowania i wizji a stratą wynikającą ze słabego modelu biznesowego. W pierwszym przypadku firma ponosi koszty rozwoju, które w długim terminie mają przynieść efekty. W drugim traci pieniądze, bo jej pomysł zwyczajnie nie działa lub nie ma szans na skalowanie. DTo fundamentalna różnica.

Warto zadawać sobie pytania:

  • Czy firma rośnie na przychodach? To one są największą miarą sukcesu wzrostu.
  • Czy firma buduje trwałe przewagi konkurencyjne (efekt sieciowy, skala, marka)?
  • Czy firma ma plan dojścia do rentowności i jak on ma przebiegać?

Nie każda strata to słabość. Czasem to po prostu koszt przejęcia rynku, zbudowania przewagi albo wytrzymania tam, gdzie konkurenci już padli.

Amazon przez 20 lat był „zbyt drogi”. Tesla była „szalona”. Uber „nigdy nie zarobi”. Teraz to firmy, które zmieniły swoje branże. I choć nie wszystkie takie historie kończą się sukcesem, warto umieć je rozpoznawać, zanim przyniosą zyski.

Rentowność to ważna rzecz, ale czasem ważniejsze jest to, czy firma buduje coś, co da się przeskalować. Bywa tak, iż lepiej stracić teraz… żeby zarabiać przez dekadę.

Załóż konto firmowe z Revolut Business!
Zgarnij 200 zł na start i korzystaj z wymiany walut po super kursach – aż w 30 walutach.
Idealne konto na dobry start dla Twojej firmy!

Załóż konto na:
https://www.revolut.com/pl-PL/business/rb/dna200/

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału