Według Urzędu Statystycznego Meklemburgii-Pomorza Przedniego, w 2024 roku wyspę Uznam odwiedziło około 1,2 miliona turystów. Chociaż ten sezon pod względem pogody nie jest najlepszy, to z relacji lokalnych mediów wynika, iż chętnych na spędzenie wakacji nad niemieckim Bałtykiem nie brakuje.
Turyści skarżą się na beach-sprawling nad Bałtykiem
Jak podawał "Nordkurier" wielu turystów przyjeżdża na Uznam od lat, inni dopiero poznają wyspę, a opinie na jej temat są podzielone. Niektórzy skarżą się na wysokie ceny i wytykają mieszkańcom nieprzyjazną atmosferę. Reklama
Część gości narzeka natomiast na innych urlopowiczów, wskazując, iż nie potrafią zachować się w miejscach publicznych. Miejscowy "Ostsee Zeitung" opisywał, iż na plażach pojawił się tzw. beach-sprawling. Zjawisko to polega na "zawłaszczaniu" dużych obszarów plaży poprzez rozkładanie namiotów, parawanów i parasoli. Nie wszystkim się takie praktyki podobają - szczególenie podczas szczytu sezonu, gdy na plażach panuje tłok.
Niemiec z Zachodu pojechał na Uznam. Jego relacja wywołała burzę
Duże poruszenie wśród czytelników "Nordkuriera" wywołała relacja mieszkańca Lubeki o imieniu Stefan. Mężczyzna skarżył się na łamach, iż właściciel apartamentu, który wynajęli z rodziną, był nieuprzejmy, a większość atrakcji i restauracji na wyspie była nieczynna z powodu braków kadrowych.
"Większość zachodnioniemieckich wczasowiczów zawsze ma na co narzekać" - stwierdziła jedna z czytelniczek gazety. Inny Niemiec z Zachodu w liście do redakcji zgodził z mieszkańcem Lubeki i także stwierdził, iż mieszkańcy Uznam są niemili. "Wielu z nich brakuje empatii. Co więcej, wyczuwam zbyt dużo sympatii do strony AfD" - napisał.
Niemcom skradziono rowery na Uznam. GPS pokazał, iż są w Polsce
W innym artykule redakcja zamieściła relację małżeństwa z Münsterland w Nadrenii Północnej-Westfalii. Para postanowiła spędzić urlop w miejscowości Heringsdorf, która graniczy ze Świnoujściem. Do gościnności i uprzejmości Uznamczyków nie mieli zastrzeżeń, ale przytrafiła im się niemiła sytuacja, o którą w zawoalowany sposób obwinili Polaków.
Turyści z Münsterland na wakacje zabrali drogie rowery elektryczne. Na noc schowali je w piwnicy domu, w którym się zatrzymali, a pomieszczenie zamknęli na klucz. Rankiem okazało się, iż zostały skradzione. Dopiero wtedy zrozumieli, dlaczego agencja zajmująca się kwaterą zaleciła im wyjęcie akumulatorów przed schowaniem jednośladów. Pojazdy miały lokalizatory, dzięki czemu ustalono, iż są w Polsce. "To naprawdę bardzo smutne, iż potwierdziły się uprzedzenia na temat tego, gdzie trafiają te rzeczy" - stwierdził mieszkaniec Münsterland. Kiedy poszli zgłosić kradzież na komisariat, usłyszeli, iż nic można zrobić, gdyż "policja tutaj nie współpracuje transgranicznie".