Nie miał choćby 26 zł na pociąg. Dziś jest twarzą telewizji i mówi, co znaczy prawdziwa bieda

2 godzin temu
Olek Sikora w rozmowie z Agnieszką Matracką wrócił do jednego z najtrudniejszych okresów swojego życia. W programie "Ja wysiadam" opowiedział o biedzie sprzed około dziesięciu lat, ciągłym stresie i walce o finansową niezależność.
Choć dziś jest rozpoznawalnym prezenterem telewizyjnym, droga do stabilizacji była dla niego długa i pełna wyrzeczeń. Podczas rozmowy nie koncentrował się jedynie na blaskach kariery, ale na okresie, w którym brak pieniędzy wpływał na wiele codziennych decyzji i odbierał poczucie bezpieczeństwa. To była opowieść o codzienności, w której dorosłość często oznaczała skupienie się na przetrwaniu.

REKLAMA







Zobacz wideo Olek Sikora wyznaje: "Dotkne?ła mnie bieda. "Nikomu tego nie z?ycze?"



Bieda była realnym doświadczeniem. Codzienny stres odbierał spokój i euforia życia
Olek Sikora opisywał ten etap jako czas, w którym brak środków finansowych stał się stałym źródłem napięcia i obaw o jutro. Podkreślał, iż w jego odczuciu była to prawdziwa bieda, choćby jeżeli dla innych mogła wyglądać inaczej. - Nikomu tego nie życzę, jest to potężny stres. To tak spala, jak nie możesz się skupić na tym, co w życiu przyjemne i nie możesz z tego życia korzystać i oddychać pełną piersią - opowiada dziennikarz. Życie w takim stanie oznaczało nieustanne myślenie o rachunkach, zobowiązaniach oraz podstawowych wydatkach. Trudno było planować przyszłość, cieszyć się chwilą i korzystać z prostych przyjemności.


Prezenter wspominał, iż zdarzały się chwile, gdy brakowało mu pieniędzy choćby na podstawowe potrzeby, w tym na dojazd do rodzinnego miasta. - Nie miałem na bilet na pociąg, a miałem wtedy zniżki studenckie, więc nie stać mnie było na pociąg, który kosztował mnie wtedy jakieś 26 złotych - wspomina. Czekanie na wpływ wynagrodzenia było wówczas koniecznością, a nerwowe sprawdzanie stanu konta stało się codziennością. Zdarzało się również, iż wspólne wyjścia ze znajomymi kończyły się rezygnacją z posiłku lub wyborem najtańszej pozycji w menu.






Niezależność w Warszawie miała wysoką cenę. Połowa pensji szła na mieszkanie
Olek Sikora zwracał uwagę, iż ogromnym obciążeniem finansowym był dla niego wynajem mieszkania w stolicy, który pochłaniał znaczną część zarobków. Decyzja o samodzielnym życiu była dla niego ważnym symbolem dorosłości. Jednocześnie taka niezależność sprawiała, iż na koncie regularnie brakowało środków. Codzienność ratowały drobne przedmioty zdobywane podczas branżowych wydarzeń, które stopniowo wypełniały mieszkanie. - Miałem noże z Masterchefa, blender i to z bardzo dobrej firmy, z jakiejś tam konferencji, ciuchy, głośniki, breloki, kosmetyki, perfumy - wspomina. Wśród znajomych miejsce to zyskało opinię nietypowej kolekcji pamiątek eventów.
Dla prezentera prawdziwym przełomem okazał się moment, w którym przestał martwić się, czy wystarczy mu pieniędzy do końca miesiąca. Możliwość regularnego opłacania rachunków i kredytu dała mu upragnione poczucie spokoju. Dziś może podejmować codzienne decyzje bez kalkulatora w głowie. Jak podkreślał, to właśnie ta zwyczajna stabilność, a nie spektakularne luksusy, jest dla niego największym dowodem życiowego sukcesu i długiej drogi, którą przeszedł.
Idź do oryginalnego materiału