Wydarzenia związane z wojnami handlowymi powodują, iż w centrum uwagi znalazł się rynek ropy naftowej. W poniedziałek WTI straciła, wczoraj po spadkach w pierwszej części dnia, nastąpiło odreagowanie. Aktualnie baryłka amerykańskiej odmiany kosztuje ok 72,5 USD.
Prezydent USA nałożył cła importowe w wysokości 25 proc. na Kanadą i Meksyk (z odroczeniem o miesiąc), natomiast na Chiny 10 proc. Przesunięcie o miesiąc nastąpiło po tym jak kraje zobowiązały się do podjęcia działań przeciwko przemytowi narkotyków na granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Obniżona stawka celna do 10 proc. ma dotyczyć importu energii z Kanady, co wynika z faktu, iż kraj ten jest głównym dostawcą ropy dla USA.
Zmiana kierunku dostaw ropy
W 2024 roku Stany Zjednoczone importowały ponad 4 mln baryłek dziennie ropy naftowej z Kanady. To dość sporo. Wynik ten stanowił ponad 60 proc. całkowitego transferu tego surowca do USA. Z kolei Meksyk odpowiadał za mniej więcej 470 tys. baryłek dziennie (ok. 7 proc.)
Jeśli cła pozostaną w mocy, rafineriom będzie trudno wypełnić tą lukę. Teoretycznie istnieje alternatywa w postaci ropy z Wenezueli. Jest ona podobnej jakości. Jednak Trumpa w swoich oświadczeniach komunikował, iż nie zamierza pobierać jej z tego kraju. W ubiegłym roku z kraju leżącego w Ameryce Południowej Stany Zjednoczone importowały ropę w ilości 220 tys. baryłek dziennie. Jeśli teraz nowy prezydent nie zamierza kontynuować zakupów z tego kraju, ta wielkość również musiałaby być wypełniona alternatywną ropą. Opcją dodatkową jest surowiec z Brazylii lub Gujany, którego adekwatności spełniają wymogi – tzn. zawierają odpowiednio wysoką ilość siarki. Pytanie tylko jak gwałtownie transfer z tych państw do USA mógłby być zwiększony i jak bardzo.
Rynek z nadziejami na ograniczenie ceł
Jeśli rafinerie ograniczą popyt na kanadyjską oraz meksykańska ropę, wówczas teoretycznie może to doprowadzić do niedoborów jej na rynku co zmusi te spółki do ograniczenia przerobu. Z drugiej strony wyższe koszty importu zostałby w szybki sposób przerzucone na konsumentów. Cena benzyny w USA – najważniejszy składnik inflacji – w najbliższej perspektywie może znacząco wzrosnąć.
Pamiętajmy, iż po inwazji Rosji na Ukrainę, wzrósł transfer diesla z USA do Europy. jeżeli cła na Kanadę oraz Meksyk zostaną wprowadzone, w konsekwencji eksport surowca na Stary Kontynent może się diametralnie zmniejszyć, a to doprowadzi prawdopodobnie do deficytu i podbicia cen.
Rynek ma nadzieję, iż samo odroczenie taryf celnych może oznaczać, iż na skutek negocjacji pomiędzy krajami, zostaną one złagodzone lub choćby anulowane. Na razie jest to jedynie odroczenie problemu. Ryzyko wzrostu inflacji jest zatem realne nie tylko w USA ale również w Europie, co może doprowadzić do zrewidowania przez EBC oraz FED kształtu swojej dotychczasowej polityki monetarnej.
Źródło: Łukasz Zembik, OANDA TMS Brokers