"Jeśli surowce z Chin nagle przestałyby być dostępne, to nasze plany dotyczące przemysłu obronnego mogłyby zostać zniweczone" - mówi Jakob Kullik z Uniwersytetu Technicznego w Chemnitz, ekspert w zakresie pozyskiwania i wykorzystywania pierwiastków ziem rzadkich, cytowany przez Politico.
Niemcy chcą mieć najsilniejszą armię konwencjonalną w Europie
Plany te są znane od pewnego czasu. Kanclerz Friedrich Merz chce uczynić z sił zbrojnych Niemiec najsilniejszą armię konwencjonalną na Starym Kontynencie. Cena będzie wysoka. Do 2029 r. Berlin chce wydać na obronność kilkaset miliardów euro. To odejście od obowiązującej przez wiele lat polityki hamulca antyzadłużeniowego, ale też od specyficznie pojmowanej wstrzemięźliwości w dziedzinie obronności - przez długi czas kolejni przywódcy Niemiec nie mówili otwarcie o rozbudowie potencjału militarnego Niemiec, chcąc uniknąć skojarzeń z okresem sprzed drugiej wojny światowej.Reklama
Plany rządu federalnego zakładają w tej chwili zwiększenie wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB do 2029 r., co oznacza, iż będą one przekraczać 150 mld euro wobec planowanej na 2025 r. kwoty 86 mld euro. W nadchodzących latach ma trwać modernizacja Bundeswehry - finansowana m.in. przez program pożyczkowy o wartości 400 mld euro.
Jak zauważa Politico, znaczna część tych pieniędzy już została wprawiona w ruch. "Zamówienia na pojazdy wojskowe sięgają czterocyfrowej liczby, produkcja pocisków rakietowych przyspiesza, a popyt na amunicję gwałtownie rośnie. Firmy zbrojeniowe ścigają się z modernizacją fabryk i wskrzeszaniem długo nieużywanych linii produkcyjnych - z nadzieją na odrodzenie bazy przemysłowej, która zanikła po zimnej wojnie" - pisze portal.
Niemcy i cała UE polegają na imporcie strategicznych surowców. Eksperci: To błąd
Ambitne plany Niemiec opierają się jednak na kruchym fundamencie, jakim jest niepewny dostęp do metali ziem rzadkich. To pierwiastki takie jak neodym, dysproz, wolfram, grafit czy tytan. Jak podkreślają eksperci Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego, stanowią one podstawę zaawansowanych systemów wojskowych i znajdują zastosowanie w produkcji radarów, silników elektrycznych, stateczników rakiet i pocisków rakietowych, celowników termowizyjnych, dronów. Trudno wyobrazić sobie bez nich współczesne prowadzenie wojny.
BDI ostrzega, iż UE importuje 95 proc. wszystkich strategicznych surowców, które wykorzystuje w swoim przemyśle. W Niemczech krajowe przetwórstwo tego typu metali praktycznie nie istnieje - w przeciwieństwie do Chin, które kontrolują ponad 50 proc. globalnych procesów przeróbczych wielu kluczowych minerałów. W przypadku niektórych z nich, mających największe znaczenie dla obronności (jak gal i german), Pekin kontroluje 86 proc. globalnego przetwórstwa. Niemieckie koncerny potrzebują tymczasem tych pierwiastków na co dzień - np. Rheinmetall wykorzystuje rdzenie wolframowe do produkcji przeciwpancernych pocisków czołgowych.
Chiny jedną decyzją mogą storpedować niemieckie plany militarne
Portal Politico przypomina, iż Chiny ograniczają eksport kluczowych pierwiastków do zachodnich firm zbrojeniowych, co skutkuje opóźnieniami w produkcji i wzrostem kosztów. "Z makroekonomicznego punktu widzenia jest to poważne ryzyko - bez wątpienia" - mówi Jakob Kullik. Ekspert ostrzega, iż choćby jeżeli Pekin nie limitowałby eksportu, to problemem pozostaje strukturalna zależność. "Wszystkie kraje korzystające z tych technologii - Francja, Hiszpania, Wielka Brytania - opierają się na tych samych łańcuchach dostaw, które prowadzą do Chin" - mówi.
Zdaniem naukowca, zarówno Niemcy, jak i cała UE "całkowicie zaniedbały" wysiłki na rzecz zabezpieczenia sobie dostępu do pierwiastków ziem rzadkich. W UE funkcjonuje wprawdzie ustawa o surowcach krytycznych, która ustanowiła cele i ramowe wytyczne dotyczące zasobów tych minerałów, ale brakuje centralnego organu, który wspierałby jej egzekwowanie. Państwa członkowskie mogą ewentualnie koordynować działania dotyczące pozyskiwania kluczowych pierwiastków na własną rękę. "Nie mamy państwowych zapasów, w przeciwieństwie do gazu czy ropy naftowej" - zauważa Jakob Kullik.
Niemcy muszą reaktywować własne zasoby i wykorzystywać posiadane złoża
Vanessa Zobel z konserwatywnej partii chadeckiej, członkini komisji ds. gospodarczych Bundestagu, w rozmowie z Politico wskazuje, iż bez bezpiecznych łańcuchów dostaw nie ma mowy o wiarygodnym odstraszaniu militarnym. Posłanka do Bundestagu popiera tworzenie krajowych rezerw krytycznych surowców, ale uważa to za krótkoterminowe rozwiązanie. "Rezerwy strategiczne mają sens w czasach kryzysu, ale każde zapasy są ograniczone. jeżeli chcemy prawdziwej odporności, musimy wprowadzić zmiany strukturalne" - przekonuje.
Oznacza to reaktywację własnych zasobów Niemiec. Zobel wskazuje np. na niewykorzystane niemieckie złoża litu i polityczny opór wobec krajowego górnictwa. Zdaniem posłanki, nie można chociażby sprzeciwiać się eksploatacji złóż, jeżeli chce się odpornego przemysłu obronnego. Niemcy muszą tym samym przestać polegać wyłącznie na siłach rynkowych - eksporcie i imporcie - a zacząć myśleć jak aktor geopolityczny. "Zeitenwende musi znaleźć odzwierciedlenie w naszym myśleniu" - mówi Zobel, nawiązując do terminu ukutego przez Olafa Scholza, byłego kanclerza Niemiec, oznaczającego historyczny punkt zwrotny po inwazji Rosji na Ukrainę. W wymiarze politycznym odnosi się on do zmian w niemieckiej polityce bezpieczeństwa.