Ukraińska gospodarka po niemal czterech latach wojny jest wycieńczona, ale… rośnie
Przed rosyjską inwazją Ukraina miała tylko jedną dużą rafinerię ropy – działający od 1966 r. zakład w Krzemieńczuku. 4 tys. pracowników wypracowywało w nim ponad 90 proc. zapotrzebowania kraju na paliwo. Dziś rafineria jest w zgliszczach. Rosjanie zniszczyli ją już w kwietniu 2022 r., zaś kolejne ataki uniemożliwiają jej odbudowę. Bezpośrednie straty szacuje się na 405 min dol. (według Kyiv School of Economics), ale pośrednie są znacznie większe: zniszczenie rafinerii obniżyło potencjał obronny kraju i wymusiło na Ukrainie zwiększenie zależności od zagranicznych partnerów.
Los tego zakładu to historia wojennej Ukrainy. Rosjanie poturbowali ją do tego stopnia, iż bez zagranicznego wsparcia byłaby dzisiaj bankrutem. Ale – i to już także zasługa samych Ukraińców – nie dość, iż bankrutem nie jest, to jeszcze… jej gospodarka rośnie. W tym roku PKB powiększy się o ok. 2 proc.
Ogień Mordoru
Orki z tolkienowskiego uniwersum nie znały litości. Wszędzie, gdzie się pojawiły, niosły pożogę, gwałt i zniszczenie. Czy może – w świetle faktów – dziwić, iż tak wielu porównuje Rosjan do orków, Kreml do Mordoru, zaś Putina do Saurona?
A fakty są następujące. Narodowy Bank Ukrainy podaje, iż spadek PKB w pierwszym roku wojny wyniósł ok. 29 proc., co w przełożeniu na wartości bezwzględne oznacza ubytek aż 40 mld dol. Dla kraju, którego całkowite nominalne PKB wynosiło przed inwazją 200 mld, to strata potężna. Tłumaczyć to można tym, iż Ukraina została odcięta od terytorium, które wcześniej odpowiadało za wypracowanie ok. 20 proc. PKB, a także tym, iż podstawowa infrastruktura – jak rafineria w Krzemieńczuku – jest regularnie niszczona.
Rosjanie chcą Ukraińców wychłodzić na śmierć – zniszczyli ok. 70 proc. mocy ciepłowniczych. Chcą zgasić im światło – zniszczyli ok. 40 proc. hydroelektrowni, które bilansują system. Chcą uniemożliwić im poruszanie się – zniszczyli setki i wiaduktów oraz tysiące kilometrów dróg. Chcą zabić ich handel – dlatego natychmiast po inwazji zablokowali porty na Morzu Czarnym, co w 2022 r. obniżyło eksport o ponad 40 proc. w porównaniu z 2021 r. Rosjanie chcą także Ukraińców zagłodzić – gdyż blokada eksportu oznacza paraliż rolnictwa. A to właśnie żywność była głównym towarem eksportowym kraju.
Wyschnięcie strumienia przychodów musiało się przełożyć na silne ograniczenia w produkcji na potrzeby rynku wewnętrznego. W wyniku załamania się łańcuchów wartości oraz wąskich gardeł inflacja w kraju wzrosła z ok. 10 proc. do 27 proc., co natychmiast przełożyło się na spadek siły nabywczej hrywny i potężny wzrost stopy ubóstwa – z 5 proc. do 24 proc. Niebagatelne znaczenie miały tu bombardowania cywilnych zakładów produkcyjnych (oberwało się także fabrykom należącym do Polaków), które regularnie pozbawiały ludzi pracy straty materialne zadane przez Rosjan Ukrainie w pierwszym roku wojny rozmaite ośrodki szacowały na 135- 150 mld dol. Te kwoty nie uwzględniają jednak kosztów ludzkich: dziesiątek tysięcy zabitych i zranionych żołnierzy i cywilów, porwanych dzieci i wielkiej fali emigracyjnej. W konsekwencji Ukraina wpadła w demograficzną przepaść, która tylko się pogłębia. Za granicę wyjechało 6- 8 mln ludzi, a na wewnętrznym uchodźstwie znajduje się 3- 5 mln. Pierwsza grupa wnika w nowe społeczeństwa: wychowuje w nich swoje dzieci, buduje kariery. choćby jeżeli odczuwa tęsknotę za domem, choćby jeżeli w Ukrainie zostawiła część rodziny, to realny powrót po zakończeniu działań wojennych będzie bardzo trudną decyzją. Druga grupa – ludzi, którzy na zachód Ukrainy przybyli ze wschodu kraju – czuje się nie na miejscu. Reprezentuje inny typ mentalny, nierzadko słabo mówi po ukraińsku, nie ma sieci znajomości, które umożliwiłyby w miarę stabilne życie, a często też nie ma kwalifikacji koniecznych do znalezienia pracy.
Jeśli skontrastować to z sytuacją Rosji, sprawa wygląda beznadziejnie. „Mordor” jako gospodarka ma się całkiem dobrze. – Wydatki zbrojeniowe Rosji podwoiły się w trakcie wojny. Deficyt to tylko 2,5 proc. PKB. Dług do PKB to zaledwie 14 proc., co oznacza, iż fiskalnie Rosja jest silniejsza niż adekwatnie wszystkie kraje UE. Jedna trzecia dochodów budżetowych Rosji to ropa i gaz, które udaje się jej sprzedawać na rynkach międzynarodowych. A realne płace w Rosji wzrosły o 22 proc. od początku wojny bezrobocie adekwatnie nie istnieje, dochód rozporządzalny wzrósł o 38 proc., sprzedaż w handlu o 48 proc., a nastroje konsumenckie są na rekordowym poziomie – mówił w listopadzie ekonomista i historyk gospodarki Niall Ferguson z Hoover Institution. Rosyjskiemu bytowi państwowemu nic nie zagraża, jest to wciąż kraj o olbrzymich wpływach. Umie obchodzić sankcje i pozwala gospodarce się do nich dostosować.
Cud, ale pełzający
Ukraina jest w innej sytuacji: broni swojego bytu jako państwa. Jest zdesperowana. Nie byłoby niczym dziwnym i zaskakującym, gdyby kraj po ciosie zadanym w 2022 r. się nie podniósł. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem była trwała zapaść i hiperinflacja, bo właśnie to najczęściej spotyka najechane państwa. Jednak już w 2023 r. PKB zaczęło rosnąć – o 5,5 proc. W 2024 r. – o 2,9 proc. Dynamika wzrostu w tym roku spada (przypominam: ok. 2 proc.), ale to wciąż wzrost. Inflacja z 27 proc. spadła do ok. 9 proc., czyli poziomu notowanego przed inwazją. Aktywność gospodarcza nie zamarła w takim stopniu, by utrzymywać gospodarkę w nieustannej recesji. Cud?
Odpowiedź można streścić w dwóch słowach: sojusze i rozsądek. Przypadek Ukrainy udowadnia jakże często podważaną w Polsce tezę, iż sojusze w chwilach próby mają znaczenie fundamentalne – podobnie jak zachowanie spokoju i rozsądku. Ten drugi objawił się, gdy na początku inwazji ustalono stały kurs hrywny i zakazano zakupu obcych walut, co zapobiegło ucieczce kapitału i dewaluacji. Podniesiono także stopy procentowe (z 15 proc. do 25 proc.), czyli do poziomu ówczesnej inflacji, i zadbano o płynność banków – poprzez nieograniczone refinansowanie ich operacji. Nie byłoby to możliwe, gdyby do Kijowa nie spłynęły granty z USA i UE. 32 mld euro, które dotarły do Ukrainy w pierwszym roku wojny, zdołały nie tylko stworzyć antykryzysowy bufor, ale także pokryły niemal dwie trzecie deficytu budżetowego kraju. W sumie Ukraina od początku inwazji, jak wynika z szacunków Kiel Institut für Weltwirtschaft, otrzymała 177 mld euro z UE i 114,6 mld dol. z USA. Kraj ten funkcjonuje w budżetowym rozdwojeniu: krajowe przychody i pożyczki są w całości przeznaczane na finansowanie obrony i bezpieczeństwa, wszystkie inne najważniejsze wydatki, w tym świadczenia społeczne, obsługa długu i funkcjonowanie administracji cywilnej, są pokrywane przez zewnętrzne dotacje i pożyczki.
Niektórzy czynią krytyczne uwagi, iż społeczeństwo w niewystarczającym stopniu dokłada się do finansowania wydatków wojennych. Poza tym, iż krytyka ta jest wyjątkowo nieczuła, to jest przede wszystkim niesprawiedliwa. Ukraińcy ryzykują bardziej (mówiąc Nassimem Talebem, mają „skórę w grze”) w każdym możliwym wymiarze, także finansowym. I nie chodzi choćby o to, iż tylko w pierwszym roku wojny na konto w Narodowym Banku Ukrainy stworzone specjalnie po to, by można było dokonywać dobrowolnych wpłat na armię, wpłynęło ok. 1 mld dol. Chodzi przede wszystkim o to, iż Ukraińcy – banki, firmy, indywidualni obywatele – kupują rządowe obligacje emitowane na rynek krajowy. Od 2022 r. do końca 2025 r. rząd pozyskał w ten sposób ponad 11 mld dol. Zakup obligacji wojennych jest najlepszym dowodem na to, iż w ludziach tli się wiara w to, iż wszystko wróci na adekwatne tory. Pieniądze te przekazywane są na rozbudowę przemysłu zbrojeniowego i to on sprawia, iż gospodarka jeszcze zipie.
Podsumowując: tak, w Ukrainie ma miejsce cud. Jednak jest to cud pełzający. To, iż udało się uniknąć trwałej recesji, czy jako tako ustabilizować finanse, nie oznacza, iż wszystko działa jak w zegarku.
(…)
Cały artykuł ukazał się dn. 12 grudnia 2025 r. w Dzienniku Gazety Prawnej 241 (6658).

5 godzin temu








